Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2014, 15:32   #15
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
- Może dlatego że obnażanie broni w środku miasta jest niezgodne z prawem królewskim - stwierdziła głośno Malie, z lekkim uśmieszkiem na twarzy wrzucając ołowianą kulkę do lufy dobytego właśnie pistoletu. - Nie wspominając już o grożeniu nią królewskiemu gwardziście.
To powiedziawszy dziewczyna z gracją wycelowała broń w nieznajomego. Utrzymywała od niego taki sam dystans w jakim ten znajdował się od Saeha.
- Rzuć broń i pójdź z nami po dobroci, a może nie spędzisz reszty życia w lochu. Brzmi jak rozsądna propozycja, nie uważasz? - zapytała, trzymając cały czas napastnika na muszce. Jednocześnie tryby w jej mechanicznej rękawicy zaczęły się poruszać i rozgrzewać, zaś klejnot na jej dłoni wypełnił się zielonkawą poświatą.
- To sprawa membrańczyków, krowo. Daj nam spokój. - głos mężczyzny był obojętny, równie chłodny co wtedy gdy odzywał się do Saeha. Wywoływał wrażenie, że tak na prawdę traktuje obydwu równie nisko. - Masz pecha, że wpadłaś tu teraz.
- Membrańczyków? Jeśli jesteś dyplomatą, to masz dziesięć sekund na opuszczenie broni i pokazanie królewskiego glejtu. W przeciwnym razie ja i Saeh będziemy zmuszeni cię unieszkodliwić - odparła hardo Malie. Czekając na odpowiedź nieznajomego zaczęła lustrować uważnie okolicę w poszukiwaniu czegokolwiek co mogłoby wskazywać na potencjalną pułapkę.
Nim Mali się zorientowała, nieznajomy pędził w jej stronę! Wystrzeliła, lecz chybiła. Kopniakiem Membrańczyk zbił jej dłoń na bok. Stał tuż przed nią. Był wręcz zdumiewająco szybki.
Saeh pędził na pomoc, szarżując z ramieniem w przód. Malie mogła żałować, że zaczęła się rozglądać po tym, jak ukazała swoją obecność. Choć była prawie pewna, że dostrzegła coś na dachu.
- Uważaj Saeh! Jest ich tu więcej! - zawołała do swego partnera, zasłaniając się jednocześnie swym manipulatorem przed atakami membrańczyka. Zaraz potem miała zamiar przy jego pomocy poruszyć brukiem pod stopami przeciwnika by przewrócić go, a następnie kopnięciem wytrącić mu z ręki jego broń.
Magiczne ostrze wroga uderzyło o rękawice, Malie, zostawiając na niej niewielkie wgniecenie. Kobieta chciała uruchomić klejnot, jednak nagle przeszył ją ostry ból. Poczuła, jakby kopnął ją jakiś drobny ładunek prądu. Ramie zacisnęło się i ani myślało drgnąć przez moment w którym przeciwnik zaczął półobrotem przechodzić za Malię od jej prawej. Przesunięcie się kobiety w bok zaowocowało ratunkiem jej życia. Niewielkie, płytkie nacięcie na jej szyi zapiekło, gdy uczucie paraliżu zaczęło z niej schodzić.
To nie była byle magia. Broń jej przeciwnika była naładowana elektrycznością.
Saeh dobiegł do Malie, zatrzymując się tuż obok. Stracili swoją przewagę, wróg już nie był otoczony.
- Dwóch nieuzbrojonych strażników, przeciwko porucznikowi. - Nieznajomy zatoczył okrąg czubkiem swojej broni. - To głupie.
Dziewczyna złapała się za szyję, a na jej twarzy wyktwitł grymas irytacji.
- Dalej jesteśmy w stanie wojny. Nie myśl sobie że pozwolimy membrańczykowi takiemu jak ty chodzić swobodnie po ulicach stolicy - odparła, po czym wskazała lewą dłonią na ziemię, by wyrwać z niej kawał bruku. Cofnęła się kilka kroków za Saeha, który w swej zbroi mógł przyjąć na siebie więcej ataków przeciwnika. W zależności od tego jak potoczy się potyczka miała zamiar pomóc w osłanianiu zbrojnego, bądź też cisnąć ścianą cegieł w membrańczyka.
- Oooh? Kwiatek śpiewał co innego, gdy wyruszał na front. - uśmiechnął się mężczyzna. - Nie mówiąc o całej tej alchemicznej reszcie. Słowo “straż”, na prawdę do was nie pasuje. - mężczyzna uniósł rękę, widząc, że dwójka go nie atakuje. Na dachu zaczęli pojawiać się zakapturzone postaci z różdżkami w rękach.
- O czym ty do diaska pieprzysz? Naprawdę myślisz że uda wam się wydostać ze stolicy po tym jak zaatakowaliście dwójkę królewskich gwardzistów? Jeśli to wy dokonaliście zamachu na pociąg, to możecie być pewni że nie puścimy wam tego płazem! - zawołała z rosnącą złością. Był to jednak tylko blef i próba grania na czas. Malie dobrze zdawała sobie sprawę że sytuacja wymykała im się spod kontroli. Lewitujący kawał bruku sunął powoli w powietrzu dookoła niej i niby to przypadkowo przesunął się przed twarzami jej i Saeha, tak że porucznik Membry nie mógł zauważyć gdy zwróciła się szeptem do swego partnera: - Musimy się stąd wydostać i ogłosić alarm. Na mój znak ruszaj biegiem uliczką i osłaniaj przód, a ja będę osłaniać nasze tyły. Zrozumiałeś?
Saeh przytaknął skinieniem głowy. Ich przeciwnik wzruszył ramionami, obserwująca go Malie dostrzegła coś nietypowego, gdy otowrzył usta. Na jego języku znajdował się tatuaż z cyfrą “3”.
- Skoro już tu wszedłem, to chyba nie-
- Teraz! - krzyk Malie przerwał wypowiedź i nieco zaskoczył, swoją nagłością, porucznika. Dzięki temu mogli rzucić się w ucieczkę. Biegli ile sił w nogach. Porucznik machnął na nich tylko ręką, a kule ognia zaczęły świstać w powietrzu. Płomienie rozbijały się na kamiennej tarczy Malie oraz niesłychanej zbroi Saeh’a. Gdy wypadli z uliczki pędząc dalej zakapturzeni nie poddawali się, biegli wzdłuż dachu, aby móc oddać chociaż jeden, dodatkowy strzał, który może trafi w ich przeciwników. Ten wybór broni był jednak dość nieodpowiedni na tą sytuację.

***

Dwójka biegła długo. Pod mostem, przez dwie uliczki, przy jakimś parku. O tej porze było dość pusto, nocna ciemność zalewała okolice dość solidnie.
Saeh oparł się o ścianę, dysząc w wyraźnie nieprzyjemny sposób, biorąc pod uwagę jego hełm. - Dzięki wielkie. Gdybyś się nie pojawiła, cholera go wie co by się stało.
- Nie ma za co, ale jeśli chcesz się odwdzięczyć to możesz mi opowiedzieć jak trafiłeś na tego bufona i cóż to za ofertę ci złożył - odparła rzeczowym tonem. Trudno było ukryć że sytuacja była poważna. - Ale najpierw pozbieraj się do kupy, bo musimy czym prędzej dotrzeć do najbliższego posterunku straży i nakazać ogłoszenie alarmu. Żeby oddział Membrańczyków dostał się niezauważony do samej stolicy królestwa... Teraz już zwyczajnie śmieją się nam w twarz. To nie jest zachowanie kogoś kto chce zawieszenia broni. Król Rubius musi się o tym natychmiast dowiedzieć.
- On wie. - przerwał Saeh, po czym zamilkł na moment, spuszczając głowę. - Membra to trudne miejsce do życia. Zdarza się nie raz, że słabsi Membrańczycy uciekają szukać schronienia gdzie indziej. Większość zostaje na północy, ale Ferramentia również ma swój pod świat, gdzie zaufani membrańczycy mogą się ukryć. Wygląda na to, że Amethystus o tym wiedział, i wpuścił do państwa swoje oddziały. - wytłumaczył po prędce zbrojny. - Odpowiedzialnym za pilnowanie tego świadku jest gildia artystów, ale ich strażnik dłuższy moment był poza stolicą, pewnie pojawiła się jakaś dziura w systemie. Przede wszystkim trzeba będzie dopilnować, aby nie mieli kontaktu z swoją stolicą. Poza tym, musimy stłamsić ich tutaj. - westchnął zbrojny - Nie sądzę aby wcześniej podejmowali się jakiś działań, skoro nikt nie wyjawił ci na ten temat informacji.
- Nie wiem czemu jakikolwiek membrańczyk wolałby ukrywać się w ferramenckich kanałach, niż chodzić wolnym poza naszymi granicami - zdziwiła się lekko Malie, jednakże szybko przeanalizowała uzyskane informacje. - Rozumiem dlaczego się tym nie zajęliśmy. Dopóki nie stwarzali realnego zagrożenia, to lepiej było mieć na oku całą gromadę niż pozbywać się tylko tych których udałoby się nam szczęśliwie wyłapać. Jednakże jaka była w tym twoja rola? Wyglądało to jakby tamten uszaty składał ci propozycję. Ponadto nazwał to “sprawą membrańczyków”. Szczerze powiedziawszy to wisi mi jakiej jesteś narodowości, dopóki wiem po czyjej jesteś stronie, więc jeśli to tajemnica to obiecuję że jej dochowam, ale teraz chcę się dowiedzieć wszystkiego by móc adekwatnie działać bez jakichkolwiek wątpliwości.
Seah wziął głęboki wdech i wydech. Postanowił podjąć się wyjaśnień:
- Mój pradziad zawarł umowę z Rubiusem pierwszym. W zamian za schronienie dla Membrańczyków zbyt słabych aby przetrwali w stolicy, wyjawił mu sekrety naszego społeczeństwa i pomógł w podbojach. Ferramentia nie zawsze miała przewagę w liczbie kopalń, czy na bitwach w ogóle. - zwierzył się. - Wtedy też stworzono śródmieście. Membrańczycy nie są ukryci w kanałach, tylko w murach. - Murów w Ferramentii było mnóstwo. Miasto miało trzy kręgi wewnątrz, szerokie na tyle, że stanowią miejsca mieszkalne. Cała szlachta mieszka na murach. Do tego każdy kręg jest połączony łukami, czy też mostami. Mówiło się, że są to pozostałości po czasach, gdy stolica była znacznie mniejsza, ale...Nawet na to, były po prostu zbyt duże. - Na dobrą sprawę to labirynt, i najpewniej nie najlepsze miejsce do życia, wciąż jednak zaludnione. - dodał, podnosząc ręce do swojego hełmu.

Przed Malie ukazała się dość młoda twarz, na pewno młodsza od jej samej, o dużych błękitnych oczach i dość długich brązowych włosach, z których wychodziła para spiczastych, zwierzęcych uszu. Rysy chłopaka były delikatne, a cała jego odsłonięta postura nie pasowała do ogromnego pancerza strażnika czy też naturalnej postury Membrańczyka.

- Sen'Murray, miło mi poznać. - przedstawił się z uśmiechem, zdradzając swoje imię.
Przez myśl Malie przeszedł pewien dość irytujący obraz. Obraz roześmianej księżniczki.
Sen'Murray był tajemniczym geniuszem z gildii techników, znanym również jako twórca...pociągów...
- Mi również miło. Aczkolwiek dwóch zapuszkowanych liderów w królewskiej armii od początku wydawało mi się zbyt wielkim zbiegiem okoliczności - odparła dziewczyna, potakując głową. Początkowo wydawała się lekko zaskoczona opowieścią Saeha, jednakże jej zdziwienie szybko przerodziło się w ciekawość, a nawet zainteresowanie. - Jednakże przyznam że czegoś takiego najmniej się spodziewałam. Sama zastanawiam się co jest dla mnie większym zaskoczeniem: to że członek królewskiej gwardii okazał się membrańczykiem, czy też to że udało mi się spotkać membrańczyka który jest prawdziwym geniuszem?
Nie była to bynajmniej próba obrazy rodowodu gwardzisty, a wręcz przeciwnie.
- Liczę że rozmowa z samym sobą była niezwykle owocna, panie Sen'Murray - kontynuowała Malie, odwzajemniając w końcu uśmiech membrańczyka. - Zakładam że udało ci się zdobyć dalece więcej poszlak niż mnie, co prawdę rzekłszy nie byłoby zbyt wymagającym osiągnięciem. Wiesz może czy tamci intruzi mieli coś wspólnego z eksplozją pociągu?
- Wręcz przeciwnie, nie mam pojęcia. - przyznał. - Tory nie są nawet naruszone, ale nie mógł nastąpić z przyczyn technicznych. To albo jakaś zaawansowana magia, albo zamachowiec był w pociągu, i wykoleił pociąg w trasie. Ale na ten temat nie mamy żadnych zeznań. - wyjawił swoje domysły. - Ten cały porucznik dał nam jednak sporo poszlak. Przeanalizuj jego bełkot, a ja postaram się zbadać wnętrze murów. Jako Sen’Murray. Nie powinni wiedzieć, że jestem w gwardii.
- Brzmi jak plan. Najpierw pójdę jednak ogłosić alarm wśród posterunków straży. Być może komuś uda się wypatrzyć intruzów nim zdołają się ulotnić. Gdyby chcieli coś jeszcze nabroić, to osobiście się nimi zajmę. Ty również poinformuj lojalnych membrańczyków by mieli na nich oko i uzbrój się. Wygląda na to że nawet w stolicy nie możemy czuć się zbyt bezpiecznie - stwierdziła Malie z mdłym uśmiechem. - Streść mi jeszcze tylko co dokładnie proponował ci tamten porucznik i czy domyślasz się kogo mógł nazywać owym "kwiatkiem".
Saeh rozmasował lekko szyję w zastanowieniu. - Jak chcesz ogłaszać alamr, powiedz im o groźnych osobnikach w mundurach, a nie o membrańczykach. Wnętrze murów to koniec końców sekret. Możliwe, że tak na prawdę nie próbują się ukrywać. Chcą wywołać panikę. Lud domagałby się eksterminacji membrańczyków z miasta, a wtedy cała ich populacja dołączyłaby do tych choler. - poprosił. - Ten porucznik...mówił, że pracują z polecenia bogini, a skoro jestem membrańczykiem, powinienem im pomagać. Nie zdradzał swoich celów, chciał, żebym złożył broń i poszedł z nim, nawet nie wiedział, że nie jestem uzbrojony. - wyjawił. - Obawiam się, że kwiatek może dotyczyć inną osobę, która już nas zdradziła. Najpewniej bliską naszemu statutowi, jeżeli nie...innego strażnika. - westchnął. - Skądś znał moją tożsamość, więc musiał być to ktoś wysoko postawiony.
W tym momencie dziewczyna uniosła do góry wskazujący palec.
- Dobre spostrzeżenie - zauważyła. - To znacznie zawęzi krąg poszukiwanych. Powiedz mi, czy mógłbyś wymienić wszystkie osoby które znają twoją prawdziwą tożsamość? Ciężko byłoby wykraść od kogoś taką informację, więc możemy założyć że któraś z tych osób bez wątpienia współpracuje z intruzami - skonkludowała, a po chwili namysłu zapytała jeszcze: - Wiesz może o jakiej bogini mówił? Nie wspominałby przecież o niej gdyby nic to tobie nie mówiło. Chodzi o jakiegoś wyższego oficera w armii membrańczyków?
Chłopak pokiwał przecząco głową. - Nie mam pojęcia. Może to jakaś nowa Membrańska moda? - wzruszył ramionami. - Znają mnie...księżniczka, Lilia Lin, BB.Holme, Michael Carte z alchemików, Eabios Grey...i o czywiście król. To chyba wszyscy. - wyliczył.
- Tamten porucznik wspominał coś o alchemikach - przypomniała sobie dziewczyna. - Być może warto sprawdzić tego Michaela Carte. Wygląda mi na najbardziej podejrzaną z wymienionych przez ciebie osób. Rozumiem, że przed liderami gildii ciężko byłoby się ukrywać, ale ciekawa jestem skąd osoby takie jak BB.Holme i ten cały alchemik się o tobie dowiedziały?
- Holma znają prawie wszyscy. Zwłaszcza z wyższej arystokracji. A Michael to mój dobry znajomy, skąd wniosek, że od razu musi być podejrzany? - zapytał chłopak unosząc brew. - To bardzo dobry człowiek. Jest moim lekarzem, powiedzmy. Jeżeli chcę zachować anonimowość nie mogę korzystać z każdego namiotu polowego. - wyjaśnił.
- Cóż, nie podejrzewałabym przywódców gildii o współpracę z wrogiem, choć i to jest możliwe - wzruszyła ramionami. - Nie sądzę też by pan Holme jako osoba powszechnie znana ryzykowałby potajemną współpracę z wrogiem. Więc o ile tamci membrańczycy nie odkryli sposobu na czytanie w myślach to jedna z tych osób musiała im przekazać informacje o tobie, zaś coś takiego nie wymsknęłoby się nikomu w przypadkowej rozmowie. Ale spokojnie, nie zamierzam od razu zakuwać nikogo w kajdanki. Postaram się tylko sprawdzić go i dowiedzieć się czy rzeczywiście można mu ufać.
Chłopak przytaknął skinieniem głowy, po czym założył swój hełm. - Zostawiam to w twoich rękach. Skontaktuję się, gdy tylko coś znadję.
- Zgoda, ale postaraj się uważać. Wróg może mieć cię na oku - ostrzegła Malie, a następnie po pożegnaniu z Saehem ruszyła w kierunku najbliższego posterunku straży, by rozkazać jego dowódcy ogłoszenie alarmu w związku z uzbrojonymi i groźnymi intruzami w mieście. Zarządała także przekazania dwóch listów insygnowanych pieczęcią królewskiej gwardii królowi Rubiusowi oraz księżniczce Rubii w których opisała pokrótce swoje spotkanie z Saehem i membrańczykami oraz ich późniejszą rozmowę i poznanie prawdziwej tożsamości chłopaka.
 
Tropby jest offline