Kolejne kęsy znikały w jej ustach, gdy powoli jadła kolację słuchając wszystkiego co działo się w sali
- Złotooki elficki książę? - uśmiechnęła się lekko i cicho zaśmiała – To prawda, nie da się zaprzeczyć, że inne patałachy są niczym przy naszym młodym paniczu – dolała wina sobie i Ancarowi – W takim razie trzeba mi będzie znaleźć się w opałach, by książę mógł działać, a sądząc po tym jak zapowiada się ta przygoda okazja będzie niejedna – stuknęła się z nim kielichem i wróciła uwagą do kwestii spornej ich wyprawy
- Dobrze chłopak prawi. Jesteśmy zmęczeni, senni po długiej podróży. Odpoczniemy i wtedy wszystko przedyskutujemy w swoich pokojach. Na osobności – stwierdziła kładąc nacisk szczególnie na ostatnie słowa.
Nie uważała, by gdybanie w obecności księcia i ewentualnej kryjącej się za drzwiami służby było na miejscu, szczególnie, że czarnoksiężnik mógł mieć szpicla. Tutaj powinni zachować ich największy atut: zaskoczenie, a przekonała się już, że lepiej nie ufać nikomu spoza rodziny, czyli jej obecnej kompanii.
- Jeśli nikomu to nie przeszkadza może dokończymy kolację i udamy się na spoczynek? - zaproponowała
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski |