WÄ…tek: Rivoren - prolog
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2014, 18:13   #33
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Zbrojownia? - Powiedział na wpół sennym głosem Litwor, po chwili się całkiem rozbudził. Co prawda jego oręż był całkiem niezły, ale ciekaw był, co w swiątynnej zbrojowni można znaleźć zabójczego. Może były nawet jakieś zabaweczki, które dla innych byłyby czystym samobójstwem lub obosiecznym mieczem, a dla niego jedynie bardzo przyjemnym okazem oręża, z niespodziankami dla przeciwników. Poszedł w kierunku, z którego wcześniej dobiegały głosy rozmowy dotyczącej broni. Nie dało się jej przeoczyć, przynajmniej on nie był w stanie. Pachniała magią, tą oszałamiającą miesznaką, której nie dane mu było zaznać zbyt wiele. Niuchał, ważył okazy w dłoni, robił mlyńce i w koncu wybrał, długie wąskie ostrze. Potem przyszła kolej na dodatki. Tyle że magie to on wyczuwal, nie zawsze wiedząc co dokładnie jest w środku.
- Przepraszam najmocniej, zna się tu kto porządniej na magii? - Litwor ponownie przekonał się o swoich ograniczeniach, siedząc ze skrzyżowanymi nogami przed małym stosikiem magicznych przedmiotów, naramienników, pierścieni i tym podobnych.
Wpierw odpowiedział mu chłód, nie taki który byłby w stanie zmrozić kości jednak wystarczający by człowiek pomyślał o czymś cieplejszym do narzucenia na wierzch.
- Mar? - Padło wpierw pytania, po nim zaś do zbrojowni weszła srebrnowłosa dziewczyna. Zatrzymała się tuż za progiem i przez chwilę spoglądała z uwagą na ścianę po jej prawej stronie się znajdującą. Następnie zaś skinęła głową owej ścianie i dopiero wtedy zwróciła się w stronę Litwora. - Potrzebujesz pomocy?
- Troche tak, wiem że te cacka są magiczne, ale co robią nie bardzo. Jesli nie są stworzone przez samych Odwiecznych, raczej nie powinny mi zrobić krzywdy, nawet jesli są przeklęte, ale miłoby było znaleźć coś, co mogę używać reaktywnie, kiedy ktoś będzie mnie próbowalł łupnąć. Tak jak chyba ten naramiennik. Z naciskiem na chyba. - Aigam wnikliwie patrzył na kawałek pancerza, z miną, jakby ten był całym skarbcem a nie jedynie czescią zbroi.
Dziewczyna podeszła bliżej, jednak nie dość blisko by móc owych przedmiotów dotknąć, czy też narazić się na ewentualny dotyk Litwora.
- Te przedmioty krzywdy ci nie zrobią. Magia na ciebie nie działa. Nie negujesz jej. Naramiennik który wybrałeś jest dość specyficzny. Nałóż go, a sam zobaczysz.

Nie czekajac za dlugo, mezczyzna zalozyl nrarmiennik i wstrzymal na chwile oddech i zaczekal na efekty.Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Fragment zbroi zdawał się na dodatek leżeć na Litworze tak, jakby miał ochotę ożyć i uciec od niego gdzie pieprz rośnie. Nim jednak się na to zdecydował, zadziałała magia, która była w nim ukryta. Naramiennik zdawał się rozrastać na swym nosicielu, sięgając metalowymi częściami ku torsowi, szyi oraz ku drugiemu ramieniu. Nim transofrmacja dobiegła końca, Litwor wyglądał jakby właśnie włożył na siebie dość okazałą, zdobną puszkę. O dziwo była toi puszka wygodna, miękka w dotyku i układająca się zgodnie z ruchami jego ciała.
- Nie powstrzyma bezpośredniego ataku magicznego ale to nie jest ci potrzebne. Niestety nie będzie w stanie rozwinąć pełni mocy którą została nasączona. Zbroja jednak sama z siebie wyszła spod ręki mistrza. Nie znajdziesz lepszej. - Poinformowała go dziewczyna, na której transformacja nie zrobiła żadnego wrażenia.
- No to się przyda, lepsza niż chodzenie w sukience z drucianych kółek. - Następnie sięgnął po pierścień z akwamarynem, amulet przypominający koscianą spiralę, metalową plytkę, która wyglądała jak małe drzwiczki i na koniec bransoletkę z krwawników.
Dziewczyna przyglądała mu się obojętnie gdy wybierał przedmioty z dość okazałego zapasu, jaki dla nich zgromadzono. Gdy zachłanność Litwora uległa wyczerpaniu, zaczęła objaśniać działanie magii, która była ukryta w owych rzeczach.
- Zawiera w sobie lodowe zaklęcie - wskazała na pierścień z akwamarynem. - Amulet ochroni cię przed nieśmiertelnymi, drzwiczki zaś są w stanie utworzyć przejście w miejscu, w którym go nie ma. Branzoleta zawiera zaklęcie leczące, jednak nie podziała ono na ciebie. Czy to wszystko co chciałbyś ze sobą zabrać?
- Jeśli nie na mnie, to może się przydać komuś innemu, kto nie będzie w stanie inaczej się pozbierać, hmm… a co byś doradziła? Wiesz jaką mam przypadłość, więc ktoś tak biegły jak ty, na pewno będzie w stanie coś dobrać o wiele lepiej. - Usmiechnął się podnosząc na nią wzrok.
Dziewczyna zdawała się chwilę zastanawiać wodząc wzrokiem po zbrojowni. Kilka razy pokręciła głową gdy różne rodzaje oręża poruszały się z własnej woli. Dopiero gdy zwyczajnie wyglądający miecz dwuręczny, który ktoś niedbale oparł o ścianę, uniósł się nieco nad powierzchnię podłogi, skinęła głową.
- Weź ten - poradziła Litworowi.


Magobójca sięgnął po rękojeść i wypróbował miecz w powietrzu. Przeszedł przez podstawowe formy by się do niego przywyczaić i go wyczuć. - Co dokładnie w nim siedzi? - Zapytał z ciekawoscią.
- Nic co przydałoby się w zwykłej potyczce. Miecz ów jest stary, stworzony ręką człowieka, którego kości zdążyły już zmienić się w proch. Fragment jego ducha utknął jednak w tym mieczu, dzięki czemu ma on swoiste zalety gdy przychodzi do walki z istotami stworzonymi przez magię. Ma też pewną wadę. Niekiedy zdarza mu się działać samodzielnie - wyjaśnienie okraszone zostało lekkim, ledwie zauważalnym uśmiechem. - Mój towarzysz uważa iż wada ta może się okazać wyjątkowo przydatna dla ciebie.
- Wada, która nie do końca jest wadą? Hmm czemu nie. Zobaczymy jak się spisze w boju. - Litwor zamienił swój miecz dwuręczny na okaz z odrobiną własnej woli. Nie było sensu nosić ze sobą aż tyle żelastwa. Jakby nie patrzeć, zależało im na dotarciu na miejsce i powrocie, najlepiej żywymi. Do tego zaś potrzebowali również sił na długą drogę. - Dziekuje za rade. Czemu dokładnie akurat mi ta wada sięprzyda? - Nie był pewien czy chodziło o leżenie nieprzytomnym, czy po prostu o to, jakim był szermierzem.
- Chociażby dlatego iż ma on zwyczaj budzenia swego właściciela gdy zbliża się niebezpieczeństwo. Niekiedy także sam podejmuje walkę co w przypadku posiadania dodatkowej broni, sztyletu czy łuku, daje niejako dodatkową rękę, która potrafi zadawać całkiem poważne obrażenia sama nie mogąc zostać unicestwioną. Mój towarzysz uważa iż coś takiego w szczególności tobie przypadnie do gustu. Jeżeli są ku temu inne powody, najwyraźniej nie ma zamiaru mi ich zdradzić.
- Mrrrrr - Z gardła mężczyzny wydobył się pomruk zadowolonego kota i mocno usciskał miecz leżący w pochwie. - Już wiem ze sie polubimy. - Dodał z szerokim usmiechem. Takiego prezentu nikt mu nie sprawił od czasu, kiedy wyciagnęli go z koszykiem z rzeki.
Dziewczyna nie zareagowała na ów wybuch zadowolenia. Miast tego przyglądała się Litworowi obojętnie, czekając aż mężczyzna ochłonie nieco. Nie trwało to długo i już po chwili Litwor wraz z całym stosikiem wrócił do Puszka, szykować się do drogi, wliczając w to dopinanie pakunków i szybkie acz solidne śniadanie.

Potem zaś była szybka jazda. Szybka i męcząca, jak to zwykle bywa w przypadku pośpiechu. Nic więc dziwnego że by nie łykać pyłu drogi, Litwor przesłonił usta chustką i nie odzywał się za wiele. Dopóki nie stanęli na wieczorny obóz.

 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline