Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2014, 08:45   #27
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Panie o ile nie wydawały się warte grzechu, to z pewnością uwagi. Torsten podszedł kłaniając się uprzejmie:
- Pozdrowiony. - zagadał do bab mutantek podnosząc w pozdrowieniu rękę - A nie przechodził tu ostatnio ktoś obcy? Co? Nie licząc nas oczywiście.
Zastrzegł na wypadek gdyby mądrość kobiet, była równa ich urodzie.
Dającego im znaki kmiota mutanta, póki co zignorował.
Kobiety-żabiarki na chwilę przerwały swoją pracę i spojrzały ciekawie na Torstena. Ta z wydłużonym środkowym palcem, usmiechając się szpetnie zagadała.
- Witoj mości panie. Młoże psechodził, a młoże nie. Co wyście tacy ciekawi, hę? Nie godom z obcymi. Ni wiadomo co za jeden, co taki chce, ani skund jest. Pogodojcie se skim innym.
Ta zaś z wielkim ruchomym uchem powiedziała.
- Nie gniewojcie się panie. Ger nienawykła do odwiedzin. Poza tym zawsze była trochu wstydząca. -żabiarka zachichotała a Ger zmierzyła ją groźnym spojrzeniem.
- Zmierzchać bydzie. Nie szukacie młoże noclegu? Jeśli szukacie to młoże i coś się znajdzie, pod warunkiem, że macie cosik na wymianę. Jedzenie albo wode z Lyonesse?
- Może później moje śliczne. Najpierw obowiązki, potem przyjemności. - mrugnął okiem do tej ponoć wstydliwej paskudy.
Torsten odwrócił się by zasięgnąć języka u chłopa, który dawał im znaki. Podszedł do niego po drodze wyciągając i nabijając fajkę. Nie da się ukryć, że od bagnisk, ludzi i chałup capiło, jak ze sakveńskiego wychodka. Miał nadzieję tytoniem stłumić, te miejscowe aromaty.
- Witajcie gospodarzu. Zwą mnie Torsten, a to moi kompani. - wskazał szerokim gestem na towarzyszy. - Zdaje mi się, że chcesz porozmawiać? To dobrze, bo i ja mam sprawę, ale wpierw powiedz co Ci leży na wątrobie. Prócz zeżartych na śniadanie żab.
Zażartował, by wybadać stopień poczucia humoru “uszatka”.
- Psze panie co bydziemy na polu godać wejdźcie wszyscy do mnie do chałupy. Ugoszczę czym chata bogata.
Kłaniając się w pas chłopina szedł tylem prowadząć podróżników do swego domu. Zauważyliście, że w przeciwieństwie do innych wieśniaków ma na nogach buty. Kolejny znak, że jest wyjątkowo majętnym chłopem. Wnętrze chaty bogate bynajmniej nie było, ale było jak na warunki mousillońskie schludnie.Był piec z przypieckiem, stół i stołki, łóżko i trochę drobnych sprzętów, nic szczególnego.
- Zwą mnie Marfe - przedstawił się chłopina- I jestem najbogatszym gospodarzem w Craecheur.
Rozejrzał się nerwowo i zrobił minę jakby o czymś sobie przypomniał. Ruszył ku worku stojącemu w jednym z rogów pomieszczenia i zaczął w nim grzebać. Po chwili wyprostował się i uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do stołu przy którym zasiedli śmiałkowie. Coś ściskał w dłoniach i wkrótce okazało się, że były to jabłka. Położył przed każdym z gości jedno małe i pomarszczone jabłuszko. Degnir przyjrzał się uważnie darowi wziął do ręki i ugryzł. Skrzywił się momentalnie co było widomym znakiem ich właściwości smakowych. Odłożył nadgryzione jabłko z powrotem na stół kręcąc z niezadowoleniem głową.
- Tok jak żem rzekł. Czym chata bogata- powiedział Marfe niezrażony reakcją krasnoluda. Luisa daj no może trochę naszej konfitury z jabłek i pajdę chleba[/i]- zwrócił się do krzątającej się po części kuchennej żony.
- Przyprowadziłech żech was aby pogodać o sprawie wielkiej wagi dla Craecheur. Ta sprawa to “Królowa”- maciora hodowana przez tych zdrajców i zaprzańców z Puanteure. Sprowadzili ją do swojej wioski żeby pognębić nas z Craecheur. Niektórzy mawiają, że ta świnia to nic innego jak Wielka Maciora z Grismerie. Jeżeli prawdę gadają to ci głupcy z Puanteure mogą sprowadzić zagładę na nas wszystkich. Z Wielką Maciorą z Grismerie nie ma żartów.- Powiedział z przekonaniem Marfe.
- Prosim was w imieniu całego Craecheur byście uprowadzili, lub zabili tą maciorę. Tylko tak można zapobiec nieszczęściu. Jeśli się tego podejmiecie dam wam jabłek ile tylko chcecie.
Chłopina przerwał swój wywód i popatrzył wyczekująco na drużynę czekając ich reakcji.
 
Tom Atos jest offline