Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2014, 22:44   #20
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy jechał dostarczyć rannego do wioski w ogóle się nie odzywał. Hild go nie zaczepiała a on sam również nie był zbyt rozmowny. Czas upływał mu na wypatrywaniu zagrożenia i myślach które chcąc nie chcąc przychodziły mu do głowy. Ojciec zawsze powtarzał, że należy myśleć. Niezależnie czy mówił o walce i strategi czy o sianiu i żniwach. Zwycięstwo zawsze jego zdaniem zachodziło w głowie. Ciało jedynie dopełniało formalności... Bez myślenia znacznie ciężej o zwycięstwo. Thorgrim stawiał na siłę, szybkość i instynkty. Jednak jego decyzje ograniczały się głównie do walki. Teraz mieli do czynienia z ochydną tfu magią. Rzeczą jakiej syn Olava nie rozumiał i której szczerze nie cierpiał. Mędrców i czarowników musiał mieć jednak każdy klan. Był to atut nie do przecenienia, jego osobiste odczucia nie miały tu nic do tego. Klement odratował zresztą życie berserkera, przypominano mu o tym. Wytykano wręcz... Thorgrim jednak pamiętał rozmowę gdy był w majakach, jaka toczyła się nad jego głową. Klement chciał go odpuścić pozwolić mu umerzeć, to Jorun naciskała na jego ratunek. Jeśli komuś zawdzięczał życie to swojej przyszłej Jarl. Nie temu dziwakowi, on był narzędziem w jej rękach. Takim samym jakim jest i będzie Thorgrimm na chwałę klanu i dobra ich ludzi. Czy gdyby wtedy umarł poszedłby do Valhali? Stoczył zaciekłą potyczkę ale czy to by wystarczyło? Teraz gdy powtórnie się narodził miał czas by zebrać chwałę by zasiąść u boku ojca. Wtedy mógł odejść w niebyt i już nigdy go nie zobaczyć...

Czas mijał, niebezpieczeństwo nie nadchodziło. Nikt ich nie ścigał, nie napatoczyli się również na czarownika. Chwilę potem zobaczył znajomy widok palisady. To za nią rozegra się najważniejsza cześć wydarzeń. Muszą znaleźć czarownika nim ten rzuci klątwę. Najbardziej prawdopodobnym celem będzie Jarl? Czy jednak na pewno? Intruz może chcieć zabić więcej osób lub kogoś kogo śmierć wpędzi klan w kłopoty. Scenariuszy było wiele, za wiele zaczynała od nich boleć głowa. Dlatego właśnie cieszył się na myśl, że to nie on będzie podejmował decyzje. Zadawać pytania czy zabijać to jedno, kluczowe decyzje od których zależy los klanu to zupełnie co innego.

Gdy przejechali przez bramę otoczyli ich ciekawscy. Jak zawsze wyszła również na spotkanie Cali. Wybiegła z tłumu chcą najwyraźniej rzucić się na szyję Thorgrimowi, lecz w ostatniej chwili widząc jego opatrzone rany, zbladła i z szacunkiem przytuliła się kładąc głowę na jego potężnym ramieniu.

- Thorgrimie Olavssonie polowałeś na niedźwiedzia?

- Wypadek na polowaniu- uśmiechnął się do kobiety. Gdy ta chciała coś odpowiedzieć przytulił ją mocniej i szepnął.

-Nie tutaj.

Zsiadł pocałował ją i dał znak żeby chwilę poczekała. Skierował swoje kroki do Jorun która właśnie wydawała jakieś rozkazy i pozostałych członków ostatniej eskapady.

-Spotkaliście kogoś? - spytała Jorun, Hild i Thorgrima, nawet nie kryjąc mściwej nadziei, że może im udało się spotkać na swojej drodze przeklętego czarownika.

-Niestety, wiesz już jak go znajdziemy?- zapytał Thorgrimm bezpośrednio.
-Nie powinniśmy byli przywozić rannego do wioski.-podzielił się swoimi obawami -Przykuł za dużą uwagę, wieść się rozniesie czarownik usłyszy szepty. Powinnaś to uwzględnić, on wie albo zaraz będzie wiedział.

Hrolfsdottir pokręciła głową, zatknęła kciuki zaczerwienionych z zimna dłoni za szeroki pas.
- Ranny potrzebny będzie nam tutaj. Tak samo jak Klemet i jego młody.

Kiwnął głową w geście potwierdzenia, nie on był od decydowania.
- Czas działa na naszą niekorzyść. Zresztą znaleźć go to jedno, a to coś do klątwy to drugie. On musi tego użyć czy można to gdzieś podłożyć? Jak to w ogóle jest z tym nakładaniem klątw? Musimy zawężać możliwości.

Klemet, który w tym czasie instruował Sighvatra co do dalszej opieki nad rannym, klepnął chłopaka w plecy i podniósł wzrok na berserkera.

- Czarownik musi podrzucić zaklęty przedmiot osobie, której klątwa ma dotknąć.

Berserker patrzył na czarownika a gdy ten lakonicznej odpowiedzi zamilkł, był szczerze rozczarowany.
-Zdefiniujmy słowo podrzucić. Wystarczy, że go dotknie? Czy kontakt musi ileś trwać? Przedmiot ma na sobie runy i zaklęcia. Czy może to być zwykły nóż do krojenia podczas uczty?

- Mówił, że to był kamień - Zgrzytnął zębami. Pytania berserkera niecierpliwiły Klemeta, drażniły go. - Klątwa sączy się jak dym przez strzechę. Im dłużej jesteś jej źródła, tym bardziej nią przesiąkniesz.

-To mało precyzyjne, rozumiem niezwykła naturę klątw i trudność w ich opisaniu. Mówisz jednak o oddechach, godzinach czy dniach nim uderzy z pełną siłą? Możesz stworzyć coś co chroni przed klątwą i zwyczajnie dać to Jarlowi? Nie mówię o pełnej ochronie ale czymś co złagodzi skutki.

Klemet przeczesał palcami splątaną brodę. Oparł kostur o pierś berserkera.

- Czy ja tłumaczę ci jak trzymać topór? Czy mówię ci, którą stroną uderzać przeciwnika? - popatrzył na wojownika dziko. - Złap czarownika. Pilnuj jarla i jego córki. Ja zajmę się klątwą.

Jorun nie wtrącała się w ich wymianę zdań. Milczała, gdy Thorgrim zadawała pytania. Milczała, gdy Klemet udzielał odpowiedzi. Błądziła spojrzeniem po mijających ich ludziach, przesuwała wzrokiem po zatłoczonym placu. I dopiero, gdy dostrzegła poruszenie przy bramie powiedziała spokojnie:

- Jarl wrócił.

Nastąpiło to dokładnie w momencie gdy Thorgrim znów miał otworzyć usta. Nie zrobił tego jednak ponownie, rozmowa z czarownikiem o konkretach była daremna.
 
Icarius jest offline