Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2014, 21:48   #549
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Stanęło na planie pt. „idem i udajem że ich nie widzę, może mnie nie zauważą”. Venorik nie mógł uwierzyć własnym uszom. Gdy jasnym stało się, że Dirith nie żartował i zamierzał ruszyć na miasto, Venorik niemal popadł w panikę. Zaczął kląć pod nosem i całe jego ciało zareagowało ostrym protestem pt. „nigdzie nie idę” jakby go wbiło w ziemię.
– Chyba żartujesz – syknął – Chcesz tam tak po prostu iść?! Nie ma mowy, ja tam nie idę!
Drugi drow w zagubieniu spoglądał to na jednego to na drugiego kolegę. Venorik zaśmiał się obłąkańczo.
- To samobójstwo! – warknął. – Wolę zginąć od strzału w plecy, niż samemu iść do nich pod nóż!!!
- Jeśli zostaniesz średnio może wypalić plan z poszukiwaniem zbiega – mruknął drugi.
- Jak im wytłumaczysz co tu robimy, zrozum, idioto, oni nie znają naszego języka!
- Przecież byłeś na powierzchni, nie znasz tutejszej mowy?
- Wiem jak jest po elficku „błagam nie strzelajcie” i „pomocy jestem ranny”, to ci wystarczy?!
- One na pewno… mówią… w innym języku, ludzi… Co nie?
- To są El-fy!!! – warknął. – Jest ich tu pełno i mają smoki! Co im zrobisz sam jeden?! Oni wiedzą, że nikt po nas nie przyjdzie, nikt nam nie pomoże i nikt nie będzie za nami tęsknił!!! Nie muszą mieć konkretnego powodu, by nas zabić, jesteśmy dla nich plagą, którą najchętniej zniszczyliby prewencyjnie! I mamy do nich iść z własnej woli?! Mnie do tego nie mieszajcie! - warknął.
- Jeśli znajdą cię tu samego i tak pewnie cię zabiją.
- U elfów nie ma niewolnictwa. Oni nie biorą jeńców. Rozumiesz?! Dowiedzą się czego chcą i nas zabiją! Ich biel zakazuje im dopuszczać do sytuacji, kiedy ich działania mogą wywołać krzywdę dla niewinnych. Nie wolno im puścić wolno drowa jeśli wiedząc, że ten drow umie zabijać, rozumiesz to?! Oni myślą, że są ponad nami i wolno im o tym decydować!
- Chyba żartujesz
- Nie, nie żartuję. Jeśli masz przy sobie broń to dla nich znak, że umiesz z niej korzystać. A oni nie mogą ci na to pozwolić. Rozumiesz?! Na pewno któryś nas już widział, tylko dlatego nie biegam jeszcze nago i bez broni – syknął. - - Krętactwo ich drażni. Gdybym wiedział, że tu są, rozebrałbym się przed teleportacją.
- To było do przewidzenia.
- Zamknij się. Mam ochotę wypchnąć cię na otwartą przestrzeń żeby cię dorwali.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Gdyby pytali kto jest dowódcą oddziału poszukującego zbiega, powiem im, że to ty.
- Nie pomagasz.
- Na pewno nie tobie, sobie owszem.
- Dzięki. Skoro tak się znasz, może wypchnijmy ciebie, wytłumaczysz im wszystko.
- Dam ci radę. Powiedz coś złego na temat bieli, a zginiesz bardzo szybko. Może bezboleśnie, na pewno któryś elf nie wytrzyma i puszczą mu nerwy.
- Nie pomagasz. Nie lubię zdrajców.
- O, naprawdę?
- Trzymamy się razem.
- Od kiedy jesteś moim przełożonym?!
- Mam ci przyłożyć żeby nim zostać?
Venorik westchnął nerwowo.
– Zabawne jest to, że nie mam wyboru tak naprawdę – zaśmiał się znów. – Dobra. Dobra, pójdę z wami. I gdzie do cholery jest ten biały wilk? – zdenerwował się. – Drażni mnie ten wilk! Gdzie on jest?
– Co to jest wilk?
– Nie interesuj się. Mam nadzieję że masz czystą bieliznę. Pierwsze, co zrobią kiedy nas dorwą, to przeszukają nas od dziurek w uszach po… inne dziurki...
* * *
- Czy ty to widzisz?
Drugi elf patrzył tam, gdzie jego towarzysz, z niemniejszym zdumieniem.
– Czy twoje elfickie oczy widzą to samo, co moje elfickie oczy?
– Tak.
– Co o tym myślisz?
– Musimy pić mniej melisy.
– Coś jeszcze?
* * *
– Czy to jest on?
– Odpowiada rysopisowi.
– Jak mogliśmy go nie zauważyć wcześniej?!
– Nikt nie wspominał o trzech mrocznych elfach.
– Nie wyglądają na demony, ani opętanych.
– Obyś się nie zdziwił, bracie.
– Nie mogli tak po prostu wyjść spod ziemi.
– Byś się zdziwił...
– Zachowajcie spokój i pamiętajcie o słowach Ranaant`hy.
– Dlaczego tu wrócił?
– A gdzie miałby pójść? Nie ma ucieczki z tej wyspy.
– Skoro tu przybył w sposób dla nas niepostrzeżony, równie dobrze może ją zapewne opuścić w ten sposób.
– Jeśli tak, dlaczego tego nie zrobił?
– Musi tu być coś, czego on potrzebuje.
– Zapewne Hell Light.
– O tym i tak się dowiemy prędzej czy później, kiedy Hell Light zacznie wzywać bounera Timewalkera i świecić.
– Nie wiemy, czy ten drow faktycznie jest bounderem Timewalkera. Był z nim jeszcze ktoś. Mógł to być ten drugi.
– Ten wilk?
– To był wilk dla ludzkich oczu. To mógł być elf, druid, zaklinacz, mag, ktokolwiek pod czarem transformacji lub iluzji. Nie chcemy zabijać więcej istot niż to konieczne.
– Powinniśmy zabić ich obu. 50% szans to niewielki błąd przy założeniu, że Timewalker właśnie w tej sekundzie zatapia w ogniu kolejne miasto!
– Proszę, zachowajcie spokój, jak mówiliśmy, sprawa jest delikatna.
– A jeśli się okaże, że to nie prawda? Że śmierć boundera nie zabije Timewalkera? Jak wtedy znajdziemy Hell Light?
– Rozbierzemy to miasto co do kamienia jeśli Hell Light tu jest.
– I to zajmie trochę czasu, czyż nie? Ile miast zdąży spalić Timewalker?!
– Czy możemy się o to nie spierać? Coś już ustaliliśmy.
– Wtedy nikt nie wiedział, że jest ich trzech. I potrafią się teleportować.
– Spokojnie. Być może nigdy nigdzie nie odszedł stąd, być może cały czas tu był, ale był dla nas niezauważalny, niewidzialny w jakiś sposób. Prawdopodobne, że ten drow jest demonem, a ten drugi, ten wilk, jest bounderem Timewalkera.
– W istocie.
– A jego nie ma.
– W istocie.
– Ci tutaj mogą być zwyczajną próbą odwrócenia naszej uwagi.
– W istocie.
– Trzeba go odnaleźć.
– Jeśli tak jak twierdzą świadkowie, ten wilk potrafi leczyć białą magią, dlaczego jest przeciwko nam?
– Nikt nie powiedział, że jest przeciwko nam, bracie. Być może nie wie, po której stronie my jesteśmy.
– Oby okazało się, że to jednak ten drow…
– Tak, bracie, to byłoby z pewnością mniej bolesne. Nie mogę jednak stanowczo stwierdzić, jak ja zachowałbym się na jego miejscu. Nie mamy nawet pewności, czy był świadomy tego, co robi, budząc Timewalkera.
– Dokładnie. Być może ten drow, lub demony wplątały go w swoje niecne knowania.
– Musimy go znaleźć.
– Co nie przeszkadza w zawężeniu kręgu podejrzanych...
– Spokojnie, bracia. Proszę. Przykro mi to mówić, ale gdybyśmy oczyścili swoje umysły i dusze i pozwolili Światłu mówić, i usłyszelibyśmy jego szept, klątwa na Timewalkera nie zostałaby w ogóle rzucona. To nasza klątwa, bracia, i nasz sprawdzian. Sprawę trzeba rozwiązać, a nie pogarszać ją.
* * *
Ostatecznie decyzja została podjęta. Venorik wlókł się przez moment na końcu, jakby rozważał dezercję, ostatecznie jednak postanowił współpracować i przyjął postawę „dumny drowi żołnierz poszukujący zbiega”, dołączając do reszty. Kiedy zbliżaliście się do miasta nikt do was nie strzelał. To dość dobry znak. Na murach nie było widać elfów. Zabawne. Okazało się wręcz, że nie strzegą bramy i nie stoją murem we wrotach. Zabawne. Wokół było dość cicho. Kiedy weszliście do miasta, pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się wam w oczy, byli mieszkańcy, którzy najwyraźniej próbowali „zniknąć”, lub znaleźć się jak najdalej od was i nie mogli powstrzymać się od gapienia się na was, lub rzucania nienawistnych spojrzeń w waszym kierunku. Trzymali się bardzo z daleka i ukrywali się gdzie mogli. Generalnie nic nowego. Standardowa procedura gdy drowy przybywają do miasta. Ruszyliście ostrożnie w kierunku magazynu. Venorik starał się ukryć nerwowość jak tylko umiał.
- Obserwują nas – powiedział w drowim, jakby mówił coś całkiem innego i zwyczajnego. – Obserwują nas od kilkunastu minut. Lepiej dobrze zastanówmy się nad każdym naszym kolejnym ruchem.
Nie było jednak zbyt wiele czasu nad tym aby się rozwodzić, ponieważ obranie kierunku na magazyny i wykazanie chęci zniknięcia we wnętrzu budynków wywołało gwałtowną reakcję alergiczną u elfów i rzuciły się do akcji pt. „nie pozwólcie im zniknąć z widoku”. I choć są mistrzami raczej w zeskakiwaniu z drzew na głowy niczego nie spodziewających się ofiar, zeskakiwanie z dachów przyszło im równie łatwo. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, czy pod koniec zaplanowanego pranka, na komendę ok., wychodzimy!, pojawiły się prawie znikąd. Na dachach, na ulicach. Po lewej, po prawej, przed wami, za wami. Generalnie mają plagę elfów w tym mieście. Było ich co prawda nie aż tak dużo, całe 14. Co zaś najciekawsze, nie miały w łapkach broni. Trzy z nich zagrodziły wam drogę z przodu i tak, były to typowe elfy z typowym elfickiem wyrazem twarzy „dobra, kurna, przyznać się, skarbeńki, który do cholery deptał naszą trawę?!”. Jeśli macie zapasową melisę, którą moglibyście kogoś poczęstować, to byłby dobry moment. Zdemotywował ich troszkę Venorik, który powoli i spokojnie zatrzymał się i z miną „kill me please” podniósł do góry obie ręce w geście ugodowego poddania się i okazania pokojowych zamiarów. Cień zdumienia przemknął po elfickich twarzach na ten gest Venorika. Venorik skrzywił się trochę, ale grzecznie odstawił minę, jaką odwalają młodociani próbując dostać się do klubów dla dorosłych. Elfy-ochroniarze patrzyli z góry z minami „nie, nie, dowodzik proszę”.
- Witajcie – odezwał się jeden z trójki elfów przed wami. – Zapewne nie cieszy was to spotkanie, tak samo jak i nas, zapewniam. Wybaczcie, że przeszkadzamy wam w podróży, mamy jednak bardzo ważną sprawę do załatwienia z pewnym drowem z tej wyspy… - spojrzeli na Diritha. - Nie mamy czasu i spytam wprost. Gdzie jest bounder Timewalkera? – spytał zimno i poważnie. – Proszę, dobrze się zastanówcie zanim odpowiecie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline