Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2014, 21:45   #34
KurtCH
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
A więc zabicie maciory się powiodło. Krasnoludzki medyk nigdy nie przypuszczał, że może znaleźć się w takich okolicznościach. Kiedyś biesiadował ze szlachtą i władczymi Agbeiten, a teraz brodził w śmierdzącym bagnisku pośrodku niegościnnej krainy nękanej przez głód i chaos. Do tego nie był sam. Przez trudny teren przedzierał się na szpicy ramię w ramię z elfonem. Wrogiem jego rasy jak to zawsze starsi powtarzali. Po ostatniej akcji Degnir zaczął jednak nabierać większego zaufania do jego magii. Bo do samego elfa zaczął się przekonywać już jakiś czas temu. Bardzo trudny teren prędko odbierał siły i chęci do jakiejkolwiek rozmowy. Dlatego też krasnolud odpłynął myślami do poprzednich wydarzeń.

~ A właściwie kedy to było? Te polubienie elfona? Wrogiem to łon nie był od początku. Przeca we Nawiedzonym Domu musieli my wszyscy działać razem, albo szybko zginyć. Ale kiedy zacznyłech uważać, że on je wincyj wart niż na to wyglądo? Wtedy jak ze szacunkiem dla mojej wiedzy patrzał jak skłodom rannych towarzyszy we Nawiedzonym Domu? Czy wtedy jak ciulnął jak się patrzy w tego koszmara czarem? A możno wtedy jak my siedzieli we tym lochu? Kedy okozoł się istną skarbnicą historii wszelakich i chętnie się nimi z nami dzielił ku pokrzepieniu serc? AJJJJ! Zaś dupiato stawiosz kulasy Degnirze. No weź się synu Mordrina we graść bo utoniesz we tym syfie, a nie dojdziesz do ciepłej chatynki. O powrocie do domu nie mówiąc. Skup się! ~

Z jednej strony Maas potrafił czynić sztuką magiczną prawdziwe cuda, a z drugiej męczył się i maszerował jak wszyscy inni. Nie raz wdepnął w jakiś głęboki wykrot ukryty w wodzie i wspierał się na barku khazada. Ale takie sytuacje zdarzały się i drugą stronę. Biedacy – Torsten, Felix i Berwik za nimi mieli jeszcze gorzej – maszerowali praktycznie po omacku. Nikogo więc nie może zdziwić, że kiedy dotarli do Craecheur od razu skierowali się do chaty żabiarek…

***

Nocne powitanie zaskoczyło krasnoluda. Zdaje się, że cała społeczność chciała im pogratulować. Degnir stał z boku i nic się nie odzywał. Był bardzo zmęczony, a chciał zapamiętać każdy szczegół który mógł ich zbliżyć do tego łotra le Beau. A wywiedzieli się sporo i teraz medyk był bardzo wdzięczny towarzyszom, że postawili na swoim i zaciukali świnię.

Po wejściu do chatynki żabiarek zostało im co najmniej kilka godzin spokoju które trzeba było dobrze zagospodarować. Khazad przede wszystkim ściągnął z siebie przemoczone szaty, ciżmy i onuce. Rozwiesił je tak by do rana choć trochę przeschły. W tym czasie Maas zapytał o prowiant. Degnir miał jeszcze trochę tego co dał im Auferic, ale apetyt też mu dopisywał.

- We moim plecaku wiela normalnego jedzenia nie uświadczysz i wiym, że musza się już teroz ratować tymi ślimokami. Tobie radza to samo – czy Ci się to podoba czy niy, im szybcij przywykniemy do ich kuchni tym lepij.

Następnie widząc, że Torsten jeszcze nie śpi wziął się za opatrzenie jego nogi ugryzionej przez maciorę. Na szczęście dużo roboty z tą raną nie było i solidne zabandażowanie poszło sprawnie. Obejrzał jeszcze całą resztę czy nie mają gdzie pijawek, kazał dobrze wysuszyć stopy przed jutrzejszym marszem i położył się na zaimprowizowanym przez siebie legowisku. Było twardo, ale sucho. Nie można więc się dziwić, że po czasie którego wystarczyłoby na odmówienie dosłownie paru pacierzy medyk zasnął prawdziwie kamiennym snem.

Rzut na leczenie Torstena - 39

 
KurtCH jest offline