Słowa starca sprawiły, że Erthar wpadł na pewien pomysł. To było tak oczywiste, że był zły na siebie, że nie spróbował tego wcześniej. Może nie straciłby tyle czasu i sił.
Zacisnął dłonie na amulecie, który wisiał na jego szyi. Zamknął oczy i skupił całą swoją wolą na tym właśnie przedmiocie.
Po chwili poczuł pulsujące od niego ciepło, a jego umysł ogarnął błogi spokój.
Nagle jego skupienie przerwały krzyki i odgłosy walki. Erthar otworzył oczy i ujrzał, że starzec wybiega z chatki. Przez drzwi dostrzegł, że jego kompani z pomocą psionki, którą władał Uriellah oraz jego dwóch towarzyszy, a prostego oręża niewolników pacyfikują wioskę sępo-ludzi.
Wódz wioski krzyknął coś w akcie rozpaczy, ale było już za późno. Całe stado leżało zwijając się z bólu.
- Gdzie jest nasz człowiek? - wrzasnął Uriellah w kierunku starca.
- Kim wy jesteście? - zapytał wódz.
- Jego przyjaciółmi. Gadaj, gdzie on jest albo obrócimy to wasze gniazdo w perzynę.
- Tam - odparł wódz wskazując lepiankę.
W tym momencie Erthar właśnie wyszedł z chaty.
- Nic ci nie jest? - zapytał z troską elf - Przyszliśmy najszybciej, jak to było możliwe.
__________________ Pies po kastracji nie staje siÄ™ sukÄ….
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |