Jorraha nie trzeba było długo prosić.
-Hej ty mał kurwiszonie, grzecznie ma być bo Cię sprzedam do kopalni! - wrzasnął wrzucając w krzyk całą moc swoich płuc po czym złapał Ancara lewą ręką za czuprynę i uniósł do góry (co już musiało być bolesne) po czym zacisnął prawą rękę w pięść i posłał ją w brzuch, bok, prosto w policzek i sierpowym w oko. Następnie lewą ręką rzucił nim o podłogę wozu i jeszcze doprawił łokciem spuszczonym na głowę. Szybko chwycił za bicz i sapiąc z gniewu powoli uniósł go nad siebie dając Wezzowi chwilę na reakcję. |