Agarwaethor, Fastbergavettbrinnandehjärta, Ramirez Wos, Wojownik
Nagłe pojawienie się Wojownik, a przede wszystkim słowa które wypowiedział sprawił, że grupa przy rotundzie wycofała się.
I choć ciekawość w co poniektórych była nader wielka, aby sprawdzić co kryje się we wnętrzu budowli, to górę wziął strach i obawa o to, co można tam znaleźć.
Wojownik nie miał jednak żadnych wątpliwości. Tak, jak w przypadku dzieci Klingenborga, tak i tu miał pewność, że maczały w tym palce demony Pomroki.
Wioska założona w głębokiej Pomroce, nawet jeżeli była położna nad jeziorem nie mogła być normalna. Podobnie jej mieszkańcy.
Cała grupa udała się więc na poszukiwanie Nevarda.
Sav Nevard, Aziza
Obawy Nevarda i jego dziwne zachowanie uzmysłowiło Azizy, że nie ma żartów i trzeba czym prędzej opuścić tą tajemniczą budowlę. Światło lampy sferycznej dodawało jej pewności i śmiało szła przodem.
Zdawało jej się, że słyszy jakieś szepty, ale uznała to za przewidzenie.
Bez problemów ona i Nevard opuścili zigurat i wyszli na świeże powietrze. Aziza dostrzegła, że ku nim zmierza czteroosobowa grupa, która została wysłana do zbadania rotundy. Ich obecność dodała otuchy kobiecie. Panująca tutaj atmosfera wręcz ją paraliżowała i tylko w obecności innych członków grupy czuła się bezpiecznie.
Już miała poinformować Nevarda o zbliżającej się grupie, gdy usłyszała, że ten upada na ziemię.
Odwróciła się i dostrzegła, że ich przywódca stracił przytomność.
Vigo Paredes
Z modlitwą na ustach kapłan szedł pewnie dalej. Jego serce wypełniała wiara w to, że bogini stworzycielka nie odwróci się od niego. Wielu zaczynało wątpić w ogóle w jej istnienie. On jednak jako akolita jej kultu na każdym kroku dostrzegał dowody jej obecności.
Kroczył więc śmiało na szczyt.
Odblask, który zauważył zniknął i Vigo wziął to za dobry znak. Przyspieszył kroku i już po kilku chwilach znalazł się na samym szczycie budowli.
To, co ujrzał bardzo go zastanowiło. Na najwyższej kondygnacji budowli ustawiona była dziwna konstrukcja. Ustawione w okręgu srebrne zwierciadła wśród których jedno było wyposażone w mała lampę sferyczną. To właśnie odblask tego światła tak przestraszył kapłana w drodze na górze.
Na samym środku okręgu znajdował się ołtarz z zielonego kamienia, który Paredes widział pierwszy raz w życiu. Nie tylko kolor kamienia zastanawiał kapłana, ale także, a może przede wszystkim połyskujące złote nitki w nim zatopione, które ku jego przerażeniu poruszały się niczym małe robaczki.
Na ołtarzu ustawiono metrowej wysokości figurkę, która bez wątpienia przedstawiała jakiegoś tutejszego bożka. Było to coś na kształt kobiety z uniesionymi w górę rękami, które złączyła nad głową.
Uwagę kapłana przykuła połyskująca spirala wyrzeźbiona na jej łonie.
Paredes rozejrzał się wokół, ale na szczycie był sam i ten fakt z jednej strony uspokoił go, a z drugiej sprawił, że nerwy napięły mu się jak postronki.
Widok ze szczytu być może byłby i imponujący, gdyby nie rozciągająca się po horyzont nieprzenikniona ciemność Pomroki. Jedynie wioska i wyspa na jeziorze wolna była od niej. Na wyspie cały czas połyskiwały ruchome ognie. Vigo odniósł wrażenie, że przypomina to jakiś bieg, czy też pogoń z pochodniami w dłoniach.