Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-07-2014, 11:30   #41
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
W końcu nastał czas, że Murphy wstał z łóżka. Był wyspany i wypoczęty, choć dziwne sny i natrętne myśli dotyczące pewnej kobiety nadal go w podświadomości nękały. Brak rzeczy Czyżewskiego rzucił mu się dopiero po jakimś czasie w oczy, lecz pierwsza myśl była taka, że jego współlokator przeniósł się na stałe do owej laski, z którą sobie tak śmiało poczynał. Jak się okazało, prawda była zgoła inna, lecz wywołała ona lekki uśmiech na twarzy Irlandczyka. Fakt, że Mark uciekł jak pies z podkulonym ogonem, bojąc się...duchów, był dla Murphego śmieszny.

Śniadanie minęło w dość dziwnej atmosferze, choć zapędzenie Ognistego Richarda do garów, wydawało się idealnym dla niego zajęciem. Kubek do kawy zostawiony przez Ann, świadczył że nie oszalał jak Mark, i że dziewczyna była prawdziwa. Szkoda tylko, że nie było nigdzie jej widać. Cóż, zapewne poszła późno spać więc odsypiała teraz. Uśmiechnął się tylko. Gdy już śniadanie zostało skonsumowane, McManus podziękował i odstawił pusty talerz do zlewu.

Najedzony postanowiłł wyjśc na zewnątrz i zapalić. Było dość wcześnie rano, toteż mógł spędzić czas sam ze sobą, co mu najbardziej odpowiadało. Wyjął papierosa i przypalił. Gęsty dym, po chwili wypełnił jego płuca, by po kilku sekundach opuścić je przez usta. Stał tak obserwując teren na którym się dom znajdował i z radością przyjmował błogą ciszę, jaka dookoła panowała. Brakowało mu tego od dawna. Postanowił rozruszać kości, zaczynając krótką przebieżkę kierując się w stronę szopy, którą widział w nocy. Zamierzał sprawdzić dokładnie co się w niej znajduje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-07-2014, 13:28   #42
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Czasem zdarzały się dni, które już od pierwszych minut powodowały u człowieka ból głowy i chęć chwycenia w dłonie jakiegokolwiek narzędzia, mogącego ułatwić masowy mord. Były dni, gdy wszystko układało się na opak, a los złośliwie sypał wszelkimi atrakcjami, jakie tylko miał w swoim arsenale, nie bacząc na ewentualny sprzeciw i zdrowie psychiczne biednego frajera, którego akurat miał przyjemność męczyć. Były to dni, gdy nie można się było spodziewać żadnych pozytywnych aspektów, bo każda przyjemność miała w sobie przysłowiową łyżkę dzięgciu. Mimo wczesnej pory, Erin już czuła się zmęczona i pomięta, jakby ktoś ją przeżuł i wypluł. Nie wyspała się, a krzyczący w panice Polak zaburzył ściśle określony harmonogram poranka, wycinając z niego zarówno nikotynę jak i kofeinę - dwie rzeczy, bez których dziennikarka bardziej przypominała wściekłą wiedźmę, niż normalną kobietę. Na dokładkę durny małolat po raz kolejny dał jej w kość swoim zachowaniem. Nie miała pojęcia, czy Bri jest aż tak ślepa...czy aż tak głupia, by nie dostrzegać wybryków syna.

Dopiero zamknąwszy za sobą drzwi sypialni poczuła się lepiej. Problemy reszty ludzi zostały po drugiej stronie, w niebieskim pokoju odnalazła upragnioną namiastkę samotności. Chcąc jak najlepiej wykorzystać wolny czas podeszła do kurtki i wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni odtwarzacz mp3. Wdusiła przycisk play i po chwili jej uszy zalały pierwsze takty spokojnej, rockowej ballady. Muzyka koiła nerwy i odcinała od wszelkich zewnętrznych hałasów, zamykając Erin w świecie złożonym z melodii i śpiewanych niskim głosem słów.
- They just give me a number when I was young... - zawtórowała wokaliście, ściągając z lustra bury ręcznik. Teraz, w świetle dnia, antyk nie budził w dziewczynie żadnych negatywnych emocji. Z zaciekawieniem przyjrzała się swojemu odbiciu, mrużąc oczy i odsłaniając zęby, jakby miała ochotę kogoś ugryźć. Nie widząc żadnych anomalii warknęła głucho i zadowolona ruszyła do walki z bagażem.
Rozpakowanie wszystkiego zajęło jej dobry kwadrans, podczas którego poupychała ubrania w szafie, a resztę gratów wsypała do szuflad. Do jedynej zamykanej na klucz powędrował paralizator razem z lekami, dokumenty i parę innych drobiazgów, mogących stanowić zagrożenie dla zdrowia i kondycji domowników. Na wierzch upchnęła rzeczy, jakich za żadne skarby świata nie chciałaby zobaczyć w łapach bezczelnego małolata, po czym przekręciła kluczyk i z ulgą odłożyła go na stolik przy łóżku.
Przez kilka długich chwil wpatrywała się w znalezione zdjęcie, zastanawiając się co ono tu robi. Ściskając fotografię podeszła do okna i uchyliła je, by móc usiąść na parapecie. Podkuliła nogi, odpaliła papierosa. Zapętlona piosenka rozpoczęła się kolejny raz...i jeszcze kolejny, aż w końcu Erin apatycznie wyrzuciła niedopałek w mleczną mgłę.

Uzbrojona w kosmetyczkę ruszyła w stronę łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz. bladoróżowe kafelki ozdobione kwiatowym wzorem pamiętały z pewnością lepsze czasy, lecz dziennikarka nie narzekała. Widziała gorsze meliny, a tutaj przynajmniej panował jako taki porządek. Stara żeliwna wanna na lwich łapkach została porządnie wyszorowana, czyjeś zapobiegawcze ręce powiesiły dookoła niej mlecznobiałą kotarę.

Poczekała cierpliwie aż zleci bury szlam i rury przestaną potępieńczo jęczeć. W tym czasie zajrzała we wszystkie kąty, szukając znienawidzonej, rudej czupryny i podekscytowanych ślepi Nathana. Na szczęście łazienka okazała się pusta, choć z drugiej strony dziewczyna odczuła pewien zawód. Z chęcią złapałaby go te ryże kudły i podtopiła w wannie, o tak - dla nauczki.
W końcu zarzuciła czyste ubrania na wyszorowany grzbiet.

