Ivy uklękła obok ciała Sveina. Delikatnym ruchem dłoni odgarnęła kurz z jego policzka. Wszystko wokół zgrzytało, świszczało i trzęsło się jakby ostatkiem sił. Kilka metalowych części spadło z łoskotem na ziemię niedaleko kobiety. Ona jednak nawet nie drgnęła. Jej myśli przepełniał tylko żal i smutek. Nie było już celu, nie było dokąd dążyć, nie było dla kogo żyć dalej. Nie zamierzała uciekać i szukać drogi do ludzi, którzy przeżyli. Zbyt wiele się wydarzyło, by potrafiła być dawną sobą i znów żyć wśród nich. Teraz, gdy wiedziała, że nie należy do ich gatunku, czuła się obco jak nigdy przedtem. Była jedyna w swoim rodzaju i dlatego chciała zginąć wraz z upadającym Tytanem. Chwila bólu zdawała się wszak lepsza od wielu dziesiątek lat samotności.
Podniosła suche oczy do góry i zobaczyła jak wielka, ciężka rura obluzowuje się. Przedmiot wygiął się skrzypiąc przy tym niemiłosiernie, aż w końcu odczepił i zaczął spadać. Ivy zamknęła oczy.
… lecz uderzenie nie nastąpiło. Po chwili rozchyliła powieki i ujrzała ogromne, metalowe macki nad sobą, które złapały rurę jakiś metr nad głową kobiety.
Wokół zaszemrało. Macki zaczęły się poruszać, tworząc dźwięk, który przywodził na myśl metaliczny szept.
- Ivy… Ivy…
- Jesteś nasza…
- Ivy…
- Jesteśmy twoi…
- Ivy… Ivy…
- Kochamy Cię…
- Ivy… Ivy…
- Twoja wola…
- Ivy…
- Prowadź nas…
- Ivy…
- Kochamy Cię…
- Ivy od maszyn.
Nim zdążyła coś powiedzieć, metalowe macki wypełzły jeszcze z innyc załomów sprzętu i ruszyły prosto na nią. Oplotły kobietę tworząc szczelny, metaliczny kokon. Gdy wszystko wokół waliło się, kokon trwał niewzruszony.
Kiedy odzyskała świadomość, nie miała już ciała. Była wszędzie i nigdzie zarazem. Była tym, co pozostało z walki Tytanów. Była w każdej z tych maszyn – wykorzystanych i porzuconych przez swych twórców. Była ich sercem.
- Ivy…
- Ivy… czego pragniesz?
- Ivy… kochamy Cię…
Ona też je kochała. I wiedziała, że jej potrzebują. Bardziej niż ludzie.
- Odbudujmy tę planetę – rzekła wreszcie, choć żaden dźwięk nie wydobył się na powierzchnię –
Odbudujmy nasz dom. KONIEC