Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2014, 16:49   #525
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Już od samego progu tawerny czekała na Laurę niespodzianka. Czy była miła, czy też nie - trudno było ocenić. Na pewno stanowiła coś ciekawego, co sprawiło że jej serce na moment zamarło, a następnie wyraźnie przyspieszyło, by po kilkunastu uderzeniach odzyskać swój pierwotny rytm. Choć bardzo się starała, nie mogła powstrzymać się od uważnego zlustrowania stojącego przy barze mężczyzny. Badała wzrokiem jego blizny, by przejść następnie niżej, do zakonnych symboli. Nie kryła się z tym, Inkwizytor wzbudzał w niej więcej ciekawości niż strachu. Pomyśleć, że gdyby spotkała go jakiś tydzień temu jej los potoczyć się mógł kompletnie inaczej. Warknęła sama na siebie, przywołując rozbiegane myśli do porządku. Przeszłość nie miała już żadnego znaczenia. Zaintrygowana zwolniła kroku, odłączając się od reszty najemnych. Zmieniła jednak plany widząc że do sigmaryty podchodzi cyrulik i zaczyna swoją płomienną przemowę. Prychnęła pod nosem i minęła obu mężczyzn, nie przestając gapić się bezczelnie na nieznajomego. Kiwnęła mu lekko głową.

Mężczyzna odwzajemnił przywitanie, prawie że nie widocznym kiwnięciem. Przez jakiś czas rozmawiał z Karlem, by po chwili odejść od baru i znaleźć sobie spokojny, zaciszny stolik gdzieś w rogu sali. Był teraz sam. Nikt mu nie przeszkadzał, ani nie wadził. Kto by był na tyle głupi by zaczepiać Inkwizytora.

Fanatyczka w tym czasie zamówiła piwo i upiła kilka łyków, by spłukać z gardła pył drogi. Napój smakował jak szczyny, ale pijała już rzeczy o niebo gorsze, więc nie narzekała. Wydłubała jedynie z kufla zasuszone truchło karalucha i pstryknięciem palców posłała je w kąt. Lawirując między pijaną tłuszczą i porozstawianymi chaotycznie meblami, ruszyła w kierunku zakonnika.
- Wybaczcie najście, Mistrzu - zaczęła, stając kilka kroków przed jego stolikiem - Spokojnie, nie zamierzam pytać co sprowadza Sługę Boże na to zadupie. Pan, w swej nieskończonej mądrości, wyznacza nam najróżniejsze ścieżki i nic mi do tego. Potrzebuję porady i będę zobowiązana jeśli poświęcisz mi chwilę.

Mistrz zatrzymał kufel piwa w pół drogi do swoich ust spoglądając na kobietę. Jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego. Wskazał tylko ręką miejsce i kiwnął głową, by Laura powiedziała z czym przychodzi do niego. Mężczyzna nie wyglądał na takiego, który dużo mówi. Nie wyglądał też na takiego, który lubił gierki czy zabawy. Miał swoje lata, a życie odcisnęło na nim widoczne piętno.

Kobiecie to odpowiadało, im mniej zbędnych słów tym lepiej. Strzępienie ozora po próżnicy było w końcu tylko marnowaniem czasu, a tego sigmaryta z pewnością nie ofiaruje jej wiele. Gdzieś w głębi serca poczuła obrzydzenie i złość, tatuaż na biodrze zapiekł. Nabrała powoli powietrza nosem, siadając na krześle. Igrała z ogniem, lecz potrzebowała informacji. Któż lepiej znać się mógł na machlojkach kultystów niż Inkwizytor?
-Zwą mnie Laura - mruknęła, wyciągając zza pazuchy postrzępiony zwitek papierzysk - Jakiś czas temu natknęłam się na dziwny rytuał...chyba rytuał. Banda idiotów próbowała poświęcić dziewczynę, to ich zapiski.

Inkwizytor odstawił piwo, gdy padło słowo rytuał i poświęcić. Skupił całkowicie swoją uwagę na niej.
-Siegfried.. - przedstawił się -Mów dalej… - zachęcił dziewczynę do opowiedzenia całej historii.

-Wiele więcej nie wiem - odparła kładąc dokumenty na drewnianym blacie - Przeszkodziliśmy im nim zdołali dokończyć. Większość jest już martwa, dziewka podczas zajścia była otumaniona i niewiele pamiętała. Przywódca został zabrany przez grupę najemników, działających na czyjeś wyraźne polecenie. Ich przywódca nazywał się Thorne, o ile dobrze pamiętam. To wszystko.

-Thorne...cóż, to znaczy że sprawa została zamknięta -rzekł krótko Inkwizytor - ale cóż konkretnie chciałaś wiedzieć… ? - zapytał z lekką ciekawością, którą dało się wyczuć w jego głosie.

Krótkie, nie wnoszące nic stwierdzenia i półsłówka - jak zawsze, gdy miało się kontakt ze sługami Sigmara. Kiedyś Laura kiwnęłaby jedynie głową i podporządkowała się osądowi Siegfrieda bez szemrania. Teraz jednak czuła jedynie rosnącą z każdą sekundą, gorącą nienawiść. Zaciśnięte pod stołem dłonie zadrżały, paznokcie wbiły się w skórę.
- Chcę, byś rzucił okiem na tą stertę śmieci - jeszcze spokojnym tonem odpowiedziała na zadane pytanie, wskazując brodą papiery. Gdyby uczyniła to ręką od razu by zdemaskowałaby swoje prawdziwe uczucia - Nie potrafię tego odczytać, a wypadałoby wiedzieć czy jest w nich coś istotnego. Coś, co w przyszłości zaważyć może na losie moim, bądź innych wiernych wyznawców Sigmara. Ta grupa mogła być częścią większej całości. Jeśli kiedyś przyjdzie mi się na nich ponownie natknąć chcę wiedzieć, jak skutecznie ich unieszkodliwić. Na zwykłych ludzi, jedynie bawiący się w kult, wystarczy korbacz, ale jeżeli w tym co robili na prawdę była jakaś plugawa magia...wtedy przygotować trzeba się inaczej.

Siegfried wziął dokumenty ostrożnie, powoli je przeglądając. Robił to bardzo dokładnie, jakby tylko te świstki papieru miały w tym momencie jakąś wartość. Oczy schodziły coraz niżej, a on sam od czasu do czasu wydawał z siebie jakiś pomruk. Gdy skończył odłożył dokumenty, tak by zapisane stronice leżały ku blatu.
-Cóż...z tego co się się zorientowałem, ów ludzie, chyba sami nawet nie wiedzieli co chcą osiągnąć poprzez złożenie tej nieszczęsnej niewiasty w ofierze. Sam rytuał niestety nie jest kompletny, bowiem polega on na dostarczeniu esencji życiowej komuś kto nie żyje, lub umiera. W ten sposób ofiara umiera, a jej siły witalne przechodzą na kogoś. Sztuka ta moje dziecko zwana jest nekromancją… lecz poza ofiarą potrzebowali oni jeszcze kilku innych składników. Czy znalazłaś coś co mogło służyć im za nie? I kto miał przeprowadzić rytuał, czy był tam jakiś czarnoksiężnik ? - padło pytanie. Gdy Inkwizytor tłumaczył Laurze co i jak, ta poczuła się jak za dawnych lat. Mistrz tłumaczący swojej uczennicy, którą uważał za głupią by mogła przyswoić szybko sobie pewną wiedzę i fakty.

- Zabrał go Thorne, więc jak sam stwierdziłeś - sprawa załatwiona - odparła jedynie. Nie widziała sensu by rozwodzić się nad tematem. Dowiedziała sie tego, co chciała...nawet bez zbędnych rękoczynów. Wychyliła się do przodu i oparła łokcie o stół, spuszczając skrzyżowane przedramiona pod blat. Spoglądała Siegfriedowi prosto w oczy, uśmiechając się połową ust. Wyglądała trochę, jakby miała go ochotę ugryźć.
-Pan jest jednak łaskawy - odezwała się po chwili milczenia, a w jej głosie dało się wychwycić lekką ironię - Zmierzasz może w kierunku Bertlomo?

Siegfried sięgnął po piwo, upijając go trochę. Początkowo wahał się co powiedzieć, lecz w końcu, co można było dostrzec w jego oczach, przełamał się:
-Ścigam zbiegłego maga, liczę że w końcu tu trafi - prawda i lekki gniew biły z jego słów

- Pokaż więc list gończy. Jeśli się na niego natknę to dam ci znać - powiedziała, choć zaczęła nagle myślec kompletnie o czym innym. Może był to tylko zbieg okoliczności, a może...? Laura nauczyła się nie wierzyć w podobne przypadki. Odkaszlnęła więc i kontynuowała - Skoro już jestem w okolicy mogę mieć baczenie na przejezdnych. Ku chwale Sigmara i dla spokoju zwykłego ludu.

-Niestety nie jest to takie łatwe. Kolegium Jadeitu zgłosiło mi śmierć jednego z ich Magów Wędrownych, o którym wiedzieli że ma ucznia...Niestety kim on jest, sami nie wiedzieli. Ów uczeń zamiast udać się do ich głównej siedziby...zniknął. Mam go znaleźć i przekonać się przede wszystkim czy to nie on stoi za śmiercią swojego Mistrza, oraz czy nie wkroczył na mroczną ścieżkę… - wyjaśnił w skrócie a potem dodał - Wiem tylko że ma około 25 lat, ciemne włosy i brakuje mu dwójki. Pewnie myślą, że będę każdemu do gęby zagląda..Kurwa.. - wypił jednym haustem resztę piwa, która mu została

Kobieta prychnęła i sięgnęła po własny kufel.
-Dobrze że gęba, a nie co innego - westchnęła z udawaną goryczą, po czym kontynuowała - Skoro mag ten może być zamieszany w morderstwo własnego mistrza, oraz działanie sprzeczne z normami narzuconymi przez Zakon, winien mieć szansę na wyjaśnienie wszystkiego przed obliczem sprawiedliwości. Gdzie ostatnio go widziano?