Nastrój automatycznie się jej poprawił, gdy za oknem ujrzała swojego prześladowcę. Złośliwy uśmiech wpełzł na dziewczyny usta, rozciągając je w szeroki, zębatym i bardzo wrednym grymasie. Opuściła łazienkę w pośpiechu, rzucając okiem na dolne piętro w poszukiwaniu Briany. Miała plan i choć Nathan był tylko dzieckiem, za bardzo zalazł Erin za skórę...a ona bardzo tego nie lubiła. Mogłaby przemilczeć, przecierpieć, lecz wtedy dałaby ciche przyzwolenie na niestosowne działania i z każdym mijającym dniem młodzik rozzuchwalałby się jeszcze bardziej. Strach pomyśleć co finalnie mogłoby mu wpaść do głowy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 15-07-2014, 21:19   #43
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Drzwi cicho jęknęły pchnięte praktycznie samymi opuszkami palców. Taksówkarz wejrzał do wnętrza niebieskiego pokoju w poszukiwaniu Erin, swej kochanki, którą poznał zaledwie kilka godzin wcześniej i nie zajęło im to wiele czasu by wylądowali razem w łóżku poznając się od trochę innej strony. Zazwyczaj drugą osobę poznaje się od strony osobowości, tocząc rozmowy i spory, by ocenić z kim ma się do czynienia. W tym przypadku cała gadka została okrojona do niezbędnego minimum. Wewnątrz pokoju nie było dziewczyny, która poszła wziąć kąpiel w łazience. Dobrze więc ocenił czyje kroki słyszał na korytarzu, gdy sam w swoim pokoju robił drobne porządki.

Jedynym celem dla którego udał się do pokoju Erin były kluczyki od samochodu, które znalazły się tam z nieznanego mu powodu. Jedynym racjonalnym wyjaśnieniem byłoby oskarżenie o to dziewczyny, jednak wydało mu się to mało prawdopodobne. Nie chciał też niszczyć relacji między nimi i rzucać oskarżeniami bez dowodów. Wziął jedynie swoją własność i opuścił pomieszczenie zamykając za sobą delikatnie drzwi. Zostawiając wszelkie rzeczy w swoim szarym pokoju poszedł na dół.

Jajecznica na szynce z pomidorami chodziła mu po głowie od kiedy tylko otworzył oczy. Zastanawiał się już wcześniej, czy niezbędne do tego składniki i przyprawy znajdzie w kuchennych szafkach. Rozejrzał się dokładnie, czy aby starsza pani nie grasuje w swym naturalnym środowisku i nie próbuje przyłapać go na gorącym uczynku przy gmeraniu w jej miejscu pracy. O ile pani Barbary nie było w kuchni, to po kilku minutach pojawiła się spóźniona z wiadomych powodów by wykorzystać angażującego się w gotowanie mężczyznę. Ze zwykłego głodnego człowieka, Rich stał się pomagierem na usługach podstarzałej czarownicy, która pozwoliła korzystać ze swojego kociołka, o ile otrzyma pomoc przy zbieraniu i dodawaniu doń składników. Najwyraźniej sięganie po wysoko postawione przedmioty sprawiało jej niezwykłą frajdę, a że Richard nie należy do ludzi wysokich, to musiał nieźle nakombinować się by sięgnąć po niektóre.

Pomysł na zapalenie po śniadaniu, którego twórcą był Murphy, był wprost idealny. Rich pomógł wynieść brudne naczynia do kuchni i w chwili nieuwagi czmychnął wychodząc na świeże powietrze. Papieros szybko znalazł się w jego ustach zapalony ze znanym dźwiękiem zapalniczki. Taksiarz stanął obok mężczyzny i w milczeniu palił razem z nim.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 18-07-2014, 23:13   #44
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Richard Vence

[b] Richard[b] stanął obok mężczyzny, którego poznał i z którym podróżował dzień wcześniej. Nie rozmawiali wiele, jednak wiedział, że ten, ma na imię Murphy . Stanął obok niego, odpalając swojego papierosa rad, z udanej ucieczki od kuchennych obowiązków. Zaciągnąwszy się dymem spojrzał nerwowo przez okno, by upewnić się, czy nie jest poszukiwany przez starszą panią, ale przynajmniej na razie wszystko wydawało się być w porządku.
Taksówkarz postanowił przerwać chwilę ciszy na ganku jakimś niezobowiązującym pytaniem, na temat pogody, wydarzeń ostatniej nocy, niespodziewanego wyjazdu Marka jednak Murphy w odpowiedzi milczał jedynie uparcie.

Kliknij w miniaturkę


Murphy Mc'Manus


Nogawki spodni Murphy'ego przemokły, gdy ten przedzierał się przez dawno nie koszoną trawę, mokrą od całonocnego deszczu. Drzwi szopy skrzypnęły nieprzyjemnie pod naciskiem jego pewnej dłoni jednak otworzyły się bez większych problemów, tylko w jednym momencie musiał unieść je odrobinę gdyż przestarzały zawias opadł tak, że ciągnęły podstawą o ziemię. Mężczyzna spojrzał z zaciekawieniem do wnętrza, które oświetlało blade światło dnia wpełzające do pomieszczenia poprzez liczne dziury w drewnianych, starych ścianach budynku.
Przedmioty znajdujące się w szopie były pozostawione nieskładnie i pokryte warstwą kurzu, gdzie nie-gdzie jakiś tłusty pająk tkał swoją sieć na dawno zapomnianych przedmiotach. Zdawało się, że budyneczek traktowany był, przynajmniej w ostatnich czasach, jako składzik. Pod ścianą stał papierowy worek z wapnem, jakieś napoczęte puszki z farbą i inne rzeczy pamiętające lepsze czasy i odkładane w tak typowy sposób „kiedyś się przyda”. Mężczyzna uśmiechnął się radośnie do swoich myśli i zamknął za sobą składzik wracając w stronę domu.

Kliknij w miniaturkę


Erin Mc'Eringan


Erin ruszyła po cichu uśmiechając się na samą myśl o tym, jaką nauczkę da przebrzydłemu bachorowi. Zobaczyła Brianę siedzącą z jakąś książką przy kominku, w fotelu, który taksówkarz tak sobie upodobał. Korzystając z okazji ruszyła więc do pokoju, który ta zajmowała z niesfornym rudzielcem. Niestety Erin nie dojrzała nigdzie psp, które obrała sobie za cel. Chwyciła więc tubkę z pastą do zębów i namierzywszy w jednej z szuflad skarpetki dzieciaka naładowała mu pasty do środka każdej z nich, po namyśle doprawiając ogół szamponem. Zadowolona z siebie już miała wychodzić z pokoju, gdy usłyszała na korytarzu kroki.

Kliknij w miniaturkę


Marek „Mark” Czyżewski


Prowadząc swój rower podszedł do domku, stojącego na brzegu lasu. Po chwili zebrał się na odwagę i zapukał zdecydowanie w pamiętające lepsze czasy, drewniane drzwi. Odpowiedziała mu długa chwila ciszy, jednak gdy tylko zbierał się do odejścia drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a w nich stanęła staruszka, na której widok każdemu, kto kiedykolwiek miał jakiś szacunek dla drugiego człowieka, krajało się serce.
Stare, smutne oczy posklejane były ropą, tak mocno, że ledwo spoglądała na świat spod na wpół uchylonych powiek. Oczy przesłonięte były woalem bielma, sugerując, że widzi ledwo, albo w ogóle. Czuć od niej było mocną, nieprzyjemną woń starego ciała i brudu. Zdawało się, że przygląda się Markowi z zaciekawieniem, choć z drugiej strony, jej oblicze zdawało się być nie skalane myślą.
W zastanowieniu przemięła bezzębnymi wargami jakby czekając na reakcję mężczyzny.
- Dzień dobry – Zaczął – Chciałem się dowiedzieć jak dotrzeć stąd można do najbliższej wioski..
Starowinka obdarzyła chłopaka nie do końca przytomnym spojrzeniem, jak by nie była do końca świadoma, co dzieje się dookoła niej.
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 19-07-2014 o 15:29.
Nimitz jest offline  
Stary 21-07-2014, 14:48   #45
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Przyłapanie na gorącym uczynku było ostatnią rzeczą, na jakiej Erin zależało. Nie dość, że psikus straciłby cały urok, to automatycznie dostałaby łatkę złodzieja i każda kradzież w domu z miejsca znalazłaby się na jej koncie. Do tego konieczność gęstego tłumaczenia się i przyznania do winy nie jawiła się jakoś specjalnie pociągająco. Nie czekając więc, aż osoba z korytarza znajdzie się wewnątrz, doskoczyła do okna. Stare, przedwojenne okiennice zazgrzytały i poddały się gwałtownemu szarpnięciu. Ruda wskoczyła na parapet i trzymając się framugi, opuściła stopy na zewnętrzny gzyms. Kamienna półka okazała się na tyle szeroka, że bez problemu dało się na niej stanąć
Nie patrz w dół, nie patrz w dół...cokolwiek by się nie działo nie patrz w dół - powtarzała sobie sunąc bardzo powoli w stronę okna niebieskiego pokoju. Dziękowała w myślach opatrzności, która kazała jej zostawić je otwarte celem wywietrzenia nocnego zaduchu. Odległość nie była duża, raptem cztery metry...lecz dla Erin każdy centymetr urastał do rangi maratonu. Dłonie zaczęły się jej pocić, tętno przyspieszyło. Choć bardzo ją korciło, powstrzymała się przed spojrzeniem pod nogi.
Myśl o czymś przyjemnym i nie patrz w dół. - wałkowany raz po raz niemy nakaz przynosił rezultaty. Dotknięcie chropowatej powierzchni własnej okiennicy powitała niczym zbawienie. Niby nie miała lęku wysokości, ale spacer kilkanaście metrów nad ziemią nie był czymś, co dziennikarka mogłaby zaliczyć do ulubionych form aktywności.

Sypialnia powitała ją głębokim błękitem i zapachem papierosowego dymu, wciąż jeszcze unoszącego się w powietrzu. Wpadła do środka, obijając sobie łokcie i kolana o podłogę. Butem zahaczyła o okiennicę,a ta z impetem odskoczyła by walnąć o ścianę. Rozległ się głośny huk, potem siarczyste przekleństwo, gdy solidny kawał drewna odbił się i przytrzasnął dziewczynie nogę. Chwilę zajęło jej nim uwolniła biedną kończynę i wstała, otrzepując się z godnością. Uspokoiła oddech i zadowolona przeszła przez pokój. Nawet udało się jej niczego nie złamać, ani karku nie skręcić podczas szaleńczego spaceru - same cuda. Z ulgą rzuciła się na rozgrzebane łóżko, opierając policzek o poduszkę i zamknęła oczy. Drobne złośliwości zawsze poprawiały jej nastrój, do diabła z tym, że ich celem stał się głupi nastolatek. Zasłużył, a w głowie Erin kiełkować zaczęły kolejne plany jak tu uprzykrzyć mu życie. Może i gówniarskie zachowanie nie pasowało komuś w jej wieku, ale miała to gdzieś...bardzo, bardzo głęboko.

Naraz otworzyła szeroko oczy, kierując wzrok na stoliczek przy łóżku i zaklęła głośno. Felerne kulczyki taksówkarza po raz kolejny zmieniły miejsce pobytu. Tym razem jednak dziewczyna nie miała pojęcia gdzie mogą się znajdować, oraz jak wytłumaczy ich brak Richardowi. Facet i tak pewno średnio jej ufał, bez względu na czułe słówka którymi ją obsypywał. Nie dziwiła się - sama sobie do końca nie wierzyła.
Podniosła się do pozycji siedzącej, próbując zignorować nieznośne ssanie w głębi brzucha i natrętny obraz nowojorczyka, wyłaniający się z zakamarków pamięci niczym zmora. Jego ręce, usta, ciepło ciała i ten irytujący uśmieszek, tak zadziory i pewny siebie. Chcąc nie chcąc sama się uśmiechnęła.
- W sumie… - mruknęła pod nosem i zeskoczyła na podłogę. Nie miała wielu gratów, na upartego jeszcze jedna osoba zmieściłaby się w szafkach ze swoim dobytkiem. Pytanie, czy nowy znajomy Erin miałby na to ochotę.
A co mi szkodzi zapytać - pomyślała zamykając okno i biorąc zapasowy klucz od pokoju. Zamknąwszy za sobą cicho drzwi na zamek ruszyła korytarzem w kierunku schodów, starając się wyglądać naturalnie.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 23-07-2014, 08:52   #46
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Delikatny szary tym uchodził z końcówki żarzącego się za każdym pociągnięciem papierosa. Osoby, którym zapach tytoniu jest obcy mogłyby mieć z tym problem, jednak stojący obok Richa mężczyzna za grosz miał ten fakt, samemu będąc pogrążonym w tym kosztownym nałogu. Niezręczna cisza przerywana była jedynie sporadycznymi wydechami pochłoniętej mgiełki oraz drobnymi próbami znalezienia tematu w którym obaj mężczyźni będą czuć się odpowiednio. Niestety Murphy nadal pozostawał kimś zupełnie obcym dla Richa, przez co wymagało to dłuższej chwili.
- Jak Ci się tutaj podoba? – Zapytał po strzepnięciu popiołu gdzieś w trawę. Jednak towarzysz taksówkarza milczał jakby zamyślony, nie odzywając się do mężczyzny ani słowem jakby będąc pod wpływem jakiegoś transu czy hipnozy.

Rich jedynie westchnął i zaciągnął się parę razy zupełnie się nie odzywając. Facet najwyraźniej nie miał zamiaru nic mówić, a usilne próby nawet prostej wymiany zdań kończyły się fiaskiem. Może Murphy zwyczajnie nie miał humoru? Albo towarzystwo taksówkarza mu nie pasowało? Te pytania Richard pozostawił dla siebie nie mając zamiaru poznawać na nie odpowiedzi. Nie raz miewał klientów, którzy pogrążeni we własnych myślach ignorowali jego zagadywanie. Przyzwyczajenie robiło swoje.
- Zaraz się zwijam do środka, muszę się umyć – stwierdził bardziej do siebie przeczesując włosy wolną dłonią.

Mężczyzna stojący obok Richarda przechylił w jego stronę twarz. Widział go jedynie kątem oka, spoglądając w kłębiące się resztki mgły pełzające po trawie, lecz jednak coś tknęło go, by spojrzeć dokładniej. Zamyślony, odrobinę podirytowany milczeniem towarzysza w pierwszej chwili bardziej intuicyjnie niż empirycznie otrzymał podświadomy sygnał "coś jest nie tak". Przez chwilę, zdawało mu się, że to jedynie cień i jego zmęczenie, sprawiły, ze twarz Murphy'ego wyglądała nieswojo...
Dopiero po chwili, zdał sobie sprawę, że jednak to nie zmęczenie, ani cień. Mężczyzna stojący naprzeciw niego kierował w jego stronę twarz pustą, bez emocji, bez życia, ale to nie były jedyne cechy, którymi mógł ją opisać, wyróżniała się ona jeszcze jednym, dość znaczącym szczegółem. A raczej ...ich brakiem.


Nagłe uderzenie serca zadziałało na taksówkarza jak zastrzyk adrenaliny, a potężni impuls elektryczny przeszedł po każdym najdrobniejszym elemencie jego ciała pozostawiając po sobie gęsią skórkę. Impuls był na tyle silny by unieść w górę włosy na rękach i nogach, naelektryzować je by stały niczym wartownicy przy grobie nieznanego żołnierza. Źrenice powiększyły się znacznie jakby ktoś spryskał je atropiną.
- Co do chuja?! - Ze zdziwieniem i obrzydzeniem rzucił w stronę towarzysza. Nagły skurcz mięśni zepchnął go spod drewnianego zadaszenia na trawę. Z niepewnością wymalowaną na twarzy przyglądał się czemuś, co stało obok niego przez większość czasu. Zacisnął pięści. Nie potrafił znaleźć logicznego wyjaśnienia sytuacji, która go spotyka. Nie potrafił się odezwać, odpowiednio zareagować. Jego racjonalny umysł pozwalał mu jedynie patrzeć.

Murphy, istota... to coś, odpowiadało zdawało się odpowiadać mu spojrzeniem. A na pewno robiłoby to, gdyby tylko posiadało oczy, pustą płaszczyzną zdawało się śledzić każdy jego najdrobniejszy ruch.

Niedokończony papieros tlił się niewinnie leżąc na deskach werandy. Dopiero teraz Rich zauważył, że nie ma go już między palcami, a przydałby się by uspokoić nerwy. Absurdalność sytuacji go dobijała. Próbował znaleźć wytłumaczenie. Pierwszy raz spotkał się z czymś tak realnym.
- To jakieś szaleństwo. Babcia musiała dodać coś do jedzenia – wyszeptał do siebie łapiąc się pierwszego racjonalnego wyjaśnienia. Spojrzał na pusty kawał skóry szukając w nim elementów twarzy swojego towarzysza.
- Kim jesteś? Czego chcesz? – zadał pytanie dziwiąc się, że to robi.
Istota "spoglądała" jedynie na niego w milczeniu.

Brak broni ciążył taksówkarzowi niemiłosiernie. Zapewne teraz zrobiłby z niej dobry użytek strzelając między „oczy” tego czegoś. Jednak pozostawione w pokoju żelastwo wykluczało taką opcję. Bezruch tej istoty doprowadzał Richa do szału. Nieznośne urojenie prawdopodobnie będące wynikiem zatrucia zlało twarz jego towarzysza w lity kawał skóry. Ten statyczny stan musiał w końcu się zmienić. Taksówkarz powoli skierował się w stronę Murphy'ego. Serce biło mu powoli, jednak nieprawdopodobnie mocno. Pięści cały czas pozostawały zaciśnięte.

Twór nadal pozostawał w bezruchu jakby czekając na to, co postanowi zrobić. W jego umyśle pojawiła się irracjonalna myśl "On się ze mnie śmieje! TO COŚ kpi ze mnie, drwi z mojego lęku, szarpiąc za niego delikatnie niczym muzyk szarpiący struny swojego instrumentu."

Niepewność... To jedyne uczucie jakie mogło towarzyszyć taksówkarzowi w tej chwili. Nawet nie strach, bo dziwaczność tego wszystkiego mogła momentami śmieszyć. Majak jedynie stał nie robiąc nic poza wzbudzaniem dziwnych emocji. Resztki twarzy budziły niepokój, niepewność. Jego milcząca postawa nawoływała do agresji. Rich chwycił Murphyego za kołnierz, przycisnął do ściany.
- Odezwij się wreszcie! – wrzasnął mu w twarz... temu w twarz, a widmo zniknęło pozostawiając go w tej dziwnej pozycji. Dłonie jakby nadal zaciśnięte na brzegu materiału koszuli towarzysza uderzyły z rozpędem knykciami o szorstką powierzchnię ściany domu obcierając boleśnie skórę na jego dłoniach.

Na początku dało się słyszeć głośne uderzenie. Coś trzasnęło pod jego pięściami, zazgrzytało pod naciskiem rąk. Dopiero potem się zorientował, że jest sam. Mężczyzna rozejrzał się panicznie obłąkańczym spojrzeniem omiatając wszystko co mógł dostrzec. Nie wierzył w to, co spotkało go przed chwilą. Gdy adrenalina zaczęła zanikać, ujawnił się ból zdartych knykci. Rich usiadł na drewnianych schodkach werandy opierając się plecami o poręcz. Roztrzęsionymi rękami odpalił kolejnego papierosa, który zaczął znikać w niebotycznie szybkim tempie. Serce biło mu mocno i szybko, oddech miał niestabilny. Knykcie zdarł tylko trochę, jednak świeża rana szczypała. Wbiło się też kilka drzazg, których z powodu krótko obciętych paznokci nie mógł wyciągnąć. Po spaleniu papierosa wstał, otrzepał się trochę i z delikatną bladością na twarzy wszedł do środka. Korzystając z okazji, kiedy pani Barbary nie było w kuchni, nalał wody do szklanki i wypił ją duszkiem. Odnalezienie dziewczyny z apteczką pod ręką było dobrych pomysłem.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 31-07-2014 o 11:08. Powód: Niektórym poprawa błędów przychodzi za ciężko
Tiras Marekul jest offline  
Stary 24-07-2014, 06:05   #47
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Marek “Mark” Czyżewski - uśmiechnięty, krótko-ścięty brunet



Mark musiał przyznać, że wygląd kobiety jest z lekka odstręczający. Właściwie... ~ Kurde, wyglada jak stereotyp wiedźmy mieszkającej pod lasem... ~ przemkło mu przez myśl. Sam domek też jakoś nie sprawiał zachęcającego wrażenia tak samo jak właścicielka. No a może właśnie to przez nią.

Ona sama też zachowywała się dziwnie bo tak otwarła te drzwi i wróciła się do środka ani go wyraźnie nie zapraszając ani nie wyganiając. ~ Cholera, chyba ma coś z głową... Tylko nie wiadomo jak bardzo... ~ wahał się chwilę stojąc w progu czy wejść czy zostać. Właścicielka jakoś nie pomagała mu swoim zachowaniem bo dość szybko znikła mu z pola widzenia.

- Halo?! Proszę pani? Widziałem samochód na zewnątrz. Czy mógłbym porozmawiać z kierowcą? - krzyknął z progu. Liczył, że może z babcią jest może coś nie teges ale samochód który widział sprawiał "normalne" wrażenie to i chyba właściciel powinien bardziej się w normy wpasowywać.

Ze środka doszedł go głos kogoś jeszcze. Mark miał głupie wrażenie, że zna ten głos albo przynajmniej go słyszał już gdzieś choć tak na szybkiego nie mógł sobie przypomnieć co i jak. Kierowca chyba szedł do niego do wyjścia i mówił, że czekają na opadnięcie mgły i że mogą go zabrać do wioski.

- Dziękuję bardzo. Ale ja mam rower a jak widziałem samochód trochę ciężko byłoby go zabrać. - rzekł czekając aż osoba podejdzie do drzwi. Właściwie chciał pogadać z kimś normalniejszym i sensowniejszym niż ta przygłucha babcia. Poza tym jego wrodzona ciekawość dawała mu znać i był zaintrygowany z kim rozmawia. Teraz gdy wybył z nawiedzodznego domu aż tak przestało mu się palić pod nogami to i był nawet skłonny przeczekać tę poranną mgłę. O ile faktycznie byłaby poranna a nie wisząca całą dobę.
 
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-07-2014, 23:47   #48
 
Nimitz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumnyNimitz ma z czego być dumny
Erin McEringan Richard Vence

Gdy tylko znalazła się wreszcie w swoim pokoju poczuła ulgę, że udało jej się umknąć przed wścibskim wzrokiem Briany i uniknąć konieczności tłumaczenia powodu swojej wizyty w jej pokoju. Co prawda spacer po gzymsie, do najprzyjemniejszych nie należał, ale przyjemny skok adrenaliny wprawił Erin w dobry nastrój. Uśmiechnęła się do siebie zaciskając mocno klucz w swojej drobnej dłoni, po czym schowała go w bezpieczne miejsce.
Odczekawszy chwilę, dziewczyna postanowiła odnaleźć wreszcie Richarda. Wyszła z pokoju zamykając cicho za sobą drzwi, lecz nikogo nie było na korytarzu. Schodząc po schodach ukryła uśmiech satysfakcji, jaki pojawił się na jej twarzy na widok Briany, która nadal siedziała na ulubionym fotelu Richa. Byłą ciekawa reakcji dzieciaka na przygodę ze skarpetkami. Dopiero po chwili zobaczyła taksówkarza. Wydawał się jakby lekko nieobecny i blady rozglądając się uważnie po pomieszczeniu. Coś w nim nie pasowało dziewczynie, dlatego swojego małego prześladowcę zobaczyła dopiero w momencie gdy potrącił przypadkowo Richa, biegnąc w stronę fotela, na którym siedziała jego matka.
Zdawało się, że powiedział, do bogobojnej blondynki „- Mamo, mamo! Drzewo krwawi ”- lecz dziennikarka nie mogła skupić się całkowicie na słowach rudzielca, gdyż właśnie w tym momencie zauważył ją Richard.

Kliknij w miniaturkę

Marek „Mark” Czyżewski

Mgła otaczająca domek w środku lasu, nie poprawiała nastroju Marka. Przyroda zdawała się milczeć i jedynie wiatr przeczesujący korony drzew szumiał delikatnie.
Babcia zakręciła się przez chwilę przy wejściu i weszła z powrotem w głąb mieszkania bełkocząc coś pod nosem. Po chwili do progu podszedł ubrany w lekko pognieciony garnitur mężczyzna i wyciągną rękę do Marka.

– Neil O'Maley. – Przedstawił się wyciągając pewnie do niego dłoń. – Słyszałem jak pan pyta o drogę do miasta, samochód jest mój, niestety rower się nie zmieści, jednak mogę pana podrzucić, jak tylko opadnie mgła. Sam, tak naprawdę myślałem, że zatrzymuję się tutaj – wywrócił oczami wskazując na chatkę – Jak myślałem jedynie na chwilę podczas burzy ..- dokończył przywitanie puszczając dłoń Marka.


Kliknij w miniaturkę

Dom

Zdawało się, że wszyscy przebywają na dole. Zaaferowany dzieciak, jego matka i para kochanków. W pewnym momencie z górnego piętra nadeszły ich uszu jakieś dziwne odgłosy, jakby metalu trącego o twardą nawierzchnię.
Odgłos nasilał się co raz bardziej.
 

Ostatnio edytowane przez Nimitz : 28-07-2014 o 12:25.
Nimitz jest offline  
Stary 31-07-2014, 22:41   #49
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdyby wysypać na stół odrobinę mąki i posadzić niedaleko Richarda dla porównania, jego twarz byłaby niemalże równie biała. Szarość policzków przypominała stare nagrobki znajdujące się na opuszczonych, dawno już zapomnianych cmentarzach, a nieobecny wzrok sprawiał wrażenie jakby jego myśli nie mogły zebrać się w jedną spójną całość. Oczy jednak zatrzymały się na dziewczynie, którą spotkał przypadkiem w dużym pokoju. Dłuższą chwilę po prostu stał nie mówiąc dosłownie nic, jakby chciał się upewnić, że jest realna, a jej twarz nie zleje się w jeden lity kawał skóry bez ludzkich elementów. Serce biło mu mocno w klatce piersiowej co można było dostrzec po wychodzących z lewe oraz prawej strony szyi nabrzmiałych żyłach. Nozdrza pracowały jak miechy pompując i wypompowując powietrze z jego płuc w wyraźnie przyspieszonym tempie. Pot zbierał się na jego bladym czole oraz unoszącej się i opadającej klatce piersiowej, wewnętrzna część dłoni również była cała śliska i nieprzyjemna.
- Ja... - zająknął się. Dopiero kiedy wydał z siebie pierwszy dźwięk przez jego głowę przepłynęła myśl, że musi wziąć się w garść.
- Mogłabyś wyjąć mi kilka drzazg z dłoni? Poślizgnąłem się na mokrej od szronu werandzie i zdarłem sobie knykcie – skłamał i chociaż wiedział, że nie brzmi zbyt wiarygodnie to nie miał zamiaru dzielić się tym z kimkolwiek. Racjonalny umysł odrzucał wydarzenia mające miejsce kilka minut temu, wewnętrzna duma zaklejała mu usta.

Jeśli jeszcze chwilę temu Erin uśmiechała się pod nosem, manifestując tym swój dobry nastrój, to widok taksiarza odebrał jej ową radość skuteczniej niż Urząd Skarbowy zaległe podatki. Koleś wyglądał jakby zaraz miał zejśc na zawał. Rozszerzone źrenice, przyspieszony oddech i pot spływający po trupiobladej skórze wróżyły spore kłopoty. Powodów mogło być wiele, z niektórymi potrafiłaby poradzić sobie na miejscu, ale inne wymagały specjalistycznej pomocy i odpowiedniego sprzętu. Wątpiła, by w promieniu najbliższych trzech kilometrów znalazła się choćby pojedyncza ampułka adrenaliny… o defibrylatorze nawet nie wspominając. Przed oczami jak żywy stanął jej stary grubas w białym kiltu. Znów poczuła znajomy stres, który niczym szczęki wściekłego psa zacisnął się na jej karku.
”Cokolwiek by się nie działo musicie zachować zimną krew. To wy pierwsi macie kontakt z poszkodowanym i od waszego skupienia zależy czy dostanie on swoją szansę. Najgłupszy błąd będzie go kosztował życie, pamiętajcie o tym.”
Erin nie potrafiła zapomnieć. Złapała Richarda pod ramię i siłą podprowadziła do najbliższego krzesła.
-Szron w lecie? Jasne - burknęła przykładając palce wskazujący i serdeczny do boku jego szyi tuż pod linią żuchwy. Zębami podwinęła odrobinę rękaw bluzy, odsłaniając nadgarstek opleciony paskiem zegarka.
- Co bierzesz? Leki na nadciśnienie, cukrzycę, padaczkę, coś nasercowego? - pytała mechanicznie, patrząc na niewielką srebrną tarczkę i licząc kolejne uderzenia pulsu pod opuszkami - Chorujesz przewlekle? I szczerze...ćpałeś coś?

- Co? – zapytał jakby zupełnie nie zrozumiał słów dziennikarki. - Nie biorę niczego – odparł patrząc na wskazówki jej naręcznego zegarka – czas mijał. Mechanizm zegarka pracował bezdźwięcznie, ale on słyszał jak trybiki kręcą się a urządzenie tyka. Szron... dopiero teraz uzmysłowił sobie jak bardzo pomylił się używając tego słowa.
- No deski są mokre, od rosy... Chyba strułem się śniadaniem – dodał zupełnie obojętnie próbując znaleźć sobie wymówkę by Erin nie pytała o nic więcej. Rozmasował obolałe po uderzeniu palce. W otarciach znajdowały się jeszcze resztki murszejącego drewna i schodzącego impregnatu.

- Tak skarbie, śniadanie mogło być trefne...ej, zostaw tą łapę bo zapaskudzisz. Zaraz sie tym zajmę - mruknęła dla świętego spokoju i pacnęła go po zdrowej dłoni. Nie chciała się kłócić, nie w tej chwili. Standardowe procedury w przypadku, w którym pacjent nie chciał współpracować, kazały zakładać to co najgorsze. Próbowała się skupić, ale trajkoczący Nathan i harmider na piętrze skutecznie jej to utrudniały. Zmierzywszy puls wyjęła z kieszeni telefon, i ignorując niechęć pobrzmiewającą w głosie nowojorczyka, chwilę jeździła palcem po ekranie, aż lampka z tyłu urządzenia zapaliła się jasnym, ostrym blaskiem.

- Śniadaniu nic nie brakowało, na to że trujecie się sami, nic nie poradzę. - Warknęła Bri, najwyraźniej od początku porzysłuchując się rozmowie. Po czym wstała spoglądając na Richarda groźnie i pociągając Nathana na górę po schodach.

-Patrz prosto na mnie - ruda powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu i zaświeciła mu światłem po oczach.

Rich poczuł się jak w przychodzi lekarskiej. Mimo zapewnień, że jego stan zdrowia jest dobry, Erin nadal przeprowadzała prowizoryczne badania by się upewnić.
- Naprawdę już nic mi nie jest, uwierz – powiedział chwytając ją za rękę trzymającą telefon. Jakoś świecenie mu po oczach lampą błyskową nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Od razu na myśl przychodzą mu kierowcy którzy późną nocą świecą długimi światłami w przednią szybę podczas wymijania. Jakby nie mogli włączyć krótkich.
- Przemyję sobie dłonie, wyjmę te cholerne drzazgi i napijemy się kawy – spojrzał na dziewczynę już bardziej przytomnie. Jego twarz nabierała bardziej żywych barw, chociaż nadal była dość matowa, jakby trupia.

- Jasne, wszystko pod kontrolą, tylko serce zaraz wyskoczy ci przez gardło. Dlaczego zawsze musicie być tacy uparci? - prychnęła, wyłączając latarkę i schowała komórkę do kieszeni. Przez chwilę mierzyła Richarda krytycznym wzrokiem, szukając oznak tego, że jego stan sie pogarsza. Odpuściła dopiero, gdy na twarz mężczyzny powoli zaczęły wracać kolory, a tętno się uspokoiło. Odetchnęła z ulgą i przywołała na usta cień uśmiechu.
- I czym chcesz te drzazgi wyciągać, kombinerkami z samochodu? - spytała, oglądając zmaltretowaną powierzchnię skóry, w której tkwiły drewniane odpryski. Korzystając z nieobecności postronnych wychyliła się do przodu i pocałowała mokre od potu czoło, sprawdzając przy okazji czy nie jest rozpalone gorączką. Nie było.
- Ehh...uparty osioł z ciebie Richie, naprawdę. To żaden dyshonor, gdy coś ci dolega. Nie dyskwalifikuje cię to ani jako mężczyzny, ani tym bardziej człowieka. Nikomu nie powiem, jeśli tego się obawiasz i w razie czego pomogę, a nie zaszkodzę - zacmokała i z rezygnacją pociągnęła taksówkarza, by podniósł sie do pozycji pionowej - Apteczka jest u mnie, chodź. Przy okazji zobaczymy co to za rumor na piętrze. Może McAvery w końcu dojechał, albo Candle wywołuje duchy...choć sądząc po odgłosach to prędzej je przepędza, szaman od siedmiu boleści.

Zdyskredytowanie Marka przed jego opuszczeniem domostwa było przejawem wewnętrznego niezadowolenia jakie dało o sobie znać w dość dosadny sposób. W jego założeniu facet powinien być facetem, a nie lalusiem który potrzebuje ogólnej opieki nawet do wiązania sznurowadeł. Sam nie dysponował za specjalnie dużą siłą, na siłownie też nie chodził, a robienie kilku prostych ćwiczeń rano pozwalało mu jedynie nie przytyć niż wyrobić sobie kondycje. Jednak znalezienie sobie sześciostrzałowego przyjaciela było idealnym substytutem żelaznych mięśni oraz niezawodnym sposobem na przeróżne kłopoty. Strona psychiczna również odgrywała znaczącą rolę, będąc zapewnieniem dla kobiety, że na tym facecie można polegać. Mężczyzna ogarnięty strachem z powodu przewidzenia nie mógł brzmieć wiarygodnie, nawet jeśli dla Erin nie był by to dyshonor.
Rich objął dziewczynę w pasie. Kątem oka zerknął na chłopaka, który akurat odwrócił się w ich stronę zaciekawiony co tak długo mogą robić i o czym mogą rozmawiać. Hałasy na górze zdecydowanie spowolniły proces odzyskiwania kolorów przez Richa. Przeżycia, mające miejsce na werandzie zdecydowanie wstrząsnęły nim i czuł niepokój nawet jeśli było to po nim niewidoczne. Ciągle zastanawiał się nad źródłem owej halucynacji.
- Pójdę przodem – odezwał się wreszcie po dłuższym milczeniu. - Będę Cię ubezpieczał jakby Candle potrzebował krwi dziewicy i miałby wyskoczyć na Ciebie z nożem – zażartował. Humor mu wracał.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 01-08-2014, 06:47   #50
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dziennikarka pokręciła głową, lecz powagi nie udało się jej zachować. Parsknęła pod nosem, a jej twarz rozjaśnił uśmiech. Tym razem był szczery, choć nie pozbawiony odrobiny cynizmu.
- Tylko go nie zastrzel, nie zabrałam ze sobą aż tak dużych czarnych worków - powiedziała i zamarła na ułamek sekundy. Przecież szukała taksiarza w konkretnym celu. Co prawda o tym zapomniała, widząc w jakim jest stanie. Teraz, gdy stres już minął, zapasowy klucz od pokoju zaczął ją uwierać. Wyciągnęła go więc z kieszeni, chowając w zamkniętej pięści.
-Słuchaj, Richard - zaczęła, stając mężczyźnie na drodze - Tak sobie pomyślałam. Latanie od jednego pokoju do drugiego jest upierdliwe. Ciągle coś gdzieś zostawiamy, robi się zamieszanie. Nie zajęłam wszystkich szafek i szuflad, znajdzie się dość miejsca na bagaż jeszcze jednej osoby...jeśli oczywiście chcesz.

- Dlaczego miałbym nie chcieć? Tak na dobrą sprawę jesteś jedyną osobą z którą mam tutaj bliższy kontakt. Poza tym łóżko masz wygodne i całkiem skutecznie grzejesz nogi – odparł z uśmiechem, jednak jedyne co dziewczyna mogła dostrzec to napinający się policzek. Mężczyzna uważał by nie oberwać czymś w głowę więc patrzył na rozciągający się na końcu schodów korytarz.
- Wieczorem wezmę swoje rzeczy i się przeniosę. Albo zrobię to jeszcze wcześniej jeśli profesor się nie zjawi i znów przyjdzie nam spędzić tutaj kolejny nudny dzień. Jak tak dalej pójdzie to się spakuję i stąd wyjadę. Szkoda mi pieniędzy które mógłbym wyjeździć w ciągu dnia.

Erin skrzywiła się słysząc o planach nowojorczyka. Dla niej sprawa domu dopiero się zaczynała. Po incydencie z lustrem i kluczykami nie zamierzała odpuszczać, choćby przyszło jej zostać w ruderze samej jak palec.
-Już ci się znudziło moje towarzystwo? Szybko, bez dwóch zdań - burknęła cierpko, popychając Richarda przed sobą - W tej mgle doktorek może kręcić się gdzieś w okolicy, a i tak nas nie znajdzie, trzeba poczekać. Nie możesz potraktować tego wyjazdu po prostu jako wypoczynku? Każdemu czasem przydaje się krótki urlop.

- Nie bierz tego do siebie – odparł szybko zdając sobie sprawę, że być może wyraził się źle.
- Zarobki dziennikarza są znacznie większe niż prostego taksówkarza. Dla mnie kilka dni bez kursów to kilkaset dolarów w plecy. A paliwo kosztuje, jeść trzeba i czynsz jeszcze jest do opłacenia – dodał wchodząc na samą górę, stanął na korytarzu i rozejrzał się.
- Spokojnie, sam pewnie poczekam aż mgła trochę zejdzie. Po prostu nie będę siedział tutaj w nieskończoność. Trzy tygodnie bez pracy to dla mnie miesiąc życia w poście. A Ty za pobyt tutaj i tak dostaniesz pieniądze – odrzekł wyjaśniając wszystko na spokojnie. Ostrożnie skierował się dalej.

Gdy para wspinała się po schodach podejrzane odgłosy nabierały na sile świadcząc o bliskości źródła. Stanęli w krótkim korytarzu przez chwilę przysłuchując się odgłosowi, który, na co wszystko wskazywało, dochodził z pokoju taksówkarza. Metaliczny dźwięk, drażnił wasze uszy, z każdym następnym się krokiem. powtarzał się systematycznie, i miarowo. W miarę jak przybliżali się do drzwi nabierał na sile.

Mój pokój? To jedyne co mogło przejść taksówkarzowi przez głowę. Zrobił minę jakby nad czymś się głęboko zastanawiał. Zamknąłem pokój? Pytanie, na które odpowiedź była gdzieś głęboko w odmętach jego pamięci. Ruszył przed siebie, podłoga zaskrzypiała jak zwykle. Czyżby coś znów płatało mi figle? Przypomniał sobie werandę i Murphy'ego bez twarzy. Położył rękę na klamce z zamiarem otwarcia drzwi na oscierz.

Erin wzdrygnęła się. Rumor był irytujący, nie pozwalał zebrać myśli. Tłukł się po głowie podobny stadu wściekłych szerszeni, nie mogących znaleźć drogi ucieczki. Coś zdecydowanie było nie tak. Nawet jeśli spóźniony McAvery postanowił w końcu zaszczycić ich swoją obecnością, to raczej nie odpalał piły łańcuchowej we wspólnym pokoju.
-Czekaj - dziewczyna szepnęła, łapiąc taksiarza za ramię - Minuta nas nie zbawi. Po prostu poczekaj, zaraz przyjdę.
Obróciła się na pięcie i pobiegła do swojego pokoju, a w głowie po raz pierwszy od dawna przyznała rację Danielowi. Zawsze musiała wpakować się w jakąś kabałę. Dobrze że przed wyjazdem dostała od niego prezent - okazja do jego wypróbowania nadarzała się wręcz idealna.

Dziewczyna chwyciła paralizator i wróciła pod drzwi z których wydobywał się harmider, w międzyczasie ze swojego pokoju wychyliła się blondynka, zwabiona hałasem.
- Co się dzieje? - Zapytała jakby z miejsca zakładając, ze dziwne odgłosy mają swoje źródło w zabawach młodych.

-Ktoś baluje u Richarda w pokoju pod jego nieobecność. Schowaj się z Natahanem i jakby ktoś chciał do was wparować to wal go od progu krzesłem po głowie. W razie co ja będę pukać cztery razy - rzuciła do Bri, mijając ją w pośpiechu -Chyba McAvery przyjechał i robi jakąś rozpierduchę.
Ostatniego członka eksperymentu nie dane im było jeszcze poznać i tylko Diabeł raczył wiedzieć czego po nim można się było spodziewać…o ile rzeczywiście to on tak hałasował.

Briana wepchnęła wścibskiego Nathana na powrót do pokoju i sama skinąwszy na was głową sama się w nim schowała. Widać było, że jest przestraszona i radę Erin wzięła sobie głęboko do serca, gdyż ledwo drzwi się zamknęły słychać było szurnięcie drewnianego krzesła.
Dźwięk nie ustawał, zdawał się jedynie wbijać w ich myśli gdy tak niepewnie stali pod drzwiami do pokoju taksówkarza.

Erin uśmiechnęła się do taksiarza i pokazała mu paralizator.
- Na wszelki wypadek - mrugnęła, naciskając guzik. Niewielki elektryczny łuk przeskoczył pomiędzy widełkami, wydając z siebie charakterystyczne buczenie. Dziewczyna kiwnęła głową w kierunku szarego pokoju
-No to siup - dodała, a taksówkarz zwolnił zamek i pchnął skrzydło drzwi.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172