Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2014, 19:29   #44
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Metodyczna praca, trzymanie się razem były rozsądne. Mogły im zapewnić przeżycie. Dorwanie Roya "Dzikiego Diabła" Harpera. Mogły. Jednak te zalety nie szły w parze z młodym wiekiem. Dlatego Shilah wolał rzucić się szukać śladów. Niepomny na to, że Harpera już dawno tu nie było, że pewnie pojechał kanionem a na górę wdrapał się tylko jeden strzelec. Musiał znaleźć ślad i dopaść Roya przed innymi. Samemu wywrzeć zemstę zamiast przyglądać się jak robi to ktoś inny.

Z początku nie znalazł nic szczególnego, żadnych śladów bytności. Aż w końcu natknął się na rewolwer. Należał do Scotta.

***


Zarośnięty poganiacz splunął tytoniem i pokazał grupie przy niewielkim ognisku swój rewolwer.
- Kupiłem go za cały swój dobytek. Niesie celnie nawet na trzydzieści kroków a kula wystrzelona z niego wyrywa dziurę wielkości pięści. To z niego wpakuję temu skurwielowi Royowi kulkę. Prosto między jego kaprawe oczy.
W tym momencie Scott dostrzegł, że przysłuchuje mu się mieszaniec, siedzące nieopodal i smarujący łojem popękane paski przy siodle.
- Co nastawiasz ucha brudasie? Może, ty chcesz z niego kulkę? Co kundlu?!
Shilah spuścił wzrok, milczał nie chcąc prowokować postawnego rewolwerowca do agresywnych czynów.

***

Teraz z pewnością już Scott nie wpakuje mu kulki, ani Harperowi. Młodzieniec chwilę się rozglądał, w końcu dostrzegł półkę skalną i zwisający stamtąd arkan. Ktoś musiał ściągnąć rewolwerowca. Było to jednak niewykonalne, sam potrafił się lassem nieźle posługiwać. Nawet jeżeli by zarzucono je Scottowi na szyję dusząc krzyk to upadek tak wielkiego mężczyzny byłby głośny. A on był niedaleko. To było niewykonalne, dla człowieka. Shilah, bardziej przesądny od większości z grupy pościgowej co raz bardziej wierzył, że największym zagrożeniem nie jest Roy ani Apacze. W Mesie Diabła mieszkało coś niedobrego.

Chwilę nasłuchiwał i obserwował, wyglądało jednak, że nikogo nie ma w okolicy. Schował łuk do sajdaku i rozpoczął wspinaczkę. Metr za metrem. Dłonie i stopy łatwo odnajdywały oparcie. Zwinne ciało pięło się do góry. Aż był u szczytu. Wtedy kamień się poruszył. Błysnęły oczy, czerwień podniebienia i biel kłów. Stracił oparcie, z krzykiem spadł w przepaść.

***

- Ani drgnij, kundlu!
Całe ciało go bolało. Rwało. Palce rozwarły się i zwarły orząc ziemię. Chciał się odezwać, wytłumaczyć Scottowi, że to nie on się na niego zasadził, że był przecież z przodu. Ale z gardła nie wydobyły się słowa tylko skrzek.
- Co? Mówiłeś coś, Siliahu Willkinson?
Otworzył oczy i zobaczył lufę rewolweru a za nią twarz. Harrisa, nie Scotta. Przekręcił głowę i dostrzegł Olsena. Przełknął ślinę, zebrał myśli. Na jego twarzy rysował się nie tylko ból ale i strach. I to chyba nie tylko przed rewolwerem Harrisa.
- To duchy panie Olsen. To duchy. One na nas polują.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline