Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-07-2014, 13:03   #111
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Aleksiej przeklną cicho pod nosem, mieli mało czasu, ale przynajmniej jednego, góra dwóch udało mu się zdjąć. Zawsze to jeden lub dwa mniej w ewentualnym pościgu. Dobre i to. Nie zwlekając wycofał się między kamieniami do tyłu, a kiedy miał pewność, że jest bezpiecznie wstać ruszył biegiem w kierunku schroniska.

Wpadł do środka z bronią w pogotowiu. Tak było wygodniej niż mając broń przewieszoną przez ramię. Omiótł spojrzeniem to co zastał w miejscu. Nie podobało mu się to ani trochę. To była rzeź, masakra. Pytanie pozostawało tylko kto przetrwał. Dopiero po chwili znalazł innych i po szybkim przebraniu się w cieplejsze rzeczy znajdujące się w kompleksie i spakowaniu do plecaka podróżnego garnka, kilku noży, dwóch butelek wody, płachty plastikowej metr na metr, zapalniczki, kilku jednorazówek i jakiś puszek z jedzeniem powiedział.
- Niedługo tu będą, nie mamy czasu, ruszajmy.

Sytuacja była nieciekawa, a on chciał zapalić, tak bardzo chciał zapalić, ale i tak nie mieli papierosów. Zresztą, też czasu na ten luksus nie było. Pomagały mu się zrelaksować, rozluźnić, oczyszczały myśli.. nie to co alkohol. Papierosy to było coś. Oglądać opuszczający usta dym rozwiewający się na wierze. Ognik żaru samotnie rozświetlający długą, mroźną noc. Tak, brakowało mu papierosów. Wystarczająco by być lekko poirytowanym. Zastukał z zniecierpliwienia palcami o kolbę karabinu po czym wykonał parę uspakajających oddechów. Musieli ruszać.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 26-07-2014 o 22:36.
Dhratlach jest offline  
Stary 29-07-2014, 18:59   #112
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Według Niny, Hannah sprawiała bardzo... wojskowe wrażenie, typu kobiety, który znacznie lepiej radzi sobie z bronią i helikopterami niż żywymi osobami. Mogła nie potrafić zajmować się dziećmi, znanie ich niewiele mogło w takiej sytuacji zmienić. Szwajcarka potrafiła, wiedziała co powinna zrobić. Ale... nie umiała. Nie potrafiła przywołać pełnego spokoju na swoje oblicze. Poszła do nich i ukucnęła przez trójką przestraszonych dzieciaków. Ich umysły ucierpiały nie mniej niż Niny.

- Hej... - szepnęła, siląc się na bardzo słaby uśmiech. Mówiła po niemiecku. - Jestem Nina. Wiem jak straszne jest to co przeżyliście, ale musimy uciekać. Następni... źli ludzie się zbliżają. Hannah będzie razem z nami, inni mogą dołączyć, gdy dotrzemy do najbliższej wioski. Wiem, że ludzie zginęli - pewne rzeczy należało mówić wprost, te dzieci były już zbyt dojrzałe - ale musimy biec, aby nie zginęli następni. Rozumiecie to, wiem, że tak. Pomóżcie zbierać przydatne rzeczy, nie wrócimy tu szybko.
Nie poszło jej najlepiej, zdawała sobie z tego sprawę. Lepiej w obecnym stanie nie potrafiła. Wiedziała jedynie, że trzeba dać im zajęcie, zmusić do ruchu i pracy, która pozwoli na chwilę zapomnieć.

Sama zrobiła to samo. Zbiegła na dół, wyszukując dla siebie ubrań. Bardziej pasowały na nią te należące do starszej z dziewczynek niż część należąca do znacznie wyższych od niej kobiet. Wybrała mieszaninę tych i tych, pakując do plecaka. Postarała się też o koc, przeciwdeszczowe kurtki i peleryny. Nie wierzyła, że udźwignie dużo, ale rozłożyła trochę rzeczy, w tym jedzenia i podstawowych przyborów, do małych plecaków, które wręczyła dzieciom. Wszystko to w pośpiechu, bez szukania pojedynczych rzeczy. Wzięła także apteczki, lekarskie maseczki, trochę jedzenia i picia z zapasów z kompleksu, baterie, latarkę. Wrzucała co mogła lżejszego, decydując, że w razie problemów później wyrzuci.
Wreszcie była gotowa, zasapana lekko jeszcze przed wyruszeniem w drogę. Czekała na Hannah, tylko ta kobieta znała drogę.
 
Lady jest offline  
Stary 30-07-2014, 22:08   #113
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wiadomości, które przyniosła kobieta pilot wraz z powracającym Esko, który jako jedyny z mężczyzn przetrwał katastrofę helikoptera i spotkanie z inna grupa mutantów, przygnębiła Tess.
Kobieta, która do tej pory trzymała się twardo i walczyła jak lwica, by obronić schronisko przed inwazję, nagle poczuła się zmęczona. Jaki był był sens takiej walki? Cały świat ogarnięty chaosem. Miała do dość jeszcze przed hibernacją. Ciągłej ucieczki i szukania bezpiecznego miejsca. Nadzieja na zmianę tej sytuacji za cenę dziesięciu lat życia właśnie rozpadła się w pył.
Czy miała ochotę dalej tak żyć? Uciekać walcząc o wszystko i nigdy nie zaznać wytchnienia? Co gorsza, poza mutantami, którzy gonili im po piętach, wszystkim groziła wyniszczająca planetę choroba.
Gdy inni rozbiegli się po ośrodku w poszukiwaniu rzeczy, które warto by było ze sobą zabrać usiadła przy stole w pomieszczeniu gdzie umierał Leon i położyła przed sobą broń. Pozostało w niej kilka pocisków. I jeden dodatkowy magazynek. Podjęła decyzję. Mogła zabrać ze sobą jeszcze kilku mutantów zanim skończą się naboje. Da tym którzy uciekają, większą szansę na ucieczkę.
Ostatni nabój postanowiła przeznaczyć dla siebie. Jeden pocisk w skroń. Zawsze rozwiązywał problem.
 
Eleanor jest offline  
Stary 03-08-2014, 15:19   #114
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Czas jest wyznacznikiem wszystkiego. Nie da się go zlekceważyć, nie da się o nim zapomnieć. Wszystko co robi człowiek, określane jest właśnie przez ten czynnik. Największy arbiter. Dyskusja na ten temat mogłaby rozwinąć się i przemienić w żywiołową wymianę argumentów, ale… nie było na to czasu. Każde, nawet najkrótsze przygotowanie, zabiera jego odrobinkę. Równolegle toczące się wydarzenia działają jako przeciwwaga tego, ile można zmarnować.
Dziesięć minut. To była bardzo ogólnikowa ocena.
Ile im to zajęło? Kto wie, nikt nie patrzył na zegarek. Nawet takowego nie mieli.

Przerażone dzieci wysłuchały nie bardziej opanowanej Niny, notując z tego tylko jedno: należy się ruszyć. W sumie było to najważniejszą aktualnie sprawą i trójka mających już swoje rozumki dzieciaków nie pierwszy raz przeżywała w swoim życiu koszmar. Dwójka z nich pociągnęła najmłodsze i zaczęły pomagać na tyle, ile mogły.
Wszyscy pogrążeni byli w gorączkowej krzątaninie. Prócz jednej osoby. Tess siedziała bez ruchu, wpatrując się w nieprzytomnego Leona. On już zaznał spokoju, jego umysł, choć jeszcze żywy, nie miał już powrócić do tego co zostało ze świata. Irlandka straciła nadzieję. Nie chciała nawet myśleć o tym, czy gdzieś dalej, poza kontynentem, istnieje bardziej cywilizowane, zorganizowane życie.
Po prostu nie chciała.

Wreszcie byli gotowi, ci co mieli iść. Uparta Hannah sama wzięła największy plecak i wyszła na zewnątrz. Aleksiej już czekał. Wtedy ich dostrzegli. Wybiegali właśnie z lasu. Padł strzał, Rumun szybko położył się i wystrzelił swój pocisk. Pilot zamarła. Przez moment wyglądała jak zrezygnowana McRyan. Człowiek ma swoje granice wytrzymałości.
Z głowy bryznęła krew, kiedy jeden z tamtych trafił. Filatov trafił jednego, ale nadchodzili następni. Wydawało się, że jest ich więcej, niż tylko ta grupa, którą widzieli z helikoptera.
Tuż obok nastąpił wybuch, przeciwpancerny pocisk trafił w beton i zasypał go odłamkami gruzu. Musiał się wycofać.

Nadchodzili.
Nie wiadomo ilu.
Uzbrojeni i pragnący tylko jednego: zabić ich. Zamordować wszystkich.
A oni nawet nie mieli pojęcia dlaczego.

Oba wejścia zostały zniszczone, zastawianie ich stołami nie miało nawet większego sensu. Mieli broń przeciwpancerną, mogli mieć i granaty. Uderzył następny pocisk, cała konstrukcja zadrżała. Część szyb pękła.
Nadchodzili.

Wydostali się z jednego grobowca, czy tak właśnie miał wyglądać ich ostateczny?
- Il valait mieux ne pas se réveiller...
Słowa Monique wyrażały co czuli być może wszyscy. Lepiej było się nie budzić.
Nadchodzili.

..::KONIEC::..
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172