Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2014, 12:33   #40
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kiedy bowiem byliście niewolnikami grzechu, byliście wolni od służby sprawiedliwości. Jakiż jednak pożytek mieliście wówczas z tych czynów, których się teraz wstydzicie? Przecież końcem ich jest śmierć. Albowiem zapłatą za grzech jest śmierć..

Przerażenie. Tak, to było idealne określenie tego, co można było wyczytać z oczu Wielebnego. W końcu czy ktoś widział, jak od tak nagle komuś z ust wychodzi wąż. Nim padł pierwszy strzał, Jeremiaha posuwając tyłkiem po piachu zaczął się wycofywać. Usta otwarły się w niemym krzyku, lecz żaden dźwięk nie wydobył się z jego gardła. A potem padł strzał. Kula, która idealnie trafiła gada i przy okazji zamieniła twarz Stone’a w papkę, uratowała mu życie. Wielebny nawet nie zwrócił uwagi na to, że jego ubranie było mokre i lepkie od krwi, a kawałki mózgu gdzieś zahaczały o gustowny materiał. Wzrokiem zaczął szukać konia, oraz pisma świętego które zostawił przy siodle. Wierzył w Boga i wierzył w Szatana, ale to… zaczynało wychodzić poza proste ramy rozumowania oraz logikę. Wiele widział w życiu, wiele doświadczył i dokonywał zarówno dobrych jak i złych uczynków...lecz nigdy nie spotkał się z czymś takim. Czy miał to być znak od Pana.. a może próba, której postanowił go poddać. Próba wiary. Próba wytrwałości. Nie wiedział, nie rozumiał tego, lecz strach nadal porażał jego serce, paraliżując.

- Kurwa mać - wysapał Wielebny spoglądając na tego, który wystrzelił -Widziałeś to...to był wąż.. - powiedział drżącym głosem
.
- Ja. Tak. Dlatego strzeliłem - powiedział Ron Andrews, jeden z rewolwerowców pomagających w pościgu. Głos mężczyzny był niepewny, wystraszony.

Jeremiaha nie wstawał jeszcze. Spoglądał na trupa Stone’a próbując się otrząsnąć z szoku, i zaskoczenia.
-Za milę czeka nas kolejna niespodzianka. Gonzaga… - nastąpiło milczenie, bowiem o tym członku grupy wiedział najmniej. Żałował że Oczko nie dokończył swojej spowiedzi, bowiem czuł dobrze, że ten coś jeszcze ukrywa. Harper był groźny, ale tu coś czaiło się coś znacznie groźniejszego.
-Co z Tiggetem…? - zapytał w końcu.

-Ja nie wiem - wzruszył ramionami Andrews. - Ale chyba wyliże się. Zajmuje się nim pani Reed, a przecież znana jest z tego, że jej rączki czynią cuda - wyszczerzył krzywe, pożółkłe zęby Ron. - Może w końcu zostanie tutaj z nim, lub wróci do miasta, to się przynajmniej będzie można odeszczać w siodle, jak należy, a nie kryć po krzakach, jak jakiś faggot. Miejsce baby jest w łóżku lub w domu, dobrze mówię, Wielebny? Tak chyba nawet w piśmie stoi, prawda? - Najwyraźniej Andrews nagle zapragnął duchowej porady. Być może tak próbował zapomnieć o tym, co ujrzał przed chwilą. O wężu wypełzającym z szeroko otwartych ust Stona.

Wielebny podniósł się powoli z ziemi, otrzepując zakurzone ubranie. Colt trafił do kabury, a jego właściciel podszedł do rewolwerowca i położył mu rękę na barku i rzekł mu poważnym głosem:

-Ani mi, ani Tobie mój synu nie jest dane oceniać jego miejsca w tym świecie. Pan ma swój plan wobec każdego z nas, a my czy chcemy czy nie, będziemy go realizować. Być może wolą Pana było to, by Panna Reed, znalazł się tutaj by wzięła to co jej się należy. Nie sądzę, że jej marzeniem było podróż z bandą pragnących zemsty i sprawiedliwości mężczyzn, przez te piekielne miejsce - a widząc jego strach w oczach Jeremahia rzekł mu -a gdy nadejdą Cię wątpliwości, pamiętaj słowa Hioba “Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy?” - uśmiechnął się tylko.

Nadchodził czas gdy owce będą coraz mocniej potrzebowały swojego pasterza. On nim był i zamierzał prowadzić ich. Miał być ich kijem i ostoją, więc wszelkie wątpliwości i strach, musiał schować głęboko. Ruszył spokojnie do trupa Stone i wpakował mu jeszcze kulkę dla pewności. Odwrócił się ponownie do człowieka, którego refleks, uratował mu życie i krzyknął:

- Trzeba zebrać ludzi do kupy i zdecydować co dalej robimy - rzucił jeszcze

W pewnym momencie dopiero sobie uświadomił, jak bardzo boli do ręka. W całej tej gorączce zapomniał o zranieniu jakiego doznał. Podszedł do konia i zaczął zdejmować górne partie ubrania w celu obejrzenia swoich ran. Jego wiedza na temat ran była bardzo, ale to bardzo podstawowa, toteż poza zwykłymi stłuczeniami nie dostrzegł innych urazów.

-Przeżyję - rzucił sam do siebie i zaczął się ubierać. Gdy skończył, załadował do pełni Colta, i ruszył powolnym krokiem w kierunku Morte’a. Chciał z nim pogadać, tak jak i z resztą, o ich kolejnych krokach, a także przekazać informacje których się dowiedział od więźnia.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline