Choć na moczarach spędzili już trochę czasu, Berwikowi wciąż raz po raz robiło się niedobrze, przez co wolał się nie odzywać by nie pogorszyć sytuacji. Opowieści o maciorze wydały mu się przesadzone. „Czego to chłopi nie wymyślą” rzekł do siebie wzruszając ramionami. Noc minęła mu spokojnie, a rankiem przekonał się że mdłości ustąpiły... przynajmniej na razie.
Na widok Czcigodnego Bluga strach na chwilę opanował złodzieja. Jak żywe powróciło wspomnienie oka z okładki przeklętej księgi. Berwik szybko otrząsnął się. „Weź się w garść” pomyślał „księga jest spalona, a teraz musisz się skupić na zadaniu.” Szybko zlustrował wioskę spojrzeniem. Natychmiast dostrzegł chlewik strzeżony przez dwóch chłopów. - Ta maciora to chyba rzeczywiście jakaś niezwykła musi być jak dwóch chłopów musi jej pilnować – powiedział szeptem do towarzyszy tak, aby starszy wioskowy nie mógł go usłyszeć – myślę, że powinniśmy przeczekać ten dzień dowiedzieć się czegoś o tym zwierzęciu i zadziałać nocą.
Do samego Bluga zaś zwrócił się tymi słowami: - Mości gospodarzu, jesteśmy tylko wędrowcami i nie zamierzamy was niepokoić. Zatrzymamy się tu najwyżej na ten jeden dzień i ruszymy dalej - „albo i z powrotem, z waszą maciorą” dodał w myśli Berwik – a czemu to nie lubicie tu podróżnych jeśli można wiedzieć? Niepokoił was ktoś ostatnio? - zapytał na koniec licząc, że może uzyska jakieś informacje o le Beau.
Gdy Czcigodny Blug usłyszał, że nie mają zamiaru się tu dłużej zatrzymywać jakby się uspokoił.
- Taka tradycja. Podróżni to samo zło. Roznoszą choroby i patrzą ino coś ukraść. My tu jesteśmy wierni tradycji, nie to co te paparuchy z Craecheur. Na przykład jeden z naszych co jakiś czas miesza w dole z odpadkami z patroszenia tak jak nakazuje tradycja- wskazał chłopaka, który długim kijem mieszał w dole na granicy wioski.- Dzięki temu duchy bagna są zadowolone i mamy dobre zbiory żab i ślimaków. -Tradycja to bardzo ważna rzecz. My na przykład jesteśmy tradycyjnymi podróżnikami co by nie nękać i nie nadużywać gościny zostajemy krótko w każdym miejscu. - uśmiechnął się by pokazać przyjazne nastawienie. - Tedy przebywajcie w naszej wsi, krótko! - dodał na odchodne i poszedł do swojej chaty. Pozostali wieśniacy też powoli zaczęli się rozchodzić do swoich spraw. W zasięgu wzroku pozostali tylko chłopi pełniący wartę przy chlewiku, mała, na oko ośmioletnia dziewczynka i chłopak, który mieszał w dole z nieczystościami. Chłopak podszedł do nich by się przyjrzeć. Teraz zauważyliście, że ma po sześć palców u każdej dłoni i opadającą szczękę. Wyglądał przez to na przygłupa. Dziewczynka natomiast biegała wesoło wokół podróżników. Była bardzo ładna. O jej pochodzeniu z Mousillon świadczyła tylko błona pławna pomiędzy palcami nóg.
Widząc, że dzieci nie mają takiego podejścia jak przedstawiciel wioski postanowił je zapytać: - Drogie dzieci nie przechodzili może tędy jacyś obcy inni niż my?
Chłopak był nieco zaskoczony, gdy Felix zwrócił się do niego “dziecko”. O ile dziewczynka miała nie więcej jak osiem lat, to on wyglądał na niemal dwadzieścia. Pokręcił tylko przecząco głową patrząc tępo na Felixa, odwrócił się i wrócił do dołu z nieczystościami. Dziewczynka była natomiast dużo bardziej rozmowna.
- O jejku...jejku jacy wy jesteście mili i jak dziwnie wyglądacie. Pobawicie się ze mną? Jeśli się pobawicie to pokażę wam mojego przyjaciela, ale to tajemnica- Dziewczynka zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu- Mieszka na bagnach. To jak idziecie?
Jeśli nikt z drużyny nie zgłasza sprzeciwu to korzystamy z zaproszenia dziewczynki wcześniej jednak Felix jeszcze pyta: - Powiesz mi jeszcze jedno Panienko. Co to za ważna instytucja, która jest aż tak pilnie strzeżona, się tam znajduje. - ruchem głowy wskazuje budynek z dwoma strażnikami - to ratusz, więzienie, garnizon?
Głównym zajęciem Grima było opanowywanie swoich odruchów. Czy to wymiotnych, czy obronnych. W głowie mu się nie mieściło, jak nędzne są niektóre zakątki świata. Gdy uświadomił sobie, że wpatruje się w niego pół wsi to założył kaptur. W tym szoku zapomniał o tym i uszy wyśliznęły mu się spomiędzy włosów. Poczuł się głupio, bo sam podobnie wpatrywał się w tych mutantów. Szok i obrzydzenie nie chciały go opuścić, jednak na wspomnienie dziewczynki o jakimś tajemnym przyjacielu odzyskał głos. - Hm? - Włączył się elokwentnie w rozmowę, schylając się do dziewczynki. Dopiero wtedy zauważył błonę między jej palcami u nóg. Spowodowało to kolejny odruch wymiotny, który przesłonił udając napad kaszlu. Po chwili kontynuował: - Chętnie się z tobą pobawimy, dziewczynko. Z tobą i twoim przyjacielem. Tylko chodźmy stąd, najlepiej do niego. Bo tutaj się na mnie i mojego kolegę dziwnie patrzą. Okej? - Zakończył, starając się uśmiechnąć. Po minie towarzyszy domyślił się, że efekt był mizerny. |