Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2014, 14:49   #351
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Koga Wittgensteinów stanowiłaby idealny łup dla każdego rzecznego pirata. I dla każdego, kto zdołałby przejąć ów statek, z całym dobrodziejstwem inwentarza. I była w zdecydowanie lepszym stanie, niż druga łajba.
Aż się serce Konrada rozradowało na widok owej kogi, która miała jedną, zasadniczą wadę - nawet po zmianie nazwy niezbyt by wyglądała na "Świt", na którego to Konrad miał papiery.
Decyzja o tym, czy potraktować “Disco Volante” jako łup wojenny, czy może lepiej zająć się znacznie mniej okazałą barką, chociaż ta ostatnia nijak do określenia "porządna" nie pasowała. Ale była barką i gdyby nająć ludzi i ją starannie wyczyścić... kilka razy... nazwać... to i nowy "Świt" mógłby pożeglować po wodach Reiku.
To jednak była, jak by to określili bardowie, pieśń przyszłości.

Chociaż strażnicy zapewniali, że ani na kodze, ani na barce nikt sie nie schował, Konrad postanowił to dokładnie sparwdzić. Co szczury lędowe mogły wiedzieć o statkach i miejscach, w których ktoś mógł się schować.
I z tego też powodu Konrad przebijał się przez panujący na barce smród i otwierał lufciki i drzwi, żeby powiew wiatru usunął nieco zapachu niemytych ciał. I nie tylko.
Wiele można było zarzucić Wittgensteinowskim wojakom, ale nie zamiłowania do czystości.
Konrad wyszedł wreszcie na pokład i z przyjemnością odetchnął świeżym powietrzem.

Znalezienie wśród banitów kogoś, kto w miarę wprawnie władał młotkiem i heblem nie było zbyt trudne. Co prawda szklanych tafli nie dało się nigdzie znaleźć, ale od biedy wystarczyłaby drewniana okiennica, by pasażerowie nie cierpieli od wiatru, deszczu czy chłodu. A że (mimo zwycięstwa) nie wiadomo było, czy czasem nie nadejdzie potrzeba szybkiej ewakuacji, za niewielkim poparciem Siegfrieda znalazło się paru chętnych, co podjęło się tej niezbyt ciężkiej w gruncie rzeczy roboty.
A że w razie czego w salonie można by ustawić małą bombardę i ostrzelać ścigających. Jedno celne BUM! i byłoby po problemie.


Rany Julity zostały opatrzone. Co prawda nieprędko dziewczyna będzie mogła chwycić za linę, lub choćby za miotłę, ale Kuna zapewniał, że sprawność dłoni wróci. Prędzej czy później wróci.
- Trzeba cierpliwie i długo trenować - powiedział Kuna. - I zioła stosować - dodał, zasypując Konrada wieloma słowami instrukcji "Jak dbać o..." i wręczając ekskapitanowi "Świtu" paczuszkę ziół.
Ale pozostał jeszcze jeden problem.
- A co jest dobrego na żyganie? - spytał Konrad.
- A kto żyga? - odpowiedział pytaniem na pytanie Kuna.
- Nie chodzi o to, by przestał, ale by zaczął - odparł Konrad. - A więc? - Spojrzał na zielarza.
Kuna podrapał się po głowie.
- No to palce w gardło. - Jego spojrzenie mówiło wyraźnie: "Sam tego nie wiesz?".
- A coś innego?
- No, coś by się od biedy znalazło - powiedział.
Po paru minutach w wielkim dzbanie znalazło się parę litrów wody, szczodrze doprawionej solą i mydlnicą lekarską. A Julita była za słaba, by się bronić przed piciem tego paskudztwa.
- Lejek wezmę i wleję na siłę - zagroził Konrad.

Po paru chwilach odprowadzona w ustronne miejsce Julita wstrząsana wymiotami pozbywała się zawartości żoładka.
 
Kerm jest offline