Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2014, 21:43   #93
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://th03.deviantart.net/fs70/PRE/i/2011/174/a/d/lost_ghost_by_sasha_fantom-d3jqhbj.jpg[/MEDIA]

Kiedy już zamknęły się za nimi drzwi, druidka pochyliła się nad niziołkiem i szeptem spytała:
- Ty się lepiej na ludziach wyznajesz. Łże czy nie?
- Nie chce prawdy powiedzieć, a nie łże. Wiem że gryzie ją śmierć, za którą się obwinia. - zapytany westchnął ciężko. - Pierwszego dnia, podczas zaćmienia była na cmentarzu razem z Arnem. Chłopak zginął, ona przeżyła i nie może sobie chyba dać z tym rady.
Kucharz przestąpił z nogi na nogę, zafrasował się jeszcze bardziej.
- Albo znalazła sobie złą metodę, by się z tego otrząsnąć. Mówiła mi, że rodzina Arnego, jego matka Livia ma jej za złe. A Arne miał brata, starszego nicponia. Ręki sobie uciąć nie dam… Ale jakbym miał stawiać orzechy przeciw diamentom wybrałbym właśnie takich “rzezimieszków”. Ech… jakby ona mało problemów w życiu miała. Jeszcze to.
- Znaczy się szczeniackie porachunki - skwitowała druidka. W każdym stadku małych wilczków czy lisków prędzej czy później musiało dojść do ustalenia hierarchii, a ze słów niziołka wynikało, że jeden z miejscowych dzieciaków koniecznie chciał zostać samcem alfa. Skoro zaczynał od napadania na słabszych od siebie w dużej grupie, to Kostrzewa wróżyła mu “świetlaną” przyszłość lokalnego zbira, podżegacza albo warchoła. - Teraz Mara jest z naszej watahy, więc trza nam młodych wychować - zawyrokowała - A że gadać nie chce… to kogoś mądrzejszego spytamy - uśmiechnęła się i przykucnęła przy nerwowo wiercącym się wilku - No, nieszczęśliwy jesteś jak zbity pies. Pani pewnie zabroniła warczeć i gryźć, co? - druidka była pewna, że gdyby Strzyga włączył się do walki, albo choć postraszył napastników, Mara na pewno nie skończyłaby w takim stanie - Nie martw się, zadbamy o Twoją dziewczynę, futrzaku. Musisz tylko nam pokazać, kto skrzywdził Marę. Rozumiesz mnie? - delikatnie ujęła wilczy łeb w dłonie i wydobyła ze swojego gardła kilka ochrypłych warknięć - Kto zranił Marę? Kto? Szukaj, szukaj! My zajmiemy się resztą….

Słysząc propozycję Kostrzewy Strzyga zawinął takiego młynka ogonem, że mało mu nie odpadł, po czym zjeżył sierść, warknął i ruszył do drzwi wyjściowych. Na zewnątrz już się ściemniało, więc najprawdopodobniej gówniarz winny pobicia Mary - jeśli Burro miał rację - był już dawno w domowych pieleszach.

Kucharz wrócił się po czapkę i płaszcz i powiedział:
- Chyba najlepiej będzie kuć żelazo póki gorące. Wilk nas poprowadzi, ale… ja wiem gdzie nas poprowadzi. Teraz po ćmoku pewnie będzie w chałupie. No i… eee… jak chcecie to załatwić? Rozmowa z matką może nie przynieść wiele dobrego, bo przecież straciła syna, a my przyjdziemy jej tłumaczyć że jej druga latorośl to bandyta. Może lepiej z nim porozmawiać? Dziadek mój gadał zawsze że na pamięć nie ma jak orzechy na miodzie, a na gówniarskie zachowania - nahajka świstająca nad dupskiem. - Kucharz zrobił zaciętą minę, bo przed oczami miał ciągle poobijaną twarz dziewczynki.
- Ale na razie chodźmy, Strzyga, łachudro, prowadź! - zdradził, że wszystkie chowańce po równo zasługują na miana łachurd.

Wieczorny spacer ulicami miasta nie należał do przyjemności. Burro w każdym cieniu dopatrywał się duchów i upiorów. Z murów od czasu do czasu dobiegały echa ostrzegawczych okrzyków, gdy kolejny nieumarły podchodził pod miasto. Mijane liczne patrole straży popatrywały podejrzliwie na osobliwą parę, a niejeden radził im zawrócić do domu. Kostrzewa zauważyła, że wielu strażników wyglądało na ledwie opierzonych - młodzi, z rzadka sypiącym się zarostem z pewnością dołączyli do straży by uzupełnić luki lub zdobyć sławę w walce ze zmartwychwstańcami, ale z oczu wyzierał im strach i brak pewności siebie. Jednak druidka nie miała czasu tego analizować; Strzyga energicznie parł przed siebie kierując się do południowo-zachodniej części miasta.

Kilka przecznic i parę pytań później Kostrzewa i Burro stali pod jednopiętrowym, dość zaniedbanym domostwem. Wedle tego czego dowiedział się niziołek Livia i Kurt mieli małe mieszkanko na poddaszu. Drzwi do domu były już zawarte, a okiennice zamknięte na głucho, co nie dziwiło - od czasu zaćmienia kto żyw chował się w domu, gdy tylko zaszło słońce, a stolarze i nie tylko pracowali całymi dniami montując nowe zabezpieczenia ybniskich domostw, by nawet mysz nie zdołała się prześlizgnąć.

Ulice faktycznie nie były o tej porze bezpieczne, a Kostrzewie, impulsywnej w swoich postanowieniach, nie uśmiechało się ani czekać do rana, ani zostawiać sprawy odłogiem na powrót z gór. Z drzwiami nie było się pewno co szarpać; druidka rozjarzała się więc po okolicy i szybko znalazła rozwiązanie w postaci kupki kamieni, gruzu i innych śmieci, które niesprzątnięte walały się po bruku. Zważyła w ręce kilka cięższych odłamków; walnięcie nimi w okiennice raczej ich nie otworzy, ale narobi dość huku, by obudzić mieszkańców i zmusić ich do wychylenia łebków na zewnątrz. Zamachnęła się, mierząc w poddasze, ale na czas przypomniała sobie, że ze swoim jednym okiem jakoś nigdy nie była dobra w tego typu zabawach. Z drugiej strony niziołki sławne były ze swojego świetnego celu i wielkich umiejętności ciskania czymkolwiek bądź.Namyśliwszy się więc moment, wyciągnęła łapę z amunicją w kierunku Burra.

- Masz, rzucaj. - zakomenderowała - Trza obudzić te słodkie ptaszynki…
Niziołek rozglądał się swoim zwyczajem we wszystkich kierunkach na raz, szczególnie za swoje plecy. Zdawało mu się że za każdym rogiem czeka jakaś koścista maszkara, albo taka przezroczysta czy w prześcieradle. Brrrr…. A takie spokojne miasto z tego Ybn było. A teraz no patrzcie ludzie, strach po zmroku z własnej chałupy pięć kroków postawić. Wziął do ręki podane kamulce, podrzucił jeden z nich by ocenić wagę. Wystawił koniec języka dla lepszej koncentracji i poprawy celności po czym zamachnął się i rąbnął w okiennicę.
- No dobra, obudzić obudzimy. Co dalej? Trzeba jakoś wywabić tego łobuza z domu.

Pierwszy kamień nie wywołał w domostwie nawet światła. Dopiero drugi i trzeci wywołały jakąś reakcję; okiennica uchyliła się nieznacznie. Z dochodzących z wnętrza odgłosów można było wywnioskować jednak, że Livia ani myśli puszczać swojego jedynego już syna nawet do wyjrzenia w nocy przez okno. Tyle wystarczyło Kostrzewie do satysfakcjonującego załatwienia sprawy. Co prawda sama najchętniej włoiłaby smarkaczowi kijem w rzyć naście razów, ale jeśli kara miała być wykonana innymi rękami, też nie było źle. A podpatrywanie - nomen omen - Matki Natury nauczyło druidkę, że to słuszny matczyny gniew jest tym, przed drżą nawet najbardziej wredne i zębate basiory.