- Od ponad pół roku go tropię. Wiem że z Imperium wybrał drogę tutaj. Domyślił się, lub dowiedział, że go ścigam i podążył w te rejony….To jak szukanie igły w stogu siana - zasępił się

Uśmiech, który pojawił sie na twarzy Laury, ciężko było nazwać radosnym. Przechyliła kufel i wylała część zawartości na blat między sobą i Inkwizytorem. Umoczyła palec w piwie, po czym zaczęła rysować, tłumacząc wszystko bardzo powoli:
-To jest Bertlomo - na stole pojawił się mokry krzyżyk - Zabita dechami wiocha, gdzie psy dupami szczekają i nie ma kompletnie nic interesującego. Tutaj zaś - tym razem przytknęła palec, zostawiając niewielką plamkę - Jest kopalnia. Wszystko oczywiście na włościach barona...cholera, nie pamiętam jak on się nazywa. Miejscowy włodarz. Kopalnia sama w sobie ma kilka poziomów i gęstą sieć odnóg oraz korytarzy. Najciekawsze zaś znajduje się na samym dole. Stare, khazadzkie ruiny i zapieczętowane wrota na wspomnienie których nasi brodaci bracia dostają apopleksji. Udało się dowiedzieć tylko tyle, że po drugiej stronie jest coś złego...pewnie spytasz po co ci to mówię? - dopiła resztkę podłego sikacza i odstawiła pusty kufel - Baron chce otworzyć wrota. Dla niego oczywistym jest iż kryją one skarb. Złoto, klejnoty, antyczną broń i relikty - oderwała wzrok od rysunku i ponownie spojrzała Siegfriedowi w oczy, cedząc ze złością każde kolejne słowo - Tu pojawia się problem...bo albo to zło się przebudziło, albo ktoś je odnalazł i kombinuje jak wyważyć drzwi. W okolicy natknęliśmy się na ożywione plugawą magią zwłoki górników. Był też upiór, widmo...nie wiem co dokładnie, ale wyglądem przypominało latającą, ludzką głowę i zniknęło gdy potraktowałam je ogniem. Jeśli szukasz swojego maga Siegfriedzie, zaczęłabym właśnie tam.

-Rozumiem...teraz już rozumiem Lauro..jakiś cyrulik mnie wcześniej zaczepił...coś bredził o wrotach, źle pradawnym..ale gadał niczym szaleniec chory na umyśle… - rzekł z powagą w głosie Siegfried -Być może udam się tam, jak radzisz młoda Sigmaritko.. - skinął delikatnie głową.

-Ach, Karl - westchnęła - To z tym do ciebie przyszedł? Nie wierzę...przecież całość sprawy nie jest mu znana. Cóż, ogień w nim płonie gorący, lecz równie gorąca jest jego zapalczywość, a to jak wiadomo nie stanowi dobrego połączenia... albowiem dziecko co śpi znów mroku pożądać będzie. Krew niewinnych znów spłynie i umrą ci, których krew jest naznaczona - zacytowała nagle z pamięci, zamykając oczy i próbując przypomnieć sobie więcej szczegółów - To zostało wyryte na wrotach. Była też figura jakiegoś... stwora, któremu cześć oddawały kamienne sylwetki ludzi. Olbrzymi potwór zakuty w płytową zbroję, z twarzą jakby należącą do dziecka. słyszałeś kiedyś o czymś takim?

Inkwizytor pokiwał przecząco głową. Widać było, że pierwszy raz słyszał o czymś takim.
-Interesujące.. doprawdy interesujące. Widzę, że los rzuca Cię z miejsca na miejsce, wystawiając na próby drogie dziecko. A kimże są twoi przyjaciele..? - zapytał

Laura zagryzła wargi, próbując ukryć rozczarowanie. Miała nadzieję, że sigmaryta rzuci chociaż wątły promyczek światła na ową zagadkę.
-To nie są moi przyjaciele - zastrzegła ochryple, gdy zadał swoje pytanie. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się prawie szczerze - Podążam drogą, którą wyznaczył dla mnie Pan. Kimże jestem, by negować Jego wolę? Niezbadane są wyroki boskie. Tylko Jemu tak naprawdę mogę ufać, reszta jest zmienna. Szczególnie w przypadku pracujących dla złota najemników.

-Najemnicy… - zaczął dumając nad czymś Siegfried, a w głowie fanatyczki zapaliła się ostrzegawcza pochodnia - Rozumiem, rozumiem. A od dawna ich znasz? -padło kolejne pytanie, a błysk w oku Inkwizytora był aż nadto widoczny

Laura spojrzała z politowaniem na swego rozmówcę, lecz zaraz jej twarz ponownie przybrała beznamiętny wyraz.
- Będą ze dwa miesiące, tylko lub. Zależy jak na to spojrzeć i to też nie do końca - potarła w zamyśleniu bliznę na policzku - Karl, ten cyrulik dla przykładu, przypałętał się jakiś tydzień temu jak broniliśmy khazadzkiej twierdzy przed atakiem zielonych. Chcesz wiedzieć co o nich sądzę, nim jakaś światła idea zastuka do twego umysłu? To najemni. Liczy się dla nich zarobek...lecz swój honor mają. Bez tego nasze drogi już dawno by się rozeszły.

Kiwnął głową z szacunkiem, lecz od razu dodał:
-Czy tylko Karl od nie dawna dołączył do was, czy także ktoś jeszcze? - padło pytanie.

-Dwóch ludzi, co przedtem baronowi służyło bezpośrednio. Przysłał ich jako wsparcie do walki z orkami. Jakiś dowódca wojskowy i medyk, zresztą Karl też u niego służył wcześniej. Wieprz w rajtuzach wiedział co robi, obaj medycy bardzo się nam przydali...Milano i jego oddział też. - Laura przyznała niechętnie. Chwalenie innych zawsze kulawo jej wychodziło. Lothar i Gomez stwierdziliby pewnikiem, że woli ich zamiast tego bić.

-Rozumiem.. cóż..skoro ręczysz za nich, odpuszczę sobie tą przyjemność rozmowy z nimi. - rzekł -Obiło Ci się kiedyś o uszy, nazwisko Fiphiving. A dokładniej Rudiger Fiphiving ?- zapytał jeszcze

-Nie, nie słyszałam…- zawahała się na ułamek sekundy, po czym wyprostowała plecy, ściągając przy tym z niesmakiem brwi - ...ale jest jeden, za kogo ręczyć nie mogę. Zwą go Gomez, podobno niezbyt długo w barona gościnie przebywał. Dziwny z niego człowiek - cichy i skryty. Ma coś... plugawego w oczach. Sługi Sigmara, Pana naszego, traktuje z pogardą i brakiem jakiegokolwiek szacunku. W jego mniemaniu bliżej nam do dziwek, niż narzędzi Bożych...ale tobie to nie powinno przeszkadzać. Inkwizytorowi bruździć nie będzie, aż tak głupi nie jest.

Twarz mężczyzny stężała a wzrok zrobił się gniewny. Po chwili jednak widać było, że odzyskał samokontrolę nad sobą. Przytaknął głową i rzekł:
-Który to? - zapytał z uśmiechem -Będę musiał więc mieć baczenie na niego.. - dodał.

Laura odwzajemniła uśmiech, a wewnętrzny głos w jej głowie zarechotał z uciechy.
- Mojego wzrostu, ciemnowłosy chudzielec. Podobno cyrkowiec jakiś, lecz prędzej nożownik. Krótkimi ostrzami posługuje się bardzo sprawnie, widziałam na własne oczy. - odparła zgodnie z prawdą, po czym dodała krótki opis co aktualnie nosi na grzbiecie.
-Dziękuję Mistrzu Siegfriedzie. Rada jestem, że znalazłeś chwilę, by mnie wysłuchać. Twoja pomoc i uwaga są nieocenione. Gdybyś w przyszłości mnie potrzebował to jestem do dyspozycji Zakonu Oczyszczającego Płomienia. - dodała na koniec, jako że podobna formułka była wymagana i stanowiła poniekąd zwyczajowe pożegnanie bogobojnych sigmarytów.

Mistrz skinął lekko głową, dając znać że dziękuje za rozmowę i poświęcony mu czas.
-Sigmar z tobą moje dziecko..oby prowadził cię i oświetlał twą drogę, napełniając się siłą i pokorą - rzucił grzecznie by samemu wstać od stolika i ruszyć ku barmanowi.

Fanatyczka odprowadziła go wzrokiem, po czym rozsiadła się wygodniej na krześle. Z ulgą położyła dłonie na stole, ścierając przy okazji skrajem rękawa prowizoryczną piwną mapę. Poszło dobrze, nawet bardzo dobrze.
-Dzięki ci Panie za Twą łaskę - wyszeptała pod nosem, machając na dziewkę służebną. Od tego całego gadania zaschło jej w gardle, a wieczór dopiero się zaczynał.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 31-07-2014 o 11:23.
Zombianna jest offline