Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2014, 12:47   #57
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
W poszukiwaniu Aerona
Część pierwsza.


~~Muzyka~~
Już w drodze paladyn splótł czar wykrywania magii by ten zaalarmował go jeśli znajdzie się w pobliżu magicznych przedmiotów lub zaklęć. Te pierwsze mogły mu wszak wskazać miejsce w którym był Aeron. Chłopak miał przecież sporo magicznych zabawek.
Minął dość szybko pułapkę, o której wspominał Aeron, całkowicie rozbrojoną. Dalej korytarz się jednak rozwidlał w dwie strony… Z żadnego nie dochodziła aura magii, która pomogłaby zdecydować, chociaż pewnie trzeba było się bardziej zagłębić.
Nie było wiele czasu więc nie bawił sie w półśrodki. Kolejnym ze swych zaklęć pozostawił mały lecz widoczny znak dla tych którzy przyjdą za nim. Niewielka elfia runa lekko świecaca zielonym blaskiem wskazywała prawy korytarz i to właśnie tam skierował sie Erilien.
Erilien leciał powoli przez mrok tuneli rozglądając się uważnie. Nie musiał jednak zajść daleko, aby wypatrzeć wzmocnioną aurę magiczną. Jedna rozchodziła się w linii po powierzchni skały, zaś druga zdawała się leżeć na ziemi tuż za pułapką. Zobaczył nieruchomą sylwetkę, która delikatnie emanowała magią.
Nie odważył się wylądować w obawie iż jest to jakiś rodzaj magicznej pułapki. Obniżył jednak lot i zawisł w powietrzu tuż nad tą postacią.
Zaisł w powietrzu tuż nad postacią, ale nie była to wielka różnica, jako że ten tunel do strasznie wysokich nie należał. Zobaczył człowieka około czterdziestki, którego rany wyraźnie wskazywały, że już jakiś czas temu się wykrwawił. Z taką ilością obrażeń kłutych nie dało się długo przeciekać i przeżyć. Wyglądało na to, że nie aktywował żadnej pułapki, bo rany wydawałyby się być zadane zwykłą bronią białą. Miał na sobie ubranie podróżnika, chociaż zostawało pytanie czemu podróżował sam przez Podmrok?
- Kimkolwiek jest bóg tego nieszczęśnika niechaj przyjmie jego duszę w swej krainie i da mu zaslużony odpoczynek. - Wyszeptał cicha modlitwę. Skupił swe zmysły na magicznyej aurze próbując się dowiedzieć z niej czegoś więcej o zaklęciach jakie tu działały.
Pułapka zdawała się aktywować jakieś zaklęcie, ale Erilien nie do końca był jego pewny. Na pewno jednak mogło być wybuchowe… Co zaś tyczyło się nieszczęśnika…. zauważył, że ten posiadał przy sobie kilka magicznych przedmiotów, z których jeden był silny. Erilien sądził, że może się w nim (w pierścieniu jak się okazało) kryć zaklęcie niewidzialności. Prócz tego przy pasie miał kilka różdżek, w tym magicznych pocisków i leczenia ran, chociaż nie było pewności ile ładunków w nich pozostało.
Jednego paladyn był pewien, swych umiejętności w szkole odrzuceń i z nich własnie zamierzał skorzystać. Skupił uwagę na pułapce po czym wypowiedział swłowa zaklecia rozpraszającego magię.
Zaklęcie “zaatakowało” magiczną pułapkę czyniąc ją bezbronną i pozbawiając magii.
Teraz mógł już bezpiecznie wyladować, tak przynajmniej sądził.
- Wybacz mi przyjacielu lecz tobie te rzeczy już się nie przydadzą a mi moga pomóc ocalić czyjeś życie. - Mówił do nieboszczyka ściagając z niego magiczny pierścień i płaszcz. Nie zapomniał też o różdżkach i miksturach. Całość zaś zawinął w zgrabny tobołek zrobiony z magicznego płaszcza. - Przynajmniej mam pewność, że Aeron tędy nie szedł. - Powiedział do siebie i znów wzbił się w powietrze. Zawrócił i postanowił sprawdzić tym razem lewy korytarz. Tobołek odrobinę mu ciążył w trakcie drogi ale wolał nie pozostawiać go w tym miejscu. Niewiadomo czy zabójca nie bedzie chciał wrócić po łup. Srogo wie wówczas zawiedzie.
Drugi kortarz prezentował się podobnie nijako na początku. Kiedy Erilien zapuścił się weń zobaczył po kilkunastu metrach “szczątki” pułapki. Lot jednak okazał się być dobrym pomysłem, bo zdołał dostrzec blade aury nekromantycznej magii, którymi emanowały pochowane pułapki. To oczywiście mogło po prostu znaczyć, że Aeron wolał je ominąć, niż się z nimi bawić…
Uleciał jeszcze kilka minut, kiedy do jego uszu dptarł strzępek rozmowy:
- Dos kyor ukta? uk loril og tir.
- Usstan talinth uk zhah alus ushdui nau byr ilhyrr ulu vel'bol uk xunus ulu ukt dalharuk.
Rozmawiający byli blisko.
Ostrożnie złozył swój tobołek w szczelinie skalnej i podleciał jeszcze trochę bliżej. Starał się przy tym być jak tylko mógł najciszej a fakt iż przybral taką postać jedynie w tym pomagał. Gdy był już zbyt blisko by móc dalej bez szansy wykrycia lecieć, opadł na ziemie i wykozystujać niski wzrosty podkradał się dalej do czasu aż mógł zobaczyć rozmawiające drowy..
Dwa rozmawiające drowy siedziały na ziemi przy broni, co jakiś czas spoglądając wgłąb korytarza, którym przyszedł Erilien.
- Xun dos tnhik uk noamuth ukt elamshinae?
- Lu'vel'bol mzild? Ril m'thain noamuth Zinzerena elamshinae? Usstan xuat z'reninth nindel zhah p'wal nindol lotha mal'ai. - kontynuowały drowy. Erilien widział, że obaj są niespokojni i równie często, jak patrzyli w stronę, z której przyszedł, patrzyli też w stronę, z której oni zapewne przyszli.
Gorączkowo zastanawiał się czy lepiej będzie podkraść się za tymi dwoma czy raczej siłą wydusić z nich gdzie jest Aeron. Z jednej strony spryt zawsze wygrywał z siła z drugiej Erilien nie był zbyt dobry w podchodach, nawet w zmienionej postaci. W końcu zwyciężyło rozwiazanie niebojowe, przynajmniej o ile podejrzenia paladyna co do pierścienia okażą się słuszne. Najszybciej i najciszej jak potrafił wrócił do miejsca w którym zostawił tobołek. Wydobył z niego pierscień i nasunał na palec.
Nie stało się jednak nic. Magia zawarta w pieścieniu nie obmyła elfa, więc najwyraźniej trzeba było czegoś więcej. Erilien gorączkowo próbował znleźć sposób, co zajęło mu całkiem sporo czasu. W końcu jednak pierścień usłuchał jednego słowa-rozkazu, dość typowego. Drowy jednak najwyraźniej nie miały zamiaru nigdzie się ruszać. Spojrzał na swoja dłoń i niczego nie zobaczył, co znaczyło, że albo właśnie jest pod działaniem niewidzialności albo stracił dłoń. Drugą opcje natychmiast wykluczył. Czyli przyszła pora na trudniejszą część planu. Wzbił się z powrotem w powietrze i ruszył z pełna prędkością chcąc jak najszybciej przelecieć nad drowami i ruszyć do miejsca z którego przyszli. Tam właśnie spodziewał się znaleźć Aerona, bo, że chłopak tędy przechodził nie ulegało wątpliwościom, już same rozbrojone pułapki o tym świadczyły.
Erilien czuł jak serce wali mu jak młotem ze zdenerwowania, kiedy tak leciał ponad głowami drowów. Modlił się do Corellona, aby mroczni byli zbyt zajęci rozmową, abyy nie zwrócić uwagi na niego. W końcu Aeron też się przedostał… prawda?
Władca Seldarine mógł milczeć, ale nie opuszczał swoich wyznawców.
Erilienowi udało się przedostać na drugą stronę i dotrzeć do dalszej części tunelu, chociaż w pewnym momencie wydawało się, że mógł zwrócić uwagę jednego z tych drowów, jednak alarm nie został wszczęty.
Kliknij w miniaturkę
Paladyn leciał dalej, w swojej formie mefita nasłuchując i rozglądając się za pułapkami. Minął kilka rozbrojonych, aury kilku aktywnych i bogowie wiedzą ile jeszcze innych, których nie spostrzegł. W końcu jednak jego uwagę przykuło poruszenie w jednym wgłębieniu w ścianie. Zobaczył Aerona, który trzymał drowa przy ścianie przyciskając mu boleśnie sztylet do gardła i szepcząc po elfiemu:
- Gdzie jest Vyr'detral? Gdzie on jest?
Erilien lekko wyladował starając się nie przerywać Aeronowi. Czegokolwiek ten próbował się dowiedzieć musiało być naprawdę ważne. Paladyn ciągle niewidzialny wrócił do swej naturalnej postaci i najciszej jak mógł zbliżył sie jeszcze bardziej. Powoli i ostrożnie stawiając stopy by nie wydać nawet najcichszego dźwieku. Nie był w tym jednak mistrzem i miał nadzieję, że rozgniewany Aeron nie poświeca tyle uwagi ile powinien otoczeniu.
W momencie, gdy Erilien zaczął się zbliżać drow jakby na zawołanie dał mu osłonę.
- Spierdalaj, durny półczłowieku. - warknął głośno, co się skończyło tym, że sztylet Aerona został mocniej przyciśnięty do jego gardła.
- Gdzie. On. Jest. - warknął poważnie rozeźlony półelf.
- Vyr'detrala chcesz? Mogę cię nawet do niego zaprowadzić… - ściszył głos, gdy Aeron “poinstruował go” szyletem. - Ma ostatnio świetny humor. A ty kto, jego znajomy? Pewnie się ucieszy.
W tym momencie Aeron uderzył drowa w brzuch nie przejmując się tym, że zwijający się mroczny elf głębiej tylko się zaciął o ostrze.
- Jak do niego dotrzeć?
- Kim jesteś? - syknął drow.
Aeron nachylił się do ucha drowa i szepnął:
- Jego śmiercią.
- Cho’Tel’Quess, chyba czas byś wyjawił prawdę. - Odezwał się Erilien kończac tym samym czar niewidzialności który go okrywał.
Aeron odwrócił nagle głowę w stronę Eriliena, ale szybko zaskoczenie przeszło w rozdrażnienie.
- Kto tu jeszcze jest?
- Na razie tylko my dwaj. Długo nie wracałeś Quelnatham postanowił Cię szukać a ja wolałem ich nie narażać. - Przyznał otwarcie Erilien. - Czy teraz możesz już podzielić się ze mną prawdą? Bo mam nieprzemożne wrażenie, że będziesz potrzebował pomocy.
- To naprawdę było niepotrzebne. Radziłem sobie, tylko bliżej ich obozu dostać się nie mogłem… - westchnął i skrzywił się. - Nie ma tu nic co tłumaczyć. Nie potrzebuję pomocy. Radzę sobie sam.
- Gdybym to nie był ja byłbyś już martwy lub znacznie gorzej. - Wytknął bolesną prawdę Aeronowi. - I obawiam się, że nie wspomniałeś wcześniej o tym Vyr’detralu ani o powodach twojej do niego nienawiści.
- Nie jestem zdrajcą - wysyczał. - A i czemu miałbym się z tego tłumaczyć?
