Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2014, 13:32   #29
nefarinus
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Choć na moczarach spędzili już trochę czasu, Berwikowi wciąż raz po raz robiło się niedobrze, przez co wolał się nie odzywać by nie pogorszyć sytuacji. Opowieści o maciorze wydały mu się przesadzone. „Czego to chłopi nie wymyślą” rzekł do siebie wzruszając ramionami. Noc minęła mu spokojnie, a rankiem przekonał się że mdłości ustąpiły... przynajmniej na razie.

Na widok Czcigodnego Bluga strach na chwilę opanował złodzieja. Jak żywe powróciło wspomnienie oka z okładki przeklętej księgi. Berwik szybko otrząsnął się. „Weź się w garść” pomyślał „księga jest spalona, a teraz musisz się skupić na zadaniu.” Szybko zlustrował wioskę spojrzeniem. Natychmiast dostrzegł chlewik strzeżony przez dwóch chłopów.

- Ta maciora to chyba rzeczywiście jakaś niezwykła musi być jak dwóch chłopów musi jej pilnować – powiedział szeptem do towarzyszy tak, aby starszy wioskowy nie mógł go usłyszeć – myślę, że powinniśmy przeczekać ten dzień dowiedzieć się czegoś o tym zwierzęciu i zadziałać nocą.

Do samego Bluga zaś zwrócił się tymi słowami:

- Mości gospodarzu, jesteśmy tylko wędrowcami i nie zamierzamy was niepokoić. Zatrzymamy się tu najwyżej na ten jeden dzień i ruszymy dalej - „albo i z powrotem, z waszą maciorą” dodał w myśli Berwik – a czemu to nie lubicie tu podróżnych jeśli można wiedzieć? Niepokoił was ktoś ostatnio? - zapytał na koniec licząc, że może uzyska jakieś informacje o le Beau.

Gdy Czcigodny Blug usłyszał, że nie mają zamiaru się tu dłużej zatrzymywać jakby się uspokoił.
- Taka tradycja. Podróżni to samo zło. Roznoszą choroby i patrzą ino coś ukraść. My tu jesteśmy wierni tradycji, nie to co te paparuchy z Craecheur. Na przykład jeden z naszych co jakiś czas miesza w dole z odpadkami z patroszenia tak jak nakazuje tradycja- wskazał chłopaka, który długim kijem mieszał w dole na granicy wioski.- Dzięki temu duchy bagna są zadowolone i mamy dobre zbiory żab i ślimaków.

-Tradycja to bardzo ważna rzecz. My na przykład jesteśmy tradycyjnymi podróżnikami co by nie nękać i nie nadużywać gościny zostajemy krótko w każdym miejscu. - uśmiechnął się by pokazać przyjazne nastawienie.

- Tedy przebywajcie w naszej wsi, krótko! - dodał na odchodne i poszedł do swojej chaty. Pozostali wieśniacy też powoli zaczęli się rozchodzić do swoich spraw. W zasięgu wzroku pozostali tylko chłopi pełniący wartę przy chlewiku, mała, na oko ośmioletnia dziewczynka i chłopak, który mieszał w dole z nieczystościami. Chłopak podszedł do nich by się przyjrzeć. Teraz zauważyliście, że ma po sześć palców u każdej dłoni i opadającą szczękę. Wyglądał przez to na przygłupa. Dziewczynka natomiast biegała wesoło wokół podróżników. Była bardzo ładna. O jej pochodzeniu z Mousillon świadczyła tylko błona pławna pomiędzy palcami nóg.

Widząc, że dzieci nie mają takiego podejścia jak przedstawiciel wioski postanowił je zapytać:
- Drogie dzieci nie przechodzili może tędy jacyś obcy inni niż my?
Chłopak był nieco zaskoczony, gdy Felix zwrócił się do niego “dziecko”. O ile dziewczynka miała nie więcej jak osiem lat, to on wyglądał na niemal dwadzieścia. Pokręcił tylko przecząco głową patrząc tępo na Felixa, odwrócił się i wrócił do dołu z nieczystościami. Dziewczynka była natomiast dużo bardziej rozmowna.
- O jejku...jejku jacy wy jesteście mili i jak dziwnie wyglądacie. Pobawicie się ze mną? Jeśli się pobawicie to pokażę wam mojego przyjaciela, ale to tajemnica- Dziewczynka zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu- Mieszka na bagnach. To jak idziecie?
Jeśli nikt z drużyny nie zgłasza sprzeciwu to korzystamy z zaproszenia dziewczynki wcześniej jednak Felix jeszcze pyta:
- Powiesz mi jeszcze jedno Panienko. Co to za ważna instytucja, która jest aż tak pilnie strzeżona, się tam znajduje. - ruchem głowy wskazuje budynek z dwoma strażnikami - to ratusz, więzienie, garnizon?

Głównym zajęciem Grima było opanowywanie swoich odruchów. Czy to wymiotnych, czy obronnych. W głowie mu się nie mieściło, jak nędzne są niektóre zakątki świata. Gdy uświadomił sobie, że wpatruje się w niego pół wsi to założył kaptur. W tym szoku zapomniał o tym i uszy wyśliznęły mu się spomiędzy włosów. Poczuł się głupio, bo sam podobnie wpatrywał się w tych mutantów. Szok i obrzydzenie nie chciały go opuścić, jednak na wspomnienie dziewczynki o jakimś tajemnym przyjacielu odzyskał głos.

- Hm? - Włączył się elokwentnie w rozmowę, schylając się do dziewczynki. Dopiero wtedy zauważył błonę między jej palcami u nóg. Spowodowało to kolejny odruch wymiotny, który przesłonił udając napad kaszlu. Po chwili kontynuował: - Chętnie się z tobą pobawimy, dziewczynko. Z tobą i twoim przyjacielem. Tylko chodźmy stąd, najlepiej do niego. Bo tutaj się na mnie i mojego kolegę dziwnie patrzą. Okej? - Zakończył, starając się uśmiechnąć. Po minie towarzyszy domyślił się, że efekt był mizerny.
 
nefarinus jest offline