Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2014, 12:41   #102
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tyr / Markus / Olaf

Olaf zabrał z miejsca walki rannego Tyra i Markusa. Postarał się opatrzyć ich rany najlepiej jak mógł. Nie był cyrulikiem i jego wiedza na temat ran, sposobów ich leczenia była praktycznie znikoma. On sam też nieźle oberwał i z tego co już zdążył zaobserwować rana nie chciała się goić. Miejsce gdzie zraniło go ostrze, zaczynało się lekko czerwienić i puchnąć.
Tyr z nich wszystkich wyglądał najgorzej. Liczne rany jakich doznał choć zostały opatrzone, nadal lekko krwawiły, a z miejsca zranienia wyciekała od czasu do czasu zielonkawa ropa. Do tego ciało Norsa było mocno rozpalone. Gdy się przebudził czuł jak każdy kawałek jego ciała płonie. Mógł wstać choć nie było to łatwe, każdy ruch powodował u niego cierpienie.
Markusowi też się nie poszczęściło. Rana na plecach była długa, lecz na szczęście żaden mięsień nie został poważnie uszkodzony. Niestety tak jak i u pozostałych można było zaobserwować niepokojące oznaki, wskazujące na zapalenie lub infekcję rany. Pierwsze co zrobił po przebudzeniu to zwymiotował. Ponownie z jego ust wydobyła się dziwna, zielonkawa maź. Była ona wodnista i nie zawierała w sobie śladów krwi.
Chrust, który został nazbierany posłużył do rozpalenia ogniska. Ciepłe płomienie rozgrzewały całą trójkę w ten zimny dzień. Wiatr przestał wiać, a mgła opadła. Wtedy dopiero cała trójka, bowiem Tyr i Markus zaczęli się przebudzać mogli dostrzec, że cała ziemia dookoła nich była jałowa. Wyschnięta, pozbawiona życia jakby jakaś choroba wyniszczała ją od wewnątrz. Drzewa pokryte były przeróżnymi naroślami, które zdawały się pasożytować na nich. Dziesiątki martwych much, szarańczy leżało na glebie - coś wyssało z nich życie. Przez gęste konary drzew można było dostrzec błękitne niebo, oraz delikatne promienie słońca, które zdawały się walczyć chcąc dotrzeć do ziemi.
Olaf siedział przygarbiony, zmęczony i bezradny. Ból nie był tak wielki jak u pozostałych, lecz on nie był wojownikiem. Ciepło ogniska delikatnie rozgrzewało jego poobijane i zmarznięte ciało. Nagle do jego uszu doszły jakieś szepty i szmery.

“Dziś jest ten dzień. Świętujmy bowiem tych dwoje łączy swe życie chcąc iść drogą naszego Drogiego Ojczulka. Radujmy się bowiem jutro o świcie nasz Mistrz także poślubi swą oblubienicę, obdarzając ją szczodrymi darami. Ta rudowłosa niewiasta została zesłana mu w darze i uznaniu przez Ojczulka, którego łaskawe oko dostrzegło jego gorliwość i oddanie” - gdy Olaf spojrzał na swoich towarzyszy, zrozumiał jedno. Tylko on to słyszał.

Zoja

Gdy otworzyła oczy, jej głowę przeszył ból. Silny i promieniujący na całe ciało. Zakasłała i zaczęła się rozglądać dookoła siebie. Znajdowała się w klatce, lecz to ją najmniej martwiło.



Przez drewniane pale, robiące za kraty mogła dostrzec zbiorowisko ludzi, oraz coś na kształt lepianek, których ściany były pokryte pleśnią, naroślami, czy żyjącymi i poruszającymi się pnączami. Sama wioska, a przynajmniej takie wnioski wysnuć mogła Zoja, musiała znajdować się gdzieś głęboko w lesie. Otoczona chaszczami i gęstym rzędem drzew była miejsce trudno dostępnym, jeśli nie odizolowanym.
Zbiorowisko pokrak, dziwadeł, ludzi pokrytych wrzodami, pękającymi ropniami zaczęło przyprawiać rudowłosą dziewoję o mdłości, a gdy zobaczyła jeszcze “nowożeńców”, którzy ku ogólnej uciesze, zaczęli się całować i obściskiwać...zwymiotowała pod siebie.



Po chwili do świętujących podeszła dziwna postać. Na głowie miała śmieszny kapelusz, z trzema bujającymi się rogami, na końcu których umieszczone były małe, srebrne kule. Poza spodniami i zniszczonymi sandałami, postać nie miała na sobie nic. Jej półnagie ciało, odsłaniające pomarszczoną, lekko pożółkłą, trawioną różnymi chorobami skórę również nie wyglądało miło dla oka. Na jej brzuchu znajdował się jakiś robal, który wpijał się swoimi ostrymi odnogami w mięso, a jego odwłok cały czas się poruszał. Na szyi miał jakiś wisiorek, w który wpleciono ludzkie gałki oczne, których źrenice co jakiś czas się rozszerzały i kurczyły. Mężczyzna, jeśli to coś było w ogóle człowiekiem, w dłoni trzymał łańcuch, na którego końcu dyndała głowa. Usta tego czegoś co jakiś poruszały się, wypluwając z ust martwe, przeżute już muchy. Oczy jej ciągle kręciły się dookoła osi, jakby czegoś szukało.



Mężczyzna radośnie zaczął po chwili skakać wokół nowożeńców, poklepując ich przyjaźnie po barku. Coś szeptał im do ucha, a ci tylko kiwali głowami potakując. W końcu podniósł wolną rękę do góry i wszelkie szmery, szepty w wiosce zamilkły. Gdy się odezwał, jego ciężki, ospały, jakby zmęczony ale tubalny głos było słychać w całej wiosce:

“Dziś jest ten dzień. Świętujmy bowiem tych dwoje łączy swe życie chcąc iść drogą naszego Drogiego Ojczulka. Radujmy się ich radością. Radujmy się ich szczęściem. Nie długo oni, dadzą nam nowych braci i siostry. Ich miłość jest wielka, tak samo jak wielka miłość jest Ojczulka do nas. Radujmy się, bowiem jutro o świcie nasz Mistrz także poślubi swą oblubienicę, obdarzając ją szczodrymi darami. Ta rudowłosa niewiasta została zesłana mu w darze i uznaniu przez Ojczulka, którego łaskawe oko dostrzegło jego gorliwość i oddanie. Ojczulek pragnie by nasz Mistrz i Czempion miał potomstwo, które nie będzie się już ukrywało lecz wyjdzie na świat, głosząc mu dobrą nowinę. To one będą świadectwem jego miłości do ludu, który go odrzucił. Ojczulek jednak łaskawym Bogiem jest i kocha wszystkie swoje dzieci jednakowo. Ta silna, rudowłosa kobieta da naszemu Mistrzowi silne, potężne dzieci które będą równocześnie odbiciem naszego Pana” - mówiąc to w pewnym momencie wskazał na Zoje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline