Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 09:23   #27
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Widząc zacięte miny najemników i słysząc mniej lub bardziej dosadne pogróżki, blondy uniósł obie ręce w górę.
- W porządku. Pas. Widzę, że Baldrick znalazł sobie nowych kumpli.
- Kumpli, pffff - parsknął chudzielec - Ta łajza pewnie im naopowiadała, jakiś głupot, a te ciemniaki łyknęły farmazon jak młody pelikan.
- Być - mruknął blondyn - Tym razem wam darujemy. Jak się następnym razem spotkamy, to inaczej będziemy gadać.
- Dokładnie - dodał chudy, spluwając pod nogi - A ciebie Baldrick, łajzo niemyta i tak dopadniemy. Nie minie cię.
- To bywajcie zatem - rzekł blodyn, kłaniając się z udawaną kurtuazjom - Żegnam piękne panie i do następnego.
Trójka rzezimieszków zaczęła odchodzić od grupy, co kilka chwil oglądając się przez ramię, czy aby nikt nie planuje im się rzucić na plecy.

Gdy tylko opryszki oddalili się na tyle, żeby nie słyszeć prowadzonych przez grupę rozmów, Balrdrick powiedział.
- Bardzo wam dziękuję. Mogę śmiało powiedzieć, że uratowaliście mi życie. Te typy z pod ciemnej gwiazdy prześladują mnie od miesięcy. Kiedyś nieopatrznie pożyczyłem od nich pieniądze. Oddałem, co do grosza. Oni jednak cały czas twierdzą, że jeszcze muszę oddać odsetki. Oczywiście ja już nic nie jestem im winien. To czystej wyłudzenie. Jestem wam bardzo wdzięczny i możecie liczyć, że na pewno się odwdzięczę. Jak już mówiłem żyję skromnie, ale coś wymyślę, aby wam podziękować.

Zamek
Po półgodzinnym marszu drużyna dotarła do celu swej podróży, to znaczy zamku księcia Igthorn. i tutaj czekał ich spory zawód. Nie była to rezydencja o której można by było powiedzieć, że jest siedziba znamienitego rodu, którego bogactwa opisywane są przez bardów w setkach pieśni.
Kasztel nie dość, że był niewielki, to jeszcze pogrążony prawie kompletnej ruinie.
Most zwodzony był połamany i zastąpiony kilkoma zbitymi naprędce deskami, główna wieża przypominała ukruszony ząb, a mury pełne były dziur i wyłomów.
Zamek natomiast... no cóż... widać było, że w swojej historii przeszedł nie jedno oblężenie i co najmniej kilka pożarów. Obecnie tylko jedno skrzydło nadawało się do zamieszkania. Reszta niszczała i popadała w ruinę.
- Oto i zamek mego pana, księcia Igthorna - powiedział z duma Baldrick wskazując dłonią na kasztel.

Drużyna przeszła obok bramy której pilnował obszarpany i uzbrojony w pordzewiałą zbroję zielonoskóry.
- Nie bójcie się - wyjaśnił Baldrick - Chłopaki są oswojone i wierne naszemu księciu.
I faktycznie na dziedzińcu odpoczywało przy stajni jeszcze kilku orków, a jeden pełnił straż przy jedynym ocalałym skrzydle zamku. Kilku ludzi przechadzało się za to po blankach.

Baldrick zaprowadził drużynę do dużej komnaty, która zapewne funkcjonowała jako sala jadalna i gościnna. Po kilku minutach wrócił w towarzystwie swego pana.
Książę nie był już młodzieńcem i widać było po nim, że zarówno czas, jak i życiowe troski odcisnęły na nim swoje piętno. Ubrany był w obcisły skórzany kaftan i wyszywane w barwne wzory spodnie.

- Witajcie! - rzekła donośnym barytonem książę - Baldrick zdążył mi już opowiedzieć o waszych licznych zaletach i zasługach. Cieszę się, że zgodziliście się pomóc mi w moim jakże przykrym problemie. Siadajcie zaraz wam wszystko opowiem.

Książę i drużyna najemników zasiedli do stołu. Baldrick przyniósł dzban wina oraz kilka kawałków wczorajszego pieczystego i sałatkę ziemniaczaną. Nie była to może uczta godna książęcego stołu, ale po podłym piwie i jeszcze gorszych flakach w karczmie "Rzym" dla najemników było to istne niebo w gębie. Z pełnymi ustami wysłuchali opowieści księcia Igthorn.
- Problem o jakim mówię dotyczy mojej córki. Niesforna to dziołcha, mówię wam. Pyskata, opryskliwa i bardzo butna. Kocham ją jednak, wszak to moja córka. Jedyna pamiątka po mojej ukochanej Eleonorze. Nie potrafię upilnować tej dziewczyny. Co rusz wpada w jakieś kłopoty. A to ucieknie do sąsiedniej wioski i chce ruszać na szlak w poszukiwaniu przygód, a to znowu ubzdura sobie, że będzie śpiewać i tańczyć po karczma, a to znowu nabluzga jakiemuś opryszkowi i ten chce jej skórę złoić. Mówię wam, samo utrapienie. Teraz zapuściła się na teren mojego zapiekłego wroga, Mortimera. A ten drań ją porwał i uwięził. Sam ruszyłbym jej na odsiecz z moją skromną, co prawda ale za to waleczną armią. Problem jednak w tym, że Mortimer to podły czarnoksiężnik, który jak mówią z demonami ma pakty. Wierzę jednak, że tak zaprawieni w boju i dzielni najemnicy znajdą jakiś sposób, aby uwolnić moja ukochaną Ivone, moją mała córeczkę. Mogę na was liczyć? - zapytał książę na koniec, spoglądając z nadzieją w stronę drużyny.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline