Jorrah, Ancar, Tissel
- Nie chciałem cię urazić, panie - bąknął krasnolud wycofując się półkroku na widok potężnego miecza - Myślałem, że dobijemy targu, ale cena widzę iście zaporowa. Trzydzieści jeszcze mógłbym dać, a może i jeszcze piątkę bym dołożył, jakbyśmy się potargowali. Jednak jak nie chcesz, to nie.
Krasnolud już miał odejść do swojego kramu, gdy Jorrah zadał mu pytanie.
- Książę powiadasz. A jest tutaj niedaleko taki jeden. Taki zubożały szlachciura, choć i ten tytuł wielu podważa. Mniemanie jednak o sobie ma bardzo wysokie i różne bujdy opowiada, jak kto zechce go posłuchać. Gdzie on to nie był, z kim się nie bił i jakich to on skarbów nie zdobył. Ponoć smoki mu się w pas kłaniały, a kamienni giganci kolacje przynosili. Bajkopisarz, ale nie szkodliwy mimo, że orków sobie do ochrony zaciąga. Taka miejscowa atrakcja. Nikt go tutaj specjalnie nie szanuje, ani się nie przejmuje. Jeżeli interesy z nim chcesz robić, to lepiej zapomnieć. Nawet jak go coś zainteresuje, to pewnie nie będzie miał czym zapłacić i będzie cię zwodził jakimiś dzierżawami lub w ratach oddawał. Szkoda fatygi, mówi ci panie.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |