Tissel zaśmiała się widząc co robi jej przyjaciółka i gwizdnęła, gdy spinka znalazła się przed nią.
- Jak skitrałaś to maleństwo przez cały czas? Nawet nie sądziłam - wzięła spinkę w dłonie oglądając - Szczwana lisiczka z Ciebie, pięknoto - zachichotała trącając porozumiewawczo Goinę łokciem
Spojrzała znów na Ancara, chłopak miał swoje pięć minut, ale zasłużył na nie. Z ciepłym uśmiechem pokiwała głową z uznaniem. Poznała go już na tyle, by wiedzieć, że ma głowę na karku, a żarty były jedynie przejawem inteligencji
- Też tak uważam, Wezz - zgodziła się - Później już damy sobie z Goiną radę, najgorszy będzie sam początek, wejście do zamku - napiła się wina by zwilżyć gardło - Tak czy inaczej myślę, że ogólny zarys planu mamy dzięki naszemu elfiemu księciu - puściła oko do Ancara - I chyba możemy szykować się powoli do drogi, by z rana wyruszyć. Tylko, mistrzuniu... - teraz przenosiła wzrok na Jorraha - Nie wczuwaj się zbytnio, olbrzymie, chłosta niewolników jest niewskazana! Nawet w celach masażowych! - dobry humor i żarty trzymały się jej w najlepsze
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski |