Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-07-2014, 04:25   #541
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Pytania wymierzone Verionowi nie przyniosły do końca takich odpowiedzi na jakie liczył, jednak informacje przekazane przez demona były pomocne i dały Dirithowi nieco do przemyślenia. Szczególnie wzmianka o rozdzieleniu się z Hell Light. Tym bardziej jeśli Timewalker wiedział, że już jest w jego posiadaniu, to może wiedzieć o jego miejscu pobytu przez co zostawienie go w wierzy byłoby tylko smokowi na rękę. Mógłby wtedy tylko zrównać miasto z ziemią i uwić sobie w jego zgliszczach leże aby móc łatwiej dopilnować żeby broń mogąca go zabić nie wpadła w czyjekolwiek ręce. Mógłby też po prostu ją z niej zabrać co przyniosłoby ten sam rezultat. Dlatego plan zostawienia sejmitara na wyspie trzeba było zmodyfikować na utrzymywanie go przy sobie mając nadzieję, że światło bijące od tego ostrza nie będzie w stanie przebić się przez szmaty w które było zawinięte. Inaczej posiadając na plecach tego typu latarnię nie miałby szans na ukrycie się przed kimkolwiek.
Z uwagi na to, że odpowiedź Veriona nadeszła tuż po otwarciu portalu nie można było zmienić celu teleportacji. Trudno, po prostu trzeba będzie znaleźć sposób na wydostanie się z wyspy.

***

Teleportacja przebiegła jak każda inna. Szybko i mniej więcej do celu. W tym przypadku trochę więcej w ramach tego mniej, gdyż wylądowali w lesie nie w mieście tak jak Dirith planował. Był jednak na wyspie, nie gdzieś na powierzchni po środku morza, oceanu, pustyni czy innego losowego i bliżej nie określonego miejsca. Można było więc powiedzieć, że podróż się udała. Prawie. Po dotarciu na miejsce dało się przeczuć, że coś może być nie tak. Szybko okazało się co było odpowiedzialne za owe przeczucie. A były to elfy, i to z podgatunku tych bardziej fanatycznych. Albo można było łatwo się tego domyślić, bo kto inny mógł tropić Diritha?
- Świetnie, wpadli na trop wcześniej niż przypuszczałem... Myślicie, że uda się im wmówić, że zostaliśmy wysłani do znalezienia złodzieja, który obrobił właśnie drowi dom i zwiał na powierzchnię na tyle dobrze aby znaleźć sie w zasięgu ostrza? - spytał kompanów na tyle cicho aby tylko oni mogli go usłyszeć. Dirith wiedział jednak, że elfy najpierw będą strzelać a dopiero potem zadawać jakiekolwiek pytania. Tym bardziej, że zabójstwo jednego czy trzech drowów nie będzie stanowić dla nich większej różnicy jeśli istnieje szansa, że trafią na tego właściwego. I oni nazywają się tymi dobrymi...
Przez chwilę Dirith zastanowił się jak zabrać sie za sytuację, w której się znajdował. Otwarty atak zbyt mądry nie był. Istniała szansa, że w okolicy mogą być inne elfy. Chować sie w lesie nie było dokładnie jak bo korojady na pewno w lesie czuły się lepiej niż drowy więc szanse na pomyślne ukrycie się były nikłe. Szanse na wymanewrowanie ich w tym terenie był równie niewielkie... jednak to było chyba jedyne rozwiązanie. Dodatkowo licząc na to, że jednak będą mieli resztki honoru i tak od razu w plecy strzelać nie będą.
- Zwijamy się cicho do miasta, tam powinno dać się znaleźć jakąś drogę na wydostanie się z tej wyspy. - stwierdził równie cicho po czym obniżył pozycję i postarał się nieco bardziej ukryć licząc na to, że jeszcze nie został wykryty. Dalej ruszył spokojnie i możliwie cicho w stronę miasta korzystając z każdej możliwej osłony. Co prawda w dzień jedyną osłoną mogły być drzewa lub inne zarośla, jednak mimo wszystko starał się wybierać te zacienione. Dirith mógł co prawda bardzo łatwo zgubić wszelki pościg używając mikstury niewidzialności jaką posiadał. Mógłby się wtedy pozbyć zarówno elfów jak i Venorika oraz znajomej chimery... jednak na tą chwilę postanowił tego nie robić i wykorzystać kompanów jako możliwe mięso armatnie aby przedostanie się z zasięgu wrogich łuków w zasięg ich ostrzy poszło łatwiej.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 22-07-2014, 17:46   #542
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Zgodnie z założeniem, Kiti kiedy tylko poczuła wiatr w futrze i słońce na twarzy, rzuciła się na ziemię i zaczęła się tarzać po trawie, wywaliła język i po prostu świętowała powrót. W bezpiecznej odległości od Diritha & company rzecz jasna, żeby się nie zdziwili za bardzo ‘samoczynnie’ gniotącą się trawą. Długo wytrzymała w pomroku i była z siebie bardzo dumna że zachowała zimną krew i była taka kulturalna pomimo że drowy okazały się tak gościnne, jak krążyły o tym legendy. Tak naprawdę mogła uznać to za sukces, była w pomroku i nie tak naprawdę wcale nie spotkała drowa i nie oglądała żadnego z bliska. Z bliska, bliska, bliska powiedzmy. Nie spotkała ‘dzikiego’ drowa ‘z bliska’. Koledzy Diritha się nie liczyli bo tak naprawdę jej nie widzieli i pewnie nie zdążyli w ogóle skumać że ona tam była w okolicy. Teraz miała tyle możliwości ukrycia się i ucieczki, że nie przejmowała się już obecnością kolegów Diritha. Była u siebie, u siebie, u siebie! Tutaj drowy mogą jej teraz podskoczyć, podskoczyć, podskoczyć!

Koledzy drowy zaskakująco dobrze znieśli wizytę na powierzchni. Myślała że zaczną się palić jak wampiry na słońcu albo oczy im wypłyną, ale nic z tych rzeczy, nic, nic, nic. Dostali tylko małej alergii na słońce ale tak poza tym trzymali się nieźle. I co dalej, co dalej, co dalej!? Tak właściwie cały czas zastanawiała się co dalej. Szła za Stadem ale jak to się skończy!? Dirith zostanie bounderem Timewalkera i co dalej co dalej co dalej, jeśli użyje Hell Light to co dalej!?
Nazywali ją ‘wilcem’. Już nie była Kiti kleryk Bieli, była wilc boundera Timewalkera wyznawcy Loth!!! To niedobrze, niedobrze, niedobrze! Na pewno już nie powitają jej tak jakby powitali Kiti kleryka Bieli. Pokazywanie się kolegom elfom na oczy w towarzystwie kolegów drowów było teraz równie obciachowe i masakryczne jakby nastolatka w towarzystwie swoich kumpli narkomanów spod mostu przypadkowo spotkała na ulicy swojego ojca. Obciach, obciach, obciach. Wolała tego unikać, unikać, unikać! Chciałaby co prawda pochwalić się im swoją naszywką małego skauta ‘spacer do pomroku tam i z powrotem’ bo większość elfów ma taką naszywkę w okrojonej wersji. Ale wolała unikać teraz elfickich powitań w wykonaniu kolegów elfów. Wszystko jest dobrze póki elfy są witane przez elfy. Jeśli elfy witają cokolwiek innego niż elfy, np. wilców boundera Timewalkera, sprawa trochę się komplikuje.

Złapała Diritha za nogawkę i odciągnęła go na bok, żeby porozmawiać z nim w spokoju i bez świadków kolegów drowów na spokojnie i nadal pod postacią niewidzialności.
- Chyba to nie jest dobry pomysł, żeby pokazywać się tym elfom na oczy! – szepnęła. – To jest chyba aż bardzo, bardzo, bardzo zły pomysł!!! Co jeszcze mamy tutaj do załatwienia? Lepiej żebyśmy później może wpadli z wizytą do miasta i do króla? Jeśli te elfy dowiedzą się, że tu jesteś to w ciągu kilku godzin będzie tutaj cała elficka armia!!! Oni wiedzą że łatwiej jest zabić ciebie niż Timewalkera (hihihi ale czy na pewno?).
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 23-07-2014, 17:48   #543
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wizyta na powierzchni dla kolegów drowów była równie przyjemna i fascynująca co wizyta Podmroku dla Kiti. Venorik zniósł ją jeszcze w miarę dobrze, w końcu już tu był, niekoniecznie w tym miejscu, ale widok nieba, drzew, trawy i tak ogromnego przestrzeni, z horyzontem oddalonym o wiele kilometrów, nie zrobił na nim tak piorunującego wrażenia jak na drugim drowie, który był tu po raz pierwszy. Kiedy już widział cokolwiek, wydawał się bardzo zagubionym. Zasłaniał łzawiące oczy ręka i patrzył przez palce, więc możliwe, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że horyzont jest wiele kilometrów hen hen, gdzieś tam, gdzie ocean łączył się z niebem. Widział pewnie na kilka metrów póki co, a może i nawet wcale. Venorik szturchnął go łokciem, prawdopodobnie zdając sobie z tego sprawę.
- Cicho. W okolicy są wrogowie – szepnął.
- Jacy wrogowie?
- Taaa. Wyznawcy Bieli.
- Na Loth, to prawda… Wyznawcy Bieli, wyznawcy Bieli wszędzie! – warknął.
- Witamy na powierzchni.
- Co za okropne miejsce – mamrotał. – Słyszałem co mówili, ale nie spodziewałem się, że jest aż tak źle. Jeśli za chwilę oczy mi nie wypłyną, to będę zadowolony.
- Przywykniesz. Gdybyś miał oślepnąć już byś oślepł.
- Ta? Szkoda, że ich nie widzę, dokopałbym im.
- Pff! – Venorik prychnął drwiąco. – Widzę, że nigdy nie miałeś przyjemności spotkać elfickiego łucznika. Tu na powierzchni cała zabawa polega na tym, żeby znaleźć osłonę za którą można się schronić. I tak od osłony do osłony, z dnia na dzień.
- Czego od nas chcą?! To prawda, że wolno im strzelać do bezbronnych?
- Zamierzasz chodzić po powierzchni nago i bez broni?
- Ale czego oni od nas chcą, dlaczego zaatakowali nasz Dom?!
- Jeśli nie znasz elfickiego to lepiej ich nie pytaj.
***
Starali się trzymać nerwy na wodzy. Nie przepadali za wycieczkami do ludzkich osad. Nie lubili wycieczek na takie zadupia, gdzie zarośnięci wieśniacy, nie mający jakiegokolwiek pojęcia o czymkolwiek, nie wspominając o Timewalkerze i jego bouderze, utrudniali im pracę i zatruwali życie, dość dosłownie, gdyż ich zapach pozostawiał wiele do życzenia. Trzymając się zasad, bronili tych słabszych, biednych istot, ale pechowo dla wieśniaków, zasady Bieli mówiły „bronić za wszelką cenę”, co poniekąd oznaczało „nawet jeśli ten, któremu udzielamy pomocy się opiera”. Brały się stąd wszystkie akcje niesienia pomocy opierającym się heretykom , szczęśliwie pomagano znalezionym rannym drowom, które z szoku i utraty krwi próbowały się bronić, mniej szczęśliwie, próbowano też drowy nawracać i pomagać im, biednym, nieświadomym. A i nie byłoby szczególnym problemem zamordowanie jakiegoś drowa dla sprawy wyższej. Jak to się mawia, dla ważnego interesu publicznego. Elfom po prostu wydawało się, że jeśli one potrafią się poświęcić i popełnić harakiri dla wyższej sprawy, to inni też z uśmiechem na ustach, z honorem i radością pozwolą się za zabić dla sprawy wyższej i będą szczęśliwymi, że pójdą na spotkanie Nieśmiertelnej Bieli. Elfy po prostu chciały dobrze. Elfy nie wahałyby się bronić za wszelką cenę tych, którzy obrony potrzebowali a nie zdawali sobie z tego sprawy. Z reguły przynosiło to więcej pożytku ogółowi niż szkód jednostce, więc elfy przy tym pozostały. Wieśniacy starali się być tolerancyjni i nie dyskutowali zbyt ostro jeszcze widok elfów dość mocno ich zszokował, ale w końcu byli już po latającej meduzie, mrocznym feniksie, drowach, ognistych burzach, wizjach na niebie, smokach i takich tam, więc kilku elfów to średnio duży problem był w tej chwili. Większość mieszkańców była już na etapie początku choroby psychicznej lub znieczulenia pod postacią kilku solidnych flaszek samogonu, więc wizyta elfów nie wywarła na nikim piorunującego wrażenia. Elfy były uparte. Dawały ludziom znać że nie odejdą póki
nie odstaną tego co chcą. Ludzie póki co starali się to tolerować. W końcu elfy miały broń i długie uszy.
- Myślę że on tu gdzieś jest – elfy tradycyjnie zaczęły gadki w języku elfickim, ignorując ogłupiałych ludzi wokół. – Jeśli gdzieś jest, to tutaj. Nie popłynął wpław przez ocean.
- Podobno drowy nie potrafią pływać zresztą.
- Tak. Jeśli Timewalker nie zabrał go ze sobą, najpewniej jest tutaj. Trzeba to sprawdzić.
- Jak drow mógł zapaść się pod ziemię na takiej małej wyspie?!
- Nie znaleziono też nikogo z jego towarzyszy.
- Tak, ludzie wspominali o jego towarzyszach. Dziwne, że zniknęli wszyscy. Timewalker mógł ich po prostu spalić.
- Tak. Myślę że powinniśmy jeszcze poszukać śladów. To miejsce zbudzenia Timewalkera i musimy wiedzieć wszystko o wszystkich którzy mieli cokolwiek wspólnego z jego bounderem, jeśli chcemy skutecznie rozwiązać ten problem.
- Myślę, że powinniśmy szanować wolę Ranaant`hy.
- Też tak myślę, bracie, ale sytuacja jest skomplikowana.
- Część smoków pamięta Timewalkera. Część pamięta Ranaat`hę. Ale nie wszyscy.
- To była straszna bitwa.
- Wyobrażam sobie.
- Wielu będzie widzieć śmierć tego drowa jako zemstę na tamtym, który dowodził obroną fortecy.
- Sam nie przepadam za drowami, ale chcę uszanować wolę Ranaant`hy….
- Hm…? Słyszałeś to?
Obejrzeli się dyskretnie w kierunku lasu.
- Ptaki się spłoszyły.
- Tak….
- Dziwne.
- Tak nagle i gwałtownie…
- Tak… Dziwne.
- Już jest spokojnie. Nie wydaje mi się, żeby ten drow był tak głupi, żeby próbował podkradać się do nas i nas atakować.
- Bardzo wątpię. Chyba z nerwów stałem się zbyt podejrzliwy.
* * *
Szczęście w nieszczęściu, mieliście przewodnika, który wiedział cokolwiek o ellfach i ich zwyczajach. Mieliście ze sobą kleryka, który mógł wkraść się w łaski Bieli i trochę z nią negocjować, jeśli można tak powiedzieć. Kiti wiedziała przynajmniej mniej więcej czego się spodziewać, a chodziło głównie o zwiadowców i wypatrujących wrogów elfów usadowionych na drzewach. Nie bez powodu krąży legenda i anegdota o tym, jak to idąc przez elficki las, masz 90% szans, że masz nad sobą, gdzieś w koronach drzew, statyczne 6,666 elfickich zwiadowców, którzy cię obserwują, popijając melisę i przegryzając muffinki. Elfy opanowały do perfekcji sztukę łażenia po gałęziach i kamuflowania się wśród konarów i liści. Na szczęście klerycy i wilki opanowały sztukę wypatrywania i wywąchiwania elfickich zwiadowców na drzewach. Przeciętny kleryk miał oczy wyczulone na wyszukiwanie swoich towarzyszy, musiał przecież ich wiedzieć, wiedzieć, kogo, gdzie i kiedy ma leczyć.

Prawdopodobnie też elfy umiały wywąchać melisę. Połączenie kleryk-wilk-elf-jęki-i-modlitwy do Almanakh, pozwoliło Kiti na wykrycie elfów w okolicy na tyle skutecznie, by ominąć je z bezpiecznej odległości w drodze do miasta. Prawdopodobnie nie było ich tu zbyt
wielu, w końcu wieść dopiero się roznosiła i tylko ci na smokach zdołali tu dotrzeć, większość z nich zapewne nadal ścigała Timewalkera. Co nie zmieniało faktu, że wystarczyłaby jedna elficka strzała żeby pozbyć się boundera Timewalkera. Kiti prowadziła zatem do miasta, skutecznie unikając wrogich patroli. W mieście nie będzie to tak łatwe. Jak to mówi anegdota, jeden elficki łucznik na murach lub wieżyczce, i jest gnój.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 28-07-2014, 04:48   #544
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Większość z nich niby ma te swoje honorowe zasady, żeby jednak nie strzelać do bezbronnych przeciwników w plecy i takie tam. Jak dobrze na nich zagrasz, to da się do niektórych trochę podejść. Ale też głupi nie są i zupełnie do siebie pozwolić nie pozwolą. Po prostu odstrzelą ci kolana jak już stracą cierpliwość. - uśmiechnął się lekko. - Wszystko zależy od sytuacji. Na przykład teraz na tej wyspie pewnie wpierw by strzelali, a potem się zastanawiali jakie honorowe zasady złamali.
- A to nie oni zaatakowali nasz dom, tylko ja. Kilka sztuczek i parę kłamstw, żebym nie musiał wyżynać wszystkich co do głowy bo zależało mi na czasie. A wyżynanie o ile byłoby bardziej zabawne, o tyle trwałoby dłużej na co pozwolić sobie nie mogłem. - stwierdził odwracając się w stronę gdzie znajdowało się miasto. - Chociaż wykluczyć ataku nie mogę, kto wie co tym fanatykom obija się po głowach. Teraz lepiej się stąd zabierajmy, tylko cicho i spokojnie bo może ich być na tej wyspie znacznie więcej. Idę pierwszy, trzymajcie się tak żebyście mieli na mnie oko i w razie czego pogli spróbować zajść ewentualne kłopoty z boku. - stwierdził ruszając przodem i starając się prowadzić w stronę miasta. Dirith poszedł jednak za wskazówkami Kiti. Sam był pod postacią drowa i nie miał tak wyczulonego węchu jak wilczyca przez co samemu mógł nie obrać tak dobrej drogi. Można było zaradzić temu przemieniając się w tygrysa lub tygrysołaka, jednak w tej sytuacji przemiany używać na razie nie zamierzał.

Kiedy nadarzyła się okazja odpowiedział również i Kiti, tak aby mieć pewność iż jego kompani go nie usłyszą. Nie było to co prawda łatwe biorąc pod uwagę jak czuły słuch mają mroczne elfy. Na szczęście obrał rolę bardziej zwiadowcy więc istniała spora szansa utrzymania tej konwersacji w tajemnicy.
- Po informacjach jakie dostałem od Veriona już nic nie potrzebujemy z wyspy. Ale oczywiście dostałem je po otwarciu portalu, inaczej celowałbym w stały ląd. - Było to co prawda pół-prawdą, bo Dirith najpierw otworzył portal a potem zaczął zadawać pytania. Odpowiedzią został jednak nieco zaskoczony, bo nie myślał iż Timewalker będzie w stanie stwierdzić czy jego bouder jest w posiadaniu Hell Light czy też nie. Jednakże jeśli o tym wiedział, to mógł też znać jego położenie, co mógł wiedzieć od początku. Taka możliwość była nie do wykluczenia więc rozdzielenie się z sejmitarem byłoby wielkokalibrową głupotą. O ile czasem Dirith wybierał nie najlepsze opcje, to aż takiego błędu popełniać nie zamierzał.
- Miejmy nadzieję, że uda się znaleźć w mieście jakąś drogę na stały ląd. Jeśli fanatycy przeszukują wiochy, to pewnie robią to samo na zamku więc o kolejnym zwoju teleportacji możemy pewnie zapomnieć... Oby tylko nie znaleźli łodzi, której mam zamiar użyć... W najgorszym wypadku czeka nas poszukiwanie wejścia jakiś jaskiń i szukanie drogi na stały ląd poprzez jaskinie lub może nawet ponownie poprzez podmrok... - stwierdził zdradzając Kiti mniej więcej jakie widzi możliwości opuszczenia tego niezbyt bezpiecznego kawałka lądu.

***

Dzięki przewodnictwu Kiti lub po prostu szczęściu dało się uniknąć kłopotów z wszelkimi elfami mogącymi się szwendać po lesie. Był to dobry znak, choć jeszcze nie wszystko było przesądzone. Trzeba było się dostać jeszcze do miasta co mogło być kłopotliwe. A o możliwych kłopotach świadczyły słupy dymu unoszące się z okolicy miasta coraz lepiej widoczne w miarę zbliżania się do celu. Nie świadczyło to dobrze. A nawet można było powiedzieć, że zapowiadało się nie ciekawie po tym jak można było już stwierdzić, że źródło ognia znajduje się gdzieś w portowej części miasta. Czyli sprawy mogły się mieć na prawdę źle jeśli zniszczenia były poważne. Żeby to sprawdzić trzeba było się wpierw dostać do środka miasta, bo mury przezroczyste nie były.

Bramy miasta mogły stanowić spory problem. Nie było wiadomo ilu elfów mogło znajdować sie na wyspie. Mogło być tylko kilku, których na szczęście dało się wymanewrować. Mogło też być ich tutaj więcej i mogli pozostawić przy bramach lub na murach własne straże na wszelki wypadek żeby pilnować wszystkich wchodzących i opuszczających miasto. Dlatego Dirith nie chciał podchodzić zbyt blisko do krawędzi lasu i z odpowiedniej odległości obserwować mury i bramę miasta przez kilka dłuższych chwil aby postarać się zauważyć wszelkich możliwych strażników. Rozważył więc możliwość przeczekania dnia i próby wejścia do miasta nocą co mogło być rozsądnym rozwiązaniem. Wszystko jednak zależało od tego, co uda się zaobserwować. Ponownie można było wykorzystać miksturę niewidzialności, jednak pozostawienie kompanów na wyspie bez dozoru mogło się źle skończyć. O ile jego kolega z którym służył Riktelowi mógł w razie złapania trzymać język za zębami, o tyle Venorik najprawdopodobniej dostarczyłby fanatykom dokładny opis Diritha jeśli miałoby to zapewnić mu wolność. Najprawdopodobniej i tak zostałby zabity, jednak znając swoich pobratymców zrobiłby wcześniej wszystko aby spróbować albo uciec albo wynegocjować sobie wolność łącznie z udzieleniem wszelkiej możliwej pomocy w złapaniu boundera Timewalkera.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 28-07-2014, 22:09   #545
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti przyjrzała się całej sytuacji. Omówiła ją z zaufanym źródłem informacji, które przeprowadziło ją przez pajęczyny i drowy. Kiti wiedziała jak wyglądają elfickie obławy i wiedziała, że łatwo nie będzie. Jak to mówią, szturchnij elfa patykiem dla zabawy, a będzie cię ścigał przez kolejne 10 lat, dopóki nie zepchnie cię z mostu pod pociąg. Tak podobno się mówi. Elfy to problem jeśli jest się po tej niewłaściwej stronie. Elfy to duży problem, duży, duży, duży! Teoretycznie w ogóle nie ma sensu podejmować prób ucieczki, z matematycznych obliczeń, kalkulacji wieku elfów i ich żywotności w stosunku do wieku zgonów u drowów, ich fanatyzmu w stosunku do szczęścia Diritha i jego mackofilowości, nie kalkulowały się tragicznie, ale nie najlepiej. Kiti wiedziała, że jeśli elf chce cię dopaść, dopadnie cię. Elf ma czas. Elf ma wolę, siły i środki. Elf chce dobrze i nie odpuści. A tu na dodatek mówimy w liczbie mnogiej, o elfach. Wsadzanie palucha w mrowisko to mało powiedziane. Dirith planował wydostać się z wyspy. Plan niby dobry, najlepiej gdzieś daleko, daleko, daleko, na lodową pustynię najlepiej skutą lodem, być może Elfy zechcę poczekać aż zamarzniemy. Jeśli jest miejsce w którym nie będą ścigać uciekiniera, to chyba tylko kraina lodowców, przy śnieżycy i 50 stopniach poniżej zera!!! Dobry plan! Uciekajmy na biegun! Kiti nawet lepiej by się tam kamuflowała!

- Dirith – szepnęła znowu. – Nie wydostaniemy się stąd bez ich wiedzy! – pisnęła smutnie. – na pewno zauważą łódź albo statek, na pewno, na pewno, na pewno!!! Jeśli mają smoki to na pewno z góry nas zauważą nie wspominam już co potem zrobi Chyba tylko pod ziemią by nas nie zauważyli ale tam też nie jest za ciekawie… Nie wiem sama, czemu o tym pomyślałam, ale może powinniśmy spróbować z kimś porozmawiać? Może z Zaklinaczem albo nawet z jednym z tych elfów…? Nie wiem jak drowy robią, ale elfy kiedy kogoś szukają, widzą wszystko. Na pewno obserwują ocean, port, wszystkie drogi ucieczki z wyspy bo wiedzą, że musimy ją opuścić! Poczekają na posiłki i wsparcie do przeszukiwania wyspy, a póki co na pewno obserwują drogi ucieczki z wyspy! Jeśli się przed nimi ucieka, zaczynają ścigać i gonić! Ale nie ścigają czegoś co nie ucieka, przynajmniej nie tak od razu. Nie wiem, pomyślałam może o jakimś kamuflażu, może Zaklinacz by mógł coś pomóc? Oni szukają wilka i drowa, jeśli przerobimy się na cokolwiek innego, może nas nie zauważą! One wiedzą jak zachowują się drowy i wilki, im więcej rzeczy zrobimy takich, których wilki i drowy nie robią, tym lepiej dla nas! Nie wypływajmy na morze, nie ma szans żeby nie zauważyli łodzi albo statku!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 29-07-2014, 22:31   #546
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Chyba czegoś tu nie rozumiem…
- Odkąd się pojawił wszystko zaczęło się sypać! To wszystko jego wina!]
- To prawda, z drugiej strony wiele zrobił, aby ratować to miasto. Wątpię abyśmy mogli pozbyć się mrocznego feniksa bez jego wsparcia.
- Wsparcia?! Wspa-rcia?! Ten feniks był prawdopodobnie jego kanarkiem, ot co! Zwierzątkiem domowym, psem do gryzienia niewiernych!!! To jest demon!!! Teraz mamy niezbity dowód, to jest sługa Chaosu i siewca klątw!
- Chaos często wysługuje się niewinnymi ofiarami…
- Nie wiem co jeszcze mogłoby się zwalić nam na głowy! Latające meduzy, demony, golemy,
plaga robactwa, ogniste ptaki, a teraz elfy!!! Nie wiem co jest z tego wszystkiego najgorsze! Nie mam zamiaru być konspiratorem i sojusznika demona! Nikt z tego miasta nie chce, żeby te cholerne elfy łaziły od domu do domu, szukając tego demon i nawracając jego sojuszników! Tyle lat żyliśmy z elfami w pokoju, a raczej nie było ich tutaj wcale! To, że tu są to kolejna klątwa! One nas zniszczą, one nas wszystkich uznają za sojuszników Chaosu i wszystkich nas zniszczą!
– Może nie popadajmy w skrajności…
– Powiedziałeś „Może”?! Jak śmiesz przy mnie wypowiadać imiona demonów?!?! Te ich długie uszy też na pewno już to usłyszały! Nie zbliżaj się do mnie, nie rozmawiaj ze mną, nie znam cię!
– Nie popadajmy w paranoję, proszę.
– Chyba żartujesz?! Co jeszcze mogłoby się nam zwalić na głowy, no co?! Te elfy mają
natychmiast opuścić to miasto i tę wyspę, zanim nas wszystkich spalą na stosie jak heretyków! To już poważna rzecz, skoro się tu pojawiły! Macie im pomóc znaleźć tego demona i go zgładzić! Niech wyniosą się stąd jak najszybciej!!! Każdy kto nie pomoże tym elfom w znalezieniu i zgładzeniu go zostanie uznany za zdrajcę!!!
– Powinien mieć szansę przedstawienia swojej wersji wydarzeń, czyż nie?
– Słucham?
– Elfy nie powiedziały że chcą go martwego.
– Powiedziały, że chcą go zabić.
– Powiedziały „prawdopodobnie”.
– Zniszczenie takiej zarazy nie możżżż TFU zapewne nie jest łatwe, dlatego tak
powiedzieli! Nawet wyznawcy Bieli się go boją, widzisz jacy są poważni, niby tacy opanowani, kamienne twarze, te ukłony, maniery, a na pewno trzęsą portkami! Nie chcę tu ani jego, ani ich, zrozumiano?! Czy ktoś tego nie rozumie, do cholery?! Nie możżżżżemy opuścić tej cholernej wyspy, nie mamy dokąd uciec, to oni muszą się wynieść jeśli mamy przeżyć!
* * *
Sytuacja wyglądała generalnie tak, że elfy, które bardzo chcą się z wami spotkać, były na wyspie. Gdzie były i ile ich było, trudno powiedzieć, ale jak zauważył Venorik, starczy jedna strzała. Pechowo dla nich, nie mieli żadnej wymówki na swoją obecność tutaj. Zawsze mogliby być przynętą, tak jak dla przeciętnego dwarfa każdy elf wygląda tak samo i jak dla przeciętnego elfa każdy dwarf wygląda tak samo, podobnie dla elfów każdy drow wygląda prawie tak samo [niektóre mają cycki i do tych trzeba strzelać najpierw]. Nie byłoby dużym zdziwieniem, gdybyście usłyszeli gdzieś z koron drzew „ej, chłopaki, ilu tych bounderów miał Timewalker…?!” „Co?” „A nic, w końcu strzały są tanie…”. Elfy nie lubiły się pokazywać i stać na widoku, przynajmniej nie wszystkie. Generalnie należy zakładać, że dwa razy więcej elfów nie widać niż widać.

Szczęśliwie dotarliście w okolice miasta. Nie stało w płomieniach, to dobrze. Nie było latających meduz, to też super. Ani feniksów. Ani elfów. Przynajmniej nie było ich widać. Część z nich z kolei była dosyć dobrze widoczna i to zapewne celowo…
- Oh what da...! – wyrwało się Venorikowi.

Flight by PorcelainPoppies on deviantART

Tak. Fajnie. Tam z góry na pewno widać wszystko co nie stoi pod osłoną. Koledzy drowy byli odrobinę zmieszani obecnością smoka.
– Co to kurde jest?!
– Smok – mruknął Venorik.
– Zdaje się, że cię tu bardzo nie lubią, Dirith.

Nie będzie łatwo się stąd wykaraskać. Nie widzicie jeszcze portu, ale należy zakładać, że wszystko co wypłynie na otwartą wodę będzie doskonale widocznie z góry i raczej przed smokiem nie ucieknie… Tak na oko lepszą drogą wydaje się ucieczka dołem lub górą…
- Smoki przynajmniej nie zejdą pod ziemię – mruknął Venorik. – Gdybym miał wybierać to chyba
jednak wolałbym górą.
– Co górą?
– Lecieć.
– Zabawne.
Venorik uśmiechnął się złośliwie.
– Do mnie niczego nie mają. Ci tam na dole tak, ci tutaj nie powinni.
– Rozerwą cię na strzępy kiedy tylko cię zobaczą.
– Mówiłeś, że masz niewolnika wyznawcę bieli, Dirith? – wtrącił. – Może sztuczka z zakładnikiem podziała, czy niekoniecznie? Czy to ktoś ważny? Posłuchają go?
– Żartujesz?
– Pytam na wszelki wypadek, zamknij się, jesteśmy otoczeni przez cholerne elfy, wolę wiedzieć ile mamy planów B! O ile jeszcze nie wiedzą że tu jesteśmy, musimy wykorzystać każdą możliwą szansę.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 04-08-2014, 05:30   #547
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
- Są trzy drogi żeby wydostać się z tej wyspy niezauważonym. Pierwsza to teleportacja, ale o kolejnym zwoju raczej możemy zapomnieć, bo wątpię żeby Zaklinacz jak i król chętnie dalej współpracowali. Do tej pory nie mieli wyjścia i chyba tylko dlatego nam pomogli. Nie mówiąc o tym, że na zamku mogą kręcić się elfy. - szepnął spokojnie do Kiti.

- Druga droga to podziemia. Jeśli uda się znaleźć wejście do jakiejś jaskini może uda się zejść na tyle głęboko aby przejść pod dnem. Tylko to trwałoby dość długo, ale wolę ten spacer niż próbować gadać z jakimkolwiek elfem. Każdy z nich pewnie bez wahania by się poświęcił, więc z poświęceniem czyjegoś życia problemów mieć nie będą. Szczególnie jeśli jest to życie drowa, dlatego w żadne zapewnienia jak to nic mi nie zrobią lub zgodzą się pomóc nawet nie spróbuję uwierzyć. Już bym wolał spróbować przeczekać ich poszukiwania jako tygrys. Poza tym, są dwa problemy, które pewnie bez wahania dadzą im mój rysopis jeśli wpadną w kłopoty. Dlatego albo jeszcze trzeba było się ich pozbyć. - stwierdził spokojnie zastanawiając się czy przypadkiem takich problemów nie ma trzech. W końcu wilczyca potrafiła leczyć i zdawało się, że faktycznie jest klerykiem Bieli. Dlatego Dirith zaczął się zastanawiać, czy Kiti przypadkiem nie spróbuje bić mu sztyletu w plecy korzystając z działającej jeszcze niewidzialności. W sumie jeszcze do końca nie wiedział czemu nadal się go trzyma. Na dobrą sprawę pojawiła się nie wiadomo skąd i trzymała się Diritha mając najwyraźniej w tym jakiś cel. Było to pewne, bo kiedy wykruszała się reszta kompani zamierzającej znaleźć opłacalną robotę na wyspie, Kiti pozostała wraz z mrocznym elfem. Dlaczego? Czy mogła być zwiadowcą fanatyków i miała misję aby trzymać oko na boundera Timewalkera zdradzając go kiedy znajdzie się w pobliżu jakichkolwiek elfów? Czyżby to dlatego czasami Dirith miewał niepewne i dziwne przeczucia jakby kiedyś już ją spotkał? Możliwe dlatego właśnie spoglądał dość podejrzliwie w stronę z której doszedł go Kiti jakby właśnie próbował rozwikłać te pytania. Czytać w myślach jednak nie potrafił, więc wszystkie z tych wątpliwości były możliwe. Po prostu będzie musiał uważać nieco bardziej niż zwykle.

- Pamiętasz gdzie złapaliśmy Silverstinga przy łodzi przemytników? To jest trzecia droga, którą najpierw zamierzam spróbować wykorzystać. Jeśli się nie mylę, to dzięki tamtej łodzi uda się wydostać z wyspy niezauważonym o ile przemytnicy jeszcze jej nie zabrali i uda sie znaleźć kogoś z załogi potrafiącego ją obsłużyć. - zakończył rozglądając się lekko gdyż nie chciał aby jego koledzy z domu dosłyszeli tą rozmowę.
- Czyli po prostu nie możemy nigdzie biec, to zaczną nas gonić. - zakończył uśmiechając się lekko.

***

Kiedy koledzy z domu Diritha dołączyli do niego na skraju lasu skąd obserwował miasto przyszedł czas na uzgodnienie wspólnej wersji wydarzeń. Venorik co prawda miał jakieś plany, jednak co do ich jakości można było mieć wątpliwości. Natomiast Izzatlab'orvir bardziej był zainteresowany informacjami nan temat tego co Dirith zrobił wcześniej. Niemalże jakby zbierał te informacje dla kogoś. Zatem trzeba będzie na niego również uważać i nie dać sobie wbić sztyletu w plecy.

- A jak niby zamierzasz lecieć? Pomijając fakt, że byłbyś równie dobrze widoczny dla smoków co statek na pełnym morzu.
- Ci tutaj najpierw będą strzelać, dopiero potem zadawać pytania. Jeśli uda ci się przeżyć, to pewnie prędzej niż później wpakują ci strzałę między oczy. - stwierdził spokojnie do Venorika. - Tak samo jak numer z zakładnikiem nie przejdzie, bo to zwykły kleryk jakich mają na pęczki. Nie wspominając o tym, że pewnie sami nafaszerują go strzałami żeby tylko nas dostać. Zawahają się może tylko tyle, żeby poinformować tego kleryka jak wielkie znaczenie ma to poświęcenie.

- Znam jedną drogę jaką wykorzystywali przemytnicy z tej wyspy. Jeśli sami jeszcze się z niej nie zwinęli to może uda się przekonać ich do zabrania się z nimi. Jeśli nie, to jednak chyba najlepiej byłoby spróbować dołem. Trochę czasu może to zająć, ale jak sam zauważyłeś smoki raczej pod ziemię nie zejdą. - powiedział nadal obserwując mury miasta.

- W razie jakby jednak nie udało się ich ominąć, to zostaliśmy wysłani przez nasz dom do znalezienia złodzieja i odzyskania skradzionej własności. Ot jesteśmy zwykłą bandą od czarnej roboty. To jest jak już przestaną do nas strzelać i zaczną zadawać pytania. Wiemy tylko tyle, że uciekł teleportując sie na tą wyspę i mamy informacje o łodzi wykorzystywanej przez przemytników uzyskane przez wizję jakiejś kapłanki. - stwierdził krzywiąc się lekko. Było jasne, że Dirith przede wszystkim woli unikać kłopotów niż sprawdzać co wyznawcy bieli zamierzają zrobić jak znajdą poszukiwanego drowa, lub jak wiarygodna okaże się ta przykrywka.

- Co do latania może i masz rację - mruknął Venorik. - Bycie widocznym niekoniecznie oznacza bycie w złej sytuacji, dla elfów ci którzy się nie ukrywają nie mają powodów by się ukrywać więc są niewinni. Przynajmniej z reguły. Ci tutaj, zakładam, że kogoś szukają, a konkretnie ciebie. Pewnie masz rację - zreflektował się. - Jeśli cię szybko nie znajdą, puszczą im nery i zaczną rozdawać strzały między oczy wszystkiemu co przypomina drowa... Phef, kleryk. Pechowo. Zawsze coś, ale tak, pewnie on sam błagał by swoich braci żeby strzelali i nie przejmowali się nim... hmpf, elfy są uszkodzone... Pechowo... - westchnął.
- Dlaczego ich atakowałeś, co im zrobiłeś, że są tak wściekli? - wtrącił drugi kolega.
- Zamknij się - fuknął Venorik - Nie pomagasz... Nie jestem pewien czy chcę wracać tam na dół - westchnął. - Matrona i oni wszyscy już wiedzą, że tam byłeś, że ja byłem z tobą zresztą też. Wiedzą, że... - zająknął się. - Więc zabrałeś im coś. Wiedzą, że im to zabrałeś. Hmm przemytnicy? Ludzie? To raczej nie będzie problemu żeby ich przekonać? Jak ludzie opuszczali tę wyspę, na statkach? Nie mają nic latającego? Pfeh. Nienawidzę wody.
- Dlaczego konkretnie cię ścigają? - dopytywał się drugi.
- To nie jest ważne! - warknął Venorik. - Oni nawet nie rozumieją naszej mowy, dociera?!
- Skąd te nerwy, ciebie też nie lubią?
- Lubią mnie tak jak ja ich, nie interesuj się. Dirith? Ten twój niewolnik to kleryk? Hmm może wiesz, "znajdźmy" jakiegoś rannego, niech on go uleczy, wiesz, może będziemy mieć dwóch niewolników? Najlepiej takiego który umie się stąd wydostać...
- Żartujesz?
- Jaki elf zastrzeli elfa który uratował mu życie?
- Dziwny plan.
- Masz lepszy to dawaj. Dawaj co masz, wszystko będzie nam potrzebne. Elfy są uszkodzone. Nie ma reguły. Kilka razy udało mi się ich uniknąć.
- Jak?
- Byłem ranny. Wbiłem se sztylet tu i ówdzie. Tylko pamiętaj, żeby nie widziały, jak sobie go wbijasz, bo mogą się skapnąć że robisz to celowo...
- Ty naprawdę jesteś dziwny.
Venorik uśmiechnął się dziwnie.
- Tak czy inaczej nas znajdą, pytanie tylko w jaki sposób i w jakim stanie... Dam ci dobrą radę, jeśli jakiegoś zobaczysz, i będzie na ciebie patrzył, nie łap za broń. Taka drobna sugestia...

- To co zrobiłem i dlaczego mnie ścigają ważne nie jest. Już samo to, że jesteś drowem wystarcza elfom do zrobienia z ciebie tarczy strzelniczej. Dlatego na przyszłość lepiej na nich uważaj, bo z reguły nawet jeśli nie atakują pierwsi to tylko czekają na najmniejszy pretekst do ataku. Po prostu tak lubią drowy.
- Plan ze znalezieniem rannego elfa głupi nie jest. Może dzięki temu chociażby spróbowałby posłuchać zamiast od razu strzelać. Problem tylko polega na znalezieniu odpowiedniego celu. Jako tygrysołak mogę spróbować jakiegoś zranić, wy byście mu pomogli. O ile elf byłby na tyle głupi żeby nie rozpoznać wzoru pręg na mojej twarzy to może byśmy z niego coś wycisnęli. Bardziej jednak możliwe, że zacząłby się drzeć i zwalając nam na głowę resztę elfów.
- Czyli nie pozostaje nam nic innego jak ściganie złodzieja. Dyskretne, bo chyba nie uważasz, że udałoby nam się znaleźć go tak otwarcie się za nim uganiając? Po prostu elfy olewamy, matrona rozkazała nam odzyskać wszystko co złodziej miał przy sobie, nie chrzanić się z elfami. - stwierdził mając nadzieję, że koledzy postanowią współpracować i podjąć wspólną wersję wydarzeń. - Mamy za zadanie możliwie jak najszybsze zabezpieczenie drogi ucieczki jaką złodziej może obrać, a jeśli nie uda nam się tego zrobić to ruszyć za nim. Jakby co złodziej nazywał się Ksaar'th. - dokończył używając imienia chimery z własnego domu. Na pewno jego brat nie będzie mieć nic przeciwko, a zawsze to kolejny jednolity szczegół mogący zaważyć na pozytywnym odebraniu historyjki jeśli przyjdzie co do czego.
- A i jeszcze jedno. Od tej pory nazywam się Vizjrei. - poinformował podszywając się pod kolejną chimerę. - Tak na wszelki wypadek, bo po co mają znać nasze prawdziwe imiona?

Po uzgodnieniu faktów przyszedł czas na podjęcie decyzji co dalej. Dobrym pomysłem zdawało się przeczekanie do wieczora i próba wejścia do miasta dopiero pod osłoną nocy. Jednakże było to sprzeczne z teoretycznymi rozkazami matrony, która pewnie nie byłaby zadowolona z takiej zwłoki. Dlatego Dirith skupił uwagę na smoku oraz na tym gdzie się znajduje i skąd może nie widzieć jak podchodzą do bramy. Kiedy nadarzy się okazja mroczny elf zamierza ruszyć w stronę miasta zdecydowanym tempem. Nie zamierzał jednak biec, tylko starał się być możliwie cicho i poza zasięgiem smoka jak również i elfów. Wszyscy dobrze wiedzą, że elfy lubią drowy dokładnie tak samo jak drowy lubią elfy, zatem nie powinno być nic dziwnego w tym, że oddział mrocznych elfów z zadaniem znalezienia jednego ze swoich stara sie unikać kolegów z powierzchni.

Jeśli brama była strzeżona przez elfy to plan unikania spotkania weźmie w łeb o ile nie uda się koło nich przekraść. Priorytetem była próba wejścia do miasta niezauważonym, jeśli jednak okazało się to niemożliwe, to trzeba będzie spróbować wmówić elfom niedawno uzgodnioną przykrywkę. Przynajmniej dopóki nie będzie możliwości pozbycia się ich w inny sposób. Dlatego Dirith zamierza od czas do czasu użyć infrawizji w celu zlokalizowania elfów mogących pozostawać w ukryciu. Co prawda wykorzystywanie tej umiejętności w dzień może nie dać dobrych rezultatów, jednak zawsze to jakaś możliwa metoda detekcji mogąca wyjawić położenie przeciwnika.
Jeśli udałoby się dostać do miasta niezauważonym, to wtedy Dirith zamierza obrać za cel magazyn, przez który wcześniej dostał się do kryjówki przemytników. Jeśli jednak jakieś elfy zostaną zaalarmowane... to wtedy wszystko zależy od tego czy faktycznie zaczną najpierw strzelać i dopiero potem zadawać pytania.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 04-08-2014, 20:10   #548
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Tak, tak, tak, teleportacja byłaby najlepszym wyjściem… - powiedziała. – Pech że nie mamy ich więcej!
Pomyślała o kimś kto doskonale zna się na teleportacji i przemieszcza się głównie za jej pomocą, ale od razu wybiła sobie ten pomysł z głowy. Ostatnią rzeczą jakiej chciała było teraz zawieranie układów z demonami i proszenie jednego z nich o pomoc! On na pewno wiedział że są w potrzasku i na pewno dlatego się tu wcześniej szwendał, tak, tak, tak!!! Fakt faktem że byli w potrzasku i byli otoczeni. Po raz pierwszy w życiu Kiti miała to straszne uczcie, że przytłaczało ją odezwanie się do innego elfa! To było okropne!!! Bała się obecności i towarzystwa elfów po raz pierwszy w życiu! Straszne uczucie, kiedy trzeba uciekać przed własnymi braćmi, własnymi przyjaciółmi, wyznawcami Bieli! Jak do tego doszło, jak jak jak!? To prawie niemożliwe, że ona, kleryk, któremu sama Almanakh odpowiada osobiście, skończyła jako obiekt obławy innych elfówi ich cel! To potworne, przecież ona nic tak naprawdę nie zrobiła! W rozumowaniu elfów jednak ‘jesteś z nami albo przeciwko nam’, także po prawdzie biorąc nawywijała całkiem nieźle. Zamiast leczyć Diritha powinna nie dopuścić w ogóle żeby zdobył Hell Light! Żeby zbudził Timewalkera! Rozumiała że bracia elfy mają ochotę przetrzepać ją jak stary dywan jeśli ją dorwą i prawdopodobnie to zrobią jeśli ją dorwą, żeby przypomnieć jej na czym polega bycie klerykiem Bieli, na pewno nie na wspieraniu Chaotycznych działań drowich zabójców! To było straszne, czy ona w ogóle jeszcze jest klerykiem Bieli!? Miała ochotę wyć i płakać. Jak to się stało!? Dirith dziwnie na nią patrzył. Gdzieś w jej kierunku. Brrrrr. Jeszcze tego brakowało. Cały czas się bała czy te teleportacje nie wywołają mu nagłego powrotu pamięci albo gorzej nie namieszają w mózgu na tyle żeby żeby rzeczywistośc nie pomieszała mu się z fikcją. Z tego co widziała w pomroku nie jest łatwo tam nie zwariować. Lada chwila Dirithowi odbije szajba oj tak. Powinna pić eliksir niewidzialności codziennie po śniadaniu od dzisiaj.
Kiedy Kiti usłyszała plan co do szukania złodzieja z pomroku, trochę zwątpiła w powodzenie tego planu, choć sama nie miała nic lepszego.
- No nie wiem nie wiem nie wiem!!! – zaskomlała. – Ja bym się na waszym miejscu nie pokazywała elfom na oczy! Chyba nie myślisz, że elfy teraz tak po prostu puszczą was wolno i pozwolą wam dalej ścigać jakiegośtam zbiega!? Każdego drowa jakiego zobaczą wymaglują z góry do dołu! O nie nie nie, jeśli was zobaczą to nawet jeśli nie zabiją od razu, to was tak po prostu nie puszczą, nie nie nie!!! W najlepszym wypadku pomogą wam szukać tego ‘zbiega’!!! Będą z nami wszędzie łazić! W najlepszym wypadku oczywiście! W najgorszym zabiją na miejscu albo wezmą na przesłuchanie! Oni na pewno wiedzą że na tej wyspie nigdy nie miał pojawić się drow ani elf! Oni wiedzą że na co dzień drowy nie spacerują po tej wyspie! Jeśli znajdą przy nas Hell Light to was po prostu zabiją bo od razu będą wiedzieć że jesteś bounderem Timewalkera!!! Nie nie nie Dirith nie możesz pokazywać im Hell Light!!! Oni na pewno wiedzą!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 05-08-2014, 21:48   #549
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Stanęło na planie pt. „idem i udajem że ich nie widzę, może mnie nie zauważą”. Venorik nie mógł uwierzyć własnym uszom. Gdy jasnym stało się, że Dirith nie żartował i zamierzał ruszyć na miasto, Venorik niemal popadł w panikę. Zaczął kląć pod nosem i całe jego ciało zareagowało ostrym protestem pt. „nigdzie nie idę” jakby go wbiło w ziemię.
– Chyba żartujesz – syknął – Chcesz tam tak po prostu iść?! Nie ma mowy, ja tam nie idę!
Drugi drow w zagubieniu spoglądał to na jednego to na drugiego kolegę. Venorik zaśmiał się obłąkańczo.
- To samobójstwo! – warknął. – Wolę zginąć od strzału w plecy, niż samemu iść do nich pod nóż!!!
- Jeśli zostaniesz średnio może wypalić plan z poszukiwaniem zbiega – mruknął drugi.
- Jak im wytłumaczysz co tu robimy, zrozum, idioto, oni nie znają naszego języka!
- Przecież byłeś na powierzchni, nie znasz tutejszej mowy?
- Wiem jak jest po elficku „błagam nie strzelajcie” i „pomocy jestem ranny”, to ci wystarczy?!
- One na pewno… mówią… w innym języku, ludzi… Co nie?
- To są El-fy!!! – warknął. – Jest ich tu pełno i mają smoki! Co im zrobisz sam jeden?! Oni wiedzą, że nikt po nas nie przyjdzie, nikt nam nie pomoże i nikt nie będzie za nami tęsknił!!! Nie muszą mieć konkretnego powodu, by nas zabić, jesteśmy dla nich plagą, którą najchętniej zniszczyliby prewencyjnie! I mamy do nich iść z własnej woli?! Mnie do tego nie mieszajcie! - warknął.
- Jeśli znajdą cię tu samego i tak pewnie cię zabiją.
- U elfów nie ma niewolnictwa. Oni nie biorą jeńców. Rozumiesz?! Dowiedzą się czego chcą i nas zabiją! Ich biel zakazuje im dopuszczać do sytuacji, kiedy ich działania mogą wywołać krzywdę dla niewinnych. Nie wolno im puścić wolno drowa jeśli wiedząc, że ten drow umie zabijać, rozumiesz to?! Oni myślą, że są ponad nami i wolno im o tym decydować!
- Chyba żartujesz
- Nie, nie żartuję. Jeśli masz przy sobie broń to dla nich znak, że umiesz z niej korzystać. A oni nie mogą ci na to pozwolić. Rozumiesz?! Na pewno któryś nas już widział, tylko dlatego nie biegam jeszcze nago i bez broni – syknął. - - Krętactwo ich drażni. Gdybym wiedział, że tu są, rozebrałbym się przed teleportacją.
- To było do przewidzenia.
- Zamknij się. Mam ochotę wypchnąć cię na otwartą przestrzeń żeby cię dorwali.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Gdyby pytali kto jest dowódcą oddziału poszukującego zbiega, powiem im, że to ty.
- Nie pomagasz.
- Na pewno nie tobie, sobie owszem.
- Dzięki. Skoro tak się znasz, może wypchnijmy ciebie, wytłumaczysz im wszystko.
- Dam ci radę. Powiedz coś złego na temat bieli, a zginiesz bardzo szybko. Może bezboleśnie, na pewno któryś elf nie wytrzyma i puszczą mu nerwy.
- Nie pomagasz. Nie lubię zdrajców.
- O, naprawdę?
- Trzymamy się razem.
- Od kiedy jesteś moim przełożonym?!
- Mam ci przyłożyć żeby nim zostać?
Venorik westchnął nerwowo.
– Zabawne jest to, że nie mam wyboru tak naprawdę – zaśmiał się znów. – Dobra. Dobra, pójdę z wami. I gdzie do cholery jest ten biały wilk? – zdenerwował się. – Drażni mnie ten wilk! Gdzie on jest?
– Co to jest wilk?
– Nie interesuj się. Mam nadzieję że masz czystą bieliznę. Pierwsze, co zrobią kiedy nas dorwą, to przeszukają nas od dziurek w uszach po… inne dziurki...
* * *
- Czy ty to widzisz?
Drugi elf patrzył tam, gdzie jego towarzysz, z niemniejszym zdumieniem.
– Czy twoje elfickie oczy widzą to samo, co moje elfickie oczy?
– Tak.
– Co o tym myślisz?
– Musimy pić mniej melisy.
– Coś jeszcze?
* * *
– Czy to jest on?
– Odpowiada rysopisowi.
– Jak mogliśmy go nie zauważyć wcześniej?!
– Nikt nie wspominał o trzech mrocznych elfach.
– Nie wyglądają na demony, ani opętanych.
– Obyś się nie zdziwił, bracie.
– Nie mogli tak po prostu wyjść spod ziemi.
– Byś się zdziwił...
– Zachowajcie spokój i pamiętajcie o słowach Ranaant`hy.
– Dlaczego tu wrócił?
– A gdzie miałby pójść? Nie ma ucieczki z tej wyspy.
– Skoro tu przybył w sposób dla nas niepostrzeżony, równie dobrze może ją zapewne opuścić w ten sposób.
– Jeśli tak, dlaczego tego nie zrobił?
– Musi tu być coś, czego on potrzebuje.
– Zapewne Hell Light.
– O tym i tak się dowiemy prędzej czy później, kiedy Hell Light zacznie wzywać bounera Timewalkera i świecić.
– Nie wiemy, czy ten drow faktycznie jest bounderem Timewalkera. Był z nim jeszcze ktoś. Mógł to być ten drugi.
– Ten wilk?
– To był wilk dla ludzkich oczu. To mógł być elf, druid, zaklinacz, mag, ktokolwiek pod czarem transformacji lub iluzji. Nie chcemy zabijać więcej istot niż to konieczne.
– Powinniśmy zabić ich obu. 50% szans to niewielki błąd przy założeniu, że Timewalker właśnie w tej sekundzie zatapia w ogniu kolejne miasto!
– Proszę, zachowajcie spokój, jak mówiliśmy, sprawa jest delikatna.
– A jeśli się okaże, że to nie prawda? Że śmierć boundera nie zabije Timewalkera? Jak wtedy znajdziemy Hell Light?
– Rozbierzemy to miasto co do kamienia jeśli Hell Light tu jest.
– I to zajmie trochę czasu, czyż nie? Ile miast zdąży spalić Timewalker?!
– Czy możemy się o to nie spierać? Coś już ustaliliśmy.
– Wtedy nikt nie wiedział, że jest ich trzech. I potrafią się teleportować.
– Spokojnie. Być może nigdy nigdzie nie odszedł stąd, być może cały czas tu był, ale był dla nas niezauważalny, niewidzialny w jakiś sposób. Prawdopodobne, że ten drow jest demonem, a ten drugi, ten wilk, jest bounderem Timewalkera.
– W istocie.
– A jego nie ma.
– W istocie.
– Ci tutaj mogą być zwyczajną próbą odwrócenia naszej uwagi.
– W istocie.
– Trzeba go odnaleźć.
– Jeśli tak jak twierdzą świadkowie, ten wilk potrafi leczyć białą magią, dlaczego jest przeciwko nam?
– Nikt nie powiedział, że jest przeciwko nam, bracie. Być może nie wie, po której stronie my jesteśmy.
– Oby okazało się, że to jednak ten drow…
– Tak, bracie, to byłoby z pewnością mniej bolesne. Nie mogę jednak stanowczo stwierdzić, jak ja zachowałbym się na jego miejscu. Nie mamy nawet pewności, czy był świadomy tego, co robi, budząc Timewalkera.
– Dokładnie. Być może ten drow, lub demony wplątały go w swoje niecne knowania.
– Musimy go znaleźć.
– Co nie przeszkadza w zawężeniu kręgu podejrzanych...
– Spokojnie, bracia. Proszę. Przykro mi to mówić, ale gdybyśmy oczyścili swoje umysły i dusze i pozwolili Światłu mówić, i usłyszelibyśmy jego szept, klątwa na Timewalkera nie zostałaby w ogóle rzucona. To nasza klątwa, bracia, i nasz sprawdzian. Sprawę trzeba rozwiązać, a nie pogarszać ją.
* * *
Ostatecznie decyzja została podjęta. Venorik wlókł się przez moment na końcu, jakby rozważał dezercję, ostatecznie jednak postanowił współpracować i przyjął postawę „dumny drowi żołnierz poszukujący zbiega”, dołączając do reszty. Kiedy zbliżaliście się do miasta nikt do was nie strzelał. To dość dobry znak. Na murach nie było widać elfów. Zabawne. Okazało się wręcz, że nie strzegą bramy i nie stoją murem we wrotach. Zabawne. Wokół było dość cicho. Kiedy weszliście do miasta, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się wam w oczy, byli mieszkańcy, którzy najwyraźniej próbowali „zniknąć”, lub znaleźć się jak najdalej od was i nie mogli powstrzymać się od gapienia się na was, lub rzucania nienawistnych spojrzeń w waszym kierunku. Trzymali się bardzo z daleka i ukrywali się gdzie mogli. Generalnie nic nowego. Standardowa procedura gdy drowy przybywają do miasta. Ruszyliście ostrożnie w kierunku magazynu. Venorik starał się ukryć nerwowość jak tylko umiał.
- Obserwują nas – powiedział w drowim, jakby mówił coś całkiem innego i zwyczajnego. – Obserwują nas od kilkunastu minut. Lepiej dobrze zastanówmy się nad każdym naszym kolejnym ruchem.
Nie było jednak zbyt wiele czasu nad tym aby się rozwodzić, ponieważ obranie kierunku na magazyny i wykazanie chęci zniknięcia we wnętrzu budynków wywołało gwałtowną reakcję alergiczną u elfów i rzuciły się do akcji pt. „nie pozwólcie im zniknąć z widoku”. I choć są mistrzami raczej w zeskakiwaniu z drzew na głowy niczego nie spodziewających się ofiar, zeskakiwanie z dachów przyszło im równie łatwo. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, czy pod koniec zaplanowanego pranka, na komendę ok., wychodzimy!, pojawiły się prawie znikąd. Na dachach, na ulicach. Po lewej, po prawej, przed wami, za wami. Generalnie mają plagę elfów w tym mieście. Było ich co prawda nie aż tak dużo, całe 14. Co zaś najciekawsze, nie miały w łapkach broni. Trzy z nich zagrodziły wam drogę z przodu i tak, były to typowe elfy z typowym elfickiem wyrazem twarzy „dobra, kurna, przyznać się, skarbeńki, który do cholery deptał naszą trawę?!”. Jeśli macie zapasową melisę, którą moglibyście kogoś poczęstować, to byłby dobry moment. Zdemotywował ich troszkę Venorik, który powoli i spokojnie zatrzymał się i z miną „kill me please” podniósł do góry obie ręce w geście ugodowego poddania się i okazania pokojowych zamiarów. Cień zdumienia przemknął po elfickich twarzach na ten gest Venorika. Venorik skrzywił się trochę, ale grzecznie odstawił minę, jaką odwalają młodociani próbując dostać się do klubów dla dorosłych. Elfy-ochroniarze patrzyli z góry z minami „nie, nie, dowodzik proszę”.
- Witajcie – odezwał się jeden z trójki elfów przed wami. – Zapewne nie cieszy was to spotkanie, tak samo jak i nas, zapewniam. Wybaczcie, że przeszkadzamy wam w podróży, mamy jednak bardzo ważną sprawę do załatwienia z pewnym drowem z tej wyspy… - spojrzeli na Diritha. - Nie mamy czasu i spytam wprost. Gdzie jest bounder Timewalkera? – spytał zimno i poważnie. – Proszę, dobrze się zastanówcie zanim odpowiecie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-08-2014, 17:09   #550
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti musiała przyznać, że Dirith miał w sobie to coś, co sprawiało że gały wychodziły jej na wierzch (cokolwiek to znaczy – dodała Almena the Mistress). Pomysł pójścia do elfów żeby z nim pogadać i wyjaśnić im wszystko wydawał się jej trochę dziwny, dziwny, dziwny! Bo nawet jeśli jest szansa, że elfy nie naszpikują ich strzałami tak od razu, tylko na przykład za kilka minut kiedy już dadzą im szansę wyjaśnienia wszystkiego, to co to tak naprawdę zmienia? O czym Dirith chciał rozmawiać z elfami!? O melisie, o pogodzie, o przytulaniu drzewek, a może by tak o wojnach elfów i drowów, o wygnaniu drowów pod ziemię, o a może by tak religijne dysputy, zaproszenie na rekolekcje!? Dla Kiti było dość oczywiste, że elfy nie będą chętne do współpracy i pogadaniu o Timewalkerze. Bo elfy lubią robić rzeczy po swojemu i ich plany nie zakładały chyba raczej współpracy z mrocznym elfem, a zwłaszcza takiej, żeby on wyszedł z niej bez żadnych uszczerbków na zdrowiu i uszkodzeń ciała (oraz psychiki hihi). Nie do końca wiedziała o co Dirith mógłby ich poprosić!? O pomoc w opuszczeniu wyspy!? Dlaczego mieliby nam w tym pomóc!? O nie zwracanie uwagi na nas!? Dlaczego mieliby udawać że nie widzą trzech drowów i wilka spacerującego po okolicy, kiedy poszukują drowa w celu zabicia go!? Nawet gdyby nie poszukiwali to i tak, dlaczego mieliby udawać, że ich elficke oczy nie widzą takiego cyrku!?

Nie do końca rozumiała plan pokazywania się im na oczy i puszczania tekstów że poszukują uciekiniera i proszą o zejście im z drogi. Z elfami jest ten problem, że bardzo rzadko i rzadko komu schodzą z drogi. Na pewno nie trzem drowom i wilkowi. Była pewna, że Timewalkerowi też nie zeszli z drogi, dlaczego mieliby zejść z drogi jego bounderowi, którego poszukiwali!? Dirith miał chyba inny plan i tak naprawdę nie mieli na tę chwilę lepszego pomysłu. Po prostu ruszył do miasta i koledzy poszli z nim. Kiti pozbierała szczękę z ziemi i wypluła kępkę trawy. Zabawne, zabawne, zabawne, że właśnie ona bała się spotkania z innymi elfami! Nie było opcji, żeby tam poszła, wiedziała, że szukają ‘białego wilca’ i nie zamierzała łatwo się poddawać!!! Na wszelki wypadek łyknęła jeszcze trochę eliksiru niewidzialności, żeby przypadkiem nie przestał działać akurat teraz!!!

Teraz nie miała pomysłu co dalej. Przecież kiedyś i tak to przestanie działać! Przecież nie wydostanie się stąd tak po prostu! Potrzebowała znów wsparcia i pomocy ze strony krewetek, zaklinaczy, albo czegoś podobnego. Najlepiej, żeby sama Almanakh tu przyszła i wyjaśniła kolegom elfom co i jak!!! Problem w tym, że nie było co wyjaśniać i tak naprawdę za odwalanie takich cyrków powinni rozstrzelać ją na miejscu. Kto widział żeby kleryk Bieli wspierał boundera Timewalkera! Teraz smok lata wokół i pali ludzi i inne takie. Ona wiedząc o tym i o śmierci boundera, która może zatrzymać smoka, daje nic nie zrobiła, nic, nic, nic!!! Miała tak tłumaczyć się przed elfami i Almanakh!? Jedynym wyjaśnieniem było to, że Dirith może zabić Timewalkera z błogosławieństwem Chaosu i nikomu innemu raczej się to nie uda, skoro to on złamał klątwę i został wybrańcem. Z drugiej strony było to kiepskie wyjaśnienie bo zostawał problem co dalej, kiedy będziemy mieli drowa z duszą Timewalkera we władaniu. Elfy z pewnością marzą o takich atrakcjach jak drowy z mocą smoków.

Tak, Kiti mogła być z siebie dumna. Różne pomysły krążyły jej po głowie, nawet próba znalezienia frajera, który mógłby zagrać uciekiniera poszukiwanego przez Diritha. Co nie zmieniało nic naprawdę, bo elfy z pewnością by go również dorwały i zastrzeliły. Nie była pewna, czy iść do zaklinacza, ale nie miała innego pomysłu. Elfy to nie wieśniacy, nie wystraszą się rozbłysków światła, nie da się wmówić, że Dirith to ofiara odrzucona przez latającą meduzę i wybraniec, który ma ocalić miasto. Wtedy wpadła na inny pomysł. Być może część z tych elfów i smoków pamięta Ranaanthę i tę wojnę od której wszystko się zaczęło! Być może jeden z nich zrozumie tragedię sytuacji i zrozumie jak to się stało, że zaczęło się od latającej meduzy a skończyło na zbudzeniu Timewalekra. Może jeden z nich zrozumie tę klątwę i to że tak po prostu wyszło, smok się zbudził i jest problem. Gdyby od początku wiedzieli co i jak nie zrobiliby tego przecież, ale nikt im nie powiedział że klątwa zbudzi Timewalkera, nikt nikt nikt! Oni tylko chcieli użyć źródła żeby uratować miasto!

Kiti obawiała się, że nie da rady uniknąć konfrontacji. Tak czy inaczej prędzej czy później ją wykryją. Wolała chyba już nie opowiadać potomnym jak to znaleźli ją, zagrzebaną gdzieś pod kamieniem, czy w głębokiej norze i za ogon wyciągali ją na powierzchnię. Wolała już opowiadać jak heroicznie poszła sama na osąd. Gdyby scena wyciągania spod kamienia obiegła świat, na żadną imprezę by ją już nie wpuścili! Wszędzie by za nią szemrano, o, to ten wilc, co go wyciągali za ogon spod kamienia. O nie o nie o nie, tu Dirith chyba miał rację, lepiej było do nich po prostu iść, zwłaszcza teraz, kiedy on poszedł. Żeby drow poszedł do elfów, a elf bał się iść!? Mistress musiała boki zrywać, a Almanakh leżała gdzieś na blacie stołu z facepalm.

Nie było to jednak takie proste bo do kogo iść i co mu powiedzieć!? Uznała że jednak chyba spróbuje pogadać z którymś ze smoków. Smoki były ogólnie uznawane za mądre i sprawiedliwe a do tego chyba bardziej tolerowały głupie eflickeie wybryki niż same elfy! Dla nich takie tam zbudzenie Timewalkera, łe tam, takie tam, śmieszne, małe człowieczki z długimi uszami, to nabroiły. Wolała już iść do smoka. Miała nadzieję że smok ją zrozumie, doradzi i potraktuje sprawę jako błahą. W końcu trzymały te smoki z elfami i te tolerowały. W końcu nawet Ranaantha popełnił błąd a Almanakh stworzyła okazję do zrodzenia się klątwy. Smok powinien to zrozumieć. W razie czego miała niewidzialność. Co chyba mało zmieniało bo gdyby zionął ogniem to po prostu spali pół wyspy, razem z nią.

No to zaczęła polowania na smoka. Chciała wybrać takiego sympatycznie wyglądającego, przyjaznego jakiegoś takiego, wyglądającego na skłonnego do pomocy.
– Światło spraw, żeby gdzieś tu łaził taki – palnęła modlitwę miesiąca. – Przecież kiedyś musi wylądować.
Jakby na to nie patrzeć, Biel w końcu wysłuchała jej próśb. Na ziemi nieopodal miasta siedział smok. Siedział i pilnował, obserwując z klifów wybrzeże, morze i miasto. Był sam, bez swojego boudnera i innych elfów. Idealnie. Wyglądał na bardo sympatycznego. Oby nie był głodny.
ravine-yeah...i know...its a dragon XD by nebezial on deviantART
Kiti podeszła do smoka od zawietrznej, z nadzieją że pozostanie niezauważona w razie gdyby trzeba było jednak uciekać. Wyjęła tarczę Ranaanthy i trzymała ją przed sobą gdyby smokowi przyszło do głowy żeby pozbyć się niewidzialnego natręta.
ravine-tarah , the eldest of dregyan flight by nebezial on deviantART
Kiedy już miała bezpieczne miejsce i opracowaną drogę ucieczki postanowiła w końcu się odezwać.
– Dzień dobry!... – wyjąkała. – Niech będzie pochwalona Biel!...
(* gdzieś w Mgłach – Mistress ryknęła śmiechem, przypadkowo opluwając herbatą Veriona, zaś Almanakh z podwójnym facepalmem i konającym jękiem osunęła się na fotel – Verion pojawił się błyskawicznie, żeby ją powachlować jak dworską damę).
Kiti była z siebie dumna. Zrobiła tzw. Pierwszy krok. Ku zagładzie? Smok otworzył szerzej oczy, obejrzał się w jej kierunku i zaczął głośno węszyć, robiąc kilka głębszych wdechów i omal nie wciągając cię przy tym do nozdrzy [to byłaby epicka scena po której Almanakh długo nie wstałaby z fotela…-Alm]
ravine-barahea, mother of fire by nebezial on deviantART
Nie zionął jednak ogniem, co było obiecującym znakiem.
- Witaj, jestem ehhhh ekhym przychodzę w pokoju, chcę pokojowo porozmawiać, potrzebuje pomocy!
Smok słuchał, starając się zlokalizować źródło głosu. Kiti zaczęła nerwowo krążyć w lewo i w prawo.
– Jestem jedną z towarzyszek ekhhhym boundera Timewalkera – wolała to powiedzieć od razu. – Potrzebuję pomocy, pomocy, pomocy! Pozwól mi proszę wszystko wyjaśnić, przychodzę w pokoju i z własnej woli, nie mam broni!
Smok był zdumiony, wydał z siebie niski, ciekawski pomruk. Ale ogniem nie zionął.
– Mów zatem – odezwał się obiecująco.
Dalej krążyła żeby nie mógł jej ot tak spalić.
– Kiedy bounder Timewalkera poszedł do źródła, chciał go użyć, żeby odbudować to miasto, zniszczone przez macki Chaosu! Nie wiedział że użycie źródła zbudzi Timewalkera!!! Nie chcieliśmy zbudzić Timewalkera! Chcieliśmy ocalić to miasto i tych ludzi! Nie wiem czy byśmy tego nie zrobili gdybyśmy wiedzieli, że Timewalker się zbudzi, chcieliśmy i użyliśmy źródła żeby pomóc mieszkańcom tej wyspy. Ale ci którzy wiedzieli o tym że zbudzimy Timewalkera nie powiedzieli nam o tym, ze względu na klątwę. Ranaantha też tam był! Nawet on nas nie powstrzymał, choć przecież on musiał wiedzieć co się stanie! Ranaantha oddał nam nawet własną tarczę, aby uchroniła nas od ognia Timewalkera! Rannatha chciał, żeby Timewalker został zbudzony!!! Chciał zakończyć wreszcie tę klątwę i wiedział że to jedyny sposób!
– Czego ode mnie żądasz? – przerwał nagle smok.
Kiti aż się zjeżyła.
- Nawet Anarion, elf Almanakh który poprzysiągł bronić źródła, pozwolił nam go użyć!!! Oni wszyscy widzieli że to musi się stać, Timewalker musiał zostać zbudzony! Ktoś musiał w końcu przerwać tę klątwę! Jego śmierć nie przerwie klątwy ponieważ Chaos tego nie chce, a to Mgły Chaosu rzuciły tę klątwę! Tylko one mogą ją zdjąć! Ranaantha i Anarion o tym wiedzieli!
- Czego ode mnie żądasz? – powtórzył.
- Musimy pomóc bounderowi Timewalkera zabić go!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172