Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2014, 18:00   #21
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Kazali nam zabierać swoje rzeczy i ruszać, więc na co było czekać? Miałam świadomość, że im prędzej znajdziemy się w drodze tym ja szybciej dosięgnę swego celu. Niemal czułam już rozkosz zwycięstwa, cudowne podniecenie towarzyszące dreszczykowi oczekiwania i choć próbowałam podejść do wszystkiego na chłodno i powściągnąć swoje emocje... nie było to łatwe. Poza tym nie chciałam też odmawiać sobie tej słodyczy, od dawna nikt ani nic nie budziło we mnie takiego ognia, żaden mężczyzna nie był w stanie wywołać burzy swymi zabiegami, a gdy teraz wreszcie okazało się, że wciąż potrafię odczuwać ekscytację...
Odebrałam swój ekwipunek bez większej uwagi, to co najważniejsze miałam, pozostałe rzeczy pakowane były raczej na sztukę, potrafiłam się bez nich obejść. Wciąż myślami krążyłam gdzie indziej, na pół obecna, na pół oddalona, lecz radośnie buzująca w moich żyłach adrenalina dawała chęci działania, czułam się jak rozpiera mnie energia, a każda sekunda przestana w miejscu wydawała się straconą wiecznością.

***

Wysłuchałam słów Vernona odnośnie koni. Faktycznie, coś się tu nie zgadzało, były zbyt płochliwe, a później jeszcze... te juki... Zmarszczyłam brwi wsłuchując się w siebie, w to tajemnicze uczucie. Intuicja rzadko mnie myliła, więc z pewnością coś tu było. Tylko co?
Szlachcic odezwał się zwracając uwagę na jedną z rzeczy, która wzbudziła moje wątpliwości. Więc nie tylko ja to zauważyłam. Pokiwałam głową zgadzając się z nim. Testowanie, z tego co słyszałam o Vernonie, było prawdopodobne, pracował przecież tylko z profesjonalistami i nie mógł pozwolić sobie na drobne wpadki. Choć... kto wie? Każdy ma gorsze dni. Słysząc wypowiedź Mariny na temat nazewnictwa koni zagryzłam lekko wargę by się nie zaśmiać, więc taktownie odwróciłam głowę wywracając oczami, poprawiłam skórzane rękawice i westchnęłam cicho. Mogliśmy gdybać i zastanawiać się o co chodzi, ale ja nie zamierzałam stracić okazji na spotkanie Białego Wilka tylko dlatego, że ktoś czegoś nie dopilnował. Czekałam długo na sposobność odbycia takiej podróży i choćbym miała doczołgać się naga i samotna do wiedźmina, to bogowie mi świadkami, byłam gotowa to zrobić.
- Panie Roche? - odezwałam się spokojnie, ale zdecydowanie, próbując jednocześnie nie sprowokować go do kolejnego wybuchu - Wiem, że to nie jest może i najlepszy moment, ale... mogę na słówko?
Skinął głową, wzdychając. Odwróciłam się chcąc odejść, gdy zauważyłam zachowanie jednego z koni, który spłoszył się nagle. Pokręciłam głową i ruszyłam
- Słucham – powiedział, gdy byliśmy już poza uszami reszty, widać było, że silił się na spokój. Ta jego impulsywna, wybuchowa natura... Pewnie była to kwestia nerwowej pracy, ciągłej presji. Chyba dawno nie miał kobiety, ta by go łatwo zrelaksowała. Spojrzałam uważnie na naszego dowódcę
- Wydaje się, że lubisz, panie, proste żołnierskie słowa więc i nie ma co robić wstępów - nie spuszczałam z niego wzroku - Albo nas dość mozolnie testujesz by sprawdzić czy się nadajemy, albo ktoś od samego początku się na nas zasadza - pokręciłam głową - W drugim przypadku musimy bardziej uważać, a w pierwszym... cóż, chyba zdaliśmy. Jak inni zauważyli konie się nie nadają zupełnie, zaś pana juki - pokazałam miejsce oczami - Sam pan je przeszuka czy mam wyręczyć? Bo z całym szacunkiem, nic w nich dobrego nie ma, a szkoda by było, gdyby wylazły z nich jakieś problemy w czasie misji
Skinął głową
-Jakie konie są to i ja wiem, bez tego szlachetki – prychnął - Zależy nam na prędkości. Mundury zapewnią nam nietykalność, żaden bandyta, nawet najdurniejszy nie zaryzykuje ataku, a więcej jak bandyci nam póki co nie grożą. Głupio jednak mówić takiej Marinie o tym, bo widać, że jedyne o czym myśli to o mundurach - patrzył na mnie przenikliwie - Nie, nikt się nie zasadza, ale pewniej będziecie się czuć...czulibyście się, wiedząc i wierząc w to, że konie nie są płochliwe. Są za to piekielnie szybkie
- Rozumiem to doskonale, ale oni zaczynają coś przeczuwać – westchnęłam cicho. Chyba jednak miał nas za umysłowych półgłówków skoro myślał, że tego nie zauważymy - Może im pan wyjawić prawdę, albo... razem możemy ich przekonać do wspólnie ustalonej wersji, a wiecie panie lub nie, ale potrafię być bardzo... przekonująca - uśmiechnęłam się lekko - Nurtuje mnie jednak kwestia juków. Wyczuwam z nich coś niedobrego.
- No tutaj nie mam niespodzianek, więc możliwe, że przypadkowo coś wyczuwasz. Z moich juków, albo ich... - zamyślił się - Dobrze, na razie niech to pozostanie między nami, wszystko. W tamtej karczmie, po drodze będzie można odpocząć, a przy okazji będziesz miała moje błogosławieństwo by przeszperać juki, najpierw moje, później w miarę możliwości resztę - wskazał głową na wiedźmina, później na Marinę - Może któreś z nich jest temu winne?- zamyślił się - Temu przeczuciu? Twoje dane – spojrzał znów na mnie - Były...dość niepełne, więc pozostaje mi się domyślać kim jesteś i jakimi umiejętnościami dysponujesz.
Uśmiechnęłam się lekko, porozumiewawczo
- Mój cel jest tutaj zbieżny zupełnie z twoim, panie Roche, więc mnie akurat w żadnym razie obawiać się w kwestii wykruszenia albo robienia problemów nie musisz - zapewniłam go - Zaś co do... bliższego poznania... - przesunęłam po nim wzrokiem i przekrzywiłam zalotnie głowę - Oraz szczegółów naszych priorytetów... rozmówimy się w karczmie. Przeszukując... - uśmiechnęłam się zalotnie - ...juki oczywiście. W sprawie koni mam propozycję...
Odwzajemnił uśmiech, nie wiedziałam tylko czy poczuł się mile połechtany, czy grał, a może po prostu lubił być kokietowany lub uwodzony? Raczej nie uchodził za kobieciarza. Żyjący tylko swoją pracą Vernon Roche, jak ciężko mi cię rozgryźć, mój drogi...
- Słucham pilnie, cóż to za propozycja? - spytał
Spojrzałam na niego tajemniczo i poprawiłam fałdy koszuli
- Bardzo prosta – szepnęłam uwodzicielsko

***

Odwróciłam się do niego tyłem wracając do reszty, a biodra lekko poruszały się na boki w takt kroków i falującego długiego płaszcza. Byłam zadowolona z siebie. Bardzo zadowolona, a przyjemny głosik zapewniający, że nasza misja się powiedzie stał się głośniejszy. Stając w grupie popatrzyłam jeszcze na Vernona. Jakże byłam ciekawa co działo się teraz w jego głowie, za kamienną twarzą niewyrażającą żadnych emocji. Odrzuciłam włosy z ramienia przyznając się przed samą sobą, że zaczynał mnie bardzo intrygować. Jeszcze cię rozgryzę, Vern.
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline