Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2014, 22:47   #28
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Voice of the scared
- Proszę o raport.
Świece tańczyły w sali tronowej. Malie i Vicky mogły czuć się dosyć nieswojo, stojąc samotnie pośrodku sali tronowej, otoczeni nie tylko przez króla ale również liderów wszystkich gildii, poza samą księżniczką. Pomieszczenie było obszerne i dosyć ciemne. Przez ogromne okna o tej porze nie wpadały prawie żadne promienie słoneczne. Lamp też było za mało.
Lilia Lin odchrząknęła.
- Mężczyzna udający alchemika wielkiej gildii pana Amensa zebrał aktywną grupę przeciwników korony w celu przeprowadzenia zamachu na życie księżniczki Rubii. W celu przeprowadzenia zamachu wykorzystano skradzione w nieznany sposób granaty, które miały być wysłane do gildii alchemików. - jej delikatny głos nie zdradzał emocji. Tak samo jak twarz, ukryta za wachlarzem.
- Powiązania z zamachem na pociąg? - spytał król.
- Nieznane.
- Powiązania z podejrzanymi śródmieścia?
- Nieznane.
- Powiązania z atakiem na Victorrię?
- Nieznane. Acz szaty wydają się podobne. Jeszcze nie mamy żadnych pewności.
Coś zaskrzypiało. Był to Eabios, pochylając się lekko w swoim krześle. - Przepraszam za schodzenie z toru. - jego głos powodował drobne echo. - Ale czym przez ostatni czas zajmowali się strażnicy, skoro nic nie wiadomo?
Rubius zignorował go. - skutki zamachu?
- Księżniczka Rubia dostała szoku. Śpi w stanie gorączkowym. Saeh został ciężko ranny. Nie wróci do służby, o ile powróci do żywych.
- Właśnie o to mi chodzi. - przerwał jeszcze raz Grey, nieco przepraszająco pochylając głowę, w stronę Lili. Mimo wszystko nie wypadało wcinać się w czyjąś wypowiedź. - Nic, tylko ranni. Nawet Membrański porucznik uciekł.
- Przynajmniej jednego z nich udało się pojmać. - wtrącił Amens, mrużąc oczy. - Nie można mieć wszystkiego.
- Nie, zgadzam się z Eabiosem. - podniosła głos Lilia. - Nasi strażnicy wydają się niesamowicie nieodpowiedzialni. Nawet nie wiedzieliśmy o zamachu na Victorrię, dopóki nie doniósł nam o nim jeden z rycerzy. Ciężko będzie ocenić straty jakie wywołał pożar lasu. Który zresztą też nie był ratowany z inicjatywy strażniczki.
Eabios skrzyżował ręce na piersi. - Sugerowałoby to, że chcesz obarczyć winą panią Victorrię. Jestem temu przeciwny. Cała nasza straż źle się spisuje. Trzech strażników w jednej gildii, ale nikt nie dopilnował bezpieczeństwa lidera, będącego też księżniczką? Czy to nie główna rola straży?
Amens poprawił lekko swój kołnierz. - Przyznam, że sam fakt trzech strażników w jednej gildii brzmi niepotrzebnie. Jak widać bezpieczeństwo samo o siebie nie zadba tam, gdzie ich nie ma.
- Nie obwiniaj się Amensie. - wachlarz Lilii poruszył się lekko. - Nie twoja wina, że miałeś zdrajcę w gildii. Dla strażnika gildia jest zaledwie domem. Strażnik powinien pilnować bezpieczeństwa całej stolicy i wszystkich członków rodziny królewskiej, nie sądzisz?
Donośne chrząknięcie od strony króla przerwało dyskusję.
- Z chęcią wysłucham raportu o sytuacji z strony naszych strażników. - rzekł twardo Rubius.


Północ
Sychea widział nad sobą nudny, kamienny sufit obrośnięty jakimś zielskiem. Sen się mu przydał.
Dalej był wewnątrz zamku Ellemara, i właściwie nie wiedział jak dużo czasu tu spędził. Diamondus położył duży nacisk na zmuszenie go do natychmiastowego spoczynku po operacji.
Z tego co mu wytłumaczyli, obecnie membrańczycy rozwijają się pokoleniowo, a nie poprzez magię. Metoda której użyli była daleka od perfekcji, a oryginalne nauki umarły dawno temu w czasach, gdzie legenda o smoku nie pełniła roli starego mitu.
Właściwie nie było to zbyt istotne. Dostał nowy rodzaj siły. Ciężko było powiedzieć, czy był inny czy lepszy, to raczej wykaże dopiero czas.
Ciągle czuł się obolały, a jego mięśnie wydawały się zmęczone i nadużyte. Czuł też coś jeszcze. Przyjemny, choć nieco ostry zapach kawy, która właśnie pojawiła się na szafce obok jego łóżka w ładnym, glinianym kubeczku. - W końcu wstałeś? - Sychea znał ten głos. Jednoręka kobieta usiadła koło łóżka, przyglądając się z wyraźnym zaciekawieniem jego twarzy. - Aż dziwne, ostatecznie to ci pomogło. Myślisz, że zmiana many poprawiła cokolwiek zepsuły te mutacje? - spytała.
 
Fiath jest offline