Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2014, 11:22   #8
Ribesium
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Niedziela, 15 października 2006, godz. 12:00

Ojciec Aleksy siedział skulony na tylnym siedzeniu auta starszego posterunkowego Borsuka i czuł się bardzo nieswojo. Nie tylko dlatego, że pierwszy raz w życiu miał do czynienia z policją, ale też dlatego, że nadgorliwy służbista pędził na sygnale przez ulice małej mieściny, ściągając tym wzrok wszystkich przechodniów. Opat miał nadzieję, że prędkość z jaką poruszało się auto uniemożliwi gapiom rozpoznanie jego sylwetki. Zerknął na Annę i ku swemu zdziwieniu dostrzegł, że dziewczynie najwyraźniej przypadła do gustu cała ta akcja. Spojrzał na trzymaną w dłoniach listę wręczoną mu przed wyjazdem przez ”Bora”. „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” – pomyślał ze smutkiem. Którzy mnisi nie pałają do niego sympatią? Musiałby zaznaczyć prawie połowę, czyli tych, którzy byli przeciwko powołaniu go na stanowisko przeora. A przynajmniej tych, którzy codziennie dawali mu odczuć, że powinien pakować manatki. Długo bił się z myślami. Nie mógł kłamać, ale nie chciał też rzucać bezpośrednich oskarżeń. Wiedział jednak, że nie może się już cofnąć. Wydarzenia w klasztorze zaszły za daleko. Przez ich wewnętrzne zatargi zginął człowiek! „Wybacz Panie, bo zgrzeszyłem” – wyszeptał do siebie i postawił krzyżyki przy czterech imionach. Westchnął ciężko, jak gdyby właśnie dokonał karkołomnego wysiłku[/b] i oddał się modlitwie.

Kiedy dotarli na miejsce posterunkowy bezceremonialnie zastukał w ciężkie podwoje. Otworzył mu nieco wystraszony brat Szymon. Popatrzył po twarzach zebranych i zawiesił wzrok na opacie. Aleksy skinął głową na znak, żeby ich wpuścił. Znaleźli się w środku. Mimo wczesnej godziny w krużganku było dość ciemno. Solidne gruby mury skutecznie blokowały nadmiar światła słonecznego.

- Do miejsca gdzie zginął Damiańczuk - zarządził ”Bor”. Stukot siedmiu par butów odbijał się echem wśród klasztornych korytarzy. Przeszli przez dość dobrze utrzymany dziedziniec, którego ściany pokrywał czerwieniejący już o tej porze roku bluszcz, minęli studnię, której oględziny posterunkowy postanowił zachować na potem, i przez boczne drzwi weszli do jadalni, a właściwie refektarza.



Anna wzdrygnęła się na samo wspomnienie niedawnych wydarzeń. Faktycznie miejsce, gdzie wczoraj skonał Krzysztof świeciło pustką. Wszystko wyglądało tu czysto, schludnie i porządnie. Stoły były posprzątane, blaty przetarte, a krzesła podosuwane. Jedynie w głębi sali po prawej, w miejscu, gdzie opat wraz z czwórką turystów spożywał wczoraj kolację, stały nietknięte naczynia wraz z zawartością. Ciężko było stwierdzić, czy ktoś tu wchodził od wczoraj i należało przede wszystkim upewnić się co do tej kwestii. Borsukowi wystarczył jeden profesjonalny rzut oka. Nachylił się do policyjnego technika i powiedział coś wskazując na talerze. Ten natychmiast zaczął zakładać na dłonie lateksowe rękawiczki.

-A przeor niech zwoła wszystkich mnichów jak najszybciej do jakiejś dużej sali i poinformuje mnie, gdy to się stanie - oznajmił. – I nie interesuje mnie co w tym momencie robią, mają stawić się natychmiast.

Zszokowany opat, najwyraźniej nieprzywykły do przyjmowania rozkazów, zamrugał dwukrotnie.

-To może w kaplicy. Tam jest więcej miejsca – zaproponował i uzyskawszy potwierdzenie ruszył wraz z bratem Szymonem na obchód klasztoru. Teraz, na godzinę przed obiadem, każdy z zakonników oddawał się swoim zwykłym zajęciom.

***

Arkadiusz Śliwa nie wydawał się specjalnie przejęty odgłosem policyjnych radiowozów. Nie zrobił w końcu nic złego, dlaczego więc miał się obawiać. Ostatnie dni były jednak na tyle dziwne, że musiał w końcu kogoś zapytać co tu się wyrabia. Teraz też skierował swe kroki w stronę klasztornej piwniczki. Brat Cyrus był jednym z niewielu zakonników, których zdążył polubić. Był dowcipny, rzeczowy, a przede wszystkim miał dystans do klasztornych reguł i nie podlizywał się opatowi. Śliwa lubił go również dlatego, że to właśnie on wyciągnął do niego pomocną dłoń wtedy, na skarpie, gdy siedział z butelką podłej wódki i zastanawiał się, czy życie ma jakikolwiek sens. Cyrus pokazał mu wszystkie zdarzenia z innej perspektywy, wskazał różne możliwości i zaproponował wstąpienie do nowicjatu. Jak na razie był jedyną osobą, której Arkadiusz ufał i do której żywił coś w rodzaju szacunku.

Tak jak przypuszczał, zakonnik przebywał w piwniczce. W momencie gdy wszedł Cyrus metkował właśnie butelki z klasztornym winem i układał je w wyściełanych drewnianymi wiórkami skrzyniach. Niektóre butelki pakował w ozdobne papiery i folie – te przeznaczone były na zestawy prezentowe. Mimo długiej tradycji klasztor szedł z duchem czasu i wciąż poszerzał swą misję i działalność o nowe usługi. Sklep z wiktuałami przynosił umiarkowane dochody, a nowy wymysł – turnusy oparte na odnowie duchowej i kontemplacji – był dobrym chwytem marketingowym naganiającym turystów i zwiedzających.

-Szczęść Boże – zaczął nowicjusz, po dwukrotnym puknięciu w drzwi. Widział, że brat Cyrus nieco się wzdrygnął. Chyba nie spodziewał się gości o tej porze.

- A, to Ty Arku, na wieki wieków. Wybacz, zamyślony byłem. Co cię do mnie sprowadza?

Śliwa streścił mu swoje ostatnie spostrzeżenia i spytał o opinię. Widział, jak Cyrus wyraźnie pochmurnieje.

-Niedobrze. Bardzo niedobrze. Faktycznie, odkąd pojawili się ci turyści są same kłopoty. Odradzałem opatowi ten cały… turnus, ale nie chciał mnie słuchać. No i w końcu wczoraj wieczorem doszło do tragedii. Wiem to od brata Mateusza. Ponoć jeden z turystów udusił się podczas kolacji. Mógł to być oczywiście wypadek, zwłaszcza że z tego co mówi Mateusz wszyscy, łącznie z opatem, jedli to samo. Niektórzy jednak mówią o planowanym morderstwie. Dla mnie to niedorzeczne. Dlaczego mnisi mieliby mordować Bogu ducha winnych turystów?! Tego jeszcze u nas nie było. Przynajmniej nie za mojej bytności, a jestem tu już przeszło 30 lat– pokręcił głową z niedowierzaniem. Widać było, że chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak w tym momencie w progu pojawili się ojciec Aleksy i brat Szymon.

- Witaj bracie Cyrusie. I Ty, Arkadiuszu. Niestety, musicie przerwać to co robicie i udać się z nami do kaplicy. Policja wszczęła śledztwo w sprawie zgonu Krzysztofa i pan posterunkowy chce z wami wszystkimi porozmawiać. – rzucił oględnie opat.

- Zaraz przyjdę, muszę tu tylko pozamykać. Lepiej, żeby nic innego już nie zginęło – powiedział brat Cyrus po czym uświadomił sobie, że musiało to zabrzmieć co najmniej dwuznacznie. Gdy pozostali mnisi zniknęli podniósł zapakowane skrzynie i przeniósł je do pomieszczenia obok, grzecznie odmówiwszy pomocy Arka. Zabawił tam chwilę i po chwili obaj przedzierali się przez ogrodowe ścieżki w kierunku kaplicy.

***

Uzyskawszy od komendanta negatywną odpowiedź na swoje pytanie, dotyczące obcych ludzi bądź podejrzanych typów kręcących się wokół klasztoru, Paweł postanowił nie tracić więcej czasu. I tak był na siebie zły, że spóźnił się na przesłuchania. Uścisnął komendantowi dłoń i wyszedł przed posterunek. Pogwizdując cicho pod nosem jakąś melodię odpalił auto i ruszył w kierunku Lesznikowa. Podróż zajęła mu niecałe 10 minut. Na miejscu zastał dwa radiowozy – oba puste. Najwidoczniej nadgorliwy warszawski posterunkowy był szybki w działaniu. „Samiec alfa” – zanotował dziennikarz w swoim notesie.

Paweł Wilamowski oprócz lekkiego pióra posiadał również dość dobrze rozwinięte zdolności aktorskie. Uważając, by faktycznie nie zepsuć sobie do końca auta, pomajstrował chwilę przy połączeniach akumulatora. Odkręcił klemę i schował ją do kieszeni. Usiadł za kółkiem i przekręcił kluczyk w stacyjce. Auto zarzęziło aż miło. Zadowolony z efektu podparł maskę i ruszył w kierunku klasztornej bramy. Trzykrotnie zastukał mosiężną kołatką. Po dłuższej chwili w furtce pojawił się jakiś zakonnik.

-Szczęść Boże – włączył swój urok osobisty PawełCzy mają może bracia telefon? Zostawiłem swój w domu, a auto mi nawaliło – na poparcie swych słów wskazał na maskę swego Nissana.

Zakonnik popatrzył bezradnie na stojące auto i usunął się z przejścia mówiąc „Proszę”. Paweł był z siebie dumny. Pierwsza część planu poszła gładko. Zastanawiał się, co dalej. Na razie dreptał za mnichem, który prowadził go długim korytarzem. Dziennikarz rozglądał się czujnie w nadziei, że dostrzeże kogoś z policji. Nie musiał czekać długo. W pewnym momencie korytarz z jednej strony ustąpił na rzecz dziedzińca z okazałą studnią. Po drugiej jego stronie, przy otwartych drzwiach do jakiegoś pomieszczenia, Paweł dostrzegł dwóch policjantów, którzy robili zdjęcia i notowali coś z zapałem.

Tymczasem mnich zapukał do drzwi pokoju z napisem „Punkt medyczny”. Drzwi skrzypnęły lekko i ukazał się w nich inny zakonnik.

-Szczęść Boże. Wybacz, że przeszkadzam bracie Metody, ale panu zepsuło się auto tuż pod naszym klasztorem i chciałby zadzwonić po pomoc drogową – streścił sprawę jego przewodnik.

- Oczywiście, proszę – zakonnik otworzył szerzej drzwi – Tylko proszę się pospieszyć, muszę za chwilę wyjść – zerknął dość nerwowo w stronę zbiegowiska po drugiej stronie dziedzińca.

***

Jarosław Borsuk nadzorował zabezpieczanie terenu i zbieranie materiałów dowodowych. Poprosił Annę aby krok po kroku odtworzyła wczorajsze wydarzenia i wskazała konkretnie miejsce, w którym leżał denat. Widział, że dziewczyna znów robi się roztrzęsiona.

Przepraszam, że przeszkadzam. Chciałem tylko powiadomić, że mnisi czekają już w kaplicy. A tu jest ta lista, o którą pan prosiłojciec Aleksy, jak przystało na mnicha, pojawił się niemal bezszelestnie. Wręczył ”Borowi” listę. – Czy ja również mogę być na tym… spotkaniu? zapytał z nadzieją. Nie był pewny, czy jego obecność nie wpłynie niekorzystnie na zeznania pozostałych zakonników, jednak chciał wiedzieć, co takiego mają do powiedzenia jego współbracia. Ci sami, którzy nie potrafili się zdobyć na szczerość i odwagę i powiedzieć mu wprost, co o nim myślą.
 
Ribesium jest offline