Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 11:36   #518
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Troll padł pod naporem ostrzy i ognia.. Lerok i jego dzielni wojownicy również w końcu pozbyli się orczego ścierwa, choć wielu tarczowników przypłaciło to życiem. Strażnica była dosłownie usłana trupami i dla wielu wydawało się to być już końcem koszmaru. Niestety los często bywa złośliwy, tak też było tym razem. Przeraźliwy krzyk dotarł do uszu obrońców i był on tak piskliwy, że wszyscy musieli zakryć uszy. Gdy dźwięk zamilkł wojownicy jak jeden mąż spojrzeli do góry. Z nieba spadała na nich wyverna, która łopocząc skrzydłami pikowała w dół. Nie minęło uderzenie serca, a już była na ziemi. Potężne machnięcie ogona sprawiło, że Lerok i tarczownicy zostali odrzuceni w tył. Siła zamachu pozbawiła ich przytomności. Bestia wylądowała kłapiąc dookoła zębiskami. Umięśniona, pokryta łuskami i maleńkimi rogami głowa stwora była szeroka, a jej ostre zęby mogły bez problemu przegryźć człowieka w pół. Całe jej ciało przypominało pancerz, bowiem nie było miejsca, gdzie nie okrywały by jej szerokie i grube łuski. Jej złośliwe oczy kipiały gniewem i nienawiścią.


Istna maszyna do zabijania stanęła na przeciw garstce ocalałych, na jej grzbiecie siedział Ork. Ten jednak nie kwapił się zbytnio do walki, pozostawiając ją swojemu pupilkowi. Wzrok bestii padł na wojowników i choć wielu z nich walczyło w niejednej walce, teraz odczuli czym jest prawdziwa groza. Youviel, Wolf, Eckhardt a nawet fanatyczna Laura zamarli w bezruchu. Strach dotarł do ich ciał i umysłów paraliżując ich w mgnieniu oka. Bogowie jednak sprzyjali reszcie i ci mogli rzucić się na nią lub zacząć strzelać. Tą drugą opcję wybrali Milano i Lotar, lecz ich bełty nie wyrządziły stworowi najmniejszej krzywdy. Bezpośredni atak wybrali Karl Heinhopf oraz Galvin. O ile ciosy Galvina dotarły do celu, to jednak cyrulik nie był aż tak sprawnym wojownikiem, o czym się boleśnie przekonał. Gdy jego młot bojowy o włos minął pysk Wyverny, ta chlasnęła go szponami po korpusie. Krew zabarwiła jego szaty i padł na kolana. Bestia chciała odgryźć mu łeb, lecz ten w ostatniej chwili zasłonił się rękami, w których trzymał swój młot bojowy. Krzyk wydobył się z jego gardła nim padł nieprzytomny na ziemię. Broń wypadła mu z ręki bowiem, bestia odgryzła mu dwa palce. Pierwsza krew się polała i pierwszy z obrońców padł.

Ten widok wstrząsnął wszystkimi. Jedni jak Eckhardt nadal stali sparaliżowani nie mogąc wydobyć z siebie dźwięku czy nawet ruszyć palcem. Inni jak Laura czy Wolf rzucili się szaleńczo do ataku, tnąc i ciachając z całych sił. Niestety ich ciosy albo nie dochodziły do celu albo były zbyt słabe by wyrządzić kreaturze jakąkolwiek krzywdę. Z oddali Gomez miotał swoimi nożami, a Lotar strzelał raz po raz z kuszy. Tym razem łowca nagród miał więcej szczęścia i jego bełt głęboko wbił się w bark stwora. Milano natomiast postanowił przejść do frontalnego bardziej ataku i ruszył w pełnym biegu na swego przeciwnika. Miecz błysnął w powietrzu by po chwili wbić się pomiędzy łuski. Krew pojawiła się na ostrzu, a uśmiech na twarzy Estalijczyka. Nie na długo jednak, bowiem jedno kłapnięcie dziobem i Signiore Rosetti stracił dwa palce swojej lewej ręki. Nim jednak ten zrozumiał co się stało, ogon zakończony ostrzem, przebił go na wylot i podniósł go unosząc nad ziemię. Jednym niezdbałym ruchem, przypominającym strzepnięcie pyłku z koszuli, ogon odrzucił go gdzieś na bok. Drugi z obrońców padł. Bestia wydawała się być niepokonana i nie do zatrzymania, wtedy Galvin wykonał potężny zamach swoim tasakiem. Ostrze broni przecięło błonę na skrzydłach, tak że Wyverna zaryczała wściekle.

Elfka, która do tej pory nie trafiała celu w końcu przymierzyła dokładniej. Choć do jej celności nie można było mieć zarzutów żadnych, to siła z jaką wystrzeliła strzałę tylko drasnęła bydle. Laura niesiona, jakby się zdawało słusznym i Bożym gniewem, zamachnęła się raz i drugi. Kula najeżona kolcami trafiła bestię mocno w głowę tak, że popękały na niej łuski, pysk zalał się krwią. Bestia w odwecie rzuciła się na Wolfa, który spróbował zastawić się tarczą. Niestety na nie wiele się to zdało bowiem szpony bestii były tak ostre i potężne, że przedarły się przez osłonę. Krew buchnęła z nogi najemnika, który musiał zrobić krok do tyłu, by nie zostać trafiony po raz drugi. Tego mógłby nie przeżyć. Krasnolud widząc, jak śmiało poczyna sobie bestia, zebrał się w sobie i z rykiem zaatakował po raz kolejny skrzydło. Jego maczeta idealnie przebiła błonę i gdy krasnolud pociągnął, ostrze rozdarło ją na pół. Przy okazji zahaczył on o łuski, lecz gniew jakim pałał Khazad był niezmierzony i kość również poddała się ostrzu. Wyverna stanęła na swoich łapach wrzeszcząc i drapiąc pazurami, na szczęście trafiała w powietrze. W tym samym momencie Galvin poczuł jak coś trafia go w nogę. Pierwszą myślą już było, że to ogon poczwary, lecz gdy zobaczył bełt w swojej nodze oniemiał. Lotar… był sprawcą tej pomyłki, ale nie było teraz czasu tego roztrząsać. Bestia nadal żyła i stanowiła śmiertelne zagrożenie.
Elfka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przymierzyła dokładnie. Wypuściła spokojnie strzałę. Idealnie w tym samym momencie do ataku przystąpił Wolf. Grot wbił się głęboko w bark ukochanego łuczniczki, zwalając go z nóg. Bestia już miała kłapnąć paszczą w jego stronę, gdy nie wiadomo jak i nie wiadomo skąd pojawił się Gomez. Akrobata odbił się od ziemi, przetaczając po zamkniętej jeszcze paszczy, wbił w nią miecz. Ostrze trafiło na jedną z nielicznych niechronionych obszarów na ciele potwora i zagłębiło się gładko aż po rękojeść. Wyverna padła martwa, lecz nikt się nie uśmiechał bowiem pozostał jeszcze ork. W dłoni dzierżył wielki, już mocno wyszczerbiony, dwuręczny topór. Jego umięśnioną i mocarną sylwetkę chroniła zbroja kolcza oraz napierśnik chroniący dodatkowo klatkę piersiową. Na szyi natomiast miał dziwny naszyjnik, który zdawał się delikatnie pobrzękiwać.


Youviel nie czekając aż przeciwnik pierwszy ruszy do walki, wystrzeliła szybko strzałę. Ta poszybowała w jego kierunku, trafiając w udo. Ork machnął swoim wielgachnym toporem łamiąc strzałę w pół, by po chwili zacząć wywijać tym swoim żelastwem. Ostrze kierowało się to na Galvina, to na Laurę czy Gomeza by w końcu zwrócić się ku Wolfowi. O ile pierwsza trójka dała sobie radę z potężnymi ciosami, tak ranny i krwawiący już najemnik, nie miał w sobie dość siły by zbić uderzenie. Topór przebił zasłonę, ostrze przecięło skórę na twarzy. Polała się krew. Nim Wolf] padł nie przytomny na ziemię, zdążył złapać się na wysokości oka. Krew pojawiła się między palcami, powoli skapując na ziemię. To wywołało furię w towarzyszach poległego najemnika, którzy rzucili się z impetem na Orka. Ostrza Gomeza, tak samo jak najeżona kolcami kula Perswazji sprawiły, że ork zaczął delikatnie chwiać się na nogach. Krew spływała po jego ciele, skapując obficie na glebę. Nie minęły dwa uderzenia serca, gdy po tych atakach, do szturmu przystąpił Lotar i Galeb. Choć żaden z nich nie zranił orka, ten z jakiś dziwnych powodów wypuścił broń i …. zaczął tańczyć.

Wielka kupa mięśni tańczyła sobie w kółeczku radośnie, totalnie ignorując fakt, że drużyna obrońców napierała na niego raz po raz. Choć wydawało się bezbronny przeciwnik zaraz padnie pod naporem stali, tak się jednak nie stało. Tylko Laura wiedziona Boskim gniewem po raz kolejny uruchomiła siłę swej Perswazji. Kula idealnie trafiła w korpus Orka, a ostre kolce wbiły mu się mocno w ciało. Gdy fanatyczka pociągnęła broń ku sobie, by oswobodzić śmiercionośną głowicę, ostrza wyrwały kawałki skóry bestii.

Po chwili jednak Ork wrócił do siebie. Podniósł topór z ziemi, lekko powarkując i przyglądając się komu pierwszemu jebnąć. Chciał nie chciał, wybór padł na łowcę nagród Lotara. Uderzenie było mocne i tak szybkie, że Lotar nawet nie zdążył mrugnąć. Ostrze topora idealnie wbiło się w jego gładką skórę, przecinając go od obojczyka aż po pas. Obrońca momentalnie pokrył się juchą i zachwiał na nogach, z niedowierzaniem. Kolejne ataki obrońców spełzły na niczym bowiem ich uderzenia odbijały się tylko od zbroi orka. Ten zdawał sobie sprawę, że to już praktycznie koniec, bowiem sam krwawił jak zarzynana świnia i postanowił zabrać jeszcze kogoś ze sobą w krainę ciemności. Wybór był oczywisty. Lotar. Łowca nagród chwiał się mocno na nogach, ledwo co trzymając miecz w dłoniach i było pewnikiem, że seria ciosów, które wyprowadził ork dojdą celu. Pierwsze cięcie topora trafiło idealnie w nogę, pozostawiając w niej szeroką szramę. Drugie cięcie wymierzone było w głowę, lecz Lotar zdążył się zastawić przed śmiertelnym ciosem. Nieszczęście jednak nie opuszczało bohatera, bowiem ostrze topora przejechało mu po palcach lewej ręki, pozbawiając go trzech ostatnich - środkowego, pierściennego i małego. Miecz upadł z brzdękiem na ziemię, a po chwili Lotar dołączył do broni. Ork ryknął w dzikim szale radości, a wtedy Gomez przystąpił do ataku. Ukryty za Laurą, nie widoczny przez jakiś fragment tej walki, wyskoczył zza fanatyczki rzucając swoimi ostrzami. Te pomknęły z dziką prędkością, trafiając orka idealnie między oczy.

-Grr - zdołał wydać z siebie ork nim padł martwy na ziemię. Zaskoczenie jakie widniało w jego oczach, nadal było widoczne.

Śmierć zebrała tego dnia swoje żniwo. Obfite. Matki potraciły mężów, dzieci ojców, którzy już nigdy ich nie przytulą ani nie nauczą jak sobie radzić w tym świecie. Wielu dziś oddało tego dnia swoje życie, w obronie innych, w obronie tego co słuszne i co wartościowe. Ich śmierć jednak nie poszła na marne. Obrońcom udało się utrzymać twierdzę, choć żaden z nich nie był świadomy grozy, jaka czaiła się się w jej murach. Lerok i jego tarczownicy, których ostała się ledwie piątka postanowili pozbyć się orczego ścierwa z ich warowni. Zwłoki zostały polane oliwą i podpalone, a gęsty dym, który począł się unosić w powietrzu zapewne było widać w samym Barak Varr. Youviel, Eckardt zajęli się rannymi, a krasnoludy udostępniły swoje zapasy mikstur leczących. Wolf, Karl, Lotar, Milano cudem zostali odratowani, lecz nic nie mogło im przywrócić stałych uszkodzeń, jakie doznali podczas tych walk. Blizny jakich doznali będą nosili do końca swoich dni. Będą one świadectwem ich zwycięstwa ale i też porażki, bowiem okazali się nie dość dobrzy by sprostać wyzwaniom jakie rzucił im pod nogi los. Życie po raz kolejny pokazało, że na naiwnych nie czeka złoto tylko śmierć i zapomnienie.


Gdy już truchła wrogów zostały uprzątnięte, można było przystąpić do uroczystości pogrzebowych. Trwały one do południa i pomimo wielkiego zmęczenia, każdy wziął w nich udział. W ciszy i skupieniu pożegnano poległych obrońców twierdzy. Ogień palił się długo, a pobocze góry zaroiło się od nowo powstałych grobów. Gdy już zakończono całą ceremonię Lerok wziął ze sobą wszystkich obrońców. Ponownie musieli przekroczyć bramy fortecy, której mroczne mury i siły poddały ich próbie…

Zbrojownia. Tam był cel ich wędrówki i choć część z bohaterów poznała samą Twierdzę, to tu nie trafili jak dotąd wcześniej. Za potężnymi wrotami, których otwarcia strzegły pradawne symbole, wykute zapewne przez najznakomitszych kowali run, znajdowała się zbrojownia jakiej ludzkie oczy nie widziały. Bronie, zbroje, tarcze, kusze -wszystko to najlepszej jakości. Znać było po nich rękę artystów i specjalistów w swoim fachu. Każdy mógł wybrać sobie jedną tylko rzecz, bowiem Lerok postanowił tak nagrodzić bohaterów za ich męstwo i poświęcenie. W zamian poprosił o to by ciało Orka i jego broń podarowali jemu jako łup wojenny. Wolf zgodził się na to, i każdy wybrał coś dla siebie….

Niedługo potem wszyscy wrócili na dziedziniec, bowiem jak się okazało Rosseti dostał przed wyruszeniem dwa pakunki od swego Pana. Miał je otworzyć dopiero po tym jak Strażnica zostanie utrzymana.

Nadszedł więc czas by Milano otworzył dwie tuby, które wręczył mu Merccucio. Estalijczyk miał je otworzyć dopiero, gdy uda się obronić twierdzę, co też się udało. Jedna z tub była cięższa, więc to ona przykuła uwagę Rossetiego, i jako pierwsza została otwarta. W niej był list oraz 11 mieszków złota - każdy podpisany imieniem. Kondotier wezwał więc wszystkich do siebie i przekazał papier Wolfowi, który zaczął głośno czytać:

-Skoro to czytacie moi drodzy znaczy udało się wam, a przynajmniej mam taką nadzieję. Otóż postanowiłem przyznać każdemu z was dodatkową premię, licząc że wywiązaliście się z zadania jakie przed wami postawiłem. Każdy z was dostanie dodatkowo po 40 złotych koron, co jednocześnie będzie zadatkiem na kolejne zadanie dla was. Gomez, drogi Milano, Herr Eckhardt oraz miłościwy Karl jeśli zgodzą się na roczną służbę, dla Mnie, lecz pod komendą Wolfa, dostaną 90 złotych koron rocznie. Połowa z tej sumy jest w mieszkach, podpisanych waszym imieniem i nazwiskiem. Jeśli się nie zgadzacie, Milano wypłaci wam tylko owe 40 złotych koron i więcej nasze drogi się nie skrzyżują już. Jeżeli by się okazało, że któryś z moich dzielnych wojaków nie dał rady odebrać mojego podarku, podzielcie jego dolę sprawiedliwe według siebie. - zakończył.

Tak więc jeśli każdy z owej czwórki zgodził się na warunki przedstawione przez Barona, to do jego kieszeni wpadło 85 złotych koron. Ci, którzy już wcześniej służyli pod Wolfem wzbogacili się o dodatkowe 40 złotych koron. Pozostała jeszcze kwestia dwóch mieszków po 40 złotych koron, które miało trafić do zaginionego Helvgrima i zmarłego wcześniej Siobana. Dwóch? Nie!! Trzech bo jeszcze niziołek, który został nieszczęśliwie ugotowany.

Gdy problem pieniędzy został rozwiązany i każdy dał deklarację co do jego przyszłości Wolf wziął drugą tubę i wyjął z niej kolejny list. Znów zaczął czytać na głos:

-Do tych co przeżyli i postanowili dalej pracować dla mnie mam propozycję. Obecnie wasze położenie sprzyja temu byście pomogli Lerokowi i jego oddziałom, toteż możecie oddać się pod jego rozkazy. Rozumiem też, że wojna i pchanie się w jej sam środek może nie być dla was idealnym rozwiązaniem, dlatego możecie udać się do miejscowości Styratia, gdzie dołączycie do mnie. Osobiście jednak, byłbym rad gdybyście odnaleźli sposób jak otworzyć wrota, o których Herr Wolf zapomniał chyba wspomnieć. Tak...te wrota, w tej jaskini...Cokolwiek nie zdecydujecie, liczę że nasze drogi ponownie się skrzyżują. Mercuccio pozostaje w mojej Baronii, toteż wszelką pomoc otrzymacie od niego...jeśli zajdzie taka potrzeba. Pamiętajcie jednak, że decyzja jaką podejmiecie musi być wspólna, i jakiejkolwiek drogi nie wybierzecie będzie ona również wspólna. Nie życzę sobie byście się rozdzielali. Taka jest moja wola i warunek. - na tym zakończył swój list Baron.

http://i62.tinypic.com/2mmbame.jpg

Gdy Wolf skończył czytać do bohaterów podszedł Lerok. Ukłonił się nisko i rzekł:

-Raz jeszcze Ja i moi bracia dziękujemy za pomoc i przelaną krew. Choć muszę tu pozostać, chcę byście wiedzieli, że wasze imiona i czyny nie pozostaną zapomniane. Jeżeli chcecie nas dalej wspomagać dam wam listy polecające do Karak Gantuk, które znajduje się trzy dni drogi stąd. Tam też Król Skag Hammerfist będzie umiał wykorzystać wasze walory bojowe. To tylko oczywiście sugestia z mojej strony i będę wdzięczny jeśli ją rozważycie. Wojna przybiera na sile i każda stal będzie w niej potrzebna. Widziałem jak walczyliście i honorem było dla mnie stać u waszego boku - po tych słowach lekko skłonił się i odszedł pozostawiając wam czas do namysłu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 28-07-2014 o 14:36.
valtharys jest offline