Heinrich zobaczył wjeżdżające na polanę postacie. Dwóch jeźdźców ubranych w czarne skórznie. Uzbrojeni w miecze. Wyglądali na rzezimieszków lub bandytów, nie żołnierzy.
Kiedy jeden z nich zsiadł i zaczął wypatrywać śladów wozu, Heinrich wiedział ,że nie nabrali się na jego sztuczkę. -Może się rozdzielą?- pomyślał szlachcic przygotowując miecz i uspokajając wierzchowca.
Istotnie, po chwili jeden z nich, ten na piechotę wyraźnie zaczął podążać tropem Erika, do chaty podczas gdy konny wolno podążał w stronę ukrytego wozu. Pozostawało kwestią czasu, kiedy znajdzie wóz i Heinricha więc nie było sensu ciągnąć fortelu dłużej niż było to konieczne.
Heinrich uśmiechnął się paskudnie. Może Ranald sprzyja fortelom, może nie, ale nie zaszkodzi spróbować blefu.
-Na nich! Bij, zabij! - Heinrich spiął konia, nacierając na oglądającego ziemię nieznajomego. Liczył na efekt zaskoczenia, gwałtownego natarcia i okrzyku mającego sugerować, że jeźdźcy wpadli właśnie w zasadzkę. Może się nie zorientują, że zasadzka to jeden człowiek. W najgorszym razie okrzyk powinien zaalarmować Erika i rozproszyć nieco uwagi drugiego bandyty. |