| Borsuk ze spokojem podążał za Anną wsłuchując się w jej komentarze na temat odwiedzanych pomieszczeń, czy zdarzeń które kojarzyły się jej z danym miejscem. Po drodze mijali techników oraz policjantów zajętych swoimi zadaniami. “Bor” zdawał sobie sprawę z tego, że są specjalistami, lecz wiedział, że dla własnego spokoju, sam musi obejrzeć dokładniej wskazane przez siebie miejsca. Najpierw jednak chciał sie uporać z mnichami, dlatego ucieszyło go szybkie przybycie ojca Aleksego.
-To nawet wskazane, a by ojciec pojawił sie w kaplicy - powiedział Jarosław. -Oczywiście po tym ogólnym spotkaniu, bedzie opat wolny, na czas indywidualnych przesłuchań pozostałych. - Teraz przeniósł wzork na Annę. - Pani również, chwilowo jest wolna. W razie jakichś pytań proszę udać się do mnie, albo do posterunkowego Cieślaka - zakomunikował. - A teraz, w drogę!- wskazał gestem opatowi, aby ten poszedł przodem.
W drodze do kaplicy dogonił ich Cieślak. "Bor" z marszu przystapił do wydawania poleceń.
-Tak jak wspominałem wczesniej. Na początek zabezpieczamy piwniczkę, jadalnię, pralnię i kuchnię. Jak skończę tutaj, sam tam przyjdę sprawdzić postępy. I niech ktoś sprawdzi teren pod urwiskiem...być może ciało zostało z niego zrzucone i gdzieś sie tam poniewiera. - Borsuk niebardzo wierzył w teorię Anny, jednak dla własnego spokoju postanowił zbadać i ten trop.
-Sprawdzić wszystko co wydaje się choć trochę podejrzane- “Bor” idąc pewnym i szybkim krokiem wydawał dalsze polecenia - Konrolować dokładnie każdy transport opuszczający klasztor, być może bedą chcieli pozbyć się ciała, czy dowodów zbrodni w ten sposób. W sumie warto by było też sprawdzić pod tym kątem wszytskie transporty, które opuściły to miejsce od czasu zgonu Damiańczuka.- jego zastepca co chwila potakiwał znacząco głową, na znak, że zrozumiał -Niech więc pan rozdysponuje ludzi i jak najszybciej ma sie pan pojawić w kaplicy wraz z kimś do pomocy… musimy przesłuchać naszych mnichów, później zajmiemy sie resztą. Do roboty!- zakończył ostrzejszym tonem. Cieślak zasalutował i odbił w boczny korytarz, prowadzacy na dziedziniec. Borsuk i ojciec Aleksy weszli do kaplicy, już na początek starszy posterunkowy zauważył pewną nieprawidłowość, mianowicie o jednego mnicha za dużo. Stanał obok wolnego miejsca i przez dłuższą chwilę mierzył każdego z braci badawczym spojrzeniem.
-Zapewne domyślacie się kim jestem i dlaczego zakłócam wam wasze sielskie i uduchowione życie - rozpoczął rzeczowym tonem - Ale żeby procedurom stało sie za dość… nazywam sie Jarosław Borsuk, jestem starszym posterunkowym i to na mnie spoczął obowiazek przede wszytkim odnalezienia ciała Krzystofa Damiańczuka, jak i ustalenia w jakich okolicznościach zginął oraz znalezienia odpowiedzialnych za jego śmierć.- Starał sie aby jego głos brzmiał ostro i dostojnie, aby odbijał sie od ścian i docierał do uszu braci ze zdwojoną siłą.
-Zanim jednak zaczniemy….czy ktoś wyjasni mi dlaczego na liscie braci zakonnych mam dwanaście nazwisk, a widzę tutaj trzynaście osób?- zapytał znów sunąc wzrokiem po twarzach braci, finalnie kończąc na ojcu Aleksym. Ten od razu zabrał głos. W porównaniu do głosu Borsuka był on o połowę cichszy.
-To nasz nowicjusz, Arkadiusz Śliwa - wskazał otwartą dłonią na jednego z zebranych -Nie jest jeszcze oficjalnie mnichem, dopiero przygotowuje się do tej roli. Jest z nami dopiero od dwóch dni.
Borsuk uniósł brew zerkajać na nowego członka klasztornego zespołu. -Gratuluję wyczucia czasu w takim razie - rzucił w jego stronę, po czym pochylił się nad blatem i dopisał imie oraz nazwisko na końcu listy.
-Dobrze więc- podjał temat po chwili milczenia słysząc z oddala zbliżajace się kroki. - Jak zapewne się braciszkowie domyślacie, teraz przyjdzie czas na przesłuchania.- W tym momencie do kaplicy weszli Cieslak i jeden z policjantów. Na widok zebranych mnichów lekko śię zmieszali skinając nieporadnie głowami na przywitanie. Borsuk wskazał im surowym gestem miejsca obok siebie, po czym kontynuuował swój wywód.
- Podzielimy się wraz z moimi kolegami i postaramy sie przeprowadzić to w miarę sprawnie. Ale jeszcze kilka kwestii organizacyjnych.- Tutaj znów zwrócił się w strone ojca Aleksego. - Przydało by się zorganizować dwa odosobnione miejsca, gdzie można by dokonać przesłuchań. Ja sam, wraz ze swoimi...wybrańcami zostanę tutaj.
Wybrańcami… Ojciec Aleksy domyślał się, że chodzi o mnichów, których zaznaczył na liście. Odczuł gwałtowną potrzebę spowiedzi, jednak wiedział, że nie może tego uczynić w tym momencie, jak również nie powinien się spowiadać żadnemu z obecnych tu mnichów. Nie wiedzial jednak czy i kiedy starszy posterunkowy pozwoli mu jechać do kościoła w Sankowicach. W Bańkowie wolał się na razie nie pokazywać.
-Mogę oddać do dyspozycji swój gabinet. A drugie… - przerzucał w myślach listę pomieszczeń dostępnych po zamknięciu częścii terenu przez ”Bora” - Może pokój medyczny? - zastanawiał się, jak i gdzie teraz mnisi będą spożywać posiłki, skoro kuchnia i refektarz zostały odseparowane. Doprawdy nie miał zmysłu organizacyjnego. No ale w razie czego cateringiem zajmie się brat Eustachy, a mnisi najwyżej zjedzą w swoich pokojach. Normalnie posiłek powinien się odbyć za pół godziny, jednak teraz z pewnością ulegnie znacznemu opóźnieniu. Borsuk tylko skinął głową, na znak, że akceptuje propozycję opata. Gestem ręki przywołał pozostałych funkcjonariuszy aby bardziej się przybliżyli i zerknęli na listę.
-Ja biorę tych.- Powiedział przyciszonym głosem zakreślając palcem mnichów wskazanych przez przeora oraz nowicjusza. - Resztą się podzielcie po pół. Cieślak, pójdziecie ze swoimi do pokoju medycznego, a Birski do gabinetu przeora. Zrozumiano?!- dwaj policjanci natychmiast wyprostowali się i zasalutowali.
-O pozostanie tutaj prosiłbym...- powiedział “Bor” mówiąc juz nieco głosniej i biorac do reki listę. - Braci: Antoniego, Cyrusa, Krystiana oraz nowicjusza Śliwę. Resztę poproszę o opuszczenie sali. Dwaj stojący obok mnie funkcjonariusze oznajmią wam kto gdzie ma się udać. Życzę miłego dnia.- zakończył z nutką satysfakcji w głosie, pozwalając sobie na lekki uśmiech.
Ostatnio edytowane przez Aronix : 03-08-2014 o 20:31.
|