Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2014, 21:37   #31
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ioan kucnął tuż przy ziemi, bestia wyglądała niezwykle ciekawie. Gruba skorupa chroniła wszystko poza głową, kończynami i ogonem, stwór wyglądał jakby nie mógł poruszać się zbyt szybko, ale strażnik nauczył się nie lekceważyć bestii. Wbił włócznię w ziemię, po czym podniósł kamień z ziemi i rzucił nim w głowę potwora, by sprawdzić jak szybko zareaguje.
Kamień odbił się od łba z małym stuknięciem. Stwór wyciągnął łeb w przód, zwężając swoje czarne oczy. Zaczął znacznie uważniej obserwować Ioana.
Strażnik westchnął głęboko, najwyraźniej musiał zaatakować, by ocenić siłę przeciwnika. Wyrwał swoją włócznię z ziemi i zakręcił nią w powietrzu. Aktywował kryształy znajdujące się w jego butach i skoczył w kierunku przeciwnika, celował włócznią w głowę potwora, jednak była to tylko zmyłka, chciał w ostatniej chwili odskoczyć i rozciąć stworowi jedną z nóg.
Widząc biegnącą przekąskę potwór rozdziwawił paszczę wyciągając przed siebie łeb. Przewidywania Ioana były całkiem poprawne. Zółwie bywają dość leniwe. Jego odskok udał się doskonale. Gorzej było z atakiem, włócznia odbiła się od grubej skóry, zostawiając na niej tylko drasnięcie.
Ioan skoczył ponownie, tym razem celując w tylną nogę, nie próbował już jej rozciąć, tylko zwyczajnie, wbić w nią włócznię.
Była to płynna i w miarę rozmyślana decyzja, niestety niefortunna. Nim Ioan zdążył wybić się w przód w swojej ogromnej zbroi, żółwi ogon odsunął się w tył, następnie machnął z powrotem, uderzając w biegnącego włócznika odbijając go na drugi koniec plaży. Bolało, ale pancerz szczęśliwie wchłonął większość szkód.
Mężczyzna podniósł się z piasku. Cóż, nauka na własnych błędach była bolesna, ale na pewno najlepsza. Ruszył w kierunku żółwia, tym razem jednak mając jeszcze inny plan, jego zamiarem było wskoczenie na skorupę, tak, by bestia nie mogła go zaatakować.
Ciężko było znaleźć Ioanowi dobry punkt zaczepienia. Gdy tylko się zbliżył, paszcza ruszyła w jego kierunku - odsunął się na bok; ogon zaczął zbliżać się do niego niczym bicz - zniżył się pod nim. Skorupa była dość wysoko, a jego pancerz nieco ciężki. Skoczył, złapał się jej cześci, położył nogę na dolnej, nieco zawiniętej krawędzi. Da się, był pewien. Stwór jednak nie dawał za wygraną, wierzchnął się w stronę Ioana, machnął nim. Pech chciał, że spadł. Kreatura nie chciała mu pozwolić na odpoczynek. Zaczęła odwracać się w jego kierunku unosząc nogę.
Strażnik chwycił mocniej włócznię i przetoczył się po ziemi, by uniiknąć nogi bestii, gdy tylko to uczynił chciał wbić ostrze swojej broni w stóp stopy żółwia, co mu się udało.
Bestia ryknęła, nie podnosząc jednak swojej nogi! Nim Ioan wyszarpał grot, noga stworzenia wylądowała na ziemi, a krutki trzask był końcem włóczni, która pękła. Ioanowi pozostał w rękach wyłącznie kij.
Ioan podniósł się z ziemi. Popatrzył na bestie, po czym, zaczął biec w kierunku Piotra, zatrzymał się przy nim na chwilę.
-Proponuję uciekać.-Rzucił z uśmiechem. Strażnik wiedział, że nie ma żadnych szans bez broni, musiał więc jakąś zorganizować, najlepiej było wrócić do wioski i tam poszukać kogoś kto będzie w stanie mu pomóc
- Poza piaski plażowe nie wyjdzie, paniczu. - wyjaśnił chłopak, patrząc na żółwisko mimo wszystko nieco przestraszony. - Acz pewnie nim wrócimy to się wyliże. Właściwie z tym to zawsze tak było. Zanim do was szliśmy i nasze wojska próbowały to zciąć, z raz się namówić dały, to nic nie zrobili. Zbili, jak pan bił, potem weszła pod wodę, wyleźć przez tydzień nie wylazła, puszczamy pierwszom tratwę, i haps. Zjadła. Cała i zdrów.
-Wspaniała opowieść Piotrze, ale jak widzisz nie mam żadnej broni, a tej bestii raczej gołymi rękami nie uduszę. Dlatego lepiej wracajmy do wioski.- Powiedział zdecydowanym głosem do chwilowego towarzysza niedoli.
- Nie jesteś pan lepszy od tych poprzednich. - skomentował chłopak zapominając się w momencie, po czym zaczął prowadzić Ioana z powrotem do wsi. Przez spokojną, i nieszkodliwą drogę.
