Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2014, 21:33   #29
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Przez ułamek sekundy George myślał, że wszystko to jest jedynie wytworem jego wyobraźni i za chwile się obudzi. Jednak wizję tą przyćmił palący ból i krew cieknąca z jego ramienia. Ledwo widoczne w ciemnościach, beznamiętne oczy zabójcy informowały, o jego bezwzględnych intencjach wobec młodego Hazarda.

Nie mając wiele czasu do namysłu, George spróbował zrobił kilka kolejnych obrotów na łóżku w celu spadnięcia za jego krawędź, a tym samym znalezieniu się jak najdalej od zabójcy. Niefortunnie spadł właśnie na zranioną rękę, co wywołało u niego kolejny krzyk. Przez chwilę zastanawiał się czy nie dobrym pomysłem byłoby zaalarmowanie domowników. Zrezygnował z tego planu, gdy uświadomił sobie, że w pokoju obok śpią jego siostry, które mogłyby przypadkiem wmieszać się w walkę.

Zabójca bardzo pewny siebie, powoli, z ostrzem w dłoni, zaczął obchodzić łóżko. To dało Georgowi na tyle czasu by mógł przeturlać się pod łóżko. Zostawiająca za sobą ślady krwi na podłodze, z zaciśniętymi z bólu zębami, zrobił kilka obrotów. Zależało mu jedynie na kupieniu sobie trochę czasu by móc obmyślić jakiś plan. Między dziesiątkami myśli, jakie przychodziły mu do głowy w niewiarygodnym tempie, co chwilę przewijała się jedna – „broń”. Wtem na wskutek olśnienia, którego doznał, zwrócił swój wzrok na przeciwległy kraniec pokoju.

Znajdował się tam, odziany w pełną zbroję płytową, stojak na zbroję. A przy jego pasie przypięta została skórzana pochwa z szablą. Wszystko to zostało własnoręcznie wykute przez Georga w Hucie niecały rok temu. Jednak poza momentem, gdy sprawdzał czy wszystko na niego pasuję, ani razu nie miał jej na sobie, a szablą przeciął jedynie kilkukrotnie powietrze. Mimo to Hazard wiedział, że broń była jego jedyną szansą na wyjście z tej sytuacji z życiem.

Już miał zamiar wykonać kolejny przewrót w bok, by wyśliznąć się tam gdzie z początku stał zabójca, jednak zatrzymała go lodowata, wilgotna prawdopodobnie od deszczu, dłoń. Zakleszczyła się ona na stopie Georga i zaczęła wyciągać go spod łóżka. Hazard rozpaczliwie pochwycił za nogę szafki nocnej, znajdującej się w zasięgu jego ręki i zaczął z całej siły się podciągać. Raz za raz próbował wyrwać stopę z silnego uścisku oprawcy, dodatkowo kopiąc go drugą. Gdy udało mu się szczęśliwie trafić napastnika w nadgarstek, poczuł, że zaciśnięte na jego nodze palce nieco odpuszczają. Wtedy z całej siły szarpnął uwięzioną nogą i podciągną się na szafce. Zaciśnięta dłoń zabójcy puściła tym samym wyprowadzając go z równowagi. Zauważając okazję, młody Hazard spróbował podciąć przeciwnika. Z całej siły kopną w jego nogi. Skrytobójca zachwiał się naglę i uderzył plecami o ścianę za nim.

Adrenalina, która napłynęła do organizmu Georga sprawiła, że ból w ramieniu nieco zelżał. Ciągle trzymając się szafki nocnej, podciągnął się obiema rękami spod łóżka, a następnie pośpiesznie wstał na równe nogi. W tym czasie zdezorientowany reakcją Georga zabójca, jakby otrzeźwiał widząc swój cel podnoszący się z ziemi. Hazard nie dając mu wiele czasu do myślenia, rzucił się w stronę stojaka ze zbroją. Ta reakcja również zmieszała przeciwnika, który spodziewał się, że jego ofiara zacznie uciekać do wyjścia. Naraz jednak - znów bez pośpiechu - ruszył za nim, a dopiero gdy George niezgrabnie wyciągnął długą szable ze skórzanej pochwy, zrozumiał swój błąd.

Hazard trzymając szable prawą – nie zranioną – ręką, skierował ją w stronę przeciwnika. Zabójca natychmiast, wręcz automatycznie, na widok szabli zmienił pozycję. Nachylił się lekko, rękę z ostrzem wyprostował do połowy i trzymał ją na wysokości szyi, a następnie ugiął nieco kolana. Reakcja ta uświadomiła Georgowi, że ma do czynienia z przeszkolonym zabójcą, który w przeciwieństwie do niego potrafi walczyć.

Skrytobójca zaczął z wolna obchodzić swój cel. Skoncentrowany Hazard nie spuszczał jednak z niego ostrza. Cała ta sytuacja w umyślę młodego hutnika ciągnęła się niemalże przez wieczność. George znalazł się w potrzasku, a jego przeciwnik krążył jedynie od ściany do ściany minimalnie zmieniając dystans między nimi.

Scena ta zmierzała już do swojego punktu kulminacyjnego, gdy naglę zaskrzypiały drzwi do pokoju. – Braciszku? – Dziewczęcy głos przerwał chwilę napięcia. Zabójca słysząc kogoś za plecami odruchowo się odwrócił głowę.

Jakby oblany zimną wodą George, natychmiast krzykną do siostry. – Zamknij drzwi! – I wykorzystując chwilę nieuwagi przeciwnika ruszył na niego z szablą. Zaalarmowany nagłym krzykiem skrytobójca, widząc napastnika zamachującego się szablą, odskoczył w bok. Szabla przeszyła skórzany naramiennik i niezbyt głęboko ramię. Odrobina krwi, która pojawiła się na końcówce ostrze, trysnęła na ścianie, zostawiając po sobie szkarłatne plamy.

Drzwi do pokoju nagle trzasnęły, a za nimi rozległ się rozpaczliwy krzyk. – Pomocy! Tato!

Ugodzony zabójca, jakby nic nie poczuł, znów stanął w tej samej pozycji. Jednak powoli zaczął się wycofywać w stronę okna.

Widząc swoją przewagę George znów ruszył na przeciwnika. Ten tym razem w pełni skupiony sparował atak szabli swym ostrzem, a następnie posłał potężne kopnięcie w piszczel młodego Hazarda. Syk bólu wydobył się z jego ust. Zachwiał się, jednak znów spróbował ciąć szablą. Zabójca odskoczył do tyłu mijając się z ostrzem, a następnie szybkim kopniakiem podciął Georga, który całkowicie wytrącony z równowagi runął na ziemię. Uderzając głową o drewnianą posadzkę, poczuł niewiarygodny ból. Pechowo spadł także na swoje zranione ramię, o którym podczas walki prawie zapomniał.

Zdążył jedynie mrugnąć, gdy ciężki skórzany but trafił go w brzuch. Siła kopnięcia przewróciła go na plecy. Oczy zaszły mu mgłą, gdy z rozległo się głośne huknięcie, jakby drzwi. Gdy odwrócił głowę w tamtą stronę, dostrzegł swego ojca z wielkim mieczem dwuręcznym, a obok niego stał Samuel, z nieco mniejszym jednoręcznym ostrzem. Oboje prędko wpadli do pokoju.

Przestraszony zabójca cofnął się od poobijanej ofiary, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę okna, którym prawdopodobnie przyszedł. Z niewiarygodną zręcznością wyskoczył za nie, chwycił się parapetu, a następnie znikną im z oczu nim zdążyli cokolwiek zrobić.

George jednak nie mógł się przyjrzeć akrobatycznym wyczynom jego niedoszłego mordercy, gdyż ból przyćmił mu oczy. Poczuł ciepły dotyk dłoni na ramieniu. Gdy wytężył wzrok nieco wzrok, dostrzegł sylwetkę brata. – Nic Ci nie jest?! No odezwij się! – Mówił.

Już miał zamiar odpowiedzieć, gdy dostrzegł drugą osobę, która jedynie przekroczyła jego nogi i ruszyła w stronę okna.



Był to jego ojciec, ciągle trzymając pewnie w ręce wielgachny miecz. Powoli zbliżył się do okna, a następnie ostrożnie wychylił głowę. Po chwili jednak znów się wyprostował, trzasną nim i zamknął na zasuwę. Gdy odwrócił się do syna ich spojrzenia spotkały się na moment. Wzrok ojca bardzo przypominał spojrzenie matki, jednak wyrażał w sobie co innego. Coś, czego przez zadręczający ból, George nie mógł odczytać.

Po chwili z drugiej strony dobiegł go stłumiony krzyk. Gdy z wysiłkiem odwrócił znów głowę zobaczył w drzwiach swoją matkę, która rękoma przysłaniała usta. Po chwili wahania wbiegła do pokoju i uklękła obok Samuela. Chwyciła Georga za rękę i spanikowała gdy zobaczyła krew spływającą z jego drugiego ramienia.

-On krwawi, Theoderze! – Zwróciła się do ojca. – Musimy wezwać, pomoc, lekarza, kogokolwiek! – Mówiła bardzo szybko i niezrozumiale dla Georga.
W tym samy czasie doszedł go głos zza drzwi. – Co tu się wyrabia?! – Był to głos Girarda. Początkowo nie mógł znaleźć powodu zamieszania, gdyż widok zasłaniali mu Atma i Samuel Hazard, lecz gdy podszedł nieco bliżej, dostrzegł leżącego Georga. – Na Boga! Co tu się stało? Kto to zrobił?
-Ktoś włamał się przez okno i próbował go zabić. – Powiedział już nieco spokojniej Samuel. – Prawdopodobnie był to zabójca wysłany przez króla.
Wzburzony wzmianką o królu, Girard odpowiedział. – Przeklęty pies! By sięgać po takie niecne środki…
-Skończcie to natychmiast. – Powiedział spokojnie, lecz stanowczo Theodor. – Nie czas na oskarżania. Musicie jak najszybciej znaleźć lekarza, nie wiemy, w jakim stanie jest George, ani czy ostrze zabójcy nie było zatrute. – Słowa ojca ucieszyły, a zarazem przeraziły młodego Hazarda. Poczuł się lepiej, gdy zrozumiał, że ojciec rzeczywiście się o niego martwi, jednak perspektywa zostania otrutym przeraziła go.
-Girard. – Theodor podniósł szablę leżącą obok Georga. Przez moment przyglądał się plamię krwi znajdującej się na końcu ostrza. Po chwili jednak podał ostrze Girardowi. – Weź to na wszelki wypadek gdyby tamten jeszcze się tu kręcił. Bądźcie z Samuelem ostrożni, zabójca może czyhać również na was. A jak znajdziecie już lekarza, to powiedzcie mu, że za pośpiech zapłacę podwójnie.

Myśl o narażeniu brata lub nauczyciela natychmiast zaalarmowała rannego Georga. – Nic mi nie jest. – Powiedział w końcu. – Rana nie jest zbyt głęboka, a poza ty jestem tylko trochę poobijany. Nie potrzebny mi żaden lekarz.
-Cicho bądź i ciesz się, że żyjesz. Gdyby Maria nas nie obudziła byłbyś teraz martwy. – Odrzekł twardo Theodor. – Wy biegnijcie już po tego lekarza. A ty Atmo skocz po bandaż, jest na dole w schowku. Powinnaś też zajrzeć do dziewczynek. Kazałem im zamknąć się w pokoju i czekać aż któreś z nas przyjdzie.

Po słowach ojca wszyscy rozeszli się w pośpiechu i został tylko on z Georgem. Theodor podszedł wolnym krokiem do okna i zaczął spoglądać na słońce wyłaniające się z za horyzontu morza. Nastawał nowy dzień, a wielkimi krokami zbliżała się bitwa mająca wyłonić przyszłość Asurgatt, Ordilionu i całej rodziny Hazardów.
 
Hazard jest offline