Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2014, 00:32   #16
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Strażnik popatrzył na swojego brata. Wpatrywał się w jego oczy dobre kilka sekund, nie zobaczył jednak nic. Nawet cienia emocji.
-Nie.- Stwierdził krótko przenosząc wzrok na drogę.-Moje rozkazy są jasne, zabić bestie i wracać do państwa. Poza tym...- Spojrzał ponownie na Roberta.-Śmierć króla nie miała nic wspólnego z moim wyjazdem. To Jaimie miał go chronić przed nim samym.- Ioan nigdy nie nazwał króla swoim “ojcem”, nic dziwnego w końcu widział go dwa razy w życiu i żadna z tych sytuacji nie była przyjemna.
- Po prostu tego nie rozumiesz. - westchnął Robert. - Ja mam w życiu lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za twoim ogonem. To nasz ojciec chciał cię z powrotem, to on cię faworyzował ponad wszystkich. To na jego komendę nigdy nie było mnie w zamku, i to pewnie przez to Jaimiego strzeliła cholera i zajął tron siłą. - mężczyzna splunął na bok. - Wszystko zaczęło iść w cholerę gdy to ty zniknąłeś.
-On? faworyzował mnie?- Ioan roześmiał się głośno.-Ten człowiek ledwo wiedział kim jestem.- Jego następne słowa były wypowiedziane już dużo poważniej.-Jaimie na tronie? W jaki sposób? Przecież armie zawsze były lojalne Bartolomeo, a gdyby jego nie było. To jakim cudem Jaimie, a nie Alexander usiadł na tronie?- Zapytał brata.
- Jaimie był blisko ojca. Gdy Bartolomeo wyruszył sprawdzić o co chodzi z naszą bestią, Jaimie zamordował ojca i zabrał tron. Na wieść o koronacji nasz kochany generał wrócił do stolicy, ale nim zrozumiał, że to akt zdrady, skończył w lochach. Armia nie chce się buntować, bo Jaimie trzyma Bartolomeo jako swoją kartę przetargową. - skrzywił się brat Ioana. - Myślę, że dlatego tak nad tobą wariował. Nie wiedział kim jesteś, więc pokładał w tobie ogromne nadzieje. Myślał, że jesteś wart więcej od nas, bo potrafiłeś zrezygnować z dogodności jakie nam ofiarował.
Strażnik westchnął głęboko, z jakiegoś powodu wydawało mu się, że Robert nie kłamie. Zresztą jego brat, był sadystą i chamem, ale kłamcą nigdy nie był zbyt dobrym, chyba, że coś się zmieniło.
-Nic nie obiecuję.- Zaznaczył.-Najpierw muszę zająć się bestią i znaleźć łowców. Wtedy, może z chłopakami wyciągniemy Bartolomeo z więzienia, ale nie licz na nic więcej.- Powiedział zdecydowanie Ioan.
Robert splunął na ziemię. - Łowców nie znajdziesz. Poszli ubić bestie i po prostu nie wrócili. Pewnie zjadła ich w całości. Ciężko byłoby ją ubić, więc nie sądzę abyś dał radę wyjąć ich z jej brzucha.
Ioan uśmiechnął się lekko.
-NIe znasz ich. W całej Ferramenti jest chyba tylko jeden człowiek lepszy w zabijaniu bestii, niż ta trójka, i jedzie on koło ciebie. Nie, jeśli coś ich zatrzymało to było to dużo groźniejsze niż zwyczajna bagienna bestia. Powinniśmy chyba nieco przyspieszyć.- Zaproponował Stein

***

Prawie dwa dni konnej jazdy dzieliły Ioana i Roberta od Ronar. Mimo, że nie zatrzymywali się, gdy nie było to potrzebne. Minęli kilka wiosek, przejechali tylko przez dwie, ustawione prosto na szlaku którym się poruszali. Rycerska eskorta opuściła ich już w tej pierwszej. Tak czy inaczej, dotarli w końcu do wsi Rann, w której grasować miała bestia.
Miasto wracało do żywych, ludzie wychodzili z domów gdyż właśnie podnosiło się słońce. Ciężko przewidzieć co czeka tutaj Ioana, póki co, czuł on powoli zmęczenie i wycieńczenie jazdą.
- Jak chcesz odpocząć, po prostu zarejestruj sę w karczmie czy coś. Na koszt królewski. - zaproponował Robert schodząc z konia. - Tam też mnie znajdziesz. - dodał.
Ioan uśmiechnął się lekko, zeskoczył z konia. Sięgnął do bagażu, który niósł jego wierzchowiec. Włócznia zawirowała w jego dłoniach odbijając w oliwinie pierwsze promienie wschodzącego słońca. Strażnik oparł ją o ramię wyjmując z juków posłanie.
-Jesteśmy na polowaniu bracie. Karczmy są dla tych, którzy już coś upolowali.- Powiedział odchodząc nieśpiesznie, postanowił odpocząć na jakimś polu, ewentualnie leśnej polanie, a wieczorem ruszyć na poszukiwanie bestii. Wcześniej jednak miał coś do zrobienia. Sięgnął do kieszeni wyjmując z niej opal, podrzucił go niedbale do góry, łapiąc zręczne. Po raz kolejny spróbował skontaktować się z Nicklasem.
Wiadomości niestety nie dostał. Nicklas w dalszym ciągu nie odpowiadał z swojego końca spektrum telepatii.
Ioan spał twardo. I dość przyjemnie. Stres nie męczył go wewnątrz jego snów. Gdy się obudził, na polu był sam. No, z swoim koniem. Jego rzeczy również były na miejscu, co jest sporym plusem. Słońce już prawie całkiem zaszło, ustępując miejsca księżycu.
Ioan wstał po czym przeciągnął się, następnie pokręcił szyją głośno strzelając kręgami. Podszedł do konia i wyciągnął z juków ostatnią rzecz. Pancerz, który otrzymał od Eabiosa. Tym razem założenie go nie zajęło strażnikowi dużo czasu. Strażnik chwycił włócznię, rubin w niej osadzony zajaśniał krwistą czerwienią, zupełnie jakby czuł, że zostanie dzisiaj skąpany w posoce. Stein wyruszył na poszukiwania bestii, a raczej miejsca w którym grasowała. Bagna nie powinny być trudne do znalezienia.
Ioan udał się do lasu który otaczał całą wioskę. Szwędał się po nim przez dobre dwie godziny, z jakiegoś powodu jednak bagien nie znajdując. Nawet żadnych moczar. Możliwe, że miejsce znajdowało się dużo, dużo głębiej w lesie niż chciał się początkowo zapuszczać, ale mógłby wtedy zgubić drogę powrotną do wioski. W dodatku pancerz ciążył na nim okrutnie.
Cóż może jednak nie było tak łatwo znaleźć bagna. Ioan zorientował się jak podstawowy błąd popełnił. Tak bardzo chciał znaleźć bestię i swoich przyjaciół, że nie pomyślał o najprostszych rozwiązaniach. Ruszył do wioski. Któryś z mieszkańców musiał znać drogę na bagna.
Wioska niestety okazała się o tej porze pusta.
Gdy Ioan stanął na głównej drodze zobaczył tylko szereg pozamykanych chałup. Nie było czemu się dziwić. Poszedł spać wczesnym rankiem, więc obudził się w środku nocy.
Strażnik ruszył na poszukiwanie karczmy, jeśli jakiś budynek był otwarty tak późno w nocy, to na pewno była nim tawerna.Tawerna była prawie pusta. Płomień w palenisku dalej oświetlał lekko pomieszczenie, tak samo
jak świeczka za ladą, gdzie karczmarz polerował puste. - Już zamknięta, waćpanie. Nie podajemy. - wyjaśnił karczmarz, mało przejęty obecnością Ioana, oprócz którego był tutaj jeszcze Robert, śpiący na stole pomiędzy kuflami piwska.
-Nie przyszedłem tutaj się napić.- Ioan zignorował cichy głos w jego głowie, który błagał o piwo.-Jestem łowcą i szukam bagiennej bestii. Popełniłem podstawowy błąd, że poszedłem na poszukiwania nie pytając wcześniej gdzie są bagna. Więc… Gdzie można znaleźć owe monstrum?- Zapytał karczmarza.
- Ohh, panie, tu ni ma bagien. - zaśmiał się karczmarz. - Mówimy potwór z bagien, bo te łowcy co tu byli powiedzieli, że takie bestyje w bagnach żyjom. Nasza zadomowiła się w jeziorze, kawałek od wioski, w lesie. Ryby nam wyżera. - wyjaśniał. - Ale teraz to sobie panocek daruj. Nocą ona nie wyłazi, a jak się w lesie zgubisz, to jeno wilki znajdziosz.
Ioan opadł z lekką rezygnacją na krzesło.
-To tłumaczy dlaczego nie znalazłem bagien. Powiedz mi jeszcze. Wiesz jak ta bestia wygląda, oraz kiedy byli tutaj łowcy?
- Jest wielka, szeroka, ma dużą, bezzębną gembę i plecych których przebić nie idzie. - mówił karczmarz, spoglądając na Ioana. - Dźwięków nie wydaje, niby nieme, oczy czarne, niczym ślepe. Ale jak sam dźwięku narobisz, to z kilometra w twoją stronę się obróci! - dodał. - Tak to nie wiem, z bliska żem nie widzioł. Ja nad jezioro musić chodzić nie muszem.
Strażnik westchnął głęboko, taki opis był mu do niczego nie przydatny, musiał zobaczyć tą całą bestie, zanim zdecyduje się jak z nią walczyć.
-A co z moim drugim pytaniem. Kiedy byli tutaj łowcy?
- A bo jo wiem. Kilka tygodni? Mniej jak miesionc. Poszli do bestii, wrócił tylko jeden, nakupił jedzenia i też zniknoł gdzie. Żeśmy doszli do wniosku, że pewno wszyscy zdechli a on jedzenie na droge wziął, coby mógł wrócić bezpicznie. Jeno wzruszylim ramionami, na co nam tacy, łowcy co nie łowiom. Potwór dalej się pałęta, dobrze, że z góry płacone nie było.
-Jak wyglądał ten, który wrócił?- Zapytał ożywiony Ioan. Opowieść karczmarza oznaczało jedno, jeden z jego przyjaciół przeżył, a jeśli przeżył jeden to zapewne przeżyła też reszta. Ioan był pewien jednego, gdyby łowcy mieli umrzeć, to umarliby wszyscy, żaden z nich nie uciekłby zostawiając ciała przyjaciół jako obiad dla bestii.
- A bo ja to wiem, oni dla mnie wszyscy tacy sami. Mówił coś o tym jak to łatwo poszło, że bestyi się obawiał, że musi ryzykować przed ślubami a tu nic nie było. Bełkotał i tyle. Bestyja jest dalej, inni nie przyszli. Nakupił jedzenia, wyszedł przez te drzwi co pan żeś wszedł i nie wrócił.
Ioan odetchnął z ulgą słysząc, że Nicklas na pewno żyje, co prawda jego zachowanie było dziwne, zwłaszcza, że bestia cały czas grasowała, a on odszedł, mówiąc, że robota była łatwa.
-Cóż, dziękuję za pomoc. Pozwolisz, że zostanę tutaj na resztę nocy, by z samego rana ruszyć do walki z potworem?
- A rób co chcesz. Ten obszczymorda powiedział, że panicza opłaci. - Oparł spokojnie barman, wyjmując spod lady klucz, i kładąc go przed Ioanem. - Pokoje są na piętrze. Zamyśl się pan jak to jutrem rozegrać. Im szybciej bestyji nie będzie, tym dla nas wszystkich lypiej.
Ioan kiwnął głową na znak, że rozumie, jednak nie wziął klucza, tylko usiadł na krześle pod ścianą, dalej uważał, że jeszcze nie zapracował na to, by spać w łóżku.
 
pteroslaw jest offline