Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2014, 21:30   #27
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Malie szybko zorientowała się w sytuacji i zdecydowała się na podjęcie akcji. Niewiele osób potrafiło zachować zimną krew tak jak ona.
- Idę po Big Timmy'ego - oświadczył, popędzając swego rumaka. - Ty powiadom straż o tym co się dzieje i nakaż ogłoszenie alarmu. Księżniczka jest w niebezpieczeństwie.
Dziewczyna pocwałowała z powrotem do gildii techników, gdzie zatrzymała się przed drzwiami garażowymi do swego warsztatu. Otworzyła je pospiesznie i podbiegła do pięciometrowego golema z lekkim uśmiechem ekscytacji na twarzy.
- W końcu twój chrzest bojowy, Timmy - rzekła do mecha, kładąc rękę na włazie z tyłu, który otworzyła szarpnięciem ręki i wgramoliła się do wnętrza. Kokpit nie był może zbyt przestronny, czy też wygodny, acz nie musiał być. Malie zawsze wolała stawiać na funkcjonalność. - No to do dzieła.
Dziewczyna wsadziła kluczyk do stacyjki, nacisnęła odpowiednią kombinację przycisków na klawiaturze przypominającej maszynę do pisania i odpaliła machinę która natychmiast zaczęła wydawać z siebie buczące dźwięki, a z jej rur wydechowych wydobyły się kłęby gęstej pary. Następnie spod stóp mecha wysunęły się dwa rzędy kół, a mech ruszył przed siebie i rozpędzając się coraz bardziej wyjechał przez drzwi warsztatu, pędząc po brukowanej drodze z prędkością dobrego konia wyścigowego.

***

Już w sporej odległości od zgromadzenia, z mostu zaczęły nadlatywać ogniste kule w stronę Timmiego. Malie wiedziała jednak na co stać jej maszynę. Była w stanie spokojnie wyminąć większość z nich, przynajmniej na tą odległość. Pozostałe nie spowodowały żadnych uszkodzeń. Jej przeciwnicy na pewno nie byli przygotowani na spotkanie czegoś takiego.

Gdy tylko się zbliżyła zobaczyła spore zamieszanie. Na murze znajdowało się wiele martwych, bądź mocno rannych osób. Część z straży, część z zakapturzonej grupy.
- Stój, czymkolwiek jesteś. - Białowłosy osobnik był jedynym w całym zbiorowisku podejżanym, który nie raczył schować się pod płaszczem. - Chyba nie myślisz, że możesz nas zatrzymać? - Spytał pewnym siebie głosem z rękoma w kieszeni, kiedy to jego bandyci wyciągnęli z karocy posiniaczoną, półprzytomną księżniczkę.
Bojowy golem zatrzymał się przed mostem, który znajdował się na wysokości jego torsu. Następnie schował z powrotem wystające z podeszw stóp koła, a cała machina rozświetliła się na moment żółtym światłem gdy jej pancerz zmienił swoje właściwości.
- Chyba nie myślicie, że królewski gwardzista pozwoli wam uprowadzić księżniczkę? - zapytała, a jej mech uniósł do góry lewe ramię w kształcie działa które miał zamiar opuścić na białowłosego, by zmiażdżyć go jednym uderzeniem. Prawą ręką tymczasem przejechał po moście, starając się przewrócić niosących Rubię intruzów tak by nie uczynić księżczniczce zbyt wielkiej krzywdy.
Mężczyzna zwinnie uskoczył w bok, unikając spadającego działa. - Chyba czegoś nie rozumiesz. My mamy do przekazania tylko pewną wiadomość. Jeżeli księżniczka umrze, też wykonamy nas cel. - uśmiechnął się osobinik, a zakapturzony trzymający księżniczkę położył rozpaloną różdżkę przez jej twarzą, skutecznie uniemożliwiając manewr dłoni Malie.
- Jaką znowu wiadomość? - zapytała gwardzistka głosem wzmocnionym przez głośniki w kokpicie swego mecha. Przygryzła wargi w wyrazie złości. Dobrze zdawała sobie sprawę że wrogowie mogli blefować odnośnie zabicia królewny, jednakże nie mogła ryzykować gdy istniało ryzyko zagrożenia dla jej życia.
Białowłosy wyprostował się patrząc na twór Malie. - To królestwo jest pełne kłamstw, a nam się to nie podoba. Rubius to nic więcej tylko plugastwo. Chociażby gildie. Wiesz, że artyści to specjalna agencja króla? - spytał. - Ta, a księżniczka ma techników. Wtedy zbrojmistrze to przecież wojsko. Co nam zostaje? Alchemicy i magowie? Ustawionego głosowania dwa głosy ludu nie wygrają. - splunął na ziemię. - Ale ty to pewnie wiesz. Takie cholerstwo mógł tylko gwardzista przywlec. Jesteś psem Rubiusa i niczym więcej.
- A wy jesteście niby lepsi? - zadrwiła Malie, a z głośników doszedł po chwili krótki śmiech. Dziewczynie nie było jednak do śmiechu. Tak naprawdę znowu próbowała tylko kupić czas, a przy okazji dowiedzieć się może czegoś więcej o celach swych wrogów. - Banda terrorystów wysadzających pociągi by zastraszyć ludzi i próbujących siłą przeciągać na swoją stronę osoby w służbie królestwu. Membrańczycy to zwykli barbarzyńcy z kulturą opartą wyłącznie na przemocy i woli silniejszego. Już samo to ilu waszych uchodźców znalazło schronienie w murach naszej stolicy wskazuje na to w którym królestwie żyje się lepiej.
- Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. To księstwo to jedno wielkie przedstawienie. Ci ludzie nie wiedzą, że jest im źle. Po prostu cierpią. - przedstawił swoją opinię mężczyzna. Nagle grupa zerwała się, większość zakapturzonych ruszyła w stronę miasta.
Pojedyncza osoba na koniu zbliżała się do zgromadzenia. Powstańcy szybko zaczęli słać w jej kierunku kule ognia, zaś most zapłonął. Ściana ognia!
Tylko kto byłby na tyle durny by lecieć tu samemu?
Vicky! Kolejny gwardzista pędził na miejsce zdarzenia.
- Teraz to już pieprzysz od rzeczy - prychnęła Malie, a jej mech wyciągnął prawe ramię w kierunku różowowłosej, tworząc dla niej pomost dzięki któremu mogła wyminąć ścianę ognia i zeskoczyć z mecha z powrotem na most po drugiej stronie. Drugą ręką z działem wykonał zaś szeroki zamach na białowłosego, którego dość trudno byłoby uniknąć o ile nie umiało się skakać na wysokość półtora metra.
Malie spojrzała na pędzącą Vicky. Kobieta zrozumiała przekaz, zbliżając się do wyciągniętego ramienia golema. Moment w którym wyskoczyła w górę, był chwilą w której sytuacja zmieniła się niespodziewanie.
Zagrzmiało, most zatrząsł się a podłużne pasmo błękitnej energii wskoczyło spod niego. Malie znała ten widok. To broń Saeh'a!
Z dziury pod mostem wyskoczył membrański porucznik z którym nie tak dawno miała swoje starcie. Mężczyzna wyleciał poza jej zasięg widzenia. Wtedy też światło lasera zgasło.
- Co do cholery!? - zdziwił się białowłosy odwracając się do lewej części mostu, który zaczął się zapadać. Lewa część oddzieliła się od prawej! pozostała tylko wielka dziura, za którą znajdował się Sen'Murray, ranny, z działem w rękach ciężko dyszał. Widząc to pół-przytomna królowa ugryzła swojego napastnika w rękę, i na krańcach walącego się mostu skoczyła w stronę strażnika...lądując bezpiecznie.
Przeciwnicy stracili swojego zakładnika.
- Chodź! - wrzasnął białowłosy, przyjmując bojową postawę, z wzrokiem skupionym na golemie Malie.


- Widzę że gorący z ciebie chłopczyk - zakpiła dziewczyna, a jej golem wycofał się kilka kroków z dala od mostu i wyciągnął przed siebie otwartą prawą dłoń na środku której otworzył się okrągły wylot przez który wydostała się fala płomieni które miały ogarnąć cały most. - Zobaczymy co powiesz na to! Tyle ciepełka ci wystarczy!? - głos Malie wyraźnie zmienił swój ton. Tym razem wydawała się szczerze podekscytowana walką, czy też być może okazją do przetestowania swego wynalazku.
Białowłosy rzucił się w bok uciekając mimo wszystko od pasma energii. Przestrzeń jaką posiadał w tym kierunku była jednak ograniczona. Wyskakując w powietrze, wykonał kopnięcie, a z jego nogi wydostała się kula ognia, która uderzyła prosto w głowę golema. Nie uszkodziło to maszyny, zresztą, głowa była pusta. Ale na szczęście dla Malie, jej przeciwnik o tym nie wiedział.
Dziewczyna zaś postanowiła od razu wykorzystać to że jej wróg znalazł się w miejscu z którego nie mógł uciec przed płomieniami miotacza ognia i zwyczajnie uniosła lekko rękę golema, by spopielić znajdującego się w powietrzu membrańczyka.
ogień palnika zakrył przeciwnika techniczki. Płomień był mocny, silny, większy. Coraz większy. Za duży! Płomienie nie wylatywały, tylko wlatywały do maszyny. Jej przeciwniki nic sobie nie robił z opadania z wnętrza ognistej chmury, starając się przegrzać palnik Timmiego.
Mech znowu zaczął się poruszać. Ponownie zrobił kilka kroków by jeszcze raz zbliżyć się do mostu, nie przerywając wypuszczania płomieni. Nawet jeśli jej przeciwnik był odporny na ogień, to znajdowanie się w chmurze płonącego gazu powinno przynajmniej go oślepiać, więc złapanie go w takich warunkach w dłoń golema nie powinno być wielkim problemem.
Mężczyzna był już prawie na ziemi gdy olbrzymia łapa pochwyciła go. Płomienie od niego ustały, tak samo jak Malie nie miała już potrzeby wysłać swoich. I t o dobrze. Palnik golema był jasnoczerwony, zażył się a metal wydawał się powoli zapadać. Mimo swojego specjalnego trybu, Timmy nie był gotowy na przyjęcie palnika z podwójną mocą.
Problem jednak nie minął. Malie spostrzegła, że pochwycony mężczyzna oparł dłonie na palcach, i odpychał je szczerząc się usilnie. Najwyczajniej nie mogła zamknąć ręki.
- Widzę że silny z ciebie gość - gwardzistka pochwaliła swego przeciwnika. Golem jednak odsunął prawą rękę do tyłu i zamachnął się, gotowy cisnąć białowłosym najwyżej jak tylko potrafił gdyby ten był już na skraju uwolnienia się. - Poddasz się w końcu, czy sprawdzimy jak dobrze umiesz latać? Nie chcę bez potrzeby kończyć twojego życia.
- Poddam. - padła krótka odpowiedź. - W sumie nic nie mogę zrobić. - przyznał mężczyzna uśmiechając się. Wciąż jednak patrzył na głowę golema, przekonany, że tam znajduje się Malie.
Mech zacisnął mocniej swą dłoń, by upewnić się że białowłosy znajduje się w mocnym uścisku z którego wystaje jedynie jego głowa. Następnie zaś uklęknął na jedno kolano by ułatwić Vicky zeskoczenie na dół.
- Udało ci się pojmać porucznika? - zapytała rudowłosa przez megafon.
- Nie-e.. - Zeskoczyła przy okazji wyrywając ostrze. Od razu obiegła w kółko mecha, z niemal obłedem w oczach szukajac porucznika.
- Jebany… zniknął. - Odbiegła kawałek od maszyny po czym wrzasnęła.
- WIDZISZ!? MEMBRY TO TCHÓRZE! - Miała nadzieje że ten palant ją usłyszał. Następnym razem jej nie ucieknie. Wtem uwagę skupiła na małym upominku który robot trzymał w łapie.
- Hyyy… naprawde Malie nie musiałaś! - Podekscytowana zbliżyła się do jeńca.
- Cześć, jestem Victorria… mam nadzieję że niedługo będziemy mogli sobie porozmawiać na osobności. - Ciepły uśmiech na jej twarzy jakoś nie wydawał się przekonujacy, co do jej zamiarów.
Mężczyzna uśmiechnął się dość elegancko w stronę Vicky, nie uraczył ją jednak żadnym komentarzem. Właściwie, nie było komentarza który byłby na miejscu w takiej sytuacji.
Po chwili Malie odchrząknęła głośno.
- Żeby wszystko było jasne, ja zajmę się jego przesłuchaniem, chyba że król rozkarze inaczej - stwierdziła stanowczo dziewczyna w mechu. Trudno było stwierdzić czy było to przez brak zaufania do impulsywnej Vicky, czy też przez zwykłe współczucie w stosunku do białowłosego, który mimo wszystko nie wydawał jej się taką złą osobą, mimo iż próbował porwać księżniczkę. - Saehu, zajmiesz się Rubią? - zapytała, pochylając jeszcze nizej tors robota przy przyjrzeć się z bliska gruzom pod mostem.
Widok jaki ujrzała Malie nie był zbyt zadowalający. Saeh leżał w kałuży krwi, która wydawała się wyciekać gdzieś z jego brzucha. Tymczasem księżniczka leżała obok, najprawdopodobniej nieprzytomna.
- Czy ty właśnie nazwałaś Sen’Murray’a Saehem? - Uniosła brwi Victorria, samemu kierując spojrzenie w tą samą stronę co kapelusznica. Skrzywiła się odrobinę gdy zobaczyła co się dzieje. - Ugh… zaraz tam bedę! - Krzyknęła. Bez małej pomocy Tima sie nie obejdzie.
- Mogłabyś? - Rzuciła do Malie stojąc zaraz pod dziurą w murze.
- Wybacz, mam tylko jedną rękę - stwierdziła rudowłosa gwardzistka, opierając się barkiem robota o mur, zaś lewe ramię zakończone lufą działa wyciągnęła w kierunku Vicky, by ta mogła wbiec po nim do wnętrza zniszczonej ściany. - Sprawdź co z księżniczką i Senem i spróbuj utrzymać ich przy życiu, a następnie zabezpiecz okolicę przed gapiami. Dobrze wiesz że nie chcemy by poddani króla dowiedzieli się o tym co skrywają mury. Ja w tym czasie przetransportuję jeńca do bezpiecznego miejsca i wezwę pomoc medyczną.
 
Tropby jest offline