Jechałem zgarbiony rozgadując się na boki. Droga aż się prosiła o zasadzkę, a nawet były ślady takich. Prawie spodziewałem się że zza krzaków wyskoczy jakaś banda zbirów i zażąda złota za życie. Z drugiej strony wyglądaliśmy jak zorganizowana grupa, może przednia straż. Nie lubię mundurów ale tym razem byłem za nie wdzięczy. Ktoś kto siedzi w krzakach i obserwuje drogę z pewnością dwa razy zastanowi się za nim zakatuje. Kto normalny atakuje grupę żołnierzy? Ktoś kto ma mało do stracenia, jest zbyt pewny siebie, albo jest zwyczajne głupi. Z każdym takim przypadkiem jakoś by sobie poradzili, ale nie uśmiechała mi się strzała w plecy.
- Mam wrażenie jak by ktoś wymalował mi tarcze strzelniczą na plecach - odezwałem się na głos. - Teraz testujemy czy umiemy unikać zasadzek i lecących, ostrych rzeczy w naszym kierunku, czy jak?
Głupi dowcip, ale poprawił mi humor. Zmrok tymczasem zaczął się niebezpiecznie zbliża i miałem nadzieję iż jesteśmy bliżej niż dalej.
Widok karczmy z pewnością przyniósł mi ulgę. Poczułem się jeszcze lepiej gdy usłyszałem że impreza w środku już się rozkręca. Marzyło mi się piwo i coś smacznego do jedzenia. A miła dziewczyna serwująca wyżej wymienione rzeczy sprawiła by mi jeszcze większą przyjemność.
- Co za typ - powiedziałem gdy Vernon wlazł do karczmy. - Żreć powinien nie dostać jak się koniem zajmować nie chce.
Wygramoliłem się z siodła i poszedłem do porzuconego kargo rumaka.
- Choć brzydalu, rozsiodłamy was obu i nakarmi, bo jak na razie to największą robotę odwalacie wy.
Nie obchodziło mnie czy nasz dowódca nas usłyszał. Trzeba szanować konie, bo to żywe stwory i mają prawo otrzymać coś za swoją robotę. Takie w końcu są, służą, a w zamian niewiele im potrzeba.
Zaprowadziłem oba koniki do stajni, rozsiodłałem je i rozwiesiłem derki, by mogły spokojnie schnąć. Po zdjęci ogłowia wytarłem spocone boki zwierząt czystą słomą i każdego poklepałem po karku i podrapałem między uszami. Zadbałem by miały co jeść i czy woda była dostępna. Reszta niech sama zadba o swoje wierzchowce.
Gdy skończyłem ruszałem do drzwi karczmy. Nie miałem się zamiaru spić, ale chętnie wypiję trochę, od tak na lepsze spanie.
__________________ Gallifrey Falls No More! |