Dopalacz piorunująco zagrzmiał w jego podpitym ciele. Nagle Chińczyk stał się zupełnie trzeźwy , a otoczenie stało się wyraźniejsze i jakby powolniejsze. Wystarczyło ruszyć przed siebie i po prostu rozbić łeb tego śmiecia. Tao momentalnie doskoczył do gościa i walnął go z prawej prosto w szczękę. Gruchnęło niesamowicie ; gość tylko jęknął a farba i zęby wyleciały jak z fontanny prosto na ubitą ziemię. Złapał się za twarz i próbował się poruszać, kiepsko mu to szło. Chwiało nim z ogłuszenia , w końcu się przewrócił.
-Kuaaa... kuaaaa t booii , boiii... zapacis mi z to.- Mówił choć już leżał na ziemi , kaleko broniąc się rękami. W jego oczach pozostawało samo przerażenie. Tao musiał zastanowić się czy nie dobić tego frajera.
-Zabij go. Zajeb! Zasłużył na to!- powiedziała pokrzywdzona.