Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2014, 16:19   #20
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Stolica
The story unfolds
Zgrzyt metalu był jedynym dźwiękiem który zakłócał nieprzerwaną ciszę w pracowni Malie.
Nie było nic. Nikt nie przychodził, nikt nic nie wiedział. Porucznik zapadł się pod ziemię. Tak samo jak Saeh, gdyby się zastanowić. Nie widziała go ani nie słyszała nic na jego temat od kiedy udał się do "śródmieścia".
Jej myśli skupione były na idei, że będzie jednak zmuszona przeszukać całe miasto, dzielnica po dzielnicy. Jak bardzo by tego nie chciała, informacje czy nawet wskazówki do zagadki nie chciały przyjść same.
Dziewczyna wyprostowała rękę i zwolniła blokadę na swojej rękawicy. Elementy tarczy wyskoczyły z ramienia. Nie miała może żadnych klejnotów aby w niej umieścić, ale sama w sobie powinna być pomocna. Schowanie jej może zabierało chwilkę, ale nawet gdy była na wierzchu nie stanowiła żadnej niedogodności. Jej stworzenie na szczęście okazało się dość proste, a do zdobycia elementów wystarczyło posłać raz Bigswortha do Burgessa.
Drzwi do pracowni otowrzyły się.
Pojawiła się w nich najmniej szanowana, najbardziej podszeptywana i najlepiej kandydująca do statusu osoby bezrobotnej, królewska strażniczka Victorria Ivalean.


Wieś w okolicach wielkiego północnego księstwa Ronarr
The beast approaches

- Tędyk, paniczu! - młody wiejski chłopak prowadził Ioana przez las z całkiem spory zapałem. Na imię miał Piotr. Był zwykłym parobkiem, którego właściciel karczmy przyprowadził za ucho i przywlókł do Ioana. Dał jakiejś owcy poleźć w las. Teraz miał karę zaprowadzić groźnego pana, do jeszcze groźniejszej bestii. Wydawał się tym jednak nieco podekscytowany.
Samo jezioro było dość głęboko w lesie. Szli piechotą, i zajęło im to jakieś dwie godziny. Strażnik mógł powątpiewać czy wieśniacy często tu przychodzą.
W zamian za to, było to naprawdę ogromne miejsce. przepłynięcie jeziora z jednego brzegu do drugiego było bez wątpienia niemożliwe bez jakieś łodzi, albo chociaż tratwy. - Tam po drugiej stronie, jest jeszcze insza wieś. Myśmy często handlowali, ale bestyj nam pływać nie daje. - wyjaśnił wsiok.
W pewnym momencie Piotr po prostu się zatrzymał. Odmówił dalszej drogi do jeziora. - Ona już od dawna wie, że tu jesteśmy. - odwrócił się, pokazując palcem w tył. - Tam na drzewach były takie szlaczki. Myśmy doszli do wniosku, że jak się do nich zbliżyć, to już jest się w zasięgu jej słuchu, choć nikt nie pamięta który to oznaczył. Może jeden z tych łowyców?
Dwójka odwróciła się w stronę jeziora. Z wody zaczęła wyłaniać się postać.
Duże oczy, ogromne szerokie cielsko, wielka gęba, grube pozbawione palców nogi oraz gigantyczna skorupa, spod której wychodził również podłużny ogon. Jeżeli Ioan widział kiedyś żółwie, to jak najbardziej mógł zaliczyć tą bestię do ich rodziny.
- Ja nie podchodzę, jak się wejdzie na piasek to się rzuca na ludzi. - zadeklarował chłopak, cofając się o dwa kroki.

Góry mroźnej północy
Jo-jo effect

Trójka wyszła z więzienia Diamondusa z prostą postawą i świadomością co ich czeka. Historia była prosta. Diamondus próbował zdobyć klejnot z duszą smoka, Amethystus zdradził go, w ukryciu przygotowując pieczęć wraz z Thalanosem. Po ich stronie było tylko dwóch generałów. Trzeci i czwarty.
- Pomyślałby ktoś, że spadnę tak nisko. - westchnął Diamondus, po raz pierwszy od lat widząc światło słońca. Teraz to on nosił płaszcz magini, zmuszony ukrywać swoją osobistość. - Cóż, przez tyle lat albo się pogodzisz z porażką, albo stracisz rozum. A ja szalony nie jestem. - stwierdził w końcu, spoglądając to na Sychea, to na swojego generała. - Najpierw idziemy do Membry. Thalanosa dorwiemy potem, już siedząc na tronie. - Jego wzrok przesunął się pod ścianę lodowca. Jednoręka wojowniczka siedziała na ziemi. - A ty dokąd zmierzasz? - spytał, zakręcając wąsem.
- Z wami. Chcę łeb Thanalosa. Za to. - wskazała palcem na trupa swojego towarzysza, którego oprawcą był Sychea. Sychea, na którego przeniosła wzrok. Ostry, ale z pewnym zwątpieniem. W jej wieku i z co najwyżej ponad przeciętnym poziomem zdolności, była to najpewniej dość ciężka decyzja.
Strażnik czuł, że on jest jedyną osobą, której ta przypadkowa postać pozwoliłaby się zatrzymać. Zmienić zdanie. Ciężko było jednak wywnioskować skąd przyszedł ten zaszczyt.
 
Fiath jest offline