- Nigdy nie twierdziłem, że jesteś. - Westchnął paladyn. Dzieciak wyraźnie miał spory problem. - A tłumaczyć się powinieneś gdyż albo zabiorę Cię z powrotem i przerwę twoje samobójcze plany albo sprawię, że będziesz miał szansę je zrealizować z moją pomocą. Tak czy inaczej nie pozwolę Ci tutaj umrzeć Aeronie. Nawet pomijając sympatię jaką Cię darzymy, jesteś dla nas zbyt cenny.
- Nic nie możesz o tym wiedzieć. - warknął półelf i przez chwilę jeszcze siłował się z drowem. - To moja droga i muszę sam ją przejść, bo tylko tak… zadośćuczynię.
- Nie zadośćuczynisz jeśli zginiesz na marne. - Paladyn nie przebierał w słowach, nie mógł jeśli miały dotrzeć do Aerona. Musiały być twarde niczym klinga miecza Corellona. - Sprawisz tym tylko ból wszystkim którym na tobie zależy. Czy tego właśnie chcesz Aeronie, zaciągnąć większy dług? Chcesz aby Namena żyła z żalem w sercu po twej śmierci? Pozwól sobie pomóc skoro już los chciał abym stanął na twej drodze.
- Widzę, że jednak nic nie zrozumiesz… - mruknął. - Odkąd zobaczyłem ten symbol wiedziałem, że on tu musi być… i pewnie też jego zinzerenowe pieski.
- Istotnie, niewiele rozumiem bo niewiele powiedziałeś. Widzę jednak ciężar w twoim sercu i lękam się, że pociągnie Cię ku zgubie. Proponuje ci swoją pomoc mimo iż sens twego zadania mi umyka. Nie odrzucaj tego co ofiaruje ci los. Nie odrzucaj dłoni którą podaje Ci ten kto uważa Cię za przyjaciela.
Aeron spojrzał zaskoczony i początkowo wyraźnie nie wiedział co powiedzieć. W końcu odezwał się niepewnie.
- Przyjaciela? Nic o mnie nie wiesz, a ja nie szanuję twojego boga. A jakie to będzie odkupienie, jeżeli sam nie załatwię sprawy?
- Mylisz się sadząc, że nic o tobie nie wiem. Ty jako pierwszy pospieszyłeś by pomóc Namenie, Ty przekonałeś wieszczów by użyli swej mocy niezwłocznie. I tobie obiecałem pomoc w potrzebie. - Przypomniał półelfowi. - Jak widzisz to twoje czyny sprawiły iż pragnę Ci pomóc. Możesz przyjąc mą pomoc gdyż sam na nią zapracowałeś, nie umniejszy to twej pokuty. A co do szacunku, cóż być może kiedyś zmienisz zdanie. Być może zasłużę nawet byś i Ty nazwał mnie przyjacielem.
Aeron mruknął coś niezrozumiale i powoli, acz niechętnie, skinął głową.
- Tylko co z resztą?
- Ja minąłem dwu drowów niewidzialny, być może Quelnatham również by mógł lecz reszta… Myślę, że nie predko tu dotrą.
- Ten obóz… - zaczął Aeron. - Jest dość spory. I jeżeli dużo się nie zmieniło, to nie są to nowicjusze… A na pewno Vyr’detral nie jest. Był silny już kiedyś… - szepnął. - Nie wiem czy chcę narażać kogokolwiek jeszcze.
- Twe słowa potwierdzają tylko iż nie myliłem się co do Ciebie. - Paladyn usmiechnął się szczerze do Aerona. - Jeśli jest ich wielu musimy sprawić aby nie była to dla nich korzystna sytuacja. Być może… - Erilien zadumał się. - Być może wiesz czy w tych tunelach nie ma czegoś co chętnie zapolowało by na drowy?
- Tu jest dość płytko… Sądzę, że jakiekolwiek drapieżniki byłyby jednak zbyt słabe na drowy i pewnie nie zapuściłyby się do ich obozu…
- Czyli pozostaje nam jedna opcja. Wiesz może czy znają się na magii?
- Na pewno mają kilku kapłanów.. z tego, co pamiętam. I chyba przynajmniej jednego czarodzieja. - zamyślił się.
- To nastręcza pewnych trudności ale jeśli potrafiłbyś zajść tego maga od tyłu…
- Potrafiłbym. I miałbym dla niego niespodziankę. - spojrzał na Eriliena. - Nie umiesz przypadkiem wyczarowywać iluzji, które mogłyby odwrócić uwagę?
- Obawiam się, że iluzje to nie moja specjalność. - Uśmiecnął się przepraszająco paladyn. - Niemniej zorganizuję dywersję.
- Erilienie… - szepnął półelf ponownie uderzając drowa, który się szarpał. - … mogę z dywersją pomóc, bo widzisz… Znam pewną iluzję…
- Wówczas mamy szansę podzielić ich siły. - Przytaknął elf. - Lecz potem będziesz musiał od razu zająć się czarownikiem. Nie wytrzymam naporu magii i mieczy na raz. Najwyżej jedno z dwu.
Półelf milczał przez chwilę bijąc się z myślami.
- Na pewno… Skoro i tak się wydało… Nie chcesz poczekać na resztę? Zwiększy to twoje szanse, a tamtymi dwoma można łatwo się zająć… Nie darowałbym sobie, jakbyś wpadł w większe kłopoty przeze mnie…
- Dotrą kiedy usłyszą dzwięki bitwy. - Paladyn wydawał się nie przejmować zbytnio. Ogarnął go stan jakiego wyuczył się przez lata walki. Nie było miejsca na strach czy wahanie, za chwilę zacznie się bitwa i tylko myśli które pomoga ją wygrać się liczyły. - Przyznam szczerze iż jeśli to możliwe wolałbym ich nie narażać. Quelnatham nie jest magiem bojowym a Ocero zdecydowanie ma zbyt miekkie serce by móc walczyć w takiej bitwie. Co zaś tyczy Sevotara… nie jestem pewien po której stronie on by walczył i wole się o tym nie przekonać w trudnej sytuacji.
- Jeżeli tak sądzisz… I tak moim planem było udać się tam samemu. - wzruszył ramionami i spojrzał na drowa. - A co z tym tutaj? - potrząsnął mrocznym elfem.
- Lepiej nie pozostawiać za sobą wrogów gdy idzie się w bój.
Aeron spojrzał na Eriliena, później na drowa, nie do końca pewny co powinien, i czy powinien, zrobić.
- Oni by nam litości nie okazali, ale jak to było? My nie jesteśmy nimi? Widzę tu sprzeczność.
- Są sytuacje gdy litością jest szybka śmierć. Walka to jedna z takich sytuacji. Spójrz na to z szerszej perspektywy. Czy mozemy pozwolić by odszedł wolny?
- Tutaj wiem, że to ma sens, ale nie miało wcześniej - mruknął Aeron, ale odwrócił drowa i odsunął sztylet od jego gardła, tylko po to, aby po sekundzie wahania zatopić ostrze w jego plecach. Drow szarpnął się, ale szybko zastygł, po czym Aeron położył go na ziemi.
- Ruszajmy. - Paladyn nie marnował czasu, skoro mieli zrobić to co należało mogli równie dobrze zacząć od razu.
Kliknij w miniaturkę
Aeron prowadził Eriliena, co pewien czas przystając, aby rozbroić jakąś pułapkę. Był milczący i bardzo ponury, chociaż jednocześnie skupiony. Zaprowadził paladyna do rozgałęzienia, w którym wybrał inną drogę, niż ta, która wyraźnie prowadziła do obozu. Wyprowadził ich na niewielkie wzniesienie, z którego można było zobaczyć część obozu.
Krzątało się po nim sporo drowów, z czego Erilien zobaczył już stąd dwóch kapłanów i maga. Działo się tam jednak coś nieoczekiwanego. Wyłonił się z namiotu kapłan, który podszedł do klęczącego, spętanego pobratymca, trzymanego przez dwóch innych. Zaczął coś do niego mówić wściekłym tonem, ale Erilien nie wiedział o co chodzi. Tamten wyraźnie próbował się bronić, jednak na nic to nie nie zdawało. Podnieśli nieszczęśnika ,a główny kapłan jednym cięciem zrobił ogromną szramę na jego twarzy… później była druga, przez klatkę piersiową i trzecia…
Aeron wpatrywał się pełnym nienawiści wzrokiem w tego kapłana.
- Nadszedł czas by okazać im litość. - Wyszeptał paladyn. - Domyślam się, że ten - wskazał kapłana dokonujacego egzekucji, bo iż jest to ten sam rytuał na którego ofiarę natknęli się przy wejściu nie miał wątpliwości - jest celem twej pokuty.
- Tak… To właśnie jest Vyr’detral. - wyjaśnił. - Nie tak łatwo będzie mi się do niego dobrać. - spojrzał po całym obozie.
- Zatem niechaj Ci szczęsci sprzyja. - Rzucił paladyn w stronę Aerona. - Czas zobaczyć czy bogowie nam sprzyjają.
I nie było już odwrotu, przynajmniej nie dla Eriliena, miał dodatkowy powód by oczyścić to miejsce z zarazy i zamierzał tego dokonać. Rozpoczął inkantacje, pierwsze by otoczyć się magicznymi osłonami nastepna przemieniła go w stworzenie niespotykane na tym planie egzystencji.
[media]http://www.wizards.com/dnd/images/MM35_gallery/MM35_PG214a.jpg[/media]
~~Muzyka~~

Kolejna rozpaliła klingę jego miecza a ostatnia wzmocniła siły paladyna. Tak przygotowany ruszył frontalnym atakiem na pozycje drowów. W jedynej obecnie dłoni dzierżył płomienne ostrze. Za cel obrał najbliższego drowa i czym prędzej zaatakował. Jedynie cien zaskoczenia zdążył obmalować się na twarzy nieszczęsnego mrocznego gdy ulatywało z niego życie. Miecz paladyna nie pozostał jednak w bezruchu szukając kolejnej ofiary. Krople krwi na łusce pokrywającej ciało Eriliena nadawały mu teraz znacznie groźniejszego wygladu.
Wijąca się śmierć pełzła po kolejną ofiarę a jej tańczace ostrze niemal hipnotyzowało swoją gracją.
Drowy odwróciły się totalnie zaskoczone nie tylko atakiem, ale przede wszystkim tym, co ich zaatakowało… i najwyraźniej nie byli tak skorzy do podejmowania bezpośredniej walki z wężowatą bestią. W Eriliena poleciał grad bełtów, ale odbijały się one nieszkodliwie od łusek przemienionego paladyna, były odtrącane przez bariery czy unikane po prostu. Na razie zaatakowały tylko najbliższe drowy, te dalej zaczęły zajmować pozycje i obserwować Eriliena. Kapłan powalił nieszczęsnego pobratymca i najwyraźniej gotował się do splecenia czaru…
W tym momencie na pole bitwy wyszła… bestia podobna do Eriliena, co spowodowało jeszcze większy zamęt.
Paladyn przyjął, ze była to dywersja którą zapowiedział Aeron więc nie tracac czasu, bo i miał go niewiele, zaatakował kolejnego mrocznego. Tym razem efekt nie był natychmiastowy lecz i tak drow odniósł ranę na ciele i być może również na odwadze kiedy jego miecz ześliznął się po łuskach paladyna nie wyrządzając żadnej szkody. Widać jednak duch mrocznych nie został jeszcze złamany skoro jeszcze nie uciekali. Czas to zmienić. Erilien znów natarł na przeciwnika wymierzając mu dwa szybkie lecz niestety nie śmiertelne. Jego przeciwnik zaczął się wycofywać co Erilien wykorzystał by zadać mu kolejny cios płonacym mieczem.
