Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2014, 00:10   #526
kretoland
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Wszedł do karczmy. Rozejrzał się i ujrzał jak Karl kieruje swe kroki w kierunku człowieka wyglądającym na inkwizytora. Co też mu strzeliło do głowy.
Został wraz z resztą zaprowadzony do stolika. Zamówił jadło i napitek. Mimo, że w trasie jadło najlepsze nie było, Eckhardt nie miał za bardzo apetytu. Udało my się jedynie zjeść całość pomagając sobie piwem. Cały czas obserwował stolik graczy, z którymi grał Rosseti. W sumie to i on by z chęcią by się dołączył i się trochę rozluźnił. Nim skończył posiłek Rosseti skończył swoją grę, odchodząc od stolika. Ciężko było wyczuć w jakim był nastroju, bowiem nic nie mówił. Eckhardt podszedł i zapytał:

- Znajdzie się jeszcze jedno miejsce, dla chcącego stracić kilka koron?

Młodzieniec skinął głową przedstawiając swoich czterech graczy; Hans, Wiktor, Johan i Ulrich. Siedzieli oni przy stoliku, lecz miny mieli marsowe.
-A ja nazywam się Eckhardt - odpowiedział i lekko się uśmiechnął.

Po chwili ów młodzian wyjaśnił zasady gry jakie były i zapytał czy nowy gracz jest gotów do wejścia i czy wszystko dla niego było jasne. Jeśli nie było nic do dodania, podał kubeczek i kości cyrulikowi, mówiąc:

-Stawka wejściowa 5 złotych koron… - wtedy każdy z obecnych rzucił na stół po piątce, dając znać żeby rozpoczynał.

Wszystko było jasne więc Eckhardt potwierdził i położył 5 koron do puli. Następnie włożył kości do kubeczka wstrząs nimi dość mocno i sprawnie położył kubek na stole. Powoli podniósł do by ujrzeć, że na kościach wypadło 15. Nie najgorzej, przynajmniej puki inni nie wykonali swych rzutów. Następny był Hans. Przeklął cicho, gdy ujrzał liczbę oczek, która ukazała się na kościach. Wiedział, że z 11 oczkami może odpaść. Odpicowany goguś wyrzucił 14. Jak na kogoś kto wszystkich ogrywa nie wyglądało to na zbyt dobry rzut. Nie zwlekając kości wziął Johan i prawie podskoczył na widok 19, które mu wypadły. Szybko się jednak opamiętam. Musiało się mu przypomnieć, że to dopiero pierwsza runda. Wiktorowi wypadło 17. Ostatni Ulrich odetchnął z ulgą, gdy na swych kościach ujrzał 13.

Hans dobrze czuł, że to nie jego gra. Fircyk lekko podniósł stawkę:

-No to podbijemy do 7 złotych koron - mówiąc to dołożył 2 złote korony. Ulrich, Johan i Wiktor nie mieli odwagi podbijać. Widać, że już sporo stracili. Spojrzeli wszyscy na Eckhardta, czekając czy dorzuci się do podniesionej stawki.

Eckhardt dołożył 2 korony i zapytał - Tak przy okazji spytam, czy panowie czegoś mi o mieście by nie powiedzieli. Nie widziałem go na mapie

Pierwszy rzut wykonał szczęściarz. wynik całkiem wysoki, bo wypadło mu 17.
-Urok tego miejsca - odparł smutno Johan...-może to nawet lepiej, dzięki temu mniej trafia jak ten tutaj o - rzucił posępnie na fircyka. Eckardt słuchając wykonał rzut i po odsłonięciu kubka ujrzał 18.
-Oh panowie.. - zaczął młodzian - skoro w kościach szczęścia nie macie, może warto byście zajeli się miłością. A pan panie Eckhardt...miłość czy kości
Ulrich pięścią uderzył o stół widząc 10. Johan szybko wykonał swój rzut. Może licząc, że szybkość mu więcej szczęścia przyniesie. Ujrzał 12, co skrzywiło jego wyraz twarzy.
- Na miłość jakoś czasu nigdy nie miałem. Ale to może przez to, że ciągle w podróży. - odparł Eckhardt na zadane pytanie. Ostatni rzut wykonał Wiktor i ten ujrzał 17. Tym razem odpadł Johan. Kolejna kolejka również trwała krótko, i tym razem odpadł Ulrich, by w następnej do grona przegranych doszedł Johan. Na placu boju zostali fircyk i Eckhardt.

Młodzian dołożył kolejnych 5 złotych koron. Cyrulik nie czekając położył swoje monety.

Fircyk wziął jako pierwszy kości i kubeczek. Długo nim potrząsał i mocno, lecz gdy kości upadły na ziemię wypadło jedynie 13 oczek. Przyszła pora na Eckardta, który to w końcu opuścił kubeczek. Kości pokazywały 12 oczek… Fircyk klasnął w dłonie zadowolony, bowiem wygrał od Eckardta 12 złotych koron.
-Gramy dalej..?- zapytał z radością w głosie

-Zastanawiam się czy to szczęście czy umiejętności. - Eckhardt uśmiechnął się - Tym razem może zacznę niżej - Położył na stole 3 korony. Czuł, że młodzian coś krętaczy więc tym razem chciał podpatrzyć jego technikę.

Rozpoczęła się gra. Każdy rzucił na stół po 3 zlote korony. Kości poszły w ruch. Rundy poszły szybko, gdyż nikt nie kwapił się do podnoszenia stawki. W pierwszej rundzie odpadł Ulrich, w drugiej Johan, w trzeciej Wiktor. Został Hans, fircyk oraz Eckardt. Ten drugi rzucił po chwili 7 złotych koron do puli. Hans dorzucił, nerwowo spoglądając na cyrulika. Widać było, że kasa mu się kończy i to w dość szybkim tempie.

- Oj teraz to poszło troszkę w zbyt szybkim tempie, a jeszcze zakupy muszę zrobić. Z resztą przegrałem już więcej niż planowałem - Eckhard znów się uśmiechnął. Już zaobserwował, że nie ma szans na wygraną. Dlatego nie miał zamiaru tracić więcej koron.

Gdy cyrukik wstawał od stołu Hans rzucił:
- No Panie Rudiger Fiphiving wystraszył Pan kolejnego chętnego do gry - fircyk wstał i podał dłoń Eckardtowi, który na moment jakby zamarł w bezruchu.
-Miło było poznać - rzucił lekko się uśmiechając

Przez głowę Eckhardta zaczęły przelatywać myśli:
To nie może być on.
Nie wygląda, choć czy się przyjrzał dokładnie.
Minęło już tyle lat. Nie. To nie może być on.
Rudiger Fiphiving nie żyje i to już od dawna. Nie mógł przeżyć.
Widział jak ginie.
Nie widział wiele tego dnia i niczego nie może być pewny.
Może to tylko zbieżność imion.

Rozbolała go głowa. Ręka zaczęła mu drżeć. Uśmiechnął się krzywo i skierował swe kroki z powrotem do swojego stolika. Jednak miał Fircyka na oku. Nie pasowało mu coś w nim. A jeśli to był on. Musiał z nim pogadać na osobności.
 
kretoland jest offline