Tissel słysząc słowa blondyna zamarła, a serce zaczęło bić szybciej. Znała swoich przyjaciół, wiedziała, że nie pozwolą by do czegoś większego doszło, ale sam fakt, że była bezbronna i słyszała takie słowa w swoim kierunku... Otworzyła usta by coś powiedzieć, gdy zdała sobie sprawę, że powinni mimo wszystko trzymać się roli, więc zagryzła wargę puszczając w głowie wodze fantazyjnych przekleństwa skierowanych na całą sytuację.
Uniosła dopiero pytająco brwi słysząc Jorraha. Tylko tyle? No nie... Pokręciła głową i zacisnęła mocniej pięści próbując się opanować. Dlaczego musi stać jak kołek i nie może nawet bronić sama siebie? Ta sytuacja serdecznie ją już irytowała.
- Cnotę to ty chyba nosisz w spodniach, bo wątpię by jakakolwiek poszła za tobą choćby z przymusu - mruknęła pod nosem wykrzywiając się, nerwy zaczynały już puszczać, nadmiar adrenaliny zdecydowanie nie służył pozytywnie. Nie wiedząc gdzie przenieść wzrok spojrzała na Ancara. Znała go nie od dziś, a jego mina zdecydowanie była jednoznaczna, domyślała się doskonale co działo się w jego głowie, a fakt ten nieco ją uspokoił, przywrócił trzeźwość osądu
- Dzięki, Ancar - szepnęła znów i przyjacielsko trąciła go ramieniem - Doceniam, nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęła się lekko
__________________ "Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski |