Według Niny, Hannah sprawiała bardzo... wojskowe wrażenie, typu kobiety, który znacznie lepiej radzi sobie z bronią i helikopterami niż żywymi osobami. Mogła nie potrafić zajmować się dziećmi, znanie ich niewiele mogło w takiej sytuacji zmienić. Szwajcarka potrafiła, wiedziała co powinna zrobić. Ale... nie umiała. Nie potrafiła przywołać pełnego spokoju na swoje oblicze. Poszła do nich i ukucnęła przez trójką przestraszonych dzieciaków. Ich umysły ucierpiały nie mniej niż Niny.
- Hej... - szepnęła, siląc się na bardzo słaby uśmiech. Mówiła po niemiecku. - Jestem Nina. Wiem jak straszne jest to co przeżyliście, ale musimy uciekać. Następni... źli ludzie się zbliżają. Hannah będzie razem z nami, inni mogą dołączyć, gdy dotrzemy do najbliższej wioski. Wiem, że ludzie zginęli - pewne rzeczy należało mówić wprost, te dzieci były już zbyt dojrzałe - ale musimy biec, aby nie zginęli następni. Rozumiecie to, wiem, że tak. Pomóżcie zbierać przydatne rzeczy, nie wrócimy tu szybko.
Nie poszło jej najlepiej, zdawała sobie z tego sprawę. Lepiej w obecnym stanie nie potrafiła. Wiedziała jedynie, że trzeba dać im zajęcie, zmusić do ruchu i pracy, która pozwoli na chwilę zapomnieć.
Sama zrobiła to samo. Zbiegła na dół, wyszukując dla siebie ubrań. Bardziej pasowały na nią te należące do starszej z dziewczynek niż część należąca do znacznie wyższych od niej kobiet. Wybrała mieszaninę tych i tych, pakując do plecaka. Postarała się też o koc, przeciwdeszczowe kurtki i peleryny. Nie wierzyła, że udźwignie dużo, ale rozłożyła trochę rzeczy, w tym jedzenia i podstawowych przyborów, do małych plecaków, które wręczyła dzieciom. Wszystko to w pośpiechu, bez szukania pojedynczych rzeczy. Wzięła także apteczki, lekarskie maseczki, trochę jedzenia i picia z zapasów z kompleksu, baterie, latarkę. Wrzucała co mogła lżejszego, decydując, że w razie problemów później wyrzuci.
Wreszcie była gotowa, zasapana lekko jeszcze przed wyruszeniem w drogę. Czekała na Hannah, tylko ta kobieta znała drogę. |