Drow krzyknął i upadł ciężko raniony. Zaczął odsuwać się do Eriliena zakrywając się mieczem, ale jego mina zżedła, gdy zobaczył, że jest sam. W tym momencie bez ostrzeżenia na Eriliena spadł inny atak. Uderzył w niego słup ognia raniąc boleśnie Ravida i jednocześnie zabijając drowa. Erilien kątem oka zobaczył, że drugi słup spadł na iluzję, która się natychmiastowo rozpłynęła. Uderzenie płomieni sprawiło, że wypuscił na chwilę miecz jednak oparzenia już po chwili zaczęły się leczyć, spalone luski zastąpiły nowe świeże i zdrowe. “Aeronie pospiesz się teraz nim splotą kolejne zaklęcia.” Przemknęło paladynowi przez myśł. Wysyczał zaklecie, złapał wypuszczony miecz i ruszył dalej na pozycje drowów, nie w pełni wyleczony ale tyle muaiało na razie wystarczyć.
W tym momencie zobaczył dość niedaleko jednego z czarodziejów drowów, który powoli zaczynał splatać zaklęcie. Erilien je rozpoznał. Najwyraźniej po ogrzaniu, chcieli nagle go ochłodzić, jak hartowanie stali. Zanim jednak Erilien zdążył zareagować cios sztyletem w plecy nie pozwolił dokończyć zaklęcia magowi. Paladyn zobaczył za nim uśmiechniętego Aerona, szczególnie z czegoś zadowolonego. Wlało to w jego serce nową siłe, ruszył przed siebie z wielka szybkością niczym atakujący wąż wbił w drowa swój płomienny kieł. Mroczny nie miał szans już uciec znalazł się wpół drogi do swej bogini. Tym razem jednak paladyn nie miał czasu by okazać mu łaskę i skrócić cierpienia.
- Uciekają… Nie długo. - mruknął Aeron i zaczął splatać czar, który z zaskoczeniem Erilien rozpoznał jako... Czarne Macki Evarda. Nie wyjął jednak żadnego komponentu, a jedynie dość prostymi gestami wywołał moc zaklęcia. Macki wyłoniły się pod nogami wycofujących się drowów, i większa część z nich została przezeń pochwycona. Tego losu ominęły trzy drowy, które nie patrząc na towarzyszy dobiegły do stojących kapłanów.
- Miłej zabawy - dodał Aeron i ponownie użył różdzki osłaniając się niewidzialnością.
Nie byli daleko więc paladyn podpełzł bliżej i z ssykiem wytworzył między drowami ognistą kulę. Nim dotarł na odległość miecza powtórzył ognisty atak widząc w tym swoistą ironię. To przecież przed chwilą jego chcięli spalić. Teraz sami konali w ogniu.
W tym momencie Vyr’detral postanowił włączyć się do walki. Erilien zobaczył, jak drow kończy zaklęcie i po chwili część terenu, który został opleciony mackami, oraz i on sam, obmyci zostali magią, która miała rozpraszać magię…
Erilien poczuł jak powraca do elfiej postaci. Uśmiechnął się do siebie i odpowiedział własną magią. Otoczył się także dodatkową osłoną magiczną. I ruszył wprost na Vyr’detrala.
- Zaciągnąłeś dług głupcze. Pora go spłacić.
Vyr’detral warknął poirytowany na pszczołę, ale nie wydawał się zbytnio zmartwiony Erilienem. Krzyknął coś do pozostałych pięciu drowów, dwóch, którzy uciekli, trzech, co zostali uwolnieni magią z macek i ci niepewnie zaczęli podchodzić do Eriliena, chociaż z większą pewnością, odkąd zmienił formę. Elf zobaczył, że jeden z kapłanów stał trochę oddalony od reszty i po chwili i on padł ofiarą ataku Aerona. Co osobliwe, sam atak niewielką mu wyrządził szkodę, ale wredny uśmiech Aerona wskazywał na to, że coś mu się udało. Erilien uśmiechnął się tylko pod nosem i już w drodze wyciągnął z sakiewki kamyk by dokończyć kolejne zaklęcie.
Vyr’detral został rozproszony przez pszczołę, kótra krążyła wokół jego głowy, uniemożliwiając mu dokończenie zaklęcia. Spojrzał wściekle w bok i zauważył Aerona, który właśnie wyciągał sztylet z kapłana. Zaskoczenie malowało się na jego twarzy, ale zanim ruszył na półelfa narzucił na siebie zaklęcie ochronne.
Zanim Erilien zdołał dotrzeć do kapłana rzuciły się na niego pozostałe przy życiu drowy, ale nie były one w stanie przebić ochronnej magii paladyna.
Pozbawiony mozliwości natarcia Erilien uciekł się do kolejnego z repertuaru swych zaklęć, choć to bylo mu wyjatkowo nie w smak. Postać jego znów się zmieniła, skóra pociemniała i pokryła się łuska, na plecach wyrosły mu nietoperze skrzydła zaś na głowie zmienionej w jaszczurzy pysk rogi.
[media]http://www.locusinn.com/games/pst/characters/images/BlackAbishai.jpg[/media]
~~Muzyka~~

Drowy napierały, ale nie były w stanie nic zrobić Abishaiowi. Dwa z nich spanikowane swoją bezsilnością zaczęły się wycofywać, trzy jeszcze próbowały swoich sił. W pewnym jednak momencie Erilien poczuł, jak jeden cios w jego plecy przebił się przez jego ochronną warstwę,znacząc je krwawą raną.Było to niespodziewane i dość bolesne. Kiedy odwrócił łeb zobaczył jednego z tych strażników, których minęli odsuwającego się od niego.
Erilien nie miał na to czasu ani nie palił się by poznać sposób jakim udało się twmu mrocznemu przedrzeć przez jego bariery. Wyskoczył w powietrze rozwijając swe błoniaste skrzydła. Już będąc w górze posłał swym wrogom kolejna ognistą eksplozję.
Zakończyła ona ten etap walki. Przy życiu prócz tych, co uciekali, zostało dwóch strażników.
Aeron właśnie kończył walczyć z kapłanem. Erilien w sposobie, w jakim on walczył widział coś znajomego, co pamiętał jeszcze z czasów własnego treningu… Do tego pod sam koniec półelf dotknął drowa, przez którego ciało przetoczyła się energia, zabijając kapłana na miejscu
Wtedy Erilien poczuł, jak bełt przeszywa jego łuski, a w dole zobaczył wychodzących z innego korytarza jeszcze pięciu drowów, którzy już tak mikro nie wyglądali,jak ich poprzednicy…
Vyr’detral uśmiechnął się do Aerona kończąc ledwo rzucone zaklęcie na siebie.
- Zapomniałeś, co ci obiecywałem, jeżeli wrócisz?
“Wszyscy będa teraz dziurawić biednego elfa?” Pomyślał paladyn wyciągając z boku bełt a rana w mig się zaleczyła. Mimo to niewiele brakowało by stracił równowage i runął w dół na kamienne podłoże jaskini. Splótł szybko zaklęcie, to jednak nie miało, żadnego widocznego efektu.
W tym momencie drugi kapłan, prócz Vyr’detrala, przeżyły ten chaos odsunął się od Aerona i spojrzał na Abishaia. Wiedział już, że to zwykły elf przemieniony w bestię i chciał coś na to zaradzić. Splótł zaklęcie, którego energię posłał w Eriliena. Elf natomiast….poczuł, jak jego forma nagle ulega zmianie… w powietrzu. Szczescie, że nie wznosił się zbyt wysoko więc udało mu się zachowac równowage po upadku. A fakt, ze pomógł sobie zanikającymi skrzydłami tylko pomógł. Westchnął ciężko na takie traktowanie elfiej Sztuki. Nie mniej miał teraz drogę wolną, rzucił się z mieczem na Vyr’detrala.
Vyr’detral spojrzał w stronę paladyna i uśmiechnął się okrutnie. Erilien zaatakował, ale ku jego zaskoczenia oba ciosy nie zrobiły krzywdy kapłanowi, który za to wyprowadził własne ataki. Jeden z nich był bliski udanego trafienia i zanużenia się w ciało elfa, drugi zaś drugi zupełnie spudłował. Aerona paladyn nigdzie nie widział, zaś drugi kapłan starał się kontrolować sytuację.
A piątka drowów zbliżała się…
Nie wygladało to wesoło lecz Erilien wierzył w Aerona. Wierzył w siebie. I przede wszystkim wierzył w swego boskiego patrona który w takiej chwili choćby i tylko drobna iskrą swej boskiej istoty na pewno był przy nim.
- Corellonie mój miecz i moje zycie zawierzam tobie! Niechaj ma dłoń prowadzi twe światło i rozproszy mrok tu zalegajacy! - Z tymi słowy siegnął po raz kolejny po magię i zaatakował z całą mocą.
Czar dopiął swojego, a moc którą otoczył się Vyr’detral uleciałą. Za toatakinie miały jużtyle szczęścia. Pierwszy przesunąłjedynie po zbroi kapłana, zaś drugi… Aż Erilien się zdziwił, jak mógł popełnić taki błąd, za który sam by strofował uczniów. Vyr’detral również zaatakował rozeźlony, ale oba jego ataki także chybiły.
- Aeron tak tchórzy,że potrzeba mu nianiek? - warknął drow do Eriliena. W tym momencie kątem oka paladyn zauważył, jak pojawia się za stojącym z boku kapłanem Aeron i wyprowadza mało honorowy atak z tyłu. Kapłan sapnął, ale wyglądało na to, że nic wielkiego mu sie nie stało… A półelf i tak był zadowolony.
- Zasłuzył by walczyć w jego imieniu! - Paladyn złapał drugi oddech. - Czas byś posmakował mojego żądła. - Nie miał wielkich nadzieji iż uda mu się walczyć skutecznie w obecnej formie, na szczescie miał jeszcze w zanadrzu kilka sztuczek. Ta przemiana była inna od dotychczasowych, erilien przybrał kształt ogromnej mrówkopodobnej istoty. Ciało pokrył mu brunatny chitynowy pancerz a dłonie przekształciły się w owadzie odnóża zdolne jednak nie tylko utrzymać broń lecz również sprawnie nia władać.
[MEDIA]http://img.4plebs.org/boards/tg/image/1383/94/1383949295621.jpg[/media]
~~Muzyka~~

W takiej postaci poczuł się trochę pewniej, dysponował teraz owadzią siłą a to stanowiło potężną przewagę.
Vyr’detral z pewnymi kłopotami splótł kolejne zaklęcie, ale ono nie uczyniło szkody Erilienowi. Kapłan warknął i spojrzał na gotowych do ataku dodatkowych swoich sojuszników.
Erilien mógł zacząć się zastanawiać czy Aeron bawi się z tym kapłanem. Wydawał się go wręcz prowokować, co dało w końcu skutek. Modlitwa kapłana sprawiła, że jego dłonie rozbłysły energią. Udało mu się dotknąć młodzika, ale czar nie przyniósł najwyraźniej zamierzonego skutku. Aeron się skrzywił boleśnie, ale zwinnie przesmyknął się tak, aby złapać kapłana nieprzygotowanego na ten atak, po czym wyprowadził morderczy cios kończąc życie kapłana. Spojrzał na swoje dłonie uśmiechając się z podekscytowaniem.
“Ha! Młodzik zasmakował wojny, oby tylko potrafił również z niej zrezygnować. Bliżej mu do Corellona niż sądzi.” Myśli te choć przyjemne nie trwały długo, widać, że kapłan próbował czegoś wrednego skoro tak go rozeźliło niepowodzenie. Tym lepiej, że nie wyszło. Tym czasem korzystając z nowego kształtu Erilien przeprowadził kolejne ataki. Z wielką nadzieją iż te w końcu dotrą do celu. A jeśli nie to przynajmniej kupią kolejną chwile Aeronowi.
Piątka drowów zamknęła Eriliena w półkolu i rozpoczęła atak. Miecze i sztylety poszły w ruch, ale ku ich zdziwieniu, żaden z nich nie dotarł do celu, a raczej odbił się od naturalnych osłon formy paladyna.
Tym razem jednak to Vyr’detral był pierwszy Zaatakował paladyna z furią, ale jego ataki ponownie nie sięgnęły celu… podobnie jak jego kamratów. Jednak pierwszy atak paladyna wreszcie przeszył obronę kapłana, wydobywając z niego przeciągły jęk i zmuszając go do odsunięcia się odrobinę.
Aeron w tym czasie najwyraźniej ponownie stał się niewidzialny, bo Erilien nigdzie nie mógł go dostrzec.
- Corellon prowadzi mój miecz! A ciebie kto wspiera? - Szczękoczułki paladyna wydawały suche szeleszczące ale nie trudne do zrozumienia dźwięki.
Kapłan zawahał się na moment, ale butnie odparł.
- Zinzerena, głupcze. - warknął.
Zgromadzone drowy nie wiedziały co zrobić. Kilku spróbowało ponownie ataku, ale na nic im się te próby nie zdały.
- Twoja pani milczy jak i ty zamilkniesz za chwilę! - Erilien natarł ponownie. Wiedział, ze w końcu przełamie wolę Vyr’detrala a wtedy zwycięstwo będzie jego. - Módl się by przyjęła twą duszę.
Tym razem pierwszy atak nie posmakował krwi, zaś drugi nieznacznie. Vyr’detral zaatakował z furią, ale ta furia obróciła się przeciwko niemu. Jeden cios nie trafił tak fatalnie, że pewnie zostałby wyśmiany przez swoich uczniów. Drugi ponownie uniknął celu.
- Moja dusza jest bezpieczna! - warknął. - Nie waż się mnie pou…
W tym momencie Erilien zobaczył za kapłanem Aerona, który jedynie dotknął jego pleców.Ten zawył, gdy energia magiczna wgryzła się w jego ciało.
- Dokąd trafiają wyznawcy martwych bóstw? - Paladyn nie przestawał, rozumiał, że tej walki nie wygra się tylko mieczem. Mimo wymiany ciosów to był pojedynek woli. Pojedynek wiary. Który z nich okaże się godny by stanąć przed swym bogiem z podniesionym czołem? Który wierzy prawdziwie i szczerze? Erilien nie wątpił ni w siebie ni w Corellona. Wiedział, że choć tego nie doświadcza jak przedtem to jego patron jest przy nim i wspiera go w walce. Wyprowadził kolejne potencjalnie śmiertelne ciosy. Niechaj bogowie rozstrzygną który z nich dwu jest godny!
- MOJA BOGINI NIE ZGINĘŁA! - wrzasnął kapłan uchylając się przed ciosami. Aeron również zaatakował, ale nie był w stanie nic zrobić, ku swojej wściekłości. Vyr’detral w końcu zdołał się trochę opanować i jego ataki zaczęły być bardziej wyważone, a jednemu z nich udało się trafić celu. Rana zadana Eriienowi była dość bolesna, a miecz zdawał się sam w sobie dyszeć z nienawiści do elfa.
“ Weź się w garść, znosiłeś już gorsze razy i to całkiem niedawno!.” Instynktownie wykonał unik i splótł dwa czary.
Drowy zobaczyły, że Aeron się trochę odsunął i zaatakowały młodzika. Ten, gdy tylko zobaczył pierwszego przeciwnika narzucił na siebie zaklęcie ochronne, które tak dobrze znał Erilien i bez wahania zaatakował błyskawicznie przeciwnika. Pierwszy cios nie trafił, jednak drugi zakreślił długą bruzdę na klatce piersiowej drowa. Kontratak był okrutny. Miecz ze wściekłością właściciela wbił się głęboko w ramię pół-elfa, który tylko zacisnął zęby gotując się do następnego etapu starcia.
Vyr’detral uśmiechnął się, ale zaczął się jednocześnie wycofywać uważnie lustrując Eriliena.
Z wyrazu twarzy paladyna nie dało się odczytać jego zamiarów. Nawet jeśli ktoś potrafiłby rozpoznać emocje malujące się na jego owadzim obliczu. Ponownie otoczył się osłona magii i szybkim ruchem doskoczył do kapłana Zinzereny. Plan Eriliena jednak się nie powiódł. Vyr’detral zareagował szybko i zdołał zranić elfa, zanim ten zdążył wykonać cały manewr. Ostrze zagłębiło się w ramieniu paladyna, na szczęście niezbyt głęboko, ale jednak zrobiło swoje…
Aeron natomiast miał dość nacierających na niego przeciwników. Splótł kolejne zaklęcie, to samo, którym chciano ”ochłodzić” Abishaia. Stożek mrozu zaatakował drowy. Jeden z nich dzięki swej wrodzonej odporności na magię wyszedł z tego bez szwanku, dwaj zdołali uniknąć głównego impetu, ale dwaj posmakowali całej furii zaklęcia. Ranni i przemarznięci wycofali się odrobinę.
Erilien od razu skorzystał z okazji po raz kolejny próbując pochwycić swego przeciwnika w uścisk morderczych owadzich szponów. Może nie przyzwyczajony do tej formy a może dlatego iż kapłan był wyjątkowo śliskim draniem, plaladyn nie zdołał go pochwycić.
Vyr’detral rozejrzał się po otoczeniu i mina mu zrzedła. Widział możliwość własnej śmierci i zaczęło go to przerażać, szczególnie kiedy Aeron zakończył żywot kolejnego drowa. Spojrzał na Eriliena i zmrużył oczy. Paladyn widział, że kapłan się boi tym bardziej, iż jego bogini milczała.
- Następnym razem… - zerknął na Aerona. - Obaj…
W tym momencie wykazał się iście tchórzowską zagrywką. Wypowiedział jedno, drowie słowo, które spowodowało, że zniknął w blasku magicznej energii. Aeron rzucił się w tamto miejsce, ale po drowie nie było już śladu.
Paladyn zaś od razu zrozumiał, ze kości w tej rozgrywce były znaczone a najwiekszy szuler nie był głupcem i przygotował się na podobna ewentualność. Pocieszała go tylko myśl, ze zużył część swej mocy kapłańskiej i zapewne jak Ocero nie będzie w stanie szybko jej odnowić. Nie tracił dalej czasu na rozważania rzeczy które nie miały sensu. Z braku Vyr’detrala skupił swoje ataki na najbliższym drowim wojowniku. Jego miecz jeszcze nie skończył dzieła.
Jeden,który bez szwanku przeżył lodowy atak Aerona zaczął po prostu uciekać, ale w końcu nie zdało mu się to na wiele, jako że Erilien ruszył zanim i… dopadł go. Potężny cios przeszył nieszczęsnego drowa głęboko zatapiając się w jego plecach, zaś drugi przeciął mu nogę, przez co mroczny padł na ziemię.Odwrócił głowę, aby z przerażeniem spojrzeć w ślepia owada.
Dwaj ranni,którzy mogli się poruszać spojrzeli po sobie i postanowili spróbować swojego szczęścia w ucieczce, kierując się do przejścia z dala od Eriliena. Aeron natomiast podszedł do jednego z ciężej rannych i wbił mu sztylet w bark, po czym kręcąc nim warknął z furią:
- GDZIE JEST TEN PIES?!
Tym czasem paladyn odwrócił głowę w stronę kolejnego z uciekających a powietrze przy tamtym przeszyła kolejna ognista eksplozja. Wybuch był dość silny by obalić mrocznego lecz niestety zbyt słaby by spopielić go na miejscu. Trudno, Erilienowi pozostał jeszcze jeden drow i jego właśnie postanowił dobić.
-Nie… Nie… - wyjąkał drow, ale to nie sprawiło, że Erilien zmienił zdanie. Szybkim cięciem, litościwym oczywiście, pozbawił mrocznego elfa życia.
Ciągle w owadziej postaci ruszył paladyn po dwu niedobitych drowów by przenieść ich bliżej Aerona. Chłopak miał swoje powody by nienawidzić tych mrocznych konkretnie. Czas wiec by nauczył się wybaczać. Choć to może jeszcze zbyt trudna lekcja jak dla młodzika którym był.
- Zdradził coś? - Zapytał Aerona taszcząc dwa drowie ciała, nie do końca pozbawione życia.
- Nie. - mruknął Aeron. - Zaklina się, że nie ma pojęcia gdzie mógł się udać Vyr’detral.
- Może jeden z tych. - Wskazał na swój żywy, jeszcze, bagaż. - Skróć jego cierpienia Aeronie, niech rusza do swej bogini i odbierze zasłużona nagrodę.
Aeron wciąż wściekły przyłożył sztylet do gardła drowa i wysyczał mu w twarz:
-Nic cię nie czeka po śmierci. Twoja bogini nie żyje. - po czym głęboko pociągnął sztyletem przez gardło przerażonego drowa.
- Nie musiałeś mu tego mówić przed śmiercią, nie pozwól by nienawiść Cię zaślepiła i zmieniła w Vyr’detrala. Przekuj ja w słuszny gniew który spadnie niczym grom na tego który pławi się w niegodziwości lecz oszczędza i chroni niewinnych. - Paladyn nie przestawał pouczać Aerona w nadziei, iż ten zrozumie lekcję. - Okaż litość pokonanym, nie poniżaj ich i nie dręcz bardziej niż jest to konieczne a będziesz mógł kroczyć z dumą.
- Na co mi tu duma, no na co? - złapał drugiego drowa. - Gdzie jest Vyr’detral?!
Zastraszony drow milczał.
- Na co? Byś mógł spojrzeć w oczy tym których szanujesz, tym których kochasz. Byś mógł spojrzeć w swe odbicie i nie widział tam potwora. I w końcu byś u kresu życia mógł odejść bez żalu. - Po czym zwrócił się do drowa. - A ty jeśli pragniesz lekkiej śmierci postaraj się odpowiedzieć. Mój przyjaciel wiele przeszedł i jego cierpliwość się skończyła a i ja nie będę go powstrzymywał. Zrobi co uważa za słuszne. Jak myślisz co to będzie?
- B-błagam… Darujcie nam życia… - spojrzał błagalnie nie na Aerona, ale właśnie na paladyna. Który w tym właśnie momencie powracał do swego przyrodzonego kształtu.
- Nie zrozumiałeś, możesz tylko kupić lekką śmierć, nie życie.
- Nie wiem, gdzie może być… - wydusił z siebie drow. - Nie wiem, nie wiem, nie wiem…
- Ale domyślasz się, prawda? - Erilien nie ustępował a jego łagodny głos kontrastował z brutalnością całej sceny.
- Nie chcę umierać.. Skoro moja bogini nie żyje… Nie chcę się błąkać… Nie chcę trafić do Lolth… - szeptał przerażony Ilithiiri.
- To na nic Aeronie, strach przesłonił mu zmysły.
Aeron złapał drowa i warknął do niego.
- Wolisz pójść do Pajęczycy w spokoju czy w bólu?
Drow spojrzał nienawistnie na pół-elfa i splunął mu w twarz.
- Nie obchodzi mnie już to.
W tym momencie Aeron wbił mu w brzuch sztylet i zaczął powoli go przesuwać w górę rozcinając ciało drowa i sprawiając, że ten szarpał sie, ile miał sił i krzyczał z bólu.
- Dość! - Rzekł twardo paladyn i ciosem miecza w serce pozbawił drowa tchu i życia. - Wystarczy tyle. Jest jeszcze jeden… Przepytaj go ja tymczasem rozejrzę się po jaskini. Może uda mi się znaleźć jakieś wskazówki. - Ruszył do miejsca gdzie zostawił zdobyczny magiczny tobołek.
 

Ostatnio edytowane przez Googolplex : 09-08-2014 o 15:51.
Googolplex jest offline