-Prawdziwego łowcę poznaje się nie po tym jak zaczyna,a po tym jak kończy.- Rzucił wesoło, może nawet zbyt wesoło strażnik.-Poza tym to nie moja wina, po prostu miałem pecha.- Powiedział z pełnym przekonaniem idąc do wioski.
- Cóż, raczej nikto się niczym nie przejmie, póki bestyja nie zniknie na dobre. - wzruszył ramionami Piotr, a zarys wioski po pewnym czasie zaczął pojawiać się na horyzoncie. Jeżeli Ioan się uwinie, albo wróci do bestii dziś wieczorem, albo jutro rano. - Właściwie, to gdzie teroz chcesz iść, paniczu?
-Do kogoś kto ma broń młody człowieku, a najlepiej kogoś kto ma dobrą broń.-Odpowiedział Piotrowi.
- Kowal? Czy gwardzista? - spytał chłopak. - Każdy ma szpadę w domu, ale dobre rzeczy to chyba tylko oni.
Ioan zastanowił się przez chwilę.
-Spróbujmy może u tego gwardzisty.

***
Gwardzista mieszkał w pierwszym domostwie od wejścia do gildii. Był to wysoki, nieco starawy mężczyzna, który zdecydowanie był na wojnie, ale widocznie nigdy nie dostał awansu na wyższy status. Piotr zostawił Ioana pod drzwiami, a sam wrócił na swoje gospodarstwo przerzucać gnój, czując się spełnionym w swoich obowiązkach.
Pan gwardzista powitał Ioana skinieniem głowy i prostym pytaniem. - W czym mogę pomóc? - nie zaprosił go jednak od razu do środka.
Ioan skłonił się lekko na powitanie.
-Słyszałem, że jesteś posiadaczem porządnej broni. Moja własna uległa zniszczeniu w czasie walki z potworem, którym zamieszkuje tutejsze jezioro. Muszę dokończyć robotę, gdyż bestia jeszcze żyje. Zastanawiałem się więc czy mógłbym może pożyczyć twoją broń. - Powiedział strażnik z uśmiechem.
Mężczyzna podrapał się nieco w brodę. - Poczekaj moment chłopcze. - poprosił po czym wrócił do swojego mieszkania. Powrócił z szpadą. Zwykłą, dość prostą. Miała w sobie zaledwie jedno wgłębienie na kamień, które w dodatku było puste. - Jeżeli chcesz walczyć z tą bestią, nie mogę ci odmówić. - stwierdził. - To tak na prawde powinien być mój obowiązek, ale..Nie do końca wiem jak walczyć z potworami. Boję się tego stworzenia, jeżeli mam być szczery.
Ioan popatrzyl z litością na szpadę.
-Cóż, jeżeli to jest najlepsza broń w tej wiosce, to mamy duże kłopoty. Czy ktoś ma chociaż jakiś klejnot, który można w niej umieścić?-Zapytał strażnik
Mężczyzna pokiwał przecząco głową. - W całej wiosce jest tylko jeden klejnot. - powiedział, sięgając pod koszulę. Posiadał wisiorek z akwamarynem. - i jest to prezent który kiedyś dostałem od córki. Choć chyba i to będę zmuszony ci oddać. Ta bestia ma w zwyczaju uciekać w głąb jeziora. Wątpię abyś mógł po prostu utrzymać powietrze na cały okres walki.
-Jeśli jest jakaś rzecz, której jestem pewny to tego, że nie należy walczyć z czymś takim pod wodą. Ona tam ucieka nie bez powodu, zapewne w wodzie jest znacznie szybsza i zwinniejsza. Pytanie więc brzmi ile będzie ona siedzieć pod wodą, nim znowu wylezie na brzeg.- Odparł Ioan
- Jedyny raz gdy udało nam się ją do tego zmusić, siedziała tam aż wyzdrowiała. I wtedy wróciliśmy do punktu wyjścia. Z tą tylko różnicą, że wojsko kótre przyszło zająć się problemem straciło wielu ludzi i poszło do domu. - objaśnił mężczyzna ścierając pot z czoła. - W takim wypadku musiałbyś ją wykończyć zanim w ogóle pod wodę wejdzie.
-Taki był plan, tylko, że straciłem broń. Swoją drogą jakim cudem wojsko straciło tylu ludzi? Ta bestia nie wygląda na specjalnie groźną.
- Bo ta bestia nie poluje na ludzi. Po prostu ogłosiła to jezioro swoim terytorium i go broni. Przynajmniej taką mam teorię. - odparł mężczyzna. - Gdy zobaczyła tylu żołnierzy na swoim terenie...zaczęła używać magii, gdy tylko została ranna. Potrafi odepchnąć od siebie ludzi i pluć ogniem. Tak przynajmniej mówili ranni, nie byłem tam osobiście. - opowiedział, opierając ręce na biodrach. - Swoją drogą, nasz kowal jest całkiem sprawny. Może nie dedykował życia wytwarzaniu broni, ale powinien być w stanie jakoś ci pomóc, jeżeli zaledwie połamali ci broń.
-Cóż, owszem tylko połamali, tylko, że ostrze zostało w bestii, a ja raczej nie jestem zbyt chętny do jego odzyskiwania, przynajmniej na razie. Nie macie może tutaj we wsi jakieś włóczni? Czy może uznajecie tylko szpady?
- Prawo ronar każe być uzbrojonym, więc większość ma sztylet czy miecz na wypadek wojny, ale są to tanie rzeczy. Moja szpada to jedyny niepordzewiały miecz we wsi. - odparł przepraszającym głosem. - Z drugiej strony, czy na prawdę potrzebujesz gotowej broni?
-Cóż jeśli ktoś tutaj jest w stanie dorobić porządne ostrze do włóczni, to myślę, że można by coś przygotować.
- Mamy kowala. - uśmiechnął się mężczyzna. - Możesz zawsze spróbować, prawda? - zaproponował.
-Można, ale mam pewne pytanie. Czy ten kowal jest dobry? Moja włócznia była niemal dziełem sztuki, nie chcę jej okaleczać rękami podrzędnego kowala.
- No, na pewno nie jest płatnerzem. Ani zbrojmistrzem. To nasz miejscowy kowal, choć ma swoje lata, więc pewnie nieco się już narobił. - zamyślił się mężczyzna. - Ciężko mi powiedzieć czy to honor czy obelga dać mu coś do rąk, ale nie widziałem aby kiedyś stworzył jakieś dzieło sztuki.
-Jeżeli ten kowal nie zrobi ostrza, które pęknie przy pierwszym uderzeniu, to myślę, że się nada. Kryształy, które zasilały moją włócznię nadal istnieją, potrzeba tylko metalowego końca. To gdzie mieszka kowal?
- Niedaleko wyjścia z wioski jest jego pracownia. Ustawił ją tam, aby tragarze nie musieli zbyt daleko wozić ciężkich materiałów.
Ioan kiwnął głową w podziękowaniu za informację, po czym oddał gwardziście szpadę, a sam udał się do kowala.

***

Kowalem wioski okazał się zdumiewająco wielki mężczyzna, o ogromnej, osmolonej brodzie i szerokich barkach. Jego zalane potem muskuły wydawały się świecić w gorącym pomieszczeniu, gdy siedząc przy ogniu szlifował spokojnie nową podkowę. - Co waść niesie? - zapytał, ani to odwracając się, ani to zapraszając do wnętrza warsztatu.
Sam warsztat z kolei był dość małym miejscem, pełnym kadzi i narzędzi z ogromnym piecem przy jednej z ścian. Oprócz tego był tu jeszcze składzik i właściwie nic więcej. Była to chyba jedyna budowa we wsi korzystająca z niesamowicie drogich dachówek. Kowal nie mógł sobie pozwolić na słomiany dach.
-Resztki włóczni panie kowalu, ostrze by trzeba dorobić i to jak najszybciej, bo bestia znad jeziora groźna cały czas jest, a bez broni nic jej nie zrobię.
Mężczyzna odwrócił się, i zaczął oglądać Ioana z zastanowieniem. - Bestia jest, nie ma handlu. Nie ma handlu, nie ma żelaza. Rozbieraj się. - podyktował.
Ioan zrobił kilka kroków do tyłu.
-Słucham? W stolicy kowale działają nieco inaczej-Powiedział wycofując się.-Po zastanowieniu chyba jednak tak bardzo mi się nie śpieszy, w każdym razie nie na tyle, żebym się rozbierał.
- Nie mam żelaza, chłopcze. - mężczyzna wskazał Ioana palcem. - Będę musiał przetopić tą zbroję, jeżeli mam ci cokolwiek wykuć. - wyjaśnił swoje rozumowanie. - Trochę mi to co prawda zajmie. I nie wiem jaka będzie ostateczna jakość ostrza. Ale innej opcji nie widzę.
-A gdybyśmy tak przetopili jakąś już istniejącą broń? Podobno każdy we wsi ma szpadę, potrzebne im raczej nie są, bo i tak używać ich pewnie nie potrafią. Więc, może to lepszy sposób niż niszczenie takiej pięknej zbroi.
- Masz na myśli te pordzewiałe brzeszczoty które nigdy nie opuściły swoich skrzyni? Te bronie były już używane gdy ta banda je zakupiła. Prawo mówi miej broń, to mają broń. - wyjaśnił mężczyzna. - cudzym rozporządzać nie będę. Jak dadzą ci swoje miecze, zrobię z nich co mogę, ale niczego nie obiecuję. - ostrzegł.
Ioan pokręcił głową z rezygnacją.
-Chodzenie po domach i zbieranie szpad nie ma sensu.-Powiedział zdejmując napierśnik i podając go kowalowi razem z kijem włóczni.-Tylko użyj tego żelaza dobrze.
 
pteroslaw jest offline