Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2014, 13:08   #11
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Ręce mu się trzęsły. Zaciskał je miarowo czując skroploną na nich warstwę zimnego strachu. Brutalne popchnięcia w ramię jakie serwował mu co chwila ponury żołnierz odczuwał jakby nie był człowiekiem, a drewnianą kukiełką. Przytępione. Ogłuszone. Lufy bynajmniej nieschowanych w kabury pistoletów groźnie mu się przypatrywały i nie mógł właściwie nic na to poradzić, że z całego spaceru po korytarzach ośrodka, uwagę zwracał tylko na nie. I krok za krokiem na raz miękkich z przerażenia, a raz zesztywnionych jakby w przygotowaniu do błyskawicznej ucieczki nogach, dawał się popychać byle tylko zniknąć im w końcu z oczu. Byle ten spacer w końcu się skończył. Co tu się działo? Dlaczego tak ich potraktowano? Coś się zmieniło od wczoraj?
Chciał do domu. Do swojego pokoju. Zobaczyć kogokolwiek z personelu, który znał…

Dopiero gdy drzwi za porucznikiem Einhornem się zamknęły zostawiając jego i przewróconą na ziemię River w kolorowej sali, Robin uzmysłowił sobie, że dyszy. Nie był pewien jednak, czy to ze strachu, czy może przez szybką przebieżkę jaką urządzili im wojskowi. Przez dobrą chwilę jeszcze rozglądał się dookoła poszukując wzrokiem innych żołnierzy. Muzyka jednak robiła swoje i z każdym kolejnym słowem doktor Alreuny, chłopak uspokajał się. Jego nozdrzy doszedł też zapach sera i świeżego pieczywa co wywołało prawdziwą burzę pożądania w mózgu chłopaka, któremu od lat energię dostarczały koktajle z glukozy i syntetycznego białka. Zaraz jednak chłopak odetchnął i wyprostował się po czym również skoczył do wstającej już dzięki pomocy pani doktor, River i delikatnie acz wymownie odciągnął swoją siostrę od tej kobiety, która tak łagodnie “przeprosiła ich za to”.

Drzwi chwilę później otworzyły się ponownie. Robin odwrócił się nerwowo, ale tym razem w wejściu stanęli nie żołnierze (choć i tych nie brakowało) a dwójka chłopaków w podobnych do ich własnych kombinezonach…. Czy to możliwe, żeby… ???

Możliwe. Prezentacja na to wskazywała.

River na słowa pani doktor puściła rękę Robina i podeszła do stołu oglądając rozstawione na nim produkty. Nie czekając na innych usiadła i chwyciła w dłonie bułeczkę. Chrupiący odgłos jaki wydało z siebie pieczywo był męką dla zmysłów toteż i każdy chyba, w tym chcąc nie chcąc Robin, bardziej niż na panią doktor spoglądał łakomie na śniadanie. Jeden z chłopaków poszedł w ślad za River i zaczął jakby niepewnie od płatków zbożowych. Robin uchwycił jedno z jego licznych spojrzeń, którymi chłopak obrzucał pomieszczenie, resztę obecnych, a także maselniczkę z aromatycznym masłem orzechowym.

Jakkolwiek by chciał, Robin również nie mógł długo udawać, że bardziej niż śniadanie interesuje go rozmowa z Panią doktor. Toteż rozpocząwszy pewnym choć niepozbawionym zawahania głosem, jakiś wstęp do dłuższej przemowy zaczynający się od:
- Ja…
Chrząknął tylko nerwowo i po chwili również zasiadł do stołu. Miskę na płatki odstawił na bok i sięgnął po nieznośnie chrupiącą bułeczkę i ugotowane na miękko jajko. A w każdym razie myślał, że to jajko, bo tak wyglądało. Nijak jednak łyżeczką nie dało się rozłupać skorupki.
- Trzeba odkręcić - powiedziała widząc to doktor Alreuna, po czy sama wzięła sobie jedno z jajek. Głos miała przyjazny. I dzięki temu, że nadal rozbrzmiewał w głowie chłopaka pojęciami, nawet przyjemnie… domowy - O tak, zobacz.
Choć dziwnym to było, istotnie metoda ta działała. A wewnątrz jajko wyglądało zupełnie normalnie. Nałożył na nie odrobinę masła. Sięgnął po sól. Spróbował. Nie było siły. Po prostu musiał westchnąć ze zniewalającej zmysły błogości… Na następny ogień poszła bułeczka.
Zaraz jednak się zreflektował i miast sięgać po kolejne wzywające go ze stołu produkty, ponownie się wyprostował i ponownie odchrząknął na znak, że zaraz coś powie.
- Alreuno - zwrócił się do pani doktor po imieniu, w sposób w jaki zwykł zwracać się wcześniej do personelu badawczego - Proszę nam powiedzieć… - zawahał się. Otworzył niemo usta kilka razy próbując zadać pytanie. Ponownie odchrząknął i kontynuował - Proszę nam powiedzieć czemu tak długo spaliśmy.
Odetchnął w końcu, ale nim pani doktor odpowiedziała, znów zaczął mówić używając przy tym cały czas liczby mnogiej i nie dało się powiedzieć, czy mówi za siebie i siostrę, czy może w imieniu całej czwórki.
- A także wyjaśnić nam co to za miejsce. Co to za ludzie, którzy nas tu przyprowadzili. Ci z pistoletami. W szkole ich nie było. I… kiedy będziemy mogli stąd wyjść.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-08-2014 o 12:36.
Marrrt jest offline