Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2014, 12:02   #37
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Mafiozo wysłuchał słów obu mężczyzn i powoli wstając od stolika, powiedział:
- Zobaczę co da się zrobić w tej sprawie. Nie obiecujcie sobie jednak zbyt wiele. Mam pewne wpływy i znajomych, ale to nie ja stanowię prawo w tym kraju. Daj mi swój numer - zwrócił się do Thomasa - Jak tylko się czegoś dowiem dam ci znać. A teraz wybaczcie, ale muszę wracać do pracy. Miło było cię zobaczyć po tak długim czasie Thomasie. Trzymajcie się.

Cooper i O'Brain zostali przy stoliku sami. Audiencja u lokalnego bossa została zakończona i można było opuścić lokal.
Wychodząc Cooper zauważył, że Thomas ma bardzo chwiejny krok. Nawet nie zauważył, że w czasie rozmowy O'Brain zdążył sam opróżnić prawie całą butelkę wina.
Gdy Thomas potknął się w progu, Cooper już wiedział, że ma poważny kłopot.

***

Thomas O'Brain
Łyk wina jeszcze nikomu nie zaszkodził, jak to mówią. Nikomu poza alkoholikiem, który właśnie skończył kilku miesięczny ciąg. O'Brain sięgnął po kieliszek wina w czasie obiadu zupełnie automatycznie. Nie ciągnęło go do alkoholu jakoś specjalnie. To był naturalny odruch.
Dopiero gdy wstał od stołu zdał sobie sprawę, że przesadził. Odpłynął Spojrzał na opróżnioną butelkę i wirujący wokół świat.
Było mu błogo i pogodnie. Wszystkie troski i problemu uleciały gdzieś w dal. Stojący obok niego kumpel uśmiechał się do niego radośnie.

Życie jest cudowne. Nie ma to jak zjeść pyszny obiad i rozkoszować się dojrzałym winem.

Nagle ściana hałasu i gwaru uderzyła w Thomasa niczym potężny młot. W głowie mu się zakręciło od ilości przelewającej się przed jego oczami masy ludzi.

Gdzie oni wszyscy tak pędzą? Do jasnej cholery!

Sznur samochodów, ryk strażackiej syreny i to pulsowanie w skroniach.

Nagle spośród tłumu Thomas wyłania jedną osobę. Stoi po drugiej stronie skrzyżowania. Ubrana w elegancki beżowy kostium i wysokiej białe szpilki. W ręku trzyma czarną skórzaną torebkę z logiem Louisa Vuitton. Tuż obok niej stoi mała dziewczynka.
To Lucy. Jego ukochana Lucy.
Sylvia Anderson wsiada z mała do samochodu. Biały sedan. Biały Chevrolet Malibu. Odpala silnik i włącza się do ruchu.


***

Cooper widzi, jak Thomas chwieje się na nogach i patrzy gdzieś w dal. Intensywnie skupia się na jednym miejscu po drugiej stronie skrzyżowania.
- Spójsz - mówi nagle - tho ona. Ssylvia Anderson.
Cooper spogląda w tamtym kierunku, ale widzi tylko jakąś kobietę ubraną w beżowy kostium i białe szpilki, która wsiada do białego Camaro.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline