Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2014, 05:30   #547
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Są trzy drogi żeby wydostać się z tej wyspy niezauważonym. Pierwsza to teleportacja, ale o kolejnym zwoju raczej możemy zapomnieć, bo wątpię żeby Zaklinacz jak i król chętnie dalej współpracowali. Do tej pory nie mieli wyjścia i chyba tylko dlatego nam pomogli. Nie mówiąc o tym, że na zamku mogą kręcić się elfy. - szepnął spokojnie do Kiti.

- Druga droga to podziemia. Jeśli uda się znaleźć wejście do jakiejś jaskini może uda się zejść na tyle głęboko aby przejść pod dnem. Tylko to trwałoby dość długo, ale wolę ten spacer niż próbować gadać z jakimkolwiek elfem. Każdy z nich pewnie bez wahania by się poświęcił, więc z poświęceniem czyjegoś życia problemów mieć nie będą. Szczególnie jeśli jest to życie drowa, dlatego w żadne zapewnienia jak to nic mi nie zrobią lub zgodzą się pomóc nawet nie spróbuję uwierzyć. Już bym wolał spróbować przeczekać ich poszukiwania jako tygrys. Poza tym, są dwa problemy, które pewnie bez wahania dadzą im mój rysopis jeśli wpadną w kłopoty. Dlatego albo jeszcze trzeba było się ich pozbyć. - stwierdził spokojnie zastanawiając się czy przypadkiem takich problemów nie ma trzech. W końcu wilczyca potrafiła leczyć i zdawało się, że faktycznie jest klerykiem Bieli. Dlatego Dirith zaczął się zastanawiać, czy Kiti przypadkiem nie spróbuje bić mu sztyletu w plecy korzystając z działającej jeszcze niewidzialności. W sumie jeszcze do końca nie wiedział czemu nadal się go trzyma. Na dobrą sprawę pojawiła się nie wiadomo skąd i trzymała się Diritha mając najwyraźniej w tym jakiś cel. Było to pewne, bo kiedy wykruszała się reszta kompani zamierzającej znaleźć opłacalną robotę na wyspie, Kiti pozostała wraz z mrocznym elfem. Dlaczego? Czy mogła być zwiadowcą fanatyków i miała misję aby trzymać oko na boundera Timewalkera zdradzając go kiedy znajdzie się w pobliżu jakichkolwiek elfów? Czyżby to dlatego czasami Dirith miewał niepewne i dziwne przeczucia jakby kiedyś już ją spotkał? Możliwe dlatego właśnie spoglądał dość podejrzliwie w stronę z której doszedł go Kiti jakby właśnie próbował rozwikłać te pytania. Czytać w myślach jednak nie potrafił, więc wszystkie z tych wątpliwości były możliwe. Po prostu będzie musiał uważać nieco bardziej niż zwykle.

- Pamiętasz gdzie złapaliśmy Silverstinga przy łodzi przemytników? To jest trzecia droga, którą najpierw zamierzam spróbować wykorzystać. Jeśli się nie mylę, to dzięki tamtej łodzi uda się wydostać z wyspy niezauważonym o ile przemytnicy jeszcze jej nie zabrali i uda sie znaleźć kogoś z załogi potrafiącego ją obsłużyć. - zakończył rozglądając się lekko gdyż nie chciał aby jego koledzy z domu dosłyszeli tą rozmowę.
- Czyli po prostu nie możemy nigdzie biec, to zaczną nas gonić. - zakończył uśmiechając się lekko.

***

Kiedy koledzy z domu Diritha dołączyli do niego na skraju lasu skąd obserwował miasto przyszedł czas na uzgodnienie wspólnej wersji wydarzeń. Venorik co prawda miał jakieś plany, jednak co do ich jakości można było mieć wątpliwości. Natomiast Izzatlab'orvir bardziej był zainteresowany informacjami nan temat tego co Dirith zrobił wcześniej. Niemalże jakby zbierał te informacje dla kogoś. Zatem trzeba będzie na niego również uważać i nie dać sobie wbić sztyletu w plecy.

- A jak niby zamierzasz lecieć? Pomijając fakt, że byłbyś równie dobrze widoczny dla smoków co statek na pełnym morzu.
- Ci tutaj najpierw będą strzelać, dopiero potem zadawać pytania. Jeśli uda ci się przeżyć, to pewnie prędzej niż później wpakują ci strzałę między oczy. - stwierdził spokojnie do Venorika. - Tak samo jak numer z zakładnikiem nie przejdzie, bo to zwykły kleryk jakich mają na pęczki. Nie wspominając o tym, że pewnie sami nafaszerują go strzałami żeby tylko nas dostać. Zawahają się może tylko tyle, żeby poinformować tego kleryka jak wielkie znaczenie ma to poświęcenie.

- Znam jedną drogę jaką wykorzystywali przemytnicy z tej wyspy. Jeśli sami jeszcze się z niej nie zwinęli to może uda się przekonać ich do zabrania się z nimi. Jeśli nie, to jednak chyba najlepiej byłoby spróbować dołem. Trochę czasu może to zająć, ale jak sam zauważyłeś smoki raczej pod ziemię nie zejdą. - powiedział nadal obserwując mury miasta.

- W razie jakby jednak nie udało się ich ominąć, to zostaliśmy wysłani przez nasz dom do znalezienia złodzieja i odzyskania skradzionej własności. Ot jesteśmy zwykłą bandą od czarnej roboty. To jest jak już przestaną do nas strzelać i zaczną zadawać pytania. Wiemy tylko tyle, że uciekł teleportując sie na tą wyspę i mamy informacje o łodzi wykorzystywanej przez przemytników uzyskane przez wizję jakiejś kapłanki. - stwierdził krzywiąc się lekko. Było jasne, że Dirith przede wszystkim woli unikać kłopotów niż sprawdzać co wyznawcy bieli zamierzają zrobić jak znajdą poszukiwanego drowa, lub jak wiarygodna okaże się ta przykrywka.

- Co do latania może i masz rację - mruknął Venorik. - Bycie widocznym niekoniecznie oznacza bycie w złej sytuacji, dla elfów ci którzy się nie ukrywają nie mają powodów by się ukrywać więc są niewinni. Przynajmniej z reguły. Ci tutaj, zakładam, że kogoś szukają, a konkretnie ciebie. Pewnie masz rację - zreflektował się. - Jeśli cię szybko nie znajdą, puszczą im nery i zaczną rozdawać strzały między oczy wszystkiemu co przypomina drowa... Phef, kleryk. Pechowo. Zawsze coś, ale tak, pewnie on sam błagał by swoich braci żeby strzelali i nie przejmowali się nim... hmpf, elfy są uszkodzone... Pechowo... - westchnął.
- Dlaczego ich atakowałeś, co im zrobiłeś, że są tak wściekli? - wtrącił drugi kolega.
- Zamknij się - fuknął Venorik - Nie pomagasz... Nie jestem pewien czy chcę wracać tam na dół - westchnął. - Matrona i oni wszyscy już wiedzą, że tam byłeś, że ja byłem z tobą zresztą też. Wiedzą, że... - zająknął się. - Więc zabrałeś im coś. Wiedzą, że im to zabrałeś. Hmm przemytnicy? Ludzie? To raczej nie będzie problemu żeby ich przekonać? Jak ludzie opuszczali tę wyspę, na statkach? Nie mają nic latającego? Pfeh. Nienawidzę wody.
- Dlaczego konkretnie cię ścigają? - dopytywał się drugi.
- To nie jest ważne! - warknął Venorik. - Oni nawet nie rozumieją naszej mowy, dociera?!
- Skąd te nerwy, ciebie też nie lubią?
- Lubią mnie tak jak ja ich, nie interesuj się. Dirith? Ten twój niewolnik to kleryk? Hmm może wiesz, "znajdźmy" jakiegoś rannego, niech on go uleczy, wiesz, może będziemy mieć dwóch niewolników? Najlepiej takiego który umie się stąd wydostać...
- Żartujesz?
- Jaki elf zastrzeli elfa który uratował mu życie?
- Dziwny plan.
- Masz lepszy to dawaj. Dawaj co masz, wszystko będzie nam potrzebne. Elfy są uszkodzone. Nie ma reguły. Kilka razy udało mi się ich uniknąć.
- Jak?
- Byłem ranny. Wbiłem se sztylet tu i ówdzie. Tylko pamiętaj, żeby nie widziały, jak sobie go wbijasz, bo mogą się skapnąć że robisz to celowo...
- Ty naprawdÄ™ jesteÅ› dziwny.
Venorik uśmiechnął się dziwnie.
- Tak czy inaczej nas znajdą, pytanie tylko w jaki sposób i w jakim stanie... Dam ci dobrą radę, jeśli jakiegoś zobaczysz, i będzie na ciebie patrzył, nie łap za broń. Taka drobna sugestia...

- To co zrobiłem i dlaczego mnie ścigają ważne nie jest. Już samo to, że jesteś drowem wystarcza elfom do zrobienia z ciebie tarczy strzelniczej. Dlatego na przyszłość lepiej na nich uważaj, bo z reguły nawet jeśli nie atakują pierwsi to tylko czekają na najmniejszy pretekst do ataku. Po prostu tak lubią drowy.
- Plan ze znalezieniem rannego elfa głupi nie jest. Może dzięki temu chociażby spróbowałby posłuchać zamiast od razu strzelać. Problem tylko polega na znalezieniu odpowiedniego celu. Jako tygrysołak mogę spróbować jakiegoś zranić, wy byście mu pomogli. O ile elf byłby na tyle głupi żeby nie rozpoznać wzoru pręg na mojej twarzy to może byśmy z niego coś wycisnęli. Bardziej jednak możliwe, że zacząłby się drzeć i zwalając nam na głowę resztę elfów.
- Czyli nie pozostaje nam nic innego jak ściganie złodzieja. Dyskretne, bo chyba nie uważasz, że udałoby nam się znaleźć go tak otwarcie się za nim uganiając? Po prostu elfy olewamy, matrona rozkazała nam odzyskać wszystko co złodziej miał przy sobie, nie chrzanić się z elfami. - stwierdził mając nadzieję, że koledzy postanowią współpracować i podjąć wspólną wersję wydarzeń. - Mamy za zadanie możliwie jak najszybsze zabezpieczenie drogi ucieczki jaką złodziej może obrać, a jeśli nie uda nam się tego zrobić to ruszyć za nim. Jakby co złodziej nazywał się Ksaar'th. - dokończył używając imienia chimery z własnego domu. Na pewno jego brat nie będzie mieć nic przeciwko, a zawsze to kolejny jednolity szczegół mogący zaważyć na pozytywnym odebraniu historyjki jeśli przyjdzie co do czego.
- A i jeszcze jedno. Od tej pory nazywam się Vizjrei. - poinformował podszywając się pod kolejną chimerę. - Tak na wszelki wypadek, bo po co mają znać nasze prawdziwe imiona?

Po uzgodnieniu faktów przyszedł czas na podjęcie decyzji co dalej. Dobrym pomysłem zdawało się przeczekanie do wieczora i próba wejścia do miasta dopiero pod osłoną nocy. Jednakże było to sprzeczne z teoretycznymi rozkazami matrony, która pewnie nie byłaby zadowolona z takiej zwłoki. Dlatego Dirith skupił uwagę na smoku oraz na tym gdzie się znajduje i skąd może nie widzieć jak podchodzą do bramy. Kiedy nadarzy się okazja mroczny elf zamierza ruszyć w stronę miasta zdecydowanym tempem. Nie zamierzał jednak biec, tylko starał się być możliwie cicho i poza zasięgiem smoka jak również i elfów. Wszyscy dobrze wiedzą, że elfy lubią drowy dokładnie tak samo jak drowy lubią elfy, zatem nie powinno być nic dziwnego w tym, że oddział mrocznych elfów z zadaniem znalezienia jednego ze swoich stara sie unikać kolegów z powierzchni.

Jeśli brama była strzeżona przez elfy to plan unikania spotkania weźmie w łeb o ile nie uda się koło nich przekraść. Priorytetem była próba wejścia do miasta niezauważonym, jeśli jednak okazało się to niemożliwe, to trzeba będzie spróbować wmówić elfom niedawno uzgodnioną przykrywkę. Przynajmniej dopóki nie będzie możliwości pozbycia się ich w inny sposób. Dlatego Dirith zamierza od czas do czasu użyć infrawizji w celu zlokalizowania elfów mogących pozostawać w ukryciu. Co prawda wykorzystywanie tej umiejętności w dzień może nie dać dobrych rezultatów, jednak zawsze to jakaś możliwa metoda detekcji mogąca wyjawić położenie przeciwnika.
Jeśli udałoby się dostać do miasta niezauważonym, to wtedy Dirith zamierza obrać za cel magazyn, przez który wcześniej dostał się do kryjówki przemytników. Jeśli jednak jakieś elfy zostaną zaalarmowane... to wtedy wszystko zależy od tego czy faktycznie zaczną najpierw strzelać i dopiero potem zadawać pytania.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline