Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2014, 21:07   #30
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Bez zbędnych, dalszych dyskusji, wyprowadziła ich z tego co można było nazwać salą jadalną i poprowadziła w kierunku kolejnej salki. Po drodze minęli Yurę, która rozmawiała sama z sobą, niezbyt interesując się tym co działo się wokoło.
Pomieszczenie do którego weszli już od progu przywitało ich zapachem suszonych ziół. Z sufitu zwieszały się kiście różnego rodzaju ziół, kwiatów i korzeni. Na półkach stały słoje, słoiczki oraz fiolki pełne płynów, proszków i maści. Na środku zaś stał okrągły stolik na którym stała kolumna podtrzymująca kulę światła.
- Wszystkie są opisane. Weźcie co chcecie. Tahara nie będzie miała nic przeciwko, podobnie jej wyznawcy.
Litwor zaczął przeglądać paczuszki i fiolki, zaczął wybierać głównie zioła i maści mogące pomagać jako odtrutki lub w hamowaniu trawienia. Kapłani mieli problem ze składaniem go do kupy, bo często polegali na magii, a on z kolei mocno się temu opierał, chociaż zupełnie nieświadomie. Przygotował ilość paczuszek wystarczającą dla małej armii, miał nadzieję że tyle wystarczy.

Twem również podszedł do półek i zaczął przyglądać się napisom widniejącym na fiolkach. Co prawda umiał, od biedy, zacerować w kimś dziurę, ale istniały lepsze i szybsze sposoby. Oczywiście miał zamiar zabrać garść maści i bandaży, ale jakieś odtrutki i, co ważniejsze, lecznicze mikstury, które co prawda postawić na nogi truposza nie mogły, ale ciężko rannego mogły zawrócić z drogi w ramiona Tahary.

Hassan w swoich poszukiwaniach skupił się na odnalezieniu najsilniejszych znanych mu odczynników i ziół. Głównie o działaniu odkażającym gdyby słudzy Darkara okazali się skuteczni w truciźnie i chorobie. Tamujących krwawienie, bo wiedział, że to będzie najpotrzebniejsze. I regenerujących w przyśpieszonym czasie tkankę mięśniową i skórę. Wiedział, że specyfiki które wybrał były o bardzo silnym działaniu. Wiedział, że miały swoje ‘niedociągnięcia’ i przeciwwskazania. Wiedział, ale nie było innego wyboru. Wyruszali na wojnę i tylko najskuteczniejsze było wskazane. Podobny los padł na niezawodne, odkażone bandaże z roślin które działały antyseptycznie jak i gotowe mikstury które mogły okazać się niezbędną koniecznością. Miał nadzieję, że akurat ich nie będą musieli używać, ale nadzieja… nadzieja była matką nieroztropnych.
Dziewczynka obserwowała owe przygotowania bez słowa. Widać było, że niewiele interesują ją owe mikstury, a jedynie minimalnie bardziej ci, którzy się wśród nich krzątali.
- Jak już skończycie to możecie sobie poszukać miejsca do spania. Z pewnością znajdziecie coś co wam przypadnie do gustu. - Mówiąc to, wycofała się z komnaty. Może obawiała się iż poproszą ją o pomoc w taszczeniu owych medykamentów?
Młody kapłan ledwo co pomieścił wszystkie medykamenty do swojej dość obszernej torby i ruszył szukać miejsca na nocleg. Zmęczenie powoli go łapało, a pełen żołądek nie sprzyjał pozostawaniu w pełni przytomnemu. Znalazł komnaty z łóżkami, prowizorycznymi łóżkami. Zabrał więc kilka kocy i ruszył dalej, szukać dalej, aż w końcu znalazł to czego szukał. Celę wypełnioną siankiem. Obrócił się więc w kierunku kompani i z uśmiechem na twarzy zapytał:
- Któraś z miłych pań chętna na dzielenie sianka? Zawsze we dwoje cieplej i wygodniej niż na prowizorycznym łóżku...
Odpowiedziały mu dwie pary oczy wyrażających najpierw zdziwienie, później zaś dość wyraźną wściekłość. Zarówno Lorett jak i Rena najwyraźniej nie zamierzały skorzystać z owego zaproszenia. Nim jednak szansa na towarzystwo całkiem przepadła odezwał się znajomy głos z celi po prawej.
- Tobie doprawdy życie niemiłe - podsumowała owe zaproszenie białowłosa dziewczynka.
- A to mi mówili że mam złe maniery. - Litwor podrapał się pod nosem i dokończył ukrojony wcześniej kawałek prosięcia. Nie wypadało żeby się zmarnował, wytarł ręce w spodnie i ruszył ku celi, gdzie leżał Puszek.
Hassan najpierw uśmiechnął się szeroko, potem zaczął chichotać i wybuchł szczerym śmiechem. Po chwili jednak się uspokoił.
- Moja propozycja była jak najbardziej niewinna… - zwrócił się do dziewczęcia - ...ale widać nie wszyscy tak uważają. - Po czym odwrócił się i spokojnym krokiem ruszył w kierunku celi znajdującej się w oddali skąpanej w półmroku bogato wypełnionej siankiem…
- Niewinna propozycja... - uśmiechnął się Twem. - Faktycznie, zaproszenie dziewczyny na noc na sianku jest propozycją całkiem niewinną.
- W czym się specjalizujesz, Lorett? - zwrócił się do swego anioła stróża. - To jest pytanie związane z walką - wyjaśnił szybko - a nie igraszkami na sianku.
Lorett, która wciąż spoglądała niezbyt przyjaźnie, dopiero po paru chwilach zdecydowała się odpowiedzieć.
- Miecz - wyjaśniła głosem, który bynajmniej do przyjaznych nie należał. - Od dziecka szkolono mnie w walce, to jedyne na czym tak właściwie się znam. - Dodała, nieco już łagodniej.
W międzyczasie Rena zniknęła w jednej z celi, najwyraźniej nie zainteresowana rozmowami.
- Troszkę się tym zajmowałem - stwierdził Twem - ale oprócz tego troszkę strzelam. Będziemy się troszkę uzupełniać.
- A właśnie... gdzie tu macie zbrojownię? - spytał. - Mój sprzęt jest dość dobry, ale im się lepiej zaopatrzymy, tym lepiej będziemy sobie radzić z ewentualnymi kłopotami.
Lorett zmierzyła wzrokiem znawcy broń, którą Twem miał przy sobie po czym bez słowa wskazała mu odpowiednią niszę.Jak się okazało nie była ona tak znowu daleko od tej, w której mrok chwilę temu wszedł, by w czającej się za nią sali uzupełnić medykamenty na drogę.
- To ja mu pomogę - rozległ się stanowczy głosik, nim Twem zdążył zniknąć w zbrojowni. Białowłosa najwyraźniej nie należała do tych dzieci co to wcześnie spać chodzą i aż paliła się do tego by jakoś nudę zabić.
- Och, dziękuję - powiedział Twem. - Jeśli dobrze rozumiem - dodał - znasz tu każdy drobiazg? Jeśli mi pomożesz wybrać, to będę bardzo wdzięczny. A tak na marginesie... jak ci na imię, jeśli można spytać?
Dziewczynka ruszyła przodem, raz tylko zerknąwszy czy Twem za nią podąża.
- Nymphaea - odparła na jego pytanie. - Ciebie zaś zwą?
- Twem - padła odpowiedź. - Miło cię poznać, Nymphaeo. - Uśmiechnął się.
- O tym czy miło to zdecydujesz później. - Najwyraźniej była pewna, iż dość szybko zmieni zdanie co do jej spotkania.
W międzyczasie udało się im przekroczyć próg zbrojowni. Nie było to pomieszczenie które mogłoby szczycić się swymi rozmiarami. Najwyraźniej każda z cel została dopiero niedawno przekształcona do funkcji, jaką obecnie sprawowała. Nie znaczyło to jednak iż zbroi czy oręża tam brakowało. Powiedzieć spokojnie można było iż każda rzecz jaka ukazała się Twemowi na oczy zdolna byłą wywołać uśmiech na ustach verońskiego wojownika.
Nymphaea nie czekając, aż mężczyzna sam zacznie wybierać, podeszła do stojącej na wąskim stole pod ścianą, szkatuły. Z niej wyjęła dwa pierścienie i bransoletę niczym w sumie się nie wyróżniające.
- Od tego powinieneś zacząć. Później możesz zwrócić baczniejszą uwagę na rapier, który stoi oparty o wieszak z kolczugą. Na nią także powinieneś zerknąć. Na koniec zaś nie zapomnij by zdjąć z gwoździa ten okropnie wyglądający plecak. Co do reszty - rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu - to nie wydaje się ona nazbyt interesująca, chociaż pewnie nie zaszkodzi jak to i owo wymienisz ze swego dobytku. W końcu nie każą za to płacić, a takie okazje nie trafiają się zbyt często.
Twem przyjrzał się bacznie wskazanym przedmiotom, nie okazując ani zdziwienia, ani wątpliwości co do słuszności takiego a nie innego wyboru. Widział w życiu wiele rzeczy, które w rzeczywistości okazały się czymś innym, niż się to wydawało na pierwszy rzut oka.
- Parę słów wyjaśnienia - poprosił - czy też pozostawisz mi przyjemność odkrywania właściwości tych trzech drobiazgów?
Zamiast odpowiedzieć podeszła i podała mu bransoletę.
- Ubierz i sam sprawdź - rzekła uśmiechając się psotnie, co dodatkowo podkreśliło jej młody wiek.
Cóż było robić? Jedynie mieć nadzieję, ze to nie jakiś psikus.
Twem założył bransoletę, która jakby sama z siebie dopasowała się do jego przegubu. Nowy posiadacz bransolety z uznaniem uniósł brwi.
- Świetne - powiedział i pokiwał głową. - Nie spodziewałem się.
Nimphaea wzruszyła ramionami, jakby to co Twem zobaczył czy też wyczuł nie robiło na niej najmniejszego wrażenia.
- W końcu wysyłają nas na niemal pewną śmierć, wypada by chociaż dali nam coś co sprawi, że będziemy mieli cień szansy na powodzenie.
Ciekawe, czy to do zwrotu, pomyślał Twem, przepakowując swoje rzeczy do nowego-starego plecaka i zakładając wskazaną kolczugę. Ku jego zdziwieniu lżejszą i wygodniejszą niż to, co do tej pory miał na sobie. Rapier, jak się okazało, również wspaniale leżał w dłoni.
- Dziękuję ci bardzo - powiedział, ostrożnie i uważnie oglądając pierścienie. - Sam z pewnością bym tak dobrze nie wybrał.
- Nie planuję tak łatwo dać się wcielić w szereg dusz Tahary. Im lepiej będziecie wyposażeni tym większe będą szanse na przeżycie. Proste. W innym wypadku z pewnością bym nie pomogła.
- I tak dziękuję - powiedział Twem.
Korzystając z możliwości uzupełnienia zapasów schował do plecaka dwa noże do rzycania i garść pasujących do jego kuszy bełtów. Od przybytku głowa nie boli.
- Wiesz może - spytał - dokąd powędrował mój Novio? Bo nie uwierzę, że głodny czekał tak długo w stajni.
- Novio? - zapytała zdziwiona.
- Mój nieznośmy pies - odparł. - Wiecznie głodny.
- Są tu dwa psy. Jeden duży, który został umieszczony w osobnej celi i jeden nieco mniejszy, który śpi na drugim łóżku w mojej. Jeżeli chodzi ci o tego drugiego to został nakarmiony i napojony. Zadbałam o jedno i drugie.
- Bezczelne stworzenie - stwierdził Twem. - To o nim mówię - sprecyzował. - Nie będzie ci przeszkadzać? - upewnił się.
- Jak zacznie chrapać to go podtopię. Poza tym wątpię by ktoś chciał znaleźć się ze mną w jednym pomieszczeniu dłużej niż konieczne więc to łóżko i tak nikomu potrzebne nie będzie. Jak mu wygodnie, niech zostanie.
- Chrapiesz? - uśmiechnął się lekko Twem.
Odpowiedziała mu uśmiechem, nieco zbyt znużonym jak na dziecko w tym wieku.
- Póki co nikt nie miał okazji się o tym przekonać więc nie wiem. To jednak nie ma żadnego znaczenia. Sam wkrótce się przekonasz. Gotowy? - Dodała wskazując na jego “zakupy”.
- Tak, chodźmy - powiedział. - Który pokój jest najbliżej twojego?
Nim odpowiedziała, najpierw wyprowadziła Twema ze zbrojowni.
- Ten jest mój - wskazała na pomieszczenie znajdujące się pod koniec sali. - Ta po lewej jest już zajęta. - Dodała.
- W takim razie, jak ci się znudzi towarzystwo Nivia, to będziesz wiedzieć, dokąd go wysłać.
- Dobrze - skinęła głową.
- Powiedz mi jeszcze tylko, gdzie się mogę umyć przed pójściem spać i przestanę zawracać ci głowę - powiedział.
Spojrzała na niego wzrokiem mówiącym iż nie dowierza iż znalazł się wśród grupy wybranych ktoś kto o czymś takim jak mycie pamięta, po czym wskazała najmniejszą niszę, właściwie dziurę wręcz, w ścianie głównej sali.
- Tam stoi balia. Mogę ją napełnić, aczkolwiek o gorącej wodzie nie masz co marzyć, chyba że ci ją Lorett podgrzeje.
- Taka gorąca dziewczyna? - uśmiechnął się lekko Twem, po czym dodał: - Wystarczy mi zimna woda. Nie będę jej fatygować.
- Jak wolisz - wzruszyła ramionami, ruszając jako pierwsza do wnęki, którą mu wskazała. Pomieszczenie które się za nią kryło wyglądało bardziej jak schowek na miotły niż pokój, czy chociażby cela. Stała w nim jednak balia. Nie było jednak niczego czym można by się wytrzeć czy też czego by można użyć do kąpieli.
- Hotel Excelsior to to nie jest - stwierdził Twem, sięgając do plecaka po własne przybory toaletowe. Nie zamierzał stać goły i mokry i czekać, aż wyschnie...
- W takim razie trochę wody poproszę - dodał.
Woda pojawiła się niemal w tej samej chwili gdy Twem o nią poprosił. Wystarczył niedbały ruch dłoni, zupełnie jakby dziewczynka odganiała natrętną muszę, by bali wypełniła się do połowy.
- Proszę - odparła obojętnie, po czym okręciwszy się na jednej nodze, opuściła “łaźnię”.
- Dziękuję - powiedział (po raz kolejny) Twem. - jesteś wspaniała.

Parę chwil później, czysty i suchy, Twem poszedł spać.
 
Kerm jest offline