Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 12:09   #34
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Gdy Wezz spoglądał na oddalających się rzezimieszków nieco się rozczarował i żałował, że jednak nie pozwolił Jorrahowi i Ancarowi ich posiatkować. Osoby ich takiego pokroju nie poprzestają na ostrzeżeniu… i nigdy nie zapominają twarzy. Miał nauczkę na przyszłość, by zawsze nosić chustę na twarzy. Szybko, wyciągną ją z plecaka i założył.

Gdy tamci znikli przerzucił wzrok na Balrdricka. Zbyt wiele razy miał przyjemność wypełniać kontrakt skierowany na dłużników jego pokroju. Zwykle umierali w żałosny sposób, do samego końca błagając o litość. Byli przykładami „złej śmierci”.

Wezz przez wiele lat pracy w gildii zaczął wyróżniać dwa rodzaje śmierci. „Śmierć złą”, czyli śmierć osoby, która uświadomiła sobie, jak bardzo zmarnowała życie, nie dokonując niczego wielkiego, nie założyła rodziny, nie spełniła marzeń. Takie osoby zawsze błagały o litość, trzęsły się ze strachu, uciekały, niektórzy próbowali nawet walczyć ze słabym skutkiem.

Drugim rodzajem śmierci była „śmierć dobra”, dotyczyła ona niestety niewielkiej grupy osób, które uświadamiając sobie nadchodzący koniec nie uciekali ani nie lamentowali, co najwyżej stawali do walki bez lęku czy zawahania. Byli to przede wszystkim najemnicy, wielcy urzędnicy, generałowi, słynni aktorzy, pisarze, filozofowie, poeci, artyści, a nawet podróżnicy. Umierali oni ze świadomością tego, że przeżyli dobrze życie robiąc to, co sprawiało im przyjemność lub ze świadomością, że pozostawili coś po sobie, przez co nie popadną w zapomnienie. W oczach takich osób, Wezz zawsze dostrzegał ogień, który płonął do samego końca. To właśnie dzięki takim ludziom odnalazł sens życia i obrał własną drogę. Marzył o takiej śmierci.

* * *

Gdy wkraczali do, kiedyś pewnie pięknego i budzącego podziw, a teraz popadającego w ruinę, zamku, Wezz zaczął zastanawiać jak książę mógł doprowadzić go do takiego stanu. Orki także nie budziły jego sympatii. Czyżby zostali wynajęci tylko dlatego, że byli najtańsi?

Wezz, podążając za przykładem Ancara, wziął spory haust wina. Zaintrygowany wysłuchiwał opowieści księcia. W swojej karierze skrytobójcy miał na swoim koncie niewielu magów, a i tak w ich przypadku zawsze starał się dokonać zamachu szybko i po cichu by Ci nie zdążyli rzucić jakiegoś zaklęcia.

Ponure spojrzenie Jorraha, Wezz odwzajemnił szczerym uśmiechem. Układ w rzeczy samej nie wydawał się najbardziej opłacalny, przy zakupie odpowiedniego sprzętu i podziale łupu niewiele może im zostać, jednak dobrze wiedział, że czarnoksiężnicy często mają skarbce obfitujące w złoto i magiczne artefakty.

-Przepraszam, a czy wiadomo Ci coś książę o stanie majątkowym tego czarnoksiężnika? Na pewno biedny nie jest.
 
Hazard jest offline