Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2014, 23:15   #24
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
- Jedna z twoich generałów przyłożyła rękę do mojego przybycia tutaj. - mutant poinformował prawowitego króla Membry. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to zdoła wznieść się na poziom strażnika królewskiego, czy też jego bardziej brutalny i bezpośredni odpowiednik. Nawet wizja mordowania niezbyt miłych osobników nie wydawała się tak zła.
- Mystia Reedus - dodał po dłuższej chwili milczenia. Jego umysł miał wyraźny problem z przywołaniem dokładnego mienia tej osoby.
- Kazałam jej. - odezwała się "magini". - Dowiedzieliśmy się, że Amethystus potrzebuje jednego z was do jakiegoś fortelu. To była dobra okazja, żeby przyciągnąć cię tutaj.
- Oh - chłopak westchnął, nie ukrywając zaskoczenia takim rozwojem sytuacji. Możliwe, że jego życie było sterowane przez innych jeszcze dłużej, niż początkowo mu się wydawało. Może nawet został celowo wystawiony, by przywrócić tron innemu, bardziej przyjaznemu Rubiusowi, władcy.
- Jeśli faktycznie mam zostać generałem, w trakcie podróży prosiłbym o jakąkolwiek formę treningu - dodał, kierując swe słowa do obu zgromadzonych. Jeśli miał znaleźć się wśród membrańczyków, musiał zutylizować swoją niesamowitą budowę fizyczną w lepszy sposób.
- Pomyślimy o czymś. - przytakną Diamondus. - Sam jestem trochę...nieoszlifowany. - Mężczyzna potrzedł do miejskiej strażnik, i podał jej rękę, aby pomóc kobiecie wstać. - Świetnie, więcej nas tym lepiej. Acz nie gwarantuję, że będziesz bezpieczna w Membrze. Wręcz przeciwnie, wiem, że nie będziesz. Póki co zajmiesz się znalezieniem dla nas prowiantu na drogę. - uśmiechnął sie. - Przynajmniej tak nie będziemy musieli wyżynać tej wioski.
Samotne oko byłego strażnika królewskiego zawisło na jednorękiej kobiecie. Jego wzrok przenosił prostą, zrozumiałą informację. Jego sugestia nie była szczególnie delikatna. Wiedział, so stanie się z mieszkańcami wioski, jeśli odmówi. Co gorsza, był również świadom tego, że sam znajdzie się wśród skąpanych w krwi morderców.
- Przydałyby się jeszcze dobre wierzchowce. - stwierdził, rozglądając się po po jego obecnych towarzyszach. Nie wiedział o nich niemalże niczego. Nie był nawet pewien, gdzie powinien zacząć.
- Ile powinna zająć podróż? - zapytał, kierując swój wzrok w kierunku prawowitego krola Membry.
- Prawie nic. - uśmiechnął się mężczyzna. - Spróbujemy przygotować teleportację. Ale do tego, potrzebujemy żyły magicznej. W okolicy powinien być las pełen energii. Co najważniejsze, ominiemy w ten sposób granicę.
- Jesteś może świadoma, gdzie taka się znajduje? - chłopak obrócił się w kierunku jedynej znającej lokalną topografię osoby. Strażniczka mogła się przydać w więcej niż jeden sposób, potencjalnie ukracając ich zbędne męki. Serce chłopaka biło nieco szybciej na myśl o słonecznej Membrze. Może nie odczuwał zimna tak bardzo jak zwykli ludzie, jednak daleko było mu do niebieskoskórej kobiety, której niemalże nagie ciało przypominało chłopakowi o odwiecznym dylemacie jego płci. Stąpając po niebezpiecznej ścieżce logiki w jego umyśle pojawiał się stroju, jaki kobieta nosi w swej ojczyźnie.
Dziewczyna przytaknęła skinieniem głowy, wraz z resztą ruszając w dół góry. - Właściwie to spory kawałek stąd. Wybudowano zamek w lesie o którym wspomniał Diamondus. Podobno zrobili go magowie, jako ich przejście pomiędzy Membrą a Ferramentią. - wyjaśniła.
- Forteca graniczna? - chłopak szybko skojarzył fakty, zaś jego serce zabiło nieco szybciej, gdy zdał sobie sprawę z potencjalnego końca nowej dynastii. Miał tylko nadzieję, że teleportacja nie zużyje ogromnego potencjału tamtejszej żyły magicznej.
- Ciekawe jaki mag tam teraz rezyduje. - zamyślił się Diamondus.

***

Grupa w miarę szybko dostała się do miasta. Trójka czekała pod bramą. Nie było sensu robić hałasu czy ryzkować plotkom, gdyby ktoś zobaczył generała albo samego króla, nawet gdy ten był skryty pod płaszczem.
Na powrót miejskiej strażniczki czekali przez półtorej godziny. O dziwo wyłącznie pani generał wykazywała ślady niecierpliwości na tyle długim oczekiwaniem.
Dziewczyna wróciła z trzema koniami. Swojej rannej klaczy Sychea nie zobaczył. Wszystkie wieżchowce były objuczone tobołami, najprawdopodobniej z prowiantem.
- Chyba ktoś będzie jechał na kozie. - zaśmiał się Diamondus wsiadając na jednego z koni. Podał rękę swojej generał, która usiadła na koniu razem z nim. - Trzy wystarczą.
- Dobra robota - stwierdził wchodzący na jednego z wolnych koni zdracja wszystkiego, co tylko możliwe. Nawet swoich własnych marzeń. Był w stanie porzucić wszystko, byle tylko zyskać wystarczający stan posiadania, odpowiednią do jego wyobrażenia samego siebie sławę.
Powoli obrócił konia w kierunku, z którego przybył dzień wcześniej, pytająco spoglądając na przewodniczkę.

***
Podróż w większej grupie szła niestety nieco wolniej, niż pierwszy raz gdy Sychea pokonywał tą odległość, wiedział o tym dość dobrze, bo jego porównanie nie nastąpiło w zbyt dużym odstępie czasu. Droga zapowiadała się jednak nieco prościej, wypoczęci będą pokonywać te cięższe kawałki, a gdy zacznie ich męczyć podróż, będą na prostym szlaku pozbawionym zasp.

Jednego z dni podróży ekipa rozbiła obóz w małej, pustej grocie. Być może niedźwiedzie tu czasami przebywają, ale na ich szczęście teraz nie było tutaj żywej duszy.
Racje żywności powoli się kończyły. Dziewczyna załatwiła ich dość niewiele, a z tego co zauważył Sychea nie było w nich ryb, co znaczy, że nie wiedziała o schowkach burmistrza. Być może powinien był udać się wtedy razem z nią.
Nieznana jeszcze zbyt dobrze Sychea generał zbliżyłą się do niego podczas tego postoju, siadajac bezpardonowo obok. - Chciałeś ćwiczyć podczas podróży, nie? - mruknęła. - Może po prostu nauczę cię podstaw magii? Widzę, że masz nieco dodatkowej many na zbyciu. - zaproponowała, wpatrując się w wisiorek od Ellemara.
- Z przyjemnością zasięgnę twej pomocy - odpowiedział, podnosząc głowę w kierunku niebieskoskórej kobiety. Nie był pewien jak wyglądała Membrańska etykieta, wolał więc wykorzystywać poznane w Ferramentii zasady. Może wydawały się dziwne, a w połączeniu z jego twarzą nawet groteskowe, jednak były jedynym znanym mu wyznacznikiem.
Kobieta zbliżyła się do niego, biorąc między palce diament chłopaka. - Widzisz, magia to specyficzna rzecz. Używa się do niej many. To coś jak energia życiowa ludzi. - uśmiechnęła się, polerując diament. - Niektórzy magowie zamykają swoją manę w diamentach, aby użyć jej później do zaklęć, gdy sami z siebie nie mają siły. Oczywiście jest zasadniczy problem: nie można jej od tak zregenerować. Jest też jeden zasadniczy powód dla którego Membra ma więcej magii. - oddalając się od Sychea, kobieta usiadła krzyżując nogi. - Membrańczycy wymieniają swoją, neutralną energię na tą zawartą w klejnotach. Stąd pochodzą imiona naszych władców. Amethystus jest odporny na wszelką magię dzięki swojemu źródło energii…a Diamondus. - uśmiechnęła się szeroko patrząc w oczy Sychea.
- Specjalizuje się w magii - uzupełnił bez potrzeby dłuższego zastanawiania się. Podstawowa specyfika klejnotów była powszechnie znana, a biorąc pod uwagę jej poprzednią wypowiedź, oraz plan dokonania teleportacji, określenie silniejszych stron prawowitego króla Membry nie było problemem.
Kobieta westchnęła, głośno i wyraźnie. - Diamondus zjada ludzi. Dosłownie. Wysysa ich manę, to tak jakby im dusze kradł. Oczywiście tylko ferramentczyków, bo membrańczycy nie mają energii neutralnej. Zatruł by się. - wyjaśniła swój punkt widzenia. - Sęk w tym, że mógłbyś przejść przez to co reszta membry. Jeżeli dostaniemy się do żyły i oddasz swoją energię Diamondusowi, możesz zmienić element swojej many. Acz to tylko propozycja, już jesteś nieco… - zmróżyła oczy patrząc na jego twarz, nie mogła jednak znaleźć odpowiedniego określenia. - Poturbowany.
- Mówisz o żyle, mógłbym więc zmienić manę tylko na tą znajdującą się tam? - zapytał, pochylając nieco głowę. Był wyraźnie rozbawiony wykorzystywaniem eufemizmów przez Membrańczyków. Propaganda robiła swoje, a mało kto spodziewał się chociaż trochę miłych słów z ust drugiej strony konfliktu.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. - Jeżeli jest tam tylko jedna znaczna żyła to tak. Acz jeżeli jest tam zamek magów, to pewnie wybór będzie spory. Kto wie, może nawet rośnie tam elfi dąb? - westchnęła.
- Rośnie. - chłopak stwierdził krótkim, silnym głosem. Nie miał wątpliwości że tego typu roślina, czy też klejnot, znajdował się w zamku. Sama osoba jego władcy była idealnym potwierdzeniem tej teorii.
- A przynajmniej rosnął - dodał po chwili, zabezpieczając swoją teorię przed wszystkimi możliwymi pomyłkami.
- No to możesz być pewny, że coś dla siebie znajdziesz. - uśmiechnęła się dziewczyna. - To cholerstwo wysysa manę z ziemi. Dlatego rośnie takie wielkie. Nie wybrzydza, po prostu ją pożera.
- Mhm - były strażnik krolewski zakomunikował przyjęcie, oraz zrozumienie słów jego nauczycielki. Jego dłoń powoli ruszyła w kierunku diamentowego wisiorka, zastanawiając się, jaka jest jego faktyczna rola. Wydawało się, że pełnił funckję swoistej przejściówki pozwalającej na zrobienie czegoś, co pozornie wykraczało poza pierwotne możliwości osobnika. Miał też cichą nadzieję, że ten niewyraźny ruch zostanie zrozumiany jako chęć przejścia do dalszej części lekcji.
- Dobra. Póki nie zdecydujesz co chcesz od swojej many, ćwiczyć w praktyce nie możesz. Ale mogę ci powiedzieć jak runy działają. - uśmiechnęła się, odsłaniając ostre uzębienie. - Runy to nie jest żaden alfabet, tylko symbolika magiczna która wpływa na żyły i magię którą emitują. Właściwie to idea wywołania krwotoku, który zrobi coś co chcemy. Oczywiście to długo trwa. Tym zajmują się czarodzieje. Potem są jeszcz glify. Te symbole robi się z własnej many, aby zrobić przepływ o konrketnym efekcie. To już idzie dużo szybciej, i ma miejsce głównie w Membrze, bo my możemy regenerować nasze wewnętrzne zasoby many. - wyjaśniła. - Tyle na wstęp, pytania?
- Jaki jest faktyczny przekrój efektów run oraz glifów? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony potencjalnymi możliwościami. Może poprzednia generał, którą spotkał korzystała z glifów do wytworzenia niektórych ze swoich potężnych efektów.
- Ciężko mi mówić na temat run, to ferramenckie sztuki. To co widziałeś na bramie było runą. - przyznała kobieta. - efekty glifów są zazwyczaj dość nagłe. Może być to pojedyńczy efekt związany z danym żywiołem many, albo może wpływ na jej przepływ w okolicy. Ciężko to uogólnić.
- Mhm - przytaknął, po raz kolejny potwierdzając przyjęcie informacji. Jego mentorzy sponsorowani przez gildię byli… nieco mniej wyposażeni przez naturę, a różnica wieku wcale nie pomagała. Przechylił głowę to w jedną, to drugą stronę, chcąc rozprostować zmęczone podróżą kości. Tak długo nie spał w wygodnym łóżku. Jego skóra przez tak długi czas nie zaznała wspaniałości nagiego masażu, czy nawet satynowych pościeli.
 
Zajcu jest offline