Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2014, 22:41   #96
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję MG oraz ekipie za klimat...

Winkel był tym, na którego spadł ciężar poinformowania o wyniku śledztwa wszystkich zgromadzonych członków trupy oraz obsługi karczmy. Każdy - wliczając samego pokrzywdzonego - był niesamowicie zdziwiony. Aktorzy z niedowierzaniem kiwali głowami, ale nikt otwarcie nie ogłosił wątpienia w osąd Berta i jego przyjaciół. Pierwszy błąd. Mimo iż gawędziarz obserwował reakcję każdego z nich to byli zawodowcy. Winkel nie miał szans wyłapać szczegółów, które mogły zdradzić winnego w tak dużej grupie ludzi, którzy na chleb zarabiali odgrywaniem ról. Winkel się cieszył, że nie miał takich przyjaciół jak oni. Gdyby on był winny takiej zbrodni Jost i Arno prędzej by z nim pogadali i wspierali jak się tylko da, a nie spuścili głowy zostawiając go na pastwę losu. Bert był tego pewien.


Pora obiadowa nigdy chyba nie była tak uboga w słowa - od kiedy tylko "Bestia Reiku" stała. Gerardes i Herbert wydawali się pogrążeni w wewnętrznych rozmyślaniach, ale Winkel podejrzewał, że to tylko gra. Szkoda mu było, że stawką była wolność, a nawet życie Napoleona. Gawędziarz wiedział, że może temu zadaniu nie podołać nie mówiąc o Arno i Joście, którzy przecież - mimo iż mieli łby na karkach - nie mieli nic wspólnego z aktorstwem i udawaniem. Byli tak szczerzy i prawdziwi, że tylko brak dogłębnego kontaktu z aktorami mógł uratować plan chłopców z Biberhof.

***

Wrzask. Krzyk. Lament. Winkel nie pamiętał jak dawno słyszał coś podobnego. I mimo iż gawędziarz nie wyglądał na wytrzymałego psychicznie to takim właśnie był. Bert wstał szybko, ubrał się w pośpiechu i wybiegł zostawiając w swoim pokoju sztylet. Nie zabrał go specjalnie jakby mając nadzieję, że ten zniknie niczym ten Herberta. Zabójca popełniłby największy błąd, bo broń pasowała idealnie do cholewy buta Winkela, ale... Każdy popełnia błędy. To właśnie domena ludzi.

Kiedy Bert biegł po schodach krzyk urwał się na chwilę aby znowu rozbrzmieć. Wiedział, że na dole karczmy mógł ujrzeć coś czego jeszcze nie widział. Zmasakrowane w nowy sposób ludzkie ciało, rozbebeszone w rytualny sposób zwierzę, głowę jednego z aktorów... Co prawda coś takiego nie miało miejsca, ale to co Winkel zobaczył w spiżarni lokalu nie zawiodło jego zmysłu. To było straszne.

Ulryka, Ulryk, a najbardziej Elryka byli przejęci. To dziewczyna tak głośno krzyczała. Żona gospodarza leżała nieprzytomna, a Ulryk cucił ją z taką pasją jakby chciał się usprawiedliwić to, że nie mógł spojrzeć w zimne, martwe oczy Heidi. Usprawiedliwić to, że nie był w stanie spojrzeć na spuchnięty język najpiękniejszego trupa jakiego Winkel widział w życiu. Była młoda, była piękna, była...


Aktorzy nie wyglądali najlepiej. Olga niemal omdlała, Gerardes był wyraźnie blady, a buńczuczny karzeł wydawał się karykaturą samego siebie. Jeżeli był wśród nich zabójca Heidi musiał się idealnie maskować. Musiał się kryć. Musiał być bardzo dobry - może nawet zbyt dobry jak na możliwości Winkela... Bert pokręcił głową z rezygnacją.

- Na Sigmara… - powiedział do siebie. - Taka młoda. Całe życie było przed nią. - spojrzał na karczmarza. - Pomoże mi Pan ją ściągnąć.

Jost za grosz nie mógł uwierzyć w to, że Heidi się powiesiła sama z siebie. Cokolwiek napisała na tym liściku, to i tak powód zdał się Jostowi niedostateczny. Ale on się za grosz na kobietach nie znał. I mimo wszystko miał zamiar sprawdzić, czy na pewno dziewczyna zrobiła to sama. Na razie jednak stał i głaskał po głowie przytuloną do niego Elrykę.

Ulryk podłożył żonie pod nogi zwinięty koc, a pod głowę jasiek i wstał ciężko wyraźnie przygnębiony.

- Ale mi to reklamę zrobi… - westchnął. - Takie śliczne dziecko jeszcze… - popatrzył niechętnie na Heidi, ale unikał wzrokiem jej wykrzywionej w pośmiertnym grymasie twarzy. - Oj bidna dziewczyna, a głupia… Młoda, to głupia. Niech Cię Morr dziecko zachowa. - powiedział szczerze jak tylko ojciec może, który sam ma córkę niewiele młodszą.

Ulryk nie był wysokim jegomościem, więc złapał nieboszczkę w talii i uniósł do góry wspierając na barku, żeby Bert mógł poluzować pętlę liny i wyswobodzić dziewczynę z jej uścisku. Winkel z karczmarzem położyli ciało delikatnie na ziemi. Chłopak nie odrywał od niej wzroku. Szukał śladów walki. Śladów wskazujących na to, że na linę trafił trup dziewczyny. Nic takiego jednak nie znalazł. Gdyby był sam mógłby ją rozebrać, ale... Nie. Nie mógł tego zrobić. Sigmar nakazywał czcić zmarłych w walce o lepszy byt.


Bert nie wiele myśląc chwycił kartkę i chciał poprosić menadżera trupy o jakiś notatnik Heidi, ale okazało się, że ten nic takiego nie miał. Nawet w rzeczach osobistych dziewczyny nie było nic pisanego poza listami od wielbicieli i rodziny. Pozostało mu ocenić samo pismo. Nie był w tym ekspertem, ale... Musiał zrobić wszystko co w jego mocy. Ocena pisma, jego charakteru, stawianych liter, odstępów, grubości znaków. Wyglądało na to, że kartka została zapisana ręką niewprawną w pisaniu, a ozdobniki liter były nieco sztuczne i nieregularne.

W trakcie swoich badań Winkel słyszał podniesione głowy Arno i Napoleona. Winkel wiedział, że musi działać nim zabójca się uspokoi. Musiał liczyć na pewien błąd więc zostawił swój sztylet nie zabierając go z pokoju. To pewnie nie mogło zadziałać, ale... Nie zaszkodzi spróbować. Gawędziarz musiał podjąć jeszcze jedną próbę. Nie miał czasu na przesłuchania, bo straż mogła pojawić się lada chwila. Musiał sprowokować zabójcę. Zebrał wszystkich w jednej sali. Jak to nie zadziała mógł uznać, że Heidi popełniła samobójstwo i to ona była winna zbrodni...

***

- Zebrałem was tutaj, bo to co się wydarzyło przerasta wasze, moje oraz naszych gospodarzy wyobrażenia. - Bert dał rozbrzmieć słowom. - Piękna, młoda, inteligentna, utalentowana Heidi nie żyje. Proszę mi nie przerywać, bo to ważne. - Winkel kontynuował. - Nie wiem jacy z was przyjaciele, ale coś takiego jak miłość mało kiedy ujdzie ich uwadze. Coś takiego jak zagubienie i lęk przed wyjawieniem prawdy. Oczywistym wydaje się, że wystarczyło jej wasze wsparcie, wystarczyła troska i zainteresowanie. Zainteresowanie, którego nikt jej nie okazał. - Winkel przyglądał się każdemu z nich. - I moglibyśmy uwierzyć w to, że Heidi faktycznie popełniła samobójstwo gdyby nie ta kartka! - dodał wyciągając papier gawędziarz. - Ona jej nie napisała. To nie jej charakter pisma. Co więcej ona nie ozdabiała pisanego tekstu, a nawet jakby się na to siliła to zdobienia są nieregularne. Zajęły za dużo czasu jak na ostatnią wiadomość samobójczyni. - Bert śledził ich każdy ruch. - Napoleon był zamknięty w swoim pokoju zatem... Winny jest wśród nas. I nikt nie opuści tego pomieszczenia dopóki go nie znajdziemy! Proponuję zacząć od napisania przez każdego z nas krótkiej wiadomości o określonej przeze mnie treści. Musi to zająć chwilę i każdy pisze osobno na moich oczach. Tekst zostanie porównany z tym z kartki!
 
Lechu jest offline