Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 13:40   #98
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm/ Max

Anzelm poklepał po ramieniu Maxa i nic nie mówiąc wstał od stolika. Spokojnym krokiem ruszył w kierunku alkowy, gdzie zabaw i uciech doznawał Herr Cranmer. Podszedł spokojnym krokiem do jednookiego bydlaka i rozkładając szeroko ręce, by gość widział iż poza mieczem przypasanym do boku, Anzelm nie ma żadnej broni.
- Dobry wieczór… doszły mnie słuchy, że tu .. właśnie tu… można spotkać Herr Cranmera.. - rzekł Wujaszek spokojnie, a wręcz radośnie czekając na reakcję ochroniarza.

Max skinął głową na znak, że nie zostawi Anzelma samego, po czym ruszył w ślad za szlachcicem. Jeśli Cranmer mógł mieć ochroniarza, to i Anzelmowi mógł towarzyszyć ktoś uzbrojony.

-Może i można, ale nie wydaje mi się, że Herr Cranmer życzy sobie żeby mu przeszkadzać. A nie przypominam sobie żeby był umówiony z jakimś dziwakiem z garnkiem na piersi.

Anzelm przywykł do tego, że go obrażano. Spływało to po nim w wielu przypadkach, a jego szeroki uśmiech rzadko znikał z jego twarzy. Powolnym gestem zaczął grzebać coś w swojej kieszonce, wyjmując jeden z wielu kamieni, które posiadał. Wziął go delikatnie w dwa palce, tak żeby ten wieśniak mógł sobie go obejrzeć. A potem rzekł:

- Tam skąd pochodzę nie zdarzyło mi się nigdy rozmawiać z lokajami i podnóżkami ludzi, którzy umieją robić prawdziwe interesy. Przekaż ten kamień Herr Cranmerowi i powiedz, że Freiherr Anzelm de Mull prosi o spotkanie. Możesz dodać o ile Twój iloraz inteligencji Ci pozwoli zapamiętać jeszcze jeden szczegół; przybywam tu z polecenia samego Grafa Salkaten - wręczył po tych słowach ów błyskotkę. Czy była ona wiele warta? Na pewno nie więcej niż 2 złote korony, ale nie przypuszczał żeby ten syn psa, znał się tak dobrze na biżuterii.
Cwaniaczek, pomyślał Max, gdy Anzelm, zamiast potraktować ochroniarza z góry, spróbował omamić oczy obstawy błyszczącym klejnocikiem.


-Całkiem przyjemna błyskotka- powiedział drab przygryzając klejnot - Twarda, znaczy że dużo warta - powiedział z miną znawcy, jak widać bliżej było mu raczej do iloczynu niż ilorazu inteligencji. Zniknął na chwile za kotarą a kiedy wrócił uchylił wejścia. -Tylko ty - powiedział wskazując na Anzelma -Twardziel zostaje ze mną.

Max skinął głową, po czym oparł się o ścianę tuż obok drzwi. Na pozór stał obojętnie, ale w rzeczywistości bacznie nasłuchiwał, czy zza kotary nie dobiegnie przypadkiem wołanie Anzelma.

Wujaszek nie bał się i ruszył do przodu, dając znak Maxowi by poczekał. Miał przy sobie miecz i sztylet, i choć wiele nimi by nie zdziałał, czuł się jakoś pewniej. Pachołek herszta najwidoczniej nie uznał Anzelma za jakiekolwiek zagrożenie, nie odebrał mu bowiem broni, a może po prostu błyskotka sprawiła że całkowicie zapomniał o swoich obowiązkach. Wszedł więc wyprostowany, spokojny i uśmiechnięty, spokojnie obserwując otoczenie i osoby, które tu przebywały. Poczekał aż wskażą mu krzesło i dopiero wtedy zamierzał przemówić. Skoro gospodarz go zaprosił, niech go ugości, tak jak gości się szlachcica.

Kiedy Anzlem wszedł do alkowy nieomal zastygł z zaskoczenia, naprzeciw wejścia za stołem zasiadał nie kto inny jak strażnik pachoł, z którym Anzelm miał już do czynienia kiedy uwalniał Klausa, Strażnik - Thomas Cranmer wyglądał na równie zaskoczonego co sam szlachcic..
- Czego znowu ode mnie chcesz?! powiedział twardym głosem, widać świadomość obecności draba za kotarą dodawała mu animuszu.

Anzelm uśmiechnął się tylko, bowiem już wiedział, że ma znaczną przewagę nad swoim rozmówcą. Usiadł sobie na krześle, wygodnie rozsiadając się na przeciw strażnika i rzekł:
-Interes mości Cranmer… Interes.. - mówiąc to wyjął z sakiewki kilka kryształów, może wartych 5 złotych koron...pokazując je strażnikowi, choć były one duże, świecące i wyglądały na o wiele więcej warte -Zainteresowany? - padło kolejne pytanie

-Może i zainteresowany, błyskotki wyglądają zachęcająco, ale cóż to za interes mości Szlachcicu ? spytał oglądając rozrzucone po stole kamienie

- Herr Kugelschreiber. To on jest powodem, dla którego przybyłem w to miejsce. - zaczął powoli badając reakcję strażnika

- A kimże ten Kugelschreiber jest i czemu miałby mnie interesować? powiedział bez mrugnięcia okiem.

-Wynalazcą Herr Cranmer, którego nazwisko przypadkiem trafiło do samego Grafa… - Anzelm wydawał się równie opanowany co jego rozmówca. Spokojnie i rzeczowo zaczynał przechodzić do rzeczy. Kłamstwo zwalczaj kłamstwem -Otóż...ktoś go zastrasza, nie daje mu pracować nad projektem ważnym właśnie dla Grafa...co zaczęło niepokoić mojego zleceniodawcę… - mówił spokojnie dalej, tworząc na potęgę plan, który układał podczas mówienia -Mam rozwiązać ten problem...a słyszałem, że właśnie Herr Cranmer może mi w tym pomóc. Widzę, że dobrze trafiłem skoro majestat prawa stoi za Panem… - lekkie kłamstwo, pochlebstwo są najlepszą drogą...by uzyskać swój cel. Zamilkł, dając znać strażnikowi, że może mówić.

- Szanowny panie, nazwisko Kugelschreiber nic mi w chwili obecnej nie mówi, nie słyszałem też jakoby w mieście tworzono jakiekolwiek wynalazki dla Grafa… Co do napaści jednak na rzeczonego wynalazce gdyby jakiekolwiek zgłoszenie wpłynęło do straży miejskiej, zapewnia wiedziałbym o tym ale tak się składa, że od dawna nie było nic o wymuszeniach czy też napadach - mówił popijając piwo - przykro mi, ale nie mogę panu pomóc, coś jeszcze? mam za chwilę umówione spotkanie

-Mości Cranmer... to że Pan nic nie wie, to świadczy tylko o tym, że tak ma być. Ci, którzy stoją za tym, nade wszystko cenią sobie poufność i dyskrecję, do której i ja Pana zobowiązuję. Nie sugerowałem w żadnym razie, że Pan zna tego człowieka osobiście, ale jako strażnik, człowiek prawa...mógł Pan mieć kiedyś przyjemność go spotkać. Cóż...widzę, że to tylko urojenia starego człowieka o wymuszeniach..toteż nie będzie Pan zapewne zainteresowany moją ofertą i oczywiście zapłatą za nią...Cóż...Szkoda.. - wzruszył ramionami -Mam nadzieję, że Graf nie będzie chciał przysłać tu kilku swoich ludzi do bezpośredniej ochrony, bo to strata czasu a i pieniędzy, które można lepiej ulokować - gdy wymawiał ostatnie słowo, palec wskazujący Anzelma dyskretnie wskazał na Cranmera.

- Potraktuje to jako fundusz operacyjny na rozwikłanie zagadki, w końcu już otrzymałem zgłoszenie, prawda?- spytał zgarniając kamienie, które wcześniej wyłożył na stół Anzelm - A teraz naprawdę przepraszam

Gdy Cranmer kładł dłonie na kamieniach, ręka Anzelma złapała go mocno. Spojrzał on “bandycie” prosto w oczy mówiąc:
-Ale ja nie proszę o rozwikłanie zagadki. Ja proszę Pana o ochronę nad tym człowiekiem. Dyskretną i czułą. Zależy Nam, by Herr Kugelschreiber dokończył swoją pracę w ciszy i skupieniu. Nie obchodzi mnie czy i kto mu zagraża, oraz jak Pan pozbędzie się tego problemu. Mnie obchodzą wyniki, a Pana zapewne zapewnienie sobie spokojnego zabezpieczenia na przyszłość. Prawda? - padło pytanie, i Anzelm wciąż nie puszczał ręki Cranmera. Ton jego z miłego zrobił się ostrzejszy a przede wszystkich oschły. Niech prosty człowiek zdaje sobie sprawę z kim rozmawia.
-Co mogło by sprawić, że straż miejska dyskretnie i łaskawie by spoglądała na Naszego wspólnego znajomego? - padło konkretne pytanie. - Ta rozmowa pozostaje między nami, i nawet główny zainteresowany... nie wie o niej - dodał chcąc chronić Wynalazcę

-Oczywiście, jednak proszę dać mi trochę czasu i mieć oczy szeroko otwarte, wszystko może się zdarzyć, prawda? powiedział tonem sugerującym że Anzelm może czuć się zagrożony - Zrobię co w mojej mocy dziękuje że zgłosił mi pan ten problem, najwidoczniej nie wszyscy mają zaufanie do służb miejskich

- Skoro już pan pyta czy jesteśmy w stanie zaoferować Herr Kugelshcreiberowi ochronę to mam nadzieję że zdaje pan sobie sprawę z kosztów takiego przedsięwzięcia, tym bardziej że chodzi tutaj o dyskrecje, sam zainteresowany nie może się dowiedzieć o całym procederze, a i ludność musi pozostać nieświadoma, wszak Straż nie może nikogo faworyzować i powinna ochraniać wszystkich jednakowo, myślę jednak, że możemy się dogadać. Myślę że miesięczny koszt oddelegowania kilku moich ludzi do ochrony warsztatu wynalazcy może wynieść początkowo 50 Karli, oczywiście mówimy tu o gotówce, kamienie szlachetne są ciężkie w obrocie, sam pan wie, a musimy opłacić szpicli, ochroniarzy, to nie są małe pieniądze, no i nie obiecuję że kwota nie wzrośnie wraz z upływem czasu ochrona staje się trudniejsza -wyliczał wydatki z błyskiem w oku Cranmer

-Rozumiem… rozważę dziś wieczór Pana ofertę i się skontaktujemy. Jaki sposób kontaktu Pan preferuje, bo jak rozumiem dyskrecja jest dla Pana ważna - zapytał

Proszę się nie martwić, moi ludzie pana znajdą i przekażą mi decyzje, nocuje pan w Wesołym Antałku, nieprawdaż?

Anzelm kiwnął głową na znak że tak też jest. W głowie zaczął mu się pojawiać ciąg dalszy jego planu. Cranmer był cholernie chciwy, toteż musiał to wykorzystać przeciwko niemu. Wszystko jednak z czasem…

- A sprawa oczywiście zostanie między nami, zlecę moim ludziom całkowitą dyskrecje proszę się nie martwić mości szlachcicu - powiedział wstając z miejsca i kierując się w stronę kotary. Uchylił ją i powiedział do Draba - Karl, odprowadź panów do wyjścia, Krystyna nie jest odpowiednim miejscem dla szlachty

Anzelm wyszedł spokojnie i dał znać Maxowi, że czas na nich. Gdy już znaleźli się na zewnątrz, w krótkich kilku słowach streścił mu rozmowę. Liczył, że niziołek i kobieta dowiedzą się równie ciekawych rzeczy. Na razie Anzelm szedł milcząco zastanawiając się jak rozwiązać problem. Cranmer był strażnikiem, i już samo to nastręczało trudności. Dodatkowo, problemem była liczebność sprzedajnych stróżów prawa. Sytuacja była naprawdę ciężka. Musiał pomyśleć, a najlepiej mu się myślało gdy zanurzył głowę w soczystych i jędrnych piersiach kobiety.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline