Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2014, 13:15   #223
Tiras Marekul
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Śmierć wylała się na ulice pochłaniając całe miasto w swym plugawym tańcu. Cała horda żywych zwłok, śmierdzących, drążonych przez zgniliznę, maszerowała by zdobyć zamek pochłaniając wszystko co stanie jej na drodze. Na horyzoncie kolejne budynki stawały w płomieniach niczym zapalane nocą świecie w akompaniamencie krzyków mordowanych i kroczących nieumarłych. Dawne kamienice, które Walbrecht zwykł mijać podczas załatwiania interesów, obracały się w ruinę znikając pośród kłębów dymu. Blask trawiącego zabudowania ognia odbijał się w zeszklonych ze strachu oczach i ledwie trzymanym w ręku orężu.

Walbrecht zaczął kląć w znanych sobie językach. Zaczął miotać się pod bramą w wewnętrznym szaleństwie, które postępowało z każdym krokiem nadchodzącej śmierci. Był pewny, że umrze topiąc się w bogactwie swego rodu. Że pertraktacje z wampirem przyniosą korzyści dla niego i jego potomków. Chciał stać się kimś ważnym, prowadzić daleko sięgające interesy mogąc gardzić tymi, dla których los nie był aż tak łaskawy. Przecież był skazany na sukces. A teraz jedyne co mógł to klęczeć pod bramą i płakać nad swoim losem. Lecz nie zrobił tego...

Czerwony blask płonącego miasta odbił się na jego poważnej twarzy. Jakiekolwiek emocje wyparowały w postaci kropli potu na czole i wściekłości pojawiającej się w oczach. Załadował pistolet i wystrzelił zdając sobie sprawę, że na taką odległość to jest nic nie znaczące działanie. Załadował znów i wystrzelił ponownie. Głowa jednego z szarżujących w pierwszym rzędzie nieumarłych po prostu eksplodowała trafiona pociskiem. Ostatni ładunek prochowy znalazł się w lufie, Walbrecht wyszedł przed wszystkich z wyciągniętą bronią do przodu i rapierem w dłoni. Twarz miał równie pewną siebie co wtedy, gdy cudzoziemcy mogli zobaczyć go po raz pierwszy. Wysoki młodzieniec o niezwykle elfiej budowie ciała po prostu szedł przed siebie czekając by wystrzelić.

Ostatnia kula trafiła w klatkę piersiową jednego z nieumarych. Stara tarcza zrobiona z drzwi zwyczajnie nie wytrzymała, a pocisk przebił się przez nią by z impetem spenetrować wnętrzności przeciwnika i posłać go na ziemie. Ostrze lewaka zabłysnęło w lewej ręce szlachcica, który nadal postępował by stanąć twarzą w twarz z hordą wygłodniałych bestii i zatopić się w ich niepowstrzymanym marszu. Nie liczyło się już nic, chciał umrzeć godnie...
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.

Ostatnio edytowane przez Tiras Marekul : 27-07-2014 o 15:36.
Tiras Marekul jest offline