Tak więc gdy przekonała się, że ma chwilę uwagi Livii, nabrała powietrza w płuca i nie zważając na późną porę, krzyknęła co sił w płucach:
- Dobra kobieto, uważajcie! My po twojego syna ostrzec przyszli, zanim straż go dopadnie! - zrobiła przerwę, żeby pobudzeni sąsiedzi mogli też nadstawić uszu i wydarła się jeszcze głośniej - Bandytę w domu trzymacie i rozbójnika! Łotra najgorszego, co dziś człowieka mało nie zakatrupił, z majętności ograbił, gwałcić chciał i hańbić! Upomnijcie go, albo i w chałupie uwiążcie, bo jak go miejscy zbrojni dopadną na występku, to ino stryk go czeka, i to bez sądu jeszcze, na waszą niedolę i sromotę wieczną!! Tak syna wychowaliście?! - zakończyła pytaniem dla dramatycznego efektu, ale po prawdzie i temu, że jej w końcu tchu zabrakło.

Niziołek zaś sięgnął do woreczka i zaczął coś mamrotać pod nosem i rękami machać. Chwilkę małą to trwało, a z mgły tuż pod domem Livii uformowała się niewielka postać, do złudzenia przypominająca Marę. Kucharz przekrzywił głowę i uzupełnił kilka szczegółów. Złamana w pięciu miejscach noga, rozbita niemalże czaszka, sina i pobijana głowa. Zjawa popłynęła w kierunku okiennicy w którą wcześniej łomotał i przeniknęła przez ścianę. Kilka kropel potu zebrało się na czole kucharza, kiedy schowany za węgłem kierował sztuczką.

Gdy Kostrzewa zaczęła swój wywód Livia, która bądź co bądź była dla Mary trochę jak matka, wpatrywała się w nią osłupiała. Potem zaczęła coś mówić, ale widząc wznoszącą się na piętro iluzję martwej dziewczynki wrzasnęła przeraźliwie i cofnęła się do wnętrza mieszkania, krzycząc. Ze środka rozległ się również męski krzyk, zapewne Kurta, trzask przewracanych mebli, a potem huk jakby coś spadło. Nagle wrzaski urwały się, a potem uszu stojącej na dole pary dobiegł rozpaczliwy krzyk: Mamo? Mamo! Ratunku! Niech nam ktoś pomoże! Pomocy!! Mamo!

Za okiennicami na niższych piętrach zaczęły pojawiać się smużki światła.

Efekt był chyba nieco poważniejszy, niż Kostrzewa i Burro sobie zamierzyli, ale cel został osiągnięty, stwierdziła półorczyca. Cokolwiek się nie działo tam na górze, musiała być to lekcja, którą szczeniak zapamięta na długo. Niemniej jednak zwracanie na siebie powszechnej uwagi nie było po myśli druidki, która po spełnieniu swojego zadania nie zamierzała zostawać na ulicy dłużej, niż to było absolutnie konieczne.
- Nic tu już po nas. Młodzik dostał swoją odpłatę - położyła rękę na ramieniu niziołka, lekko popychając go do wylotu uliczki.

Burro z niepokojem spojrzał w stronę kamienicy, czy ten raban i światło nie jakiś zaczątek pożaru od przewróconej lampy, ale skoro światło było piętro niżej, to nic złego tam się nie mogło stać. Pobiegł zatem za Kostrzewą, zwalniając by przepuścić statecznym krokiem strażników miejskich goniących do miejsca skąd wołano o pomoc. Takie “załatwienie” sprawy niezbyt mu się uśmiechało i wyrzutów sumienia nabrał już pięć uderzeń serca po tym jak zjawę posłał, no ale Mary przecież też mu było żal. Kostrzewa zaś przeciwnie - szczerzyła kły w nieukrywanym zadowoleniu. Następnym razem Kurt dwa razy się zastanowi, nim podniesie rękę na kogoś z jej watahy...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 17-08-2014 o 16:25.
Autumm